38.

347 17 1
                                    

Donata


- Dlaczego on się na mnie tak głupkowato patrzy? - Iwa szepnęła mi do ucha kiedy wciąż jeszcze staliśmy w miejscu a ja nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tu przyszedł. Szeroki uśmiech nie schodził mi z twarzy. On też się uśmiechał, chociaż trochę nieśmiało pod ciągłą obserwacją mojego ojca. Parsknęłam śmiechem spoglądając na przyjaciółkę.
- Dlaczego się tak patrzy? Boi się, żebyś go tu przypadkiem żywcem nie zjadła. - zaśmiałam się widząc jej krzywą minę. Mike patrzył na nas oczywiście nie rozumiejąc ani słowa.
- Wątpię by był jadalny. Ewentualnie jest ciężkostrawny. Wolę nie ryzykować. Powiedz mu to. - roześmiałam się podchodząc do mojego kochanego i szeptem przekazałam mu całą wiadomość. Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Dzięki. - mruknął po swojemu patrząc na nią.
- Nie ma za co. Ja spadam, zadzwoń do mnie to się spotkamy jak on pójdzie do pracy. Na razie. - i już jej nie było. Michael popatrzył za nią zdziwionym wzrokiem.
- No co? Spodziewałeś się, że się na ciebie rzuci? - parsknął śmiechem.
- Zawsze muszę być przygotowany na wszystko.
- Tutaj nie musisz. Ona nienawidzi twojego skrzeczącego głosu. - powiedziałam bez owijania w bawełnę. - Ale pod pewnym względem jest podobna do mnie. Na pewno nie będzie ci włazić w dupe, nie martw się.
- No to jestem pocieszony. - zaśmiał się choć chyba był lekko zdziwiony, że ktoś tak wyraża się o jego repertuarze głosowym.
- Chodź... - złapałam go za rękę chcąc zaprowadzić go do siebie na górę, ale...
- DOKĄD?! Zaraz będzie obiad, siadać mi tu! - tak, to mój tata. Musiałam się uśmiechnąć. Michael patrzył na niego większymi oczami. Chyba za wszelką cenę chciał uniknac jakiegokolwiek starcia z moim ojcem, bo powiedział spokojnie...
- Nie zjem pańskiej córki...
- Jest tak samo niejadalna jak ty, matka siedziała przy garach od rana...
- Tata. - zaśmiałam się. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Nie chciał dać się urobić, ale i tak wygrałam.
- Tylko się zabezpiecz! - syknął za mną na co popędziłam na górę ciągnąc faceta za sobą.
- Co powiedział? - zapytał, kiedy już zamknęły się za nami drzwi.
- Nic takiego. - bąknęłam czując, że rumieniec i tak mówi swoje.
- No co? - zaśmiał się.
- Nic! - przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
- Tęskniłem za tobą. - automatycznie uśmiechnęłam się zadowolona.
- Taak? A ta panna? Skutecznie pewnie potem odciągała ode mnie twoje myśli, co? - zachichotałam pod nosem.
- Daj spokój. - prychnął, ale i tak się uśmiechnął. - Nic to dla mnie nie znaczy. Śniłaś mi się w nocy... - mruknął na co spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Naprawdę? - uśmiechnęłam się zalotnie. Odpowiedział mi takim samym uśmieszkiem. - Co takiego ci się śniło?
- Hm... moge ci konkretnie pokazać co mi się śniło... jeśli chcesz... - wymruczał mi do ucha i przygryzł lekko płatek na co przeszły mnie ciarki. Zamruczałam cichutko przymykając oczy.
- Tylko tyle? - powiedziałam spoglądając na niego spod rzęs. Zagryzł lekko wargę. Uwielbiałam kiedy tak robił, wyglądał wtedy naprawdę pociągająco...
Przycisnął mnie do siebie nagle kładąc mi rękę na tyłku. Ściśle przylegałam teraz do jego krocza. Przeszedł mnie prąd i jakies takie ciepło... Jakby przechodzące od niego do mnie. To było przyjemne uczucie.
- Sumiennie sie mną opiekowałaś w tym śnie... - szepnął znów muskając przy tym moje usta. Sama teraz zagryzłam wargę.
- A jak się opiekowałam...?
- Bardzo... całuśnie. - powiedział uśmiechając się w jednoznaczny sposób. Przejechałam powoli językiem po swoich wargach nie odrywając od niego wzroku. Uśmiechnęłam się zadowolona, widząc jak przymyka oczy na ten widok.
- Chyba już się domyślam... JAK się toba opiekowałam... - wymruczałam mu na ucho i całkiem niepostrzeżenie wsunęłam rękę pomiędzy nas i zaczęłam drażnić go przez materiał spodni. Wciągnął głęboko powietrze do płuc.
- Skarbie... opanuj się, bo... - jęknął, kiedy zacisnąłem na nim palce. Uwielbiałam się tak nad nim znęcać.
- Booo? Cooo? - wyszczerzyłam się szeroko pieszcząc go. Długo nie trwało, kiedy poczułam w końcu zawartość jego majtek w całej okazałości. Zachichotałam cała zadowolona z siebie.
- No i widzisz co zrobiłaś? - mruknął niby obrażonym tonem, ale zagryzł wargę i znów przycisnął mnie do swoich bioder. Czułam go bardzo wyraźnie. Otarł się o mnie sugestywnie. - Ciekawe co z tym teraz zrobisz.
- Ja? - zrobiłam niewinną minkę. - Ale ja nic nie zrobiłam...
- Nie? Jesteś pewna? - szepnął chwytając mnie za podbródek i całując mocno pojedynczo. Mruknęłam cicho, ale zaraz się ode mnie odsunął. Podszedł do mojego łóżka i położył się na nim patrząc na mnie wyczekująco.
Spojrzałam na drzwi zagryzając wargę. To chyba nie był najlepszy pomysł... ale co tam. W podskokach podbiegłam do drzwi i przekręciłam w nich zamek, tak na wszelki wypadek. Potem odwróciłam się do niego i spojrzałam po nim całym. Leżał wyciągnięty z rękami pod głową i obserwował z uwagą każdy mój ruch. Wciąż skubiąc zębami usta podeszłam do niego powoli i weszłam na łóżko siadając na nim okrakiem w okolicy jego kolan. Wstrzymał oddech.
- Przyszedłes tu świntuszyć...? - zapytałam pochylając się nad nim. Uśmiechnął się lekko.
- To twoja wina, nie moja. - powiedziała cwanie. Zmrużyłam oczy.
- Taak...? - mruknęłam muskając lekko jego wargi językiem. Przymknął oczy.
- Tak. - odpowiedział podniecony patrząc jak powoli zaczynam odpinać jego pasek u spodni.
Zamruczałam z podziwem, kiedy uwolniłam ich zawartość. Nie czekając więcej, po prostu pochyliłam się i zaczęłam pieścić go jak najlepiej umiałam.
Od razu dało się słyszeć jego ciche westchnienie. Starał się nie wydobywać z siebie zbyt głośnych i charakterystycznych odgłosów, byliśmy w końcu u mnie w domu. Na dole byli rodzice. Nawet kiedy robiłam to mocniej zaciskał zęby i nie pozwalał wymknąć mu się ani jednemu głośniejszemu dźwiękowi. Ostrzegł mnie tuż przed samym końcem i resztę sprawy dokończyłam za pomocą swojej ręki. Wygiął się pięknie w tym samym momencie, kiedy ja poczułam ciepło oblewające moje palce... Obserwowanie jego twarzy w tym momencie było naprawdę ekscytujące, widzieć czyjąc rozkosz wymalowaną na twarzy, nie dało sie tego z niczym pomylić. Wbił palce w moje uda i tak dysząc ciężko powoli się uspokajał. Miałam nadzieję, że rodzice nic nie usłyszeli.
W pewnym momencie otworzył w końcu oczy i popatrzył na mnie uśmiechając się.
- No... teraz jesteś grzeczną dziewczynką. - mruknął na co popatrzyłam na niego unosząc brew do góry. Podniósł się i pocałował mnie namiętnie, długo. Pozwoliłam mu się zdominować w tym pocałunku, zapominając się całkowicie i nawet nie wiedziałam kiedy, w którym momencie jego ciepła dłoń zaczęła pieścić mnie. Po prostu w pewnym momencie ogarnęła mnie potężna fala przyjemności i opadłam miękko w jego ramiona oddychając głęboko. Było mi mało, ale nie miałam odwagi na nic więcej. On chyba też.
- Jeśli pojedziesz ze mną na noc do hotelu, będziemy to robić godzinami... tak jak lubisz... na ostro. - wyszeptał mi do ucha i zagryzł je lekko znów wywołując u mnie w ten sposób cudowne dreszcze. Poczułam znów tamten prąd w podbrzuszu. I już wiedziałam co zrobię.
- Nie moge się doczekać wieczora. - szepnęłam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się zadowolony.
- Ja też. - poruszył zabawnie brewkami mówiąc to. Trzepnęłam go poduszką śmiejąc się.
- Kocham cię. - powiedziałam chwytając jego twarz w swoje dłonie. Uśmiechnął się. - Zapinaj rozporek, idziemy na dół. Bo mój ojciec jeszcze gotów wysiadywać pod moimi drzwiami. - zaśmiał się, ja zresztą też.
- Ty go rozpięłaś, więc ty go teraz zapnij. - stwierdził podpierając się na rękach i patrząc na mnie zadowolony. Parsknęłam smiechem.
- Może nie, bo jeszcze ci COŚ przytrzasnę i co wtedy? - otworzył szerzej oczy i naprawdę zrobił sam. Ze śmiechem poprowadziłam go z powrotem na dół, gdzie mama już stawiała wszystko na stole. Pachniało pysznie, jak zawsze. Będzie miał okazję zobaczyć, jak moja mama cudownie sprawuje się w kuchni.



Michael


Kiedy zeszliśmy na dół natychmiast wyczułem na sobie wzrok jej ojca. Jakby się czegoś doszukiwał. Miał czego, powstrzymałem się by się nie uśmiechnąć. Nie chciałem się kłócić, miałem nadzieję, że całkiem się do mnie w końcu przekona. Bardzo kochałem Donę, zależało mi na niej i chciałem by jej ojciec naprawdę w końcu w to uwierzył.
Salonik połączony z kuchnią wypełniał już miły zapach jedzenia. Wnioskowałem po tym, że jej matka jest naprawdę dobrą kucharką w swoim domu. Zresztą Dona też co nieco potrafi. Co w rodzinie to nie zginie. Z uśmiechem popatrzyłem po wszystkim, starałem się nie rzucać w oczy. Ale nie byłem pewny czy mi to wychodzi.
Kiedy już wszystko było gotowe zostałem posadzony po jednej stronie stołu razem z Doną a jej rodzice naprzeciw nas. Na ścianie wisiał telewizor dość spory, jej ojciec włączył go. Oczywiście pierwsze co zobaczyłem to swoją własną gębę. Westchnąłem cicho. Pod stołem poczułem jak moja ukochana zaciska lekko dłoń na moim udzie. Uśmiechnąłem się w końcu.
- Gdyby ludzie wiedzieli kogo my tu teraz gościmy, ten dom zostałby zrównany z ziemią. - powiedział jej ojciec kąśliwym głosem. Naprawdę chciałbym, żeby... ech.
- Nie przejmuj się. - usłyszałem cichy szept dziewczyny. - On tak zawsze ma. Po prostu musi zrzędzić nie potrafi się powstrzymać. Ale nie martw się. - znów się uśmiechnąłem. I pocałowałem ją lekko po czym spostrzegłem na sobie wzrok jej ojca. Po chwili z kamienną twarzą wrócił do telewizora.
Jedynaczka. Pewnie dlatego tak histeryzował. Ale biorąc pod uwagę tamtego szczyla ta nadopiekuńczość nie była niczym niezwykłym.

Nie płacz, kiedy odejdę... bo to będzie tylko jeden wielki żart.Where stories live. Discover now