35. Nie zasługuję na Ciebie.

157 26 1
                                    

Siedzieliśmy w samochodzie pod moim domem. Miałam zabrać ze sobą Ernesta i pojechać z Luke'iem na trening, ponieważ później musiałabym jechać metrem, a chłopak kategorycznie mi tego robić zabronił. Sama nie wiem dlaczego nie wysiadłam z auta. Być może czekałam na to, aż blondyn w końcu się odezwie, gdyż odkąd Ben poszedł zostawiając nas w osłupieniu, nie powiedział nic.

Wpatrywałam się w betonową drogę przede mną rozmyślając o wszystkim, co ostatnio się wydarzyło. Kiedy przypomniałam sobie śmierć Nialla, poczułam się okropnie z racji takiej, że minęło dopiero kilka tygodni od całego zdarzenia, a ja żyłam, jakby nigdy nic się nie stało. Jaką byłam przyjaciółką?

Poczułam, że po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Prędko starłam ją wierzchem dłoni i odpięłam pasy, będąc gotową już do wyjścia.

- Przepraszam.- usłyszałam ciche westchnięcie kiedy byłam już gotowa do opuszczenia pojazdu. Czy tego oczekiwałam? Nie wiem. Znałam go na tyle, żeby wiedzieć, iż jest wybuchowym człowiekiem i może się to zdarzyć ponownie. Oczywiście, nie zrobił tego celowo. Doskonale o tym wiem. Jednak ta obawa, siedziała gdzieś w mojej głowie. Raz już mój chłopak podniósł na mnie rękę i obiecałam, że więcej na to nie pozwolę.

- Okej, wiem, że nie chciałeś tego zrobić. Nie jestem zła- spojrzałam na niego. Chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Na jego twarzy pojawił się zirytowany uśmieszek, a po chwili oprał swoje łokcie o kolana, a dłonie zanurzył we włosach. Zaczął z niedowierzaniem kręcić głową i nerwowo się śmiać. 

Nigdy nikogo nie widziałam w takim stanie. Było to przerażające, ponieważ nie mogłam mu pomóc, nawet nie wiedziałam w jaki sposób miałabym to zrobić. Oparłam się plecami o szybę i przyglądałam się tej sytuacji. 

- Jak możesz mówić, że jest okej?- mówił pozostając w tej samej pozycji- Kurwa mać, przecież ja cię skrzywdziłem, Clarie!- krzyknął uderzając z całej siły w kierownice otwartą ręką.- obiecałem, że nigdy tego nie zrobię, a ty jeszcze mi mówisz, że nie jesteś zła?! Na litość boską, dziewczyno!- w końcu skierował na mnie swój wzrok, który był wręcz lodowaty. Jego piękne oczy przybrały głębszy odcień błękitu. Przestraszyłam się go.

- Krzyknij na mnie, albo spoliczkuj! Błagam zrób cokolwiek, ale nie bądź do kurwy obojętna, na krzywdę jaką ci wyrządzam!- złapał mnie za ramiona i zaczął mną lekko potrząsać. Był w jakimś amoku. Widziałam, że jeszcze chwila, a rozkleiłby się na moich oczach. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło, ale to rozrywało mnie na strzępy. On się rozpadał, a ja miałam być tą, która pozbiera jego kawałki i złoży w całość.

- Nie będę cię bić, do cholery! Weź się w garść, Luke! Masz dzisiaj najważniejszy mecz w swojej karierze. Proszę cię, proszę, zrób to dla mnie- zagarnęłam go do uścisku i ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi. Objął mnie rękoma przyciągając mnie w ten sposób, jeszcze bliżej siebie.- kocham cię.- wymruczałam mu w szyję. To był drugi raz, kiedy użyłam tych dwóch słów. Wiedziałam, że mówiłam je w odpowiednim momencie. Nie miałam w zwyczaju mówić mu tego co pięć minut, jak te wszystkie przesłodzone pary. Słowa te opuszczały moje usta tylko w takich chwilach jak ta- kiedy oboje potrzebowaliśmy tego zapewnienia, kiedy było naprawdę źle. Kiedy po prostu potrzebowaliśmy siebie.

- Nie zasługuję na ciebie- wyszeptał, myśląc,że nie usłyszę. Może i jestem głucha, ale nie aż tak. 

Oczywiście,że na mnie zasługiwał. Mówił, że mnie kocha, a ja kocham jego, więc raczej oboje zasługujemy na siebie. Poza tym nie chciałam widzieć nikogo innego na jego miejscu. Może się to wydawać dziwne, ale go pokochałam. Nie obchodziła mnie jego przeszłość, choć nawet nie znałam jej całej.

Don't Fuck With My Love/l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz