~ 7 ~

482 35 7
                                    

Po wejściu do środka w oczy od razu rzuciła mi się butelka wódki. Niestety była w niej tylko połowa. Zgarnęłam ją z aneksu kuchennego i poszłam w stronę ogrodu. Harry dosłownie deptał mi po piętach. Za każdym razem, gdy się zatrzymywałam i odwracałam wzruszał ramionami albo przewracał oczami. Kiedy doszliśmy na miejsce opadłam na wiklinowy fotel opierając chłodną butelkę o udo. Chłopak usiadł obok mnie uważnie mi się przyglądając. Zamknęłam oczy. Jednak nadal czułam na sobie jego palący wzrok.

- Nienawidzę gdy to robisz - powiedziałam po chwili.

- Co robię? - zapytał.

Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.

- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. To krępujące wiesz?

Odkręciłam korek od butelki i upiłam z niej łyk. Od razu poczułam pieczenie w przełyku i na języku. Żałuję, że nie wzięłam nic do popicia. Teraz muszę się krzywić.

Harry zaśmiał się cichutko.

- Może dlatego, że jesteś taka uparta i nie można ci nic przetłumaczyć - powiedział i nie wiem skąd wyjął puszkę Coli, którą otworzył i mi podał.

Napiłam się łyka po czym oddałam puszkę brunetowi.

- Uparta, bo nie chcę się stąd wynosić, co? - uśmiechnęłam się.

- I intrygująca - stwierdził z błyskiem w oku.

Uniosłam brew.

- Tak to będzie dobre stwierdzenie dla twojej całej osoby. Intrygująca - spojrzał w gwieździste niebo.

Znów upiłam łyk. Harry nie patrząc na mnie natychmiast podał mi colę.

- Dzięki - mruknęłam.

- Spoko.

Zapadła cisza. Przynajmniej ta pomiędzy nami, bo w tle było słychać dudnienie muzyki, krzyki oraz piski osób obecnych na zabawie.

- Dlaczego tak bardzo chcesz się mnie pozbyć?

- Nie jesteś tu bezpieczna - zerknął na mnie przelotnie.

Prychnęłam.

- Wiesz, co z nudów byś mógł wymyśleć jakąś lepszą wymówkę na to, że po prostu mnie nienawidzisz - upiłam kolejny łyk.

Alkohol powoli uderzał mi do głowy.

Harry zmarszczył brwi.

- A kto powiedział, że cię nienawidzę Delilah? - jego szmaragdowe tęczówki przeszywały mnie na wskroś.

- Twoje zachowanie mi powiedziało.

- Ja cię tylko ostrzegam przed złem, które może cię tu spotkać. To raczej nie jest oznaka nienawiści, lecz...- urwał.

- Nie ważne. Gadasz zupełnie tak jak te głupie głosy - zaśmiałam się.

- Słyszysz je? - gwałtownie odwrócił się w moją stronę.

Cholera. Przez alkohol mam nie wyparzony język.

- Co? - udałam, że nie rozumiem o co mu chodzi.

- Głosy. Powiedziałaś, że je słyszysz to prawda?

- Musiałeś się przesłyszeć. Z resztą jestem wstawiona gadam od rzeczy.

- Ta... - westchnął i ponownie wrócił do tej samej pozycji co wcześniej zerkając w niebo.

- A dlaczego jestem in...intyry...in...- próbowałam wybełkotać.

Brunet uśmiechnął się szeroko.

Love Generation || H.SWo Geschichten leben. Entdecke jetzt