~ 3 ~

530 31 2
                                    

Była pora lunchu. Siedziałam sama przy stoliku i wpatrywałam się w papkę ziemniaków, surówkę i mielonego kotleta. Nie miałam pojęcia za co zabrać się najpierw. Cały talerz nie wyglądał zachęcająco. A sprawy nie ułatwiały dzieciaki siedzące na końcu, które wpadły na genialny pomysł zrobienia sobie katapulty z ziemniaków celując w sufit. Już współczuję osobom, które być może tam usiądą i dawna resztka jedzenia zleci im z sufitu na talerz. Fuj! Jednak gorzej mają sprzątaczki, które jako tako będą musiały zeskrobać purée ze ściany.

Postanowiłam, że zjem tylko sałatkę. Nagle do mojego stolika dosiadł się blondyn z niebieskimi oczami w okularach i dziewczyna z aparatem na zębach o krwistoczerwonych włosach i o takim samym kolorze oczu, co jej kolega.

- Hej to ty jesteś ta nowa? - zapytał chłopak.

- To aż taka nowość w tej szkole? - uśmiechnęłam się lekko.

- Właściwie to nie, ale nikt wcześniej nie przeprowadził się ze stolicy na to zadupie - powiedziała dziewczyna - Czy wszystko z tobą w porządku? - nachyliła się.

- Rodzice - odparłam krótko.

- I wszystko jasne - pokiwała głową - w takim razie to z nimi jest coś nie tak.

Uśmiechnęłam się.

- Dlaczego uczniowie uważają to miejsce za zadupie? Przecież Cardiff to też stolica tylko, że Walii.

- Ale nadal to nie Londyn. Tylko wiocha, w której pełno ludzi z dziwnym akcentem.

Zaśmiałam się.

Chłopak popatrzył na dziewczynę surowo.

- Wybacz jej ona sama nie wie co mówi. Gada co jej ślina na język przyniesie.

- Nic nie szkodzi.

- Boże, ale z nas snoby nawet się nie przestawiliśmy. Noah - chłopak wystawił w moją stronę dłoń.

- Darcy - powiedziała dziewczyna i uczyniła to samo co Noah.

- Delilah. Miło mi was poznać - posłałam im szczery uśmiech.

- My, my, my Delilah. Why, why, why - zanuciła Darcy.

- O widzę, że ktoś tu słucha Toma Jones'a - powiedziałam.

- Mama lubi takie starocie. Ja mam całkowicie inny gust - zachichotała.

- Rozumiem.

- Delilah proszę powiedz nam, że byliśmy pierwszymi, z którymi się zapoznałaś - blondyn spojrzał na mnie oczami niczym jak kot ze Shrek'a.

- Przykro mi Noah, ale pierwszą osobą, którą poznałam tutaj był Harry - ułożyłam usta w podkówkę.

- Jaki Harry? - Darcy przechyliła lekko głowę.

- Styles. Miałam z nim angielski.

Oboje popatrzyli na siebie ze zdziwieniem.

- Czekaj, czekaj. Tak dla jasności. Czy my mówimy o tym samym Harry'm Stylesie?

Uniosłam brew.

- Dokładniej o tym, który siedzi dwa stoliki dalej ze swoją hordą bałwanów i dziwek? - dokończyła czerwonowłosa.

Spojrzałam przez ramię. Faktycznie Styles siedział dwa stoliki dalej od naszego. Na jego kolanach siedział  rudzielec z angielskiego, a obok niego siedzieli jego kumple, którzy  głupkowato się uśmiechali. Jak się domyślam siedzi tu elita szkolnej drużyny piłkarskiej.

- Tak to on. Dupek z sekretariatu i z angielskiego.

- Po nazwaniu go dupkiem stwierdzam, że możemy się dogadać - zaśmiał się Noah.

- To nieprawdopodobne - pokręciła głową dziewczyna.

Wzruszyłam ramionami.

- Swoją drogą zrobiłaś mu coś? - zapytała.

- Co?

- No nie wiem naraziłaś mu się jakoś, sprzeciwiłaś się?

- Nie - właściwie to on mnie napastował i kazał wynosić się ze szkoły, ale to tylko taki szczegół - dlaczego tak sądzisz?

Dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco i spojrzała na Noah.

- Ponieważ przez cały czas jeśli tylko ma okazję to zerka w twoją stronę - powiedział szeptem chłopak.

Zakrztusiłam się sałatką.

- Delilah wszystko okej? - zapytali jednocześnie.

- Tak, tak - odchrząknęłam. - Czy w tej szkole zdarzają się przypadki gwałtów?

- No coś ty! - krzyknęła Darcy przez co zwróciła uwagę kilku uczniów - Skąd ten durnowaty pomysł?

- Cóż jeżeli byłyby tu taki incydent bez mrugnięcia okiem wskazałabym jego.

- Tylko dlatego, że się na ciebie gapi? - zdziwił się Noah.

- Mhm - mruknęłam.

- Wierz mi lub nie, ale większość dziewczyn w tej szkole modli się o to, aby on je po prostu zerżnął. Styles to chodząca perfekcja. Nie wiem kim są jego rodzice i jak wyglądają, ale śmiało mogę stwierdzić, że odwalili kawał dobrej roboty.

- Mówisz tak jakbyś sama chciała żeby cię przeleciał - powiedział zdenerwowany Noah. Nie chcę wyciągać zbyt pochopnych wniosków, ale myślę, że on coś do niej czuje.

- Kto wie...- powiedziała zamyślona.

- Darcy! - zbesztaliśmy ją razem z Noah.

- Żartowałam! - uniosła ręce w geście obronnym - Nie jestem, aż taka zdesperowana. No, ale w sumie jest przystojny, prawda?

Postanowiłam uznać te pytanie za retoryczne.

- Co masz teraz? - zapytał blondyn. Dobrze, że zmienił temat na mniej niezręczny.

- Matematykę - odpowiedziałam.

- To super, bo masz ją ze mną - dziewczyna się uśmiechnęła. - Mam ważne pytanie. Czy lubisz matmę?

- Szczerze?

Kiwnęła głową.

- Nienawidzę jej z całego serca i gdybym mogła to wpieprzyłabym wszystkim tym, którzy mieli z nią związek.

- Sądzę, że nadajemy na tych samych falach.

- Cieszę się - uśmiechnęłam się szeroko.

○○○

Wyszłam właśnie ze szkoły, kiedy nagle dostałam sms'a od mamy.

OD : MAMA

Nie czekaj na mnie. Nie dam rady cię odebrać musiałam zostać dłużej. Do taty też nie dzwoń, bo ma spotkanie.
Kocham mocno♡

Westchnęłam i schowałam komórkę do kieszeni. Postanowiłam jechać autobusem.

Po około pół godzinie byłam już w domu.

Kiedy tylko przekroczyłam próg domu w oczy od razu rzuciła mi się kanapa w salonie. Szybko zdjęłam buty oraz plecak i pognałam w jej kierunku, dosłownie na nią skacząc. Postanowiłam, że utnę sobie małą drzemkę. Lecz gdy tylko zamknęłam oczy zaczął mi się śnić dziwny sen. Znajdowałam się na dachu jakiegoś budynku. Przede mną na jego brzegu stała postać, którą bez dwóch zdań mogłabym nazwać aniołem. Miał ciemne skrzydła, które z gracją były rozpierzchnięte. Cały ten widok uszlachetniał piękny zachód słońca...

》》》

Love Generation || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz