12. Jeśli on kiedykolwiek cię skrzywdzi, nie przychodź do mnie

285 28 0
                                    

Wiesz jak to jest mieć swoje własne piekło? Wyobraź sobie, że żyłeś w tym właśnie własnym piekle przez trzy czwarte swojego życia. Każdego dnia było to samo- cierpienie. Wyzwiska, które działały negatywnie na twoją psychikę, ta bezradność, która cię ogarniała. Próbujesz jak tylko potrafisz puścić obelgi skierowane na twoją osobę, mimo uszu. Mówisz sobie 'dam radę, jestem ślina', ale mimo wszystko i tak dajesz tym swoim małym diabłom przewagę. Oni widzą, jak cię to rani, jak cię niszczą, ale pomimo wszystko i tak cię gnębią, napawają się twoim cierpieniem, twoją bezradnością. Żywią się twoim nieszczęściem. Zastanawiasz się po co masz żyć, skoro i tak wszyscy wokoło cię tylko ranią. Chcą patrzeć jak się poddajesz, jak sięgasz dna. Nikomu już na tobie nie zależy. Możesz oczywiście tłumaczyć sobie, że masz jeszcze rodziców, którzy cię kochają i nie chcesz im stwarzać dodatkowych problemów, ponieważ i tak mają już ich mnóstwo. Ale czy jesteś pewna, że coś dla nich znaczysz, skoro nie mają czasu nawet na krótką wymianę zdań z własnym dzieckiem?

I nagle przychodzi taki dzień, kiedy masz szansę uciec z tego piekła. Masz szansę uciec z niego na drugi koniec świata. Korzystasz z niej. Jesteś szczęśliwa, wszędzie praktycznie otaczają cię ludzie, którym na tobie zależy. Okazuje się, że nawet rodzice znajdują dla ciebie czas. Wtedy już wiesz, że zrobisz wszystko, aby nie wrócić do poprzedniego miejsca.

Niestety coś staje ci na przeszkodzie i zostajesz zmuszona, żeby tam wrócić. Jak się czujesz?

Bo ja mam wrażenie, że wszystko wróci. Wszystko. Każde przykre słowo, każde przykre wspomnienie. Czujesz ból, bezradność, może i nawet nicość.

Z takim właśnie nastawieniem szłam z Ernestem z placu zabaw, który uwielbia odkąd Luke go tam zabrał. Nie odzywamy się do siebie, a mały ciągle o niego wypytuje. Najwidoczniej polubił blondyna. Ernie poznał już Ben'a, ale jakoś nie jest co do niego przekonany. Dobra, nie lubi go. Tak samo, jak moi znajomi no i też rodzice. Krótko mówiąc- nie zdobył zaufania od nikogo z najbliższych mi osób, co było dla mnie naprawdę bolesne.

- Clarie, idziemy na frytki?- zapytał machając wesoło wiadereczkiem i innymi zabawkami potrzebnymi do piaskownicy.

- Jasne- uśmiechnęłam się do niego. Kocham go naprawdę całym sercem. Jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Rodzice też, ale to jednak z bratem miałam najmocniejszą więź. To z nim spędzałam najwięcej czasu. Nie mama, nie tata, ale ja. Weszliśmy do KFC, gdzie zamówiłam dwie porcję frytek. Usiedliśmy do wolnego stolika i wyciągnęłam z torebki butelkę soku dla Ernesta oraz butelkę wody dla mnie. Patrzyłam, jak mały szybko pochłania swój posiłek i nie mogłam się nadziwić, jak on może w tak krótkim tempie zjeść prawi całą porcję, gdzie ja przez ten czas zjadłam może ze cztery frytki.

- Luke!- krzyknął uradowany brunet i zeskoczył ze swojego krzesełka; mało nie doprowadzając mnie do zawału; pędząc w stronę Hemmings'a. Chłopak się rozejrzał, a kiedy jego wzrok padł na mojego braciszka uśmiechnął się i przybił z nim piątkę. Rozmawiali przez chwilę, a później Ernie chwycił Luke'a za jego chudą nogę i przyprowadził do naszego stolika.- Luke z nami będzie siedział- oznajmił mały i kazał chłopakowi usiąść obok siebie.

- Nie masz nic przeciwko?- spytał zanim usiadł.

- Nie- posłałam mu uśmiech, żeby nie wyjść na jakąś zołzę. Chłopak kiwnął głową i zajął swoje miejsce.

- Byłem dzisiaj na naszym placu zabaw, a ciebie tam nie było- poskarżył się braciszek wkładając do buzi kolejne frytki. Luke widząc jego poczynania zaśmiał się cicho.

- Nie wiedziałem, że tam będziesz- przyznał.- Clarie nic mi nie powiedziała.- powiedział z chytrym uśmieszkiem. Miałam ochotę go zabić. Dobrze wiedział, że będę miała przez niego problemy z Erniem, ponieważ mały będzie na mnie śmiertelnie obrażony.

Don't Fuck With My Love/l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz