Lustrowałam dokładnie postać stojącą w drzwiach kuchennych. Średniego wzrostu brunet, z lekkim zarostem, ubrany w czarne, obcisłe spodnie, białą podkoszulkę i jeansową, rozpiętą koszulę. Na nogach miał czarne trampki marki Vans. Spojrzałam raz jeszcze na twarz. Skądś kojarzyłam te wąskie, malinowe usta, lekko wystające kości policzkowe i lazurowe oczy... Chwila! Te oczy! Przecież doskonale je znałam. Chłopak widząc moją reakcję uśmiechnął się. Nie byłam pewna czy to na sto procent jest to facet, o którym myślę, ale postanowiłam zaryzykować.
- Louis?- mój głos był niepewny. Ale jego brak odpowiedzi był dla mnie jasny.- Louis William Tomlinson- powiedziałam już pewniej wstając z krzesła i ruszając w stronę bruneta.
- Clarie Rosalie Scott- przywitał się i wziął mnie w objęcia. Wtuliłam głowę w jego tors zaciągając się wonią jego perfum. Louis zamknął mnie w mocnym uścisku. Brakowało mi go.- urosłaś, skrzacie- odsunął się ode mnie, aby móc dobrze zobaczyć moją postać.- wyładniałaś i w ogóle.
- Efektowne przywitanie się z przyjaciółką po latach rozłąki- zaśmiałam się, a po chwili on się dołączył. Miał cudowny uśmiech, a jego śmiech się wcale nie zmienił. Może głos stał się trochę doroślejszy.
- Zawsze mam efektowne wejścia- przypomniał.
- Tak samo skromny jak dawniej.- uśmiechnęłam się do niego.- wyglądasz świetnie. Zrobiłeś się jakiś chyba poważniejszy, czy coś- tak bardzo się cieszyłam, że go widziałam. Tęskniłam za nim.
- O tak, jestem już na tyle poważny, że mogę skopać tyłek każdemu frajerowi, który cię skrzywdzi- powiedział z wyższością. Oh, gdyby tylko wiedział...- może pomóc paniom?- spytał podchodząc do mojej mamy i Eli. Oczywiście, że musiał się podlizać. To było jego ulubione zajęcie. Często przychodził do nas i razem pomagaliśmy mamie w kuchni- jak rodzeństwo. Zazwyczaj kończyło się na tym, że psuliśmy posiłek, bo specjalnie dodawaliśmy czegoś za mało, bądź za dużo, a mama na nas krzyczała. Wtedy rozbawieni uciekaliśmy do mojego pokoju i Lou oglądał ze mną Spongebob'a.
***
Siedzieliśmy przy stole i jedliśmy kolacje. Panowała ciepła atmosfera, ponieważ Lou co chwilę rzucał jakimiś żartami lub opowiadał nasze zabawne sytuacje z dzieciństwa. Co prawda jest ode mnie siedem lat starszy, ale i tak się świetnie dogadywaliśmy. Zawsze mnie bronił przed dzieciakami ze szkoły. Był moim starszym bratem. Mimo naszej różnicy wieku naprawdę dobrze nam się rozmawiało.
Moi rodzice kochają Tommo i nie martwili się o mnie kiedy przebywałam w jego towarzystwie.
Brunet opowiadał kolejny kawał i znów wszyscy wybuchnęli śmiechem. No prawie wszyscy. Wyjątek stanowił Luke. Przyglądał się nam obojętnie. Wpatrywał się cały czas w oparcie mojego krzesła, na którym znajdowała się ręka mojego przyjaciela z dzieciństwa. Na serio nie wiedziałam o co mu chodziło. Przecież jeszcze rano wyzywał mnie od najgłupszych, a następnie wyszedł nie darząc mnie nawet jednym idiotycznym spojrzeniem. A na kolacji? Siedział i patrzył się wrogo na Louis'a. Wkurzało mnie to, że nie mogłam go rozgryźć.
Tato oczywiście pytał się Lou o pracę.
- Tak, właśnie miesiąc temu założyłem własną firmę- uśmiechnął się szeroko, a ja spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Nigdy nie pomyślałabym, że mój przyjaciel założy własną firmę
- Doprawdy, a czym się zajmuję ta firma?- Logan wraz z Corbin'em zaciekawili się tym co powiedział im brunet. Chłopak zaczął opowiadać o wszystkim co tak naprawdę mnie nudziło. Bądźmy szczerzy byłam dzieckiem i świat biznesów mnie nie ciekawił. Zamiast tego wolałam przyglądać się wesołemu Lou, który z zapałem opowiada o swojej działalności.
CZYTASZ
Don't Fuck With My Love/l.h
FanfictionClarie to szesnastoletnia dziewczyna z nabytą wadą słuchu. Przeprowadziła się z Londynu do Los Angeles, aby uwolnić się od naśmiewających się z niej rówieśników. Cztery lata później, dzięki zwykłemu zrządzeniu losu, poznaje Luke'a Hemmings'a- chłopa...