24. Jesteś mordercą

225 32 2
                                    

Widziałam jak ciało mężczyzny upada z hukiem na podłogę. Siedziałam na kanapie zwinięta w kulkę, nie mogąc uwierzyć w to co się działo w moim życiu przez jeden krótki dzień. Zostałam pobita. Zostałam zostawiona w lesie, w środku nocy. Postrzelono na moich oczach człowieka, który chciał mnie zgwałcić. Zadawałam sobie jedno, bardzo ważne pytanie: za co to wszystko? Przecież nie zrobiłam nikomu krzywdy. Byłam zwykłą, niczym niewyróżniającą się nastolatką, która miała przyjaciół, rodziców i brata. Miałam spokojne życie. Wszystko się zmieniło. Dosłownie wszystko.

Ze łzami w oczach spojrzałam na drzwi, w których stało dwóch mężczyzn. Oboje mieli zarzucone bluzy z kapturami na głowie. Jeden z nich, który postrzelił właściciela domu schował broń to kieszeni.

- Rozejrzę się- zwrócił się do swojego kolegi odsłaniając głowę. Miał fioletowe włosy ułożone w różne strony, blady, wysoki, w miarę dobrze zbudowany chłopak wszedł do kuchni. Śledziłam go wzrokiem dopóki nie zniknął w pomieszczeniu. Nie miałam odwagi, ani siły aby zabierać w tamtym momencie głosu, więc spojrzałam na jego kolegę, który zaczął się do mnie zbliżać. Kiedy nasze oczy się spotkały ściągnął kaptur, a ja zamarłam. Zaczęłam się trząść, nerwowo kręcić głową i kolejne strumienie łez opuszczały moje oczy, wyznaczając mokre ścieżki na policzkach. Kucnął przede mną i dotknął dłoni, która oplatała moje nogi. Strzepnęłam ją.

- Clarie- westchnął błagalnie.

- Nie dotykaj mnie.- byłam cholernie zawiedziona nim. Myślałam, że uczucie, którym go darzę mimo wszystko jest głębokie. Myślałam, że się na nim aż tak bardzo nie zawiodę. Właśnie, myślałam. Mój rozum mnie wykiwał. Dawał mi złudną nadzieję, pozwalał, abym oszukiwała samą siebie, chciał, żebym nadal była tak bardzo nawiną Clarie, którą byłam.

- Wiem, jak to wygląda, ale zrozum mnie proszę, nie zrobiliśmy tego dla własnej przyjemności. Musiałem cię uratować za wszelką cenę.- przyjrzał mi się uważnie.- gdybyśmy go nie zastrzelili, sama wiesz co by się stało.

- Jesteś mordercą- z trudem wypowiedziałam te słowa. Chłopak, w którym się najprawdopodobniej zakochałam okazał się takim samym potworem, jak Ben. Każdy dookoła mnie oszukiwał.

Luke wyglądał na załamanego. Najwidoczniej bolało go moje stwierdzenie.- myślałam, że jesteś inny. Myślałam, że chociaż ty mnie nie zawiedziesz, Luke.- łzy nadal spływały po mych policzkach. Sama się sobie dziwiłam, że miałam czym jeszcze płakać.- ale jak wspomniałeś parę dni temu, jestem zbyt naiwna.- Hemmings spuścił głowę i przeczesał palcami swoje blond włosy.

- Wszystko w porządku, nikogo więcej tu nie było.- oznajmił fioletowo włosy wracając do naszej dwójki... i martwego faceta. Luke kiwnął do niego głową.

- Dasz radę dotrzeć do auta?- spytał z troską.

- Nie udawaj, że cię to obchodzi- próbowałam się podnieść, ale ból był zbyt mocny. Najbardziej o sobie dały znać żebra. Syknęłam i złapałam się za bolące miejsce, niestety to tylko pogorszyło moją sytuację. Chłopak wziął mnie na ręce, a ja wtedy już nie mogłam mu się sprzeciwić. Byłam święcie przekonana, że mam połamane żebra. W końcu Ben nie raz mnie kopnął w tamtych okolicach. Wychodząc z domku spojrzałam na ciało, które leżało na podłodze. Oczy miał otwarte, tak samo jak buzię, a wokół niego powstała kałuża krwi. Kiedy byliśmy już na zewnątrz ostrożnie otworzył tylne drzwiczki i ułożył mnie na siedzeniach. Z każdym oddechem cierpienie pogłębiało się. Oparłam głowę o oparcie siedzeń. Po mniej więcej dwóch minutach do samochodu wsiadł Hemmings i jak najszybciej odjechał z miejsca zabójstwa.

Jak to w ogóle brzmi? Miejsce zabójstwa. Luke. Broń. Martwy mężczyzna. Kałuża krwi. To wszystko wyglądało jak scena z jakiegoś kryminału, w którym nigdy nie chciałam uczestniczyć.

***

- Przyjechałem tak szybko jak tylko mogłem- do pokoju, w którym leżałam wpadł trzydziestoparoletni mężczyzna z teczką w dłoni, którą natychmiastowo położył na łóżku. Wymienił się uściskiem dłoni z blondynem. Byliśmy w jakimś mieszkaniu. Hemmings przyniósł mnie do sypialni i powiedział, że zostanę tu na noc. Nie sprzeciwiałam się, ponieważ nie chciałam w takim stanie pokazać się rodzicom, do których już zadzwoniłam i powiedziałam, że śpię u Hayley. 

- Jestem Patrick. Przyjechałem tu, żeby zobaczyć czy przypadkiem nie masz czegoś połamanego.- uśmiechnął się do mnie z troską. Wzdrygnęłam się gdy dotknął mojej koszulki, którą chciał podwinąć. Spojrzał na mnie niepewnie, aby po chwili zabrać znów głos- nie chcę cię skrzywdzić. Jestem lekarzem i chcę ci pomóc. Naprawdę.- to nie było tak, że myślałam, iż Patrick zrobi mi krzywdę. Widziałam w jego oczach, że jest naprawdę dobrym człowiekiem. Zresztą, mogłam się mylić, bo jestem zbyt naiwna.

- Chcę, żeby Luke stąd wyszedł.- szepnęłam spuszczając wzrok. Nie zrozum mnie źle, ale nie chciałam, żeby zobaczył moje posiniaczone ciało. Nawet nie chciałam, żeby w ogóle na mnie patrzył. Czułam się poniżona tym, że nowo poznany chłopak to zobaczy, a co dopiero on.

- Nie mówisz chyba poważnie?- zirytowany spojrzał na mnie. Nie odezwałam się już więcej. 

- Luke...- zaczął.

- Dobra- zdenerwowany wyszedł z pomieszczenia trzaskając z całej siły drzwiami

Proszę o vote i (lub) komentarze ♥

Mam pomysł na kolejne opowiadanie. Będzie to o młodej kobiecie, która świeżo po skończeniu studiów znajduje parcę, w swoim wymarzonym zawodzie. Po kilku miesiącach trafia do niej pacjent, który zna cały świat. Oczywiście nikt z jego otoczenia nie podejrzewa, że mężczyzna ma problemy ze sobą. Każdy ma go za idealną postać w każdym calu. I teraz pytanie do Was, kogo widziałybyście w jego roli? Osobiście zastanawiałam się nad Harry'm lub Lou z One Direction, ale jeżeli macie inne propozycje to możecie je pisać w komenterzach :)

Miłego weekendu xoxo

Don't Fuck With My Love/l.hWhere stories live. Discover now