31. Zależy mi na Tobie

217 28 7
                                    

'Kocham Cię'- powszechnie używane słowo. Najczęściej wypowiadane nie dlatego, że właśnie to czujemy, lecz dlatego iż chcemy to powiedzieć, bo być może tak wypada.

Niektórzy mówią 'kocham pizze', 'kocham ten kolor'. Nie mogę zrozumieć jak można nadużywać dwóch najważniejszych na świecie słów. Słów, które mają ogromne znaczenie. Czy nie można mówić 'uwielbiam jedzenie' lub 'ten kolor jest świetny'?

Luke nie mógł mnie kochać. Może mówił to w jakimś amoku, być może nie miał nawet tego na myśli. Znał mnie nie całe trzy miesiące, to było wprost niemożliwe.

-Obydwoje jesteście beznadziejni- Niall wywrócił oczami i położył się na łóżku. Uniosłam na niego brew, a ten przewrócił oczami.- przecież to widać, że nie możecie bez siebie wytrzymać. 

- O czym ty mówisz?- przysiadłam na brzegu materaca i wpatrywałam się ze skupieniem w przyjaciela.

- Boże, Clarie, nie udawaj głupiej. Przecież to widać, że on czegoś chce od ciebie, tak samo jak ty od niego. Cały czas o sobie gadacie. Nie zdziwię się, jeżeli pewnego dnia będziecie parą. Tylko daj mu szansę. 

Wyszłam z pokoju i zbiegłam schodami na dół, a następnie przez cały dom, aż w końcu znalazłam się na świeżym powietrzu, którego wtedy potrzebowałam. Miałam przestać być zapłakaną Clarie. Miałam ruszyć dalej. Wszystkie moje starania poszły na marne. Wystarczyły tylko słowa Hemmingsa, a ja się rozpadłam na kawałki. W głowie na przemian pojawiała się konwersacja z Niallem, a zaraz po niej z Luke'iem i tak w kółko.

Łzy uniemożliwiły mi widoczność. Usiadłam na ziemi chowając twarz w kolanach. Wiedziałam, że nikt by się mną nie przejmował, bo i tak wszyscy byli już pijani, więc mogłam bez obaw ryczeć. Chciałam pójść do domu, ale było za daleko. Znajdowałam się około ośmiu kilometrów od domu. Przyjście na tamtą imprezę było najgorszym z możliwych pomysłów. Miałam się wyluzować i choć na chwilę zapomnieć o przykrych wydarzeniach, które mnie w tamtym czasie spotkały.

Kątem oka zauważyłam, że ktoś się do mnie przysiadł. Nogi miał zgięte i krzyżowane w kostkach, a ręce oparte na kolanach. Wpatrywał się w widok przed sobą.

- Miałeś odejść- wychlipałam nie patrząc na niego.- robisz sobie ogromną krzywdę zostając ze mną- usłyszałam jak wybucha śmiechem, więc odwróciłam głowę w jego stronę. Czy jego to do cholery bawiło?

- Oh, to ja robię sobie krzywdę? Wybacz, ale mam kilka osób na sumieniu, więc bycie przy tobie nie jest żadną krzywdą.- wzdrygnęłam się na wspomnienie o kilku osobach. Nie mogłam przywyknąć do tego, że Hemmings mógł zabić kogoś. To było niewyobrażalne. Mimo to coś mnie do niego przyciągało. Teraz mi się wydaję, że nie mogłam bez niego wytrzymać. 

Jak to możliwe, że nie bałam się mordercy? Nazywajmy rzeczy po imieniu, Luke Hemmings był mordercą.

- Przestań!- poderwałam się do góry i stanęłam przed nim- przestań do cholery udawać, że wszystko jest okej, bo tak wcale nie jest! Zostałam pobita przez własnego chłopaka, później prawie zgwałcona, mój przyjaciel zginął w wypadku samochodowym, który jak się okazuje wcale nie był wypadkiem! Mam zniszczoną psychikę, więc nic nie jest okej!- poczułam przypływ odwagi i zaczęłam mu się wyżalać. Musiałam powiedzieć coś co leżało mi na sercu. Nie interesowało mnie jakie będą tego konsekwencje. 

- Skąd wiesz o wypadku?- gwałtownie wstał, tak że prawie straciłam równowagę, ponieważ stałam kilka centymetrów od niego. Patrzył na mnie ze złością wymalowaną na twarzy. Wiedziałam, że musiałam to powiedzieć, wyrzucić z siebie.

- Następnym razem jak będziesz urządzał tajne pogaduszki z koleżkami to upewnij się, że zamknąłeś drzwi- byłam pewna, że choć twarz miałam kamienną to oczy zdradzały moje uczucia. Całą złość, smutek i zawód na jego osobie, mógł wyczytać z oczu.

- Weszłaś do mojego mieszkania?- jego irytacja była wyczuwalna chyba na drugim końcu miasta. 

- Musiałam z tobą porozmawiać- oznajmiłam szeptem.

- Co się z tobą dzieje, Scott?- nie obchodziło nas, że byliśmy między innymi ludźmi. Zaczęliśmy kłótnie, której żadne z nas nie chciało zakończyć.

- Powiedział koleś, który zabija ludzi- chciałam odjeść, ale złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę tak mocno, że ręka zaczynała mnie szczypać.

- Nie.waż.się.nigdy.więcej.tego.mówić- uprzedził robiąc krótkie pauzy. Pod jego spojrzeniem poczułam się jak mała dziewczynka, która została zganiona przez jednego z rodziców, za złe sprawowanie. Poczułam jak moje policzki robią się jeszcze czerwieńsze.

- A może kłamię?- był na mnie wściekły, chyba nigdy w życiu nikogo tak nie zdenerwowałam jak jego. Zaczęłam się go bać. Uścisk na mojej ręce stawał się coraz silniejszy, syknęłam z bólu, a on dopiero wtedy przestał piorunować mnie wzrokiem.- obiecałeś, że mnie nie skrzywdzisz, a ciągle to robisz- wypomniałam szepcząc. Szok wymalowany na jego pięknej twarzy był nie do opisania. Chyba myślał,że już dawno zapomniałam jego słowa, ale tak nie było. One nadal siedziały w mojej głowie i dawały o sobie znaki. 

- Zależy mi na tobie. Powiedz, proszę dlaczego mnie odrzucasz?- słowa wypowiedziane z jego ust zniszczyły mnie. Bolało mnie to, ponieważ mi również na nim zależało. Wtedy chciałam, aby moje dawne życie wróciło. Nie poszłabym na tę głupią imprezę i wszystko byłoby wspaniale. Robilibyśmy całą paczką ognisko na plaży. Niall by żył, ja nie zostałabym pobita.- nie widzisz co ze mną zrobiłaś? Nie jestem już sobą. Nie mogę nawet na siebie patrzeć kiedy staję przed lustrem, bo widzę mordercę, za którego mnie masz. Myślisz, że miło się słucha czegoś takiego od osoby, którą się beznadziejnie kocha?

- Mówiłam, że nie możesz mnie kochać!- krzyknęłam odchodząc od niego. Wiem, że zachowałam się, jak kompletna suka. Luke mówił co czuł, zwierzał mi się. Miał problem, a ja go po prostu odrzuciłam, pomimo tego, że on zawsze przy mnie był. Pojawiał się kiedy działo się coś złego. A ja nie mogłam mu pomóc, bo nie chciałam być egoistką.

- Dlaczego do cholery jesteś taka uparta?!- musiał poznać prawdę. Nie mogłabym nigdy więcej spojrzeć mu w oczy nie mówiąc tego co powinien wiedzieć. Zastanawiałam się, czy jeżeli dowiedziałby się o wszystkim to czy by mnie zostawił? Czy żyłby własnym życiem dając mi spokój?- Odpowiedz mi!- obróciłam się gwałtownie i z całą złością i bezradnością krzyknęłam do niego:

- Bo umieram idioto!

Cisza. Wiatr jakby przestał wiać, impreza, jakby się skończyła. Nie było słychać nic, ani naszych oddechów, ani śmiechów pijanych ludzi. Zupełnie jakbyśmy zatrzymali się w innym wymiarze. Skierował na mnie swój pusty wzrok nie wyrażając żadnych emocji. Brak złości, brak bezradności, brak współczucia, żalu, rozbawienia. Brak czegokolwiek. Dopiero kiedy jakaś pijana dziewczyna niechcący wpadła w jego osobę otrząsnął się. Wróciły odgłosy z domu. Szum wiatru, mój głośny oddech i żałosny szloch. Jednak on sam nie powiedział nic. 

Wyjawiłam mu prawdę, której nie chciałam nikomu mówić, a on nic nie powiedział. Zupełnie nic. Wiesz za to co zrobił? Obrócił się na pięcie i odszedł. 

Odszedł zostawiając mnie samą na środku drogi, całą zapłakaną i rozbitą na miliard kawałeczków. Odszedł tak, jak go o to prosiłam.


Wyraźcie swoją opinię w komentarzu i błagam nie zabijajcie mnie, ani nie groźcie mi znowu xx

Dziękuję za wszystko ♥

Don't Fuck With My Love/l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz