Rozdział 3

10.2K 493 29
                                    

          Siedziała na kanapie, wpatrując się w sylwetkę blondyna, która znajdował się na niewielkim łóżku, zapisując coś w swoim niebieskim zeszycie. Często to robił nawet w jej towarzystwie, więc nie zdziwiło jej to, że chłopak na chwilę odpłynął do innego świata i zapomniał całkowicie o niej. Czasami zastanawiało ją to, co może tam on zapisywać, jednak starała się powstrzymać tą chęć zajrzenia do środka zeszytu. Z tego, co jej opowiadał był to swego rodzaju pamiętnik, dlatego nawet nie chciała myśleć o zajrzeniu do jego środka. To jego osobista rzecz, wiedziała że byłoby mu przykro, gdyby choć na chwilę rzuciła tam okiem. Siedziała więc spokojnie po drugiej stronie pokoju i obserwowała ruchy jego ręki, w której znajdował się czarny długopis. Pisał szybko, tak jakby obawiał się, że niedane mu będzie dokończyć notatkę. W końcu jego ręka oderwała się znad zeszytu i odłożyła długopis na bok. Spojrzał swymi mroźnymi tęczówkami na zapisane tam słowa, a następnie przeniósł je na ciało blondynki. Ta uśmiechnęła się do niego lekko i wstała, kierując swoje kroki w stronę łóżka. Chłopak pospiesznie zamknął zeszyt oraz włożył go do pierwszej lepszej szufladki komody. 

          -Zaczyna się chmurzyć, chyba już pójdę.- westchnęła blondynka, zasiadając na kolanach Luke'a, który natychmiast przycisnął ją do swojej klatki piersiowej. Dziewczyna przylgnęła do niego, zamykając lekko oczy oraz wzdychając ciężko.

          -Skarbie moich rodziców nie ma w domu do wtorku, mogłabyś zostać tutaj na noc.- zaprotestował szybko blondyn i uśmiechnął się lekko do Brooklyn, która zamyśliła się na chwilę, wciąż nie otwierając swoich oczu. Wtem jednak w całym domu rozległ się okropny huk, a ciemniejące niebo rozcięła jasna błyskawica. Dziewczyna, jak na zawołanie otworzyła szeroko swoje oczy i wskoczyła za łóżko, naciągając na swoją głowę skrawek kołdry. Blondyn wręcz natychmiast pojawił się u jej boku, dociskając ją mocno do swojej koszulki, której poczęła kurczowo się trzymać. Dobrze wiedział, że dziewczyna boi się burz i trudno jest ją wtedy uspokoić, jednak starał się, jak mógł, aby jakoś ją pocieszyć.

          -Cichutko, skarbie to tylko burza. Jestem przy tobie, słyszysz? Już, spokojnie. Przy mnie jesteś bezpieczna, wiesz o tym?- rzucał pocieszającymi słowami, tuląc ją coraz mocniej do siebie. Brooklyn nadal trzymała się z całych sił jego koszulki, chowając swoje trzęsące się ciało w jego ramionach. Czuła, jak powoli strach opuszcza jej ciało, gdy czuła jego obecność. Ramiona Luke'a sprawiały, że czuła się bezpiecznie. Po chwili opanowała się całkowicie, a jej oddech stał się trochę spokojniejszy.

          -Dziękuję, Luke.- szepnęła, starając się nie otwierać oczu, aby nie spoglądać na rozcinające niebo błyskawice. 

          -Za co?- zdziwił się chłopak, gładząc dłonią jej rozpuszczone włosy.

          -Za to, że jesteś. Kocham cię.- uniosła się w górę, całując jego usta. 

          Bo przy nim czuła się bezpiecznie...

~~

          Podeszła powoli do ogromnej szafy, stojącej w rogu pokoju po czym otworzyła ją na oścież, zaglądając do środka. Natychmiast jej oczom ukazało się duże pudełko, na którym zapisane było dobrze znane jej imię - "Luke". Pogładziła opuszkami palców każdą literę z osobna, czując jak jej serce przyśpiesza, a ciało oblewa nieprzyjemna fala ciarek. Z trudem powstrzymała cisnące się do jej oczu łzy, które jeszcze chwila i wtargnęłyby na jej poliki. Wypuściła ze świstem powietrze, zamykając lekko oczy oraz chwytając pudełko w swoje dłonie. Natychmiast poczuła dobrze znane jej perfumy. Były to jego perfumy, których zapach pamiętała nadal pomimo upływu tych długich trzech lat. Często ich używał, wręcz zawsze. Pudełko to było wykonane właśnie przez niego, więc nie zdziwiła się czując tą woń. Delikatnie zaciągnęła się nią, uśmiechając nieświadomie pod nosem. Przytuliła pudełko do swojej klatki piersiowej oraz zamknęła nogą szafę, odchodząc w stronę niewielkiego salonu. Jak zwykle panował tam okropny nieporządek, jednak blondynka nie przejmowała się tym zbytnio. Nie przeszkadzał jej on, zresztą gości także nigdy nie przyjmowała w swoje progi, więc nawet nie zamierzała ogarnąć panującego tam chaosu. 

I Hate You ➡ l.hemmings ✔Where stories live. Discover now