Część 19

8.4K 306 21
                                    


Hank

– Jak to nie będzie cię znowu wieczorem w klubie? Czemu tym razem?

Od imprezy minęło już kilka dni. Trzy, cztery? I do tej pory nie pojawiłem się w klubie na swoich wieczornych „zmianach". Wszystkie bieżące sprawy załatwiałem zza swojego biurka w moim domowym biurze lub przy okazji wchodząc na chwilę do klubu. Po raz pierwszy od dawna nie chciałem wychodzić z moich czterech kątów, a wszystko to za sprawą Edy.

Po godzinie namawiania mojej kobiety do tego, by została tu przez kilka dni, ta w końcu się zgodziła. Pomogło to, że swoją pracę mogła wykonywać z każdego miejsca na świecie.

Czy już wspominałem, że kochałem to, co robiła zawodowo?

– Tak i nie muszę ci się tłumaczyć, Gia – powiedziałem ze znużeniem.

– Ale przecież to twój klub. Wcześniej był dla ciebie najważniejszy. Był dla ciebie jak dziecko! A ostatnio coraz częściej zostawiasz je same. Cholera, wiem, że w twoim życiu pojawiła się Eda, ale to Hades powinien być twoim priorytetem i dobrze o tym wiesz.

Westchnąłem.

Miesiąc temu zgodziłbym się z Gią. Jednak nie teraz. Do tej pory spędzałem siedemdziesiąt procent swojego czasu w klubie. Resztę poświęcałem na sen.

Prowadziłem Hades i swoje interesy w jednym budynku i dlatego też prawie z niego nie wychodziłem. Prawdę jednak mówiąc to była dla mnie bardziej wymówka. Ucieczka od pustego domu. Klub się kręcił. Gia zarządzała nim na tyle dobrze, by przynosił niemałe zyski. Jeśli miałem coś do roboty, to na pewno nie tyle by pracować w nim po osiem godzin dziennie z nadgodzinami. Tym bardziej że był on otwarty tylko od czwartku do niedzieli. Spokojnie wystarczyłyby dwie godziny dziennie lub przyjść ze dwa razy w tygodniu na dłużej. Co do moich zobowiązań w stosunku do mafii – to ja ustalałem kiedy i co się działo. Miałem obowiązki. Ale czy też tyle, by nie poukładać sobie życia osobistego? Nie jestem przecież jedyną głową mafii. Jestem pewny, że inni, którzy podzielają mój los, nie poświęcają tyle własnego czasu na interesy. Kurwa, przecież ja się tu nie pchałem. Zabiłem ojca nie dlatego, by przejąć jego pozycję, a by zemścić się na nim za śmierć matki i by nie zrobił krzywdy kolejnym bezbronnym. Cała ta władza, którą otrzymałem w „spadku", była dla mnie kulą u nogi. Musiałem to jednak zrobić. Jedyny sposób na wyjście z mafii, to wyjście nogami do przodu. Ja zabiłem ojca i byłem jego jedynym biologicznym następcą. Niestety przez to miałem podwójne prawo do tego, by przejąć jego interesy. Gdybym tego jednak nie zrobił, byłyby tego dwie konsekwencje.

Pierwsza: ktoś inny musiałby przejąć władzę. W Seattle była tylko jedna na tyle silna grupa. Rosjanie. Razem z ich narkotykami, sprzedawaniem dzieci i kobiet na czarnym rynku oraz sutenerstwem. Moje interesy nie są czyste – zabijałem, handlowałem bronią i pożyczałem pieniądze na wyskoki procent. Nigdy jednak nie wykorzystywałem bezbronnych i nie roznosiłem po mieście narkotyków, które w dodatku były syfem. Mieszanką jakiejś chemii, która częściej zabijała, niż dawała dobry haj. Może byłem próżny, ale uważałem siebie za mniejsze zło.

Druga: zabiłem ojca i przejąłem władzę. By przejąć moją pozycję, ktoś musiałby zabić mnie. Tak to funkcjonowało. Może nie kochałem do tej pory życia, ale nie chciałem jeszcze ginąć. To nie był mój czas. Szczególnie teraz.

Spojrzałem przez okno mojego domowego biura i moje usta uniosły się w lekkim uśmiechu. Słońce już zachodziło, ale mimo to Eda siedziała na skraju drewnianego tarasu i nie zwracając uwagi na nic, pisała na swoim małym, różowym laptopie, jakby była w transie.

Uwielbiałem ją obserwować, kiedy nie wiedziała, że to robię.

Westchnienie przywróciło mnie do rzeczywistości. Chyba zbyt długo nie odpowiadałem, bo Gia zmieniła nieco ton i zaczęła z innej strony.

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz