23. Skoro nie ma na to ochoty, to ja skorzystam

230 25 2
                                    

Poczułam zimny powiew wiatru na moim lekko odkrytym ciele. Chciałam się jakoś ogrzać, ale nie udało mi się z powodu posiniaczonych wszystkich części ciała. Wtedy przypomniałam sobie, co się wydarzyło.

Ben przyjechał na lotnisko Zabrał mnie do domku letniskowego. Weszliśmy do środka. Oskarżył mnie o zdradę. Pobił mnie.

Nagle wszystko zaczęło mnie niemiłosiernie boleć. Ból odczuwalny był przez każdy nerw mojego ciała. Chciałam otworzyć oczy, ale bałam się, że pierwsze co zobaczę, to morda Parker'a. Postanowiłam spod przymrużonych powiek ocenić gdzie się znajdowałam i dlaczego było tam tak zimno. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Zdziwiłam się, gdy nic nie widziałam. Nie miałam zamiaru już się bawić, więc normalnie rozszerzyłam powieki. Ciemność. Wszędzie było ciemno. Podniosłam się do siadu prostego, ignorując okropny ból i rozejrzałam się ponownie. Dookoła otaczały mnie drzewa. Słychać było huczenie sów, zdezorientowana spojrzałam w dół. Leżałam na liściach. Byłam w lesie. W środku lasu. W środku nocy.

Serce zaczęło bić szybciej, a oddech stał nierównomierny. Bałam się, jak cholera. Dookoła było ciemno, powiewał zimny jak na lato wiatr. Podniosłam się do pół siadu. Wszystko mnie bolało, ledwo oddychałam. Wydawało mi się, że mam połamane żebra. Nie wiem jak to wszystko się stało, ale w jednej chwili stałam na nogach i trzymałam telefon przy uchu. Nawet nie pamiętam, jak wybrałam do kogoś numer. Urządzenie zostało odebrane po trzech sygnałach.

- Co chcesz?- spytał oschle. Łzy zaczęły spływać strumieniami po mojej twarzy, poczułam się bezradna. Czułam, że już zawsze będę od niego zależna, że to on już zawsze będzie coś znaczył w moim życiu.

- Ja...ja... Luke, nie mam pojęcia gdzie jestem- zaczęłam łamiącym się głosem.

- Spokojnie, Clarie. Powiedz co widzisz- usłyszałam jakieś szmery i trzaskanie drzwi oraz 'Mike, wsiadaj'.

- Jestem w lesie, jest strasznie, zimno i ciemno.- szlochałam do słuchawki. Rozejrzałam się ponownie. Dopiero po chwili zauważyłam, jakiś mały budynek, który przypomniał domek. Powiedziałam o tym blondynowi.- idę tam- oznajmiłam powili sunąc się w kierunku źródła światła, które nadawało trochę jasności temu ponuremu otoczeniu.

- Nawet się nie waż tam wcho....- nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. 

W lesie panowała cisza od czasu do czasu przerywana odgłosami sów, lub innych zwierząt. Do tej pory nie mam bladego pojęcia dlaczego tam poszłam. Dlaczego zapukałam do tych drzwi? Dlaczego weszłam do środka? Dlaczego usiadłam na sofie i czekałam na herbatę, którą przygotowywał mi trzydziestoletni mężczyzna? 

- Wybacz, że to mówię, ale wyglądasz okropnie. Co się stało?- postawił na małym stoliczku kubek herbaty i wrócił do kuchni. Równo z jego przejściem mój telefon zaczął wibrować.- poczekasz proszę chwilkę?- krzyknął z pomieszczenia, w którym się zajmował.

- Oczywiście- odpowiedziałam na tyle głośno ile tylko mogłam.- tak?- spytałam odbierając połączenie.

- Weszłaś tam?

- Tak.

- Jest tam facet?

- Tak.

- Jeżeli zapyta się czy ktoś cię stamtąd odbierze, powiedz, że nie. Rozumiesz?

- Rozumiem.

- Udawaj teraz zawiedzioną. Będę za chwilę.- rozłączył się. 

Byłam naiwna, tak jak mówił Luke. Byłam, jestem i już zawsze będę naiwna. Każdy mnie ostrzegał przed Ben'em, ale ja i tak miałam swoje zdanie. Sądziłam, że każdy się myli, że go nie znają. Okazało się, że to ja go nie znam. Ben Parker nie był kochającym, szanującym i troszczącym się o mnie chłopakiem. Był potworem. Kiedy tak siedziałam i rozmyślałam nad tym, siedząc w salonie u zupełnie obcej mi osoby, doszłam do wniosku, że Ben nie zaczął się mną interesować bez powodu. Musiał mieć w tym jakiś swój interes. Tylko jaki?

- Z kim rozmawiałaś?- z zamyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny, który wszedł do pokoju z kolejnym kubkiem, nad którym unosiła się para.

- Umm... z przyjacielem. Niestety nie da rady mnie odebrać.- kłamałam, tak jak mi kazał.

- Oh- odstawił kubek obok mojego i przysunął się bliżej mnie. Odsunęłam się na drugi koniec kanapy, aby siedzieć jak najdalej od niego.- Clarie Scott- jego ręka znajdowała się na moim kolanie. Zepchnęłam ją. Facet tylko się zaśmiał i obrócił mnie w swoją stronę. Miałam wrażenie, że wszystkie kości mi się łamią. Wszystko mnie przerażająco bolało. Mój strach potęgowała jeszcze znajomość mojego imienia i nazwiska, przez osobę, której się w ogóle nie przedstawiałam.- myślałem, że Hemmings trochę bardziej się wysili i przyjedzie po ciebie, ale skoro nie ma na to ochoty, to ja skorzystam.- jednym zwinnym ruchem położył mnie na sofie i usiadł na mnie okrakiem. Zaczęłam się wierzgać, bić go, ale byłam zbyt słaba. 

Gdzie ty do cholery jesteś, Luke? 

Jedyne co słyszałam to jego śmiech. Chwycił za moje spodnie i zaczął je ściągać razem z bielizną. Na całe szczęście ktoś zapukał do drzwi. Ten wstał i poprawiając swoje włosy otworzył drewnianą powierzchnię. 

Usłyszałam strzał. Jeden, później drugi. Pomyślałam, że to mój koniec.

Proszę o komentarze i (lub) vote ♥

Don't Fuck With My Love/l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz