40. Wyjeżdżam

102 12 0
                                    

Nigdy nie będę w stanie opisać słowami tego, jak można się poczuć przez zranienie osoby, którą kocha się z całego serca. Może Ci się wydawać to śmieszne, bo znałam Luke'a cztery miesiące, a mimo to zakochałam się w nim. Dla mnie to też śmieszne. Nigdy nie miałam czegoś takiego. Zacznijmy od tego, że nigdy nikogo nie darzyłam takim uczuciem jak jego. Był moją przystanią, ponieważ zawsze czułam się przy nim bezpiecznie; narkotykiem,gdyż mimo zła jakie go otaczało, jakim był on sam, ja i tak go pragnęłam. Pragnęłam jego ciała, ust, słów, śmiechu, śpiewu, dotyku, gestów, jego całego. Najbardziej chciałam pomóc mu wyjść z tego bagna w jakie się wplątał. Jeżeli byłoby trzeba, gotowa byłam oddać za niego życie. Może to głupie, ale takie żywiłam do niego uczucia.

Ja natomiast byłam dla niego zwykłym zakładem. Laską do przelecenia. Nie kochał mnie. Byłam przekonana, że powiedział iż czuje inaczej, żebym przy nim została. Mówił wszystkie te czułe słówka, bronił mnie przed wszystkim; był pająkiem, a ja byłam zwykłym robalem, który wplątał się w jego sieć i nie mógł się z niej wydostać. A to wszystko, żeby wygrać jakiś obrzydliwy zakład. Powiedział, że mnie nienawidzi i potrzebuje spokoju. Chciałam mu to dać. Nie zasługiwał na moją uwagę, po tym jak zabawił się mną.

Przebudziłam się z bólem głowy. Uniosłam rękę do bolącego miejsca i poczułam szarpnięcie, więc spojrzałam na dłoń. Byłam podłączona do kroplówki oraz do maszyny, dzięki której można było zobaczyć w jaki sposób pracowało moje serce, a w zasadzie ledwo biło. Każdy wdech i wydech sprawiał mi nie lada trudność. Każda część ciała bolała, każdy ruch powodował falę bólu. Wiedziałam co mnie czekało. Byłam przygotowana na to od miesiąca.

W pomieszczeniu panował półmrok, co zwiastowało tym, że był już wieczór. Obróciłam głowę w prawą stronę, a moim oczom ukazał się obraz śpiącego na krześle Luke'a. Przerażona zamrugałam szybko, aby pozbyć się tego widoku. Nie chciałam go widzieć, nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Nawet nie miałam pojęcia jak się znalazłam w szpitalu. Jedyne co pamiętałam to, jak uciekałam z mieszkania blondyna i miałam wsiadać do windy, później urwał mi się film. Wszystko byłoby okej, gdyby nie moja niesamowita gracja, z jaką się zawsze poruszałam- mianowicie chciałam się podnieść, aby usiąść, ale nie wiedziałam, że kolano blondyna stykało się z materacem mojego łóżka, więc przypadkowo go w nie kopnęłam.

Chłopak natychmiast otworzył oczy i przetarł twarz dłońmi. Widać było, że nie spał dłuższy czas. Ciemne cienie pod oczami, nieogolona broda, nawet włosy miał lekko za długie. Ubranie wyglądało jakby nie przybierał wagi do tego co na siebie zakładał. Nie było mi go szkoda.

- Clarie, wreszcie się obudziłaś- do moich uszu dobiegł przejęty głos Hemmingsa. Patrzyłam na niego jak na wariata po tym jak się poderwał z krzesła i przysunął je bliżej łóżka o ile było to możliwe. Najpierw chce, żebym dała mu spokój, a nagle siedzi przy mnie Bóg wie ile czasu.

- Co ty tu robisz? Co ja tu robię?- zmarszczył brwi i przygryzł kolczyk w wardze. Ten wyraz twarzy oznaczał, że był zdziwiony. Cisza, która nas otaczała z każdą sekundą mnie bardziej irytowała. Cała jego osoba mnie irytowała. Sama nie umiem określić jakie uczucia do niego wtedy żywiłam.

- Nic nie pamiętasz?- pochylił się do przodu przyglądając mi się z uwagą, na co odsunęłam się trochę. Oczywiście od razu tego pożałowałam, bo wszystko zaczęło mnie boleć. Syknęłam i skierowałam swój wzrok na rękę. Była cała zabandażowana. Z przerażeniem w oczach wpatrywałam się w Luke'a.

- Co się stało?- łzy zaczęły zbierać się pod moimi powiekami, jednak kiedy przypomniałam sobie, że nienawidzi mnie za łzy jakoś je powstrzymałam przed wypłynięciem na powierzchnię. Chłopak przełknął głośno ślinę.

Don't Fuck With My Love/l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz