~ 6 ~

440 30 2
                                    

Kiedy tylko przekroczyłyśmy próg domu do moich nozdrzy dotarła mieszanina zapachów. Był to pot, alkohol, perfumy, papierosy i słowo daję, że czułam też trawkę. Cały dół był zaludniony. Goście bawili się także na schodach. Gdy weszłyśmy głębiej od razu wręczono nam kubki z alkoholem. Próbowałam odmówić, ale osoba, która mi go dała poklepała mnie po plecach i machnęła ręką.

- No napij się. Nie bądź sztywniarą! - krzyknęła radośnie Darcy bujając się w rytm piosenki.

- Nie jestem sztywniarą - zgromiłam ją wzrokiem i wypiłam jednym haustem zawartość kubka.

Poczułam jak przez moje gardło przepłynęła paląca ciecz zostawiając na moim języku i ustach słodki posmak soku wiśniowego.

- Widzę, że pacjent wraca do zdrowia - uśmiechnęła się i spojrzała w przestrzeń ponad moim ramieniem - w takim razie nie muszę cię już niańczyć - mrugnęła i wpechnęła się na mnie.

- Co?! Ale gdzie ty idziesz?! Darcy nie zostawiaj mnie samej! - krzyknęłam w jej stronę.

- Poradzisz sobie jesteś już duża - odkrzyknęła i wtopiła się w tłum.

Świetnie! Po prostu BOMBA! Na jakiego grzyba mnie tu ciągnęła skoro później zostawia mnie samą. I po co? Po to, aby ocierać się z drugą laską na stole i żeby inni faceci wkładali jej do stanika pieniądze? Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie jest już pijana? Albo ma słabą głowę albo chlała już coś przed.

Zirytowana przeciskałam się przez tańczące pary w poszukiwaniu jakieś wolnej przestrzeni. Wreszcie znalazłam taras. Owszem tu też było dużo osób, ale na pewno mniej niż w środku. Po drodze dostałam kolejny kubeczek, który równie szybko opróżniłam jak poprzedni. Jednak w tym znajdowała się sama wódka.

Kiedy wyszłam już na zewnątrz moje rozgrzane ciało przez alkohol ochłodził zimny powiew świeżego powietrza. Oparłam się o barierkę i przyglądałam się całemu ogrodowi. Nagle tego pożałowałam, ponieważ zauważyłam, że na jednym z leżaków obściskuje sie jakiś chłopak z dziewczyną. Właściwie obściskują się to złe określenie. Oni właściwie uprawiali seks na sucho. Matko tu jest jak w burdelu... Potrząsnęłam głową, aby wymazać ten okropny obraz z pamięci.

- No proszę, proszę kogo my tu mamy - ktoś powiedział.

Odwróciłam sie w stronę głosu dochodzącego za mną. Był to kumpel Stylesa, z którym siedział na angielskim. Chwiejnym krokiem podszedł do mnie i stanął obok.

- Hej - powiedziałam nieśmiało.

- Danika prawda? - zapytał.

- Właściwie to Delilah, ale kto by na to zwracał uwagę - powiedziałam z sarkazmem.

- Racja. Dobrze, że rozpoznałem cię po innych aspektach - mrugnął i z szelmowskim uśmieszkiem spojrzał na mój tyłek.

- Wolałabym, żebyś raczej kojarzył mnie z imienia - mruknęłam i odsunęłam się lekko, jednak ten zaraz znalazł sie obok mnie. Czułam od niego alkohol i papierosy.

- Tak, tak - powiedział. - Dobrze się bawisz?

- Nie bardzo.

- To nie dobrze - jego ciepły oddech musnął mój policzek.

- Zaraz i tak wracam do domu - ponownie się odsunęłam, lecz to nic nie dało.

- Tak szybko? Przecież dopiero teraz dobra zabawa się zaczęła - przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze.

- Co ty robisz?! - odskoczylam od niego.

- Chcę cię czymś zająć - szedł w moją stronę.

- Uciekaj...- szepnął głos w mojej głowie.

Love Generation || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz