Kawa na ławę

1.6K 117 14
                                    

Szłam za Laito w stronę auta. Było dużo ludzi. Po chwili zgubiłam go. Zaczęłam panikować, bo nie chciałam, żeby myślał, że chciałam uciec i otrzymać karę.

- Lait.!- chciałam go zawołać, kiedy w końcu go namierzyłam, lecz czyjaś silna dłoń zamknęła mi usta i pociągnęła w stronę ciemnego zaułka. Szarpałam się, ale to na nic. Po chwili stanęliśmy. Napastnik zmniejszył uścisk. Odetchnęłam z ulgą, że póki co nie chce mnie zabić.

- Chie... - usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Odwróciłam się. Tak, to Go. Od razu rzuciłam mu się na szyję. Tak dawno go nie widziałam.

- Go... Szukałeś mnie? - zapytałam ze łzami szczęścia spływającymi po policzkach. Cieszyłam się, że nie pozostał obojętny na moje zniknięcie i wytrwale mnie szukał. Nie tęskniłam jednak za Mukami.

- Tak, a teraz chodźmy zanim wampir się zorientuje..-chwycił mnie za dłoń i zaczął  kierować się w stronę wyjścia.

- Nie tak prędko, Bitch-chan... - za nami stał Laito. Żeby nie było tak miło, wkurzony Laito. W błyskawicznym tempie znalazł się obok nas. Wyrwał mnie z uścisku przyjaciela i rzucił na ścianę obok. Go zaczął się z nim bić, ale na marne. Laito był dużo silniejszy i zwinniejszy. Żaden cios wysłany przez człowieka nie trafił w niego, za to wampirze ciosy lądowały raz po raz na ciele bruneta.

Chciałam coś zrobić, lecz nie miałam czasu. Ktoś ponownie zakrył mi usta i porwał mnie ze sobą. Tym razem jednak otrzymałam cios w tył głowy przez co zemdlałam.

Obudziłam się w dobrze znanym mi salonie. Powróciłam do domu Sakamakich. Bardzo bolała mnie głowa. Nie mogłam się ruszyć z powodu bólu. Po pewnym czasie, gdy zebrałam siły, z wielkim oporem usiadłam na kanapie. Widok przede mną sprawił, że serce zaczęło szybciej bić, z przerażenia. Na fotelu na przeciwko mnie siedział Shu. W dłoni trzymał kieliszek z czerwoną cieczą. Nie była to jednak krew, ponieważ obok stała butelka z winem.

Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Czułam, że starał się opanować nerwy i złość. Niedaleko zaś siedział Laito. Temu było bardzo do śmiechu.

- Gdzie się szlajałaś? - zadał mi pytanie blondyn. Wtedy czerwonowłosy opuścił pomieszczenie z podejrzanym uśmieszkiem.

- Byłam z  Laito... - odparłam cichutko patrząc na niego. Z piękne niebieskie oczy przekształciły się w pełne wściekłości granatowe ślepia. Shu siedział spokojnie. Po jego ruchach i oddechu nie można było wywnioskować, że jest zły, ale jego spojrzenie zdradzało wszystko co w sobie trzymał.

- A gdzie być powinnaś? - zadał kolejne pytanie. Przełknęłam ślinę. W moim gardle powstała ogromna gula, która utrudniała mówienie. Nie mogłam swobodnie oddychać. Jego zimny ton dusił mnie.

- W szkole... - znów szybka i pełna strachu odpowiedz. Spuściłam głowę. Zaczęłam bawić się palcami nie mogąc opanować strachu. Na ciele miałam gęsią skórkę. W głowie krążyły przerażające myśli. Co zrobi Shu? To pytanie nie dawało mi spokoju. Może mnie gdzieś zamknie bez jedzenia i wody. Może zabije? Nie, to zbyt łagodna kara. Pewnie będzie mnie torturował w lochach rozkoszując się moimi krzykami, jękami i błaganiem o śmierć. Może mnie też zgwałcić, potraktować jak zwykłą zabawkę. Kto mu zabroni? Jego bracia nie przejmują się mną. Go nie ma, a Mukami są daleko. Nikt go nie powstrzyma. Jestem na jego łasce. Zrobi, co będzie chciał. Moje zdanie i nawet najpiękniejsze przeprosiny nic nie dadzą. Jestem na straconej pozycji, zdana na los bestii.

- Źle.. - powiedział już łagodniej i wstał - Twoje miejsce jest przy mnie - złapał mnie za brodę i uniósł głowę do góry - tak bym była zmuszona patrzeć mu w oczy. Coś się zmieniło. Jego oczy zmieniały się. Zaczęły powracać do pięknego błękitu. Czyżby się uspokajał?

- Taak.. Ja.. Ja wiem! Przepraszam! Przepraszam Shu-sama! To dlatego, że przez cały czas traktowałeś mnie jak powietrze! A przecież ja żyje! Chce być ciągle przy tobie! Móc na ciebie patrzeć, słuchać twojego głosy. Nawet jeśli mnie obrażasz czy mówisz przykre słowa! To nie zmienia faktu, że chce bliskości... Bliskości z tobą! - krzyknęłam zaniepokojona - Dzisiaj również mnie unikałeś! Widziałam jak rozmawiasz z inną kobietą... To.. To rozerwało moje serce... Bo... Bo przecież cię kocham! - oczy blondyna się powiększyły. Byłam cała czerwona, kiedy uświadomiłam sobie co powiedziałam. To wszystko wypłynęło ze mnie tak swobodnie, że nie chciałam tego przerywać. Tak długo chciałam wydobyć to z siebie, ale w spokojnej rozmowie. Pewnie dużo czasu zajęłoby mi wypowiedzenie tego, więc chyba lepiej, że wykrzyknęłam mu to teraz.Prosto w oczy, bez zahamowań.

Teraz patrzymy sobie w oczy. Ja cała rumiana na twarzy, a oczy wampira chyba zaraz wypadną ze zdziwienia. Powiedziałam bardzo zawstydzające rzeczy. Nie żałowałam tego jednak. Może i byłam czerwona, ale szczęśliwa. Radosna, bo w końcu to wyjawiłam. Teraz ważne jest, co on z tym zrobi.

Shu złapał mnie za rękę i zaprowadził do ogrodu. Nikogo tam nie było. Pewnie wampir wolał porozmawiać ze mną bez świadków. W rezydencji ciągle ktoś mógł nas podsłuchiwać.
Usiedliśmy w altance. Wampir siedział blisko mnie i trzymał mnie mocno za dłoń. Dopiero teraz poczułam jak ciepła jest jego ręka.

- Unikałem cię, bo nie wiem jak mam się z tobą "obchodzić" - powiedział cicho, ale pewnie - Nie wiem czego ode mnie oczekujesz. Nie spodziewałem się, że będę miał dziewczynę, a ty jesteś moją narzeczoną. To coś większego, a u nas wampirów małżeństwa są bardzo istotne. Wiesz co do ciebie czuje... Ty czujesz do mnie to samo, tak? - pokiwałam niepewnie głową - Chie, jestem wampirem. Moje serce nie bije. Nie mam instynktu, które podpowiada mi "przytul, pocałuj",bo nie jestem żywy. Musisz mnie tego nauczyć... - spojrzeliśmy sobie w oczy - Poza tym, skoro jesteśmy razem, to nie bój się mi zaufać. Obiecuje, że cię wysłucham do końca, nieważne w jakiej sprawie, a dopiero potem powiem co mam powiedzieć. Chcę byś mi o wszystkim mówiła i nie bała się ze mną rozmawiać, bo odniosłem wrażenie, że się mnie boisz i często pomijasz w swoich decyzjach. Może i jestem samolubnym, wstrętnym leniem, ale twoim zadaniem jest mnie zmienić. Sam tego nie zrobię, bo to zbyt wygodne. Więc od dziś, od tej chwili przestajesz się mnie bać i traktujesz jak przyszłego męża - powiedział stanowczo i  objął mnie-  Tak to się robi? - zapytał tym razem mniej pewniej. Zaśmiałam się i kiwnęłam głową. Wtedy przytulił mnie jeszcze mocniej, a ja zmęczona dzisiejszym dniem zasnęłam w jego objęciach.

 Wtedy przytulił mnie jeszcze mocniej, a ja zmęczona dzisiejszym dniem zasnęłam w jego objęciach

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Taak wiem, rozdział miał być daawno temu, bo obiecałam i mnie nienawidzicie teraz, ale miałam duże powody i nie będę ich wypisywać bo po co? Mam nadzieję, że aż tak bardzo źli nie jesteście i rozdział się Wam spodobał i warto było czekać. :)

Możecie też zadawać pytania bohaterom (pomysł koleżanki!)

Dozo :)


Vampire LoveWhere stories live. Discover now