~ 16 ~

460 26 8
                                    

Harry prowadzi mnie poprzez liczne korytarze. W niektórych miejscach po drodze widzę przebłyski swojej dawnej pamięci gdzie zamiast szarych popękanych i zapleśniałych ścian widzę karmelowe pełne bogactw tynki. Wiszą na nich cenne obrazy prosto spod ręki takich mistrzów malarstwa jak Leonardo da Vinci, Rembrandta i wielu innych. Teraz pozostaje po nich tylko wyblakły ślad, ponieważ najwidoczniej zostały skradzione lub sprzedane. Ceramiczne donice, które niegdyś miały w sobie najpiękniejsze i najrzadsze rośliny obecnie są brudne i popękane z wystającym suchym patykiem.

Od chwili, kiedy tu weszliśmy Harry stał się irytująco milczący. W całym budynku panuje grobowa cisza, a zagłusza ją jedynie tupot moich trampek.

- Stało się coś? - zapytałam.

- Nie, dlaczego pytasz - mruknął.

- No nie mam pojęcia może dlatego, że nic nie mówisz i sprawiasz wrażenie wkurzonego, smutnego lub może zawiedzionego?

- Gadasz bzdury Delilah.

- A więc wracamy do oficjalnego tonu, tak?

- O co ci chodzi? - stanął.

- To ja chciałabym wiedzieć o co tobie chodzi - dźgnęłam go w tors. - Kiedyś powiedziałeś, że to ja nie poradzę sobie z tą sytuacją, z tymi wszystkimi wspomnieniami i takie tam, ale z tego co widzę to ty jesteś jednym pierdolonym kłębkiem nerwów! - krzyknęłam.

- A na obrazie wydajesz się taka milutka. No po prostu ucieleśnienie wszystkich cnót - powiedział wrednym tonem.

- Co ty pieprzysz?!

Harry wskazał na coś co znajduje się za mną. Odwróciłam się.

Na ścianie znajdował się podniszczony obraz rodzinny. Były na nim trzy osoby.

- Poznajesz? - chłopak szepnął mi do ucha. Spojrzałam na niego z ukosa i podeszłam bliżej obrazu.

Dziewczyna całkiem podobna do mnie siedziała na ozdobnym krześle mając na swoich kolanach białego jak śnieg kota. Była ubrana w błękitną suknię z licznymi falbanami. Długie blond włosy miała zakręcone w grube loki i rozpuszczone. Na samym czubku głowy spoczywała jej diamentowa tiara, dokładnie taka sama jak ta z mojego snu. Po jej lewej stronie stał mężczyzna w średnim wieku z zarostem. Ubrany był w niebieski garnitur z przypiętymi do piersi licznymi medalami bądź odznakami. Na jego głowie także znajdowała się złota korona. Po prawej zaś stała piękna kobieta z brązowymi włosami upiętymi w koka również ze złota koroną, ale o wiele mniejszą niż ta króla. Jej suknia była śliwkowa. Cała rodzina uśmiechała się ciepło ukazując przy tym rząd białych zębów. Ciekawe ile musieli spędzić czasu na pozowaniu. W końcu kiedyś nie znało się takiego czegoś jak selfie.

- Więc tak wyglądała rodzina królewska - szepnęłam.

- Mhm - mruknął. - Król Philippe, królowa Nora i księżniczka Victoria z Medianą.

- Medianą? - uniosłam brew.

- Kotka na jej kolanach - uśmiechnął się lekko.

- Dziwne imię jak na kota - wzruszyłam ramionami.

- Księżniczka Victoria była bardzo kreatywna.

Pokiwałam głową.

- Idziemy dalej? - zapytał po chwili.

- Tak.

○○○

- O sala balowa - uśmiechnęłam się w stronę Harry'ego.

- Zatańczymy? - spytał.

Wybuchnęłam śmiechem.

- Przecież nie ma muzyki, a poza tym...Czy ty próbujesz odwrócić moją uwagę od tego, abym nie zadawała ci nie wygodnych pytań?

Love Generation || H.SWhere stories live. Discover now