25. Zawsze Cię znajdę.

243 30 1
                                    

Luke's POV:

Nie wyobrażasz sobiejak się poczułem kiedy Clarie kazała mi opuścić pokój. To było jak dostanie w twarz. Osoba, w której byłem żałośnie zadurzony nie pozwalała mi być przy sobie w tak trudnych dla niej momentach. Oczywiście, wiem, że nie byłem bez winy, sam ją krytykowałem. Ale ja się naprawdę o nią martwiłem. Sam nie wiedziałem kiedy to się stało. Jasne, na początku zbliżałem się do niej dla zakładu, ale później naprawdę zacząłem coś do niej czuć. Jest dla mnie bardzo ważną osobą w życiu. Kiedy zobaczyłem ją roztrzęsioną na kanapie, miałem ochotę od razu znaleźć tego skurwiela Ben'a i go zabić. Nie mieści mi się w głowie, jak on mógł zrobić coś takiego właśnie jej. Przecież była taka drobna, krucha.

Przeraziłem się widząc ją. Była cała posiniaczona, brudna, a zaschnięta krew szpeciła jej wargę. Nie było mnie przy niej tylko kilka godzin. Wydawać się może, że te kilka godzin to jest tylko moment. I właśnie tylko ten moment wystarczył, aby stało się coś potwornego. Nie chciałem widzieć co by się stało, gdybyśmy nie zdążyli z Michael'em na czas.

Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Gwałtownie podniosłem się z kanapy i ruszyłem w stronę sypialni, w której siedziała Brytyjka. 

- Nie powinieneś teraz wchodzić- uprzedził Patrick wkładając coś do swojej teczki.- jest zmęczona.

- Naprawdę? Powiedz mi coś czego do cholery nie wiem- warknąłem. Wiem, że byłem chujem, ale musiałem być przy niej.

- Okej, więc nie ma na szczęście niczego złamanego. Ma tylko bardzo dużą ilość siniaków, zadrapań. Miejscami występują rany, które zaopatrzyłem. Ogólnie jest cała poobijana. Przyniosłem jej też trochę leków. Sądzę, że bóle powinny jej przejść za co najmniej trzy dni.- mówił lakonicznie- i tak ma ogromne szczęście, bo przy tym ci się jej wydarzyło powinna skończyć o wiele gorzej. Sam o tym doskonale wiesz.- kiwnąłem tylko głową. Brunet oznajmił, że musi już iść, więc odprowadziłem go do drzwi. Kiedy tylko zamknąłem je na klucz usłyszałem głośny huk, który jak przypuszczałem pochodził z pokoju, w którym przebywała brunetka. Pobiegłem więc, aby zobaczyć co się działo. Wparowałem do środka nie przejmując się nawet pukaniem. Gdy tam wparowałem zobaczyłem leżącą na podłodze dziewczynę. Podszedłem do niej i pomogłem jej wrócić na łóżko.

- Co się stało?- usiadłem obok niej. Z lekkim zawstydzeniem spojrzała na moją twarz. Pierwszy raz od dłuższego momentu mogłem znów oglądać rumieńce na jej twarzy. Może nie były one takie wyraźne jak zazwyczaj, ale jednak były.

- Chciałam tylko wziąć prysznic. Jestem cała w błocie- wyjaśniła spuszczając wzrok. Uśmiechnąłem się blado i wziąłem ją na ręce. Zdziwiona pytała się co wyprawiam, ale jej nie odpowiedziałem. Postawiłem dziewczynę na środku łazienki. Zdezorientowana popatrzyła na mnie oczekując wyjaśnień. Objąłem ją ramieniem i pomogłem usiąść na zamkniętej muszli klozetowej. Opukałem wannę, a następnie odkręciłem gorącą wodę, aby ta mogła ją wypełnić.

- Wyjaśnisz mi co ty robisz?

- Umyję cię- odpowiedziałem jak najbardziej naturalnie, a na policzki Brytyjki znów wkradł się rumieniec, lecz tym razem wyrazistszy. Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ był to znak, że powoli wracały jej siły.

- Żartujesz sobie ze mnie?- uniosła głos, co oznaczało, że faktycznie było z nią coraz lepiej.

- Sama nie jesteś w stanie nawet ręki podnieść. Clarie, ja nie chcę cię skrzywdzić, czy coś. Chcę ci tylko pomóc.- kucnąłem przed nią i położyłem dłonie na jej kolana.- możesz być w bieliźnie, jeżeli dzięki temu poczujesz się bardziej komfortowo.

- Dobra- westchnęła i zaczęła się siłować z bluzką. Widząc, że za bardzo nie daje sobie rady pomogłem jej. Tak samo, jak ze spodniami. Wstrzymałem oddech, gdy zobaczyłem jej ciało. Idealnie biała cera była zeszpecona masą fioletowych plam i zaczerwienionych szram. To było nie do pojęcia. Przełknąłem ślinę i po raz kolejny wziąłem ją na ręce i włożyłem do wanny. Chwyciłem za gąbkę i nalałem na nią żel. Starałem się delikatnie myć jej ciało, ale chyba nie wychodziło mi to dobrze, ponieważ Clarie ciągle syczała z bólu lub przygryzała dolną wargę. Po dziesięciu minutach zmyłem z jej ciała cały brud, a w przeciągu pięciu minut umyłem Scott włosy. Wyciągnąłem ją z wanny i przykryłem ręcznikiem. Pomogłem jej się wytrzeć. Zostawiłem ją na chwilę samą, aby mogła zdjąć z siebie brudną bieliznę, dzięki czemu wziąłem z szuflady bokserki i jakieś dresy oraz koszulkę. Dałem dziewczynie te rzeczy i poprosiłem, aby mnie zawołała, jak się ubierze. Widziałem, że była cholernie zakłopotana całą sytuacją. Nie dziwiłem jej się. W końcu to co ją spotkało nie zdarza się codziennie...w jej cudownym świecie. Wróciłem do łazienki i zmyłem jej z twarzy makijaż, który totalnie jej się rozmazał. 

- Uplótłbyś mi warkocza?- spytała szeptem i wskazała na swoje mokre, pokręcone włosy. Szybko kiwnąłem głową i podzieliłem włosy na trzy części. Tak, umiem robić warkocza. Nie zastanawiaj się skąd, ważne, że umiem.- dziękuję- oznajmiła, kiedy skończyłem swoje arcydzieło.- miałabym do ciebie jeszcze jedną prośbę.

- Cokolwiek zechcesz.

- Zostałbyś tu ze mną? Na noc?

***

Po prysznicu wróciłem do Clarie. Dziewczyna leżała zwinięta w kulkę, przykryta kołdrą i przytulała się do poduszki. Intensywnie o czymś myślała. Być może analizowała wszystko co działo się w jej życiu. Pewnie zadawała sobie podstawowe pytanie 'za co to?'. Mogę się założyć, że bardzo dużo rozmyślała na temat Ben'a. Dlaczego jest aż tak dwulicowy? Dlaczego jej to wszystko zrobił? Na pewno w jej głowie znajdowały się takie pytania.

Udałem się w stronę łóżka i położyłem się na wolnej połowie. Brytyjka bez słowa przysunęła się do mnie i mocno wtuliła się w moją klatkę piersiową. Pomimo tego wszystkiego co się między nami działo nadal była dla mnie ważną osobą. Objąłem ją szczelnie ramionami i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole.

- Dlaczego mimo tego wszystkiego co mnie spotkało, czuję się przy tobie bezpiecznie?- wyszeptała.- dlaczego zawsze czuję, że kiedy jesteś obok nic mi nie grozi?

- Być może dlatego, że jestem przy tobie. Chociaż się na ciebie wściekam, to i tak trzymam się blisko ciebie.  Niezależnie co by się działo, zawsze cię znajdę. Zawsze my siebie znajdziemy.- poczułem jak całuje moją klatkę piersiową i mocniej się w nią wtula.

- Myślisz, że znów będzie jak dawniej?- w jej głosie słyszałem nadzieję. Nadzieję, która być może pozwalała jej żyć. Nadzieję, którą miałem właśnie zniszczyć.

- Niestety nie.

Proszę o vote i (lub) komentarze ♥

Dziękuję Wam za wsparcie i wyrozumiałość jaką mi okazujecie. Jesteście najlepsze na całym świecie ♥

Dziękuję również za 300 votes ♥♥♥

Akcja teraz będzie toczyła się bardzo szybko, więc mam nadzieję, że to nie będzie dla Was problem. Ponieważ gdzieś tak za 10 lub mniej rozdziałów będzie epilog.

Wesołych Świąt! Wesołego Alleluja!

Don't Fuck With My Love/l.hWhere stories live. Discover now