Część 26

7.5K 283 41
                                    

Eda

Rozciągnęłam się na łóżku, czując, że mogłabym pospać jeszcze choć trochę. Na mojej twarzy zakwitł uśmiech i wyciągnęłam rękę w poszukiwaniu Hanka.

Gdy wyczułam tylko zimną pościel, otworzyłam oczy i oparłam się na łokciach. Rozejrzałam się po łóżku i zobaczyłam białą kartkę złożoną na pół i herbacianą różę, która kwitła pewnie wcześniej w jednej z wysokich donic przy tarasie.

Złapałam za obie rzeczy i rozłożyłam kartkę.

Dzień dobry, gwiazdeczko!

Nie chciałem cię budzić. Trochę cię wczoraj zmęczyłem ;)

Poszedłem do klubu. Wrócę na obiad.

Nie wychodź nigdzie.

Kocham cię!

XOXO

Cholera, ten facet nawet pismo miał idealne. Jak to możliwe?

Odłożyłam kartkę na stolik, powąchałam różę i westchnęłam. Nie tak sobie wyobrażałam pobudkę po naszej pierwszej, wspólnej nocy. No ale co zrobić.

Wstałam z łóżka i podeszłam do spodni leżących na fotelu, które musiał podnieść przed wyjściem. Znalazłam tam też resztę ubrań. Cóż, oprócz dwóch podartych przez Hanka rzeczy. Zaśmiałam się pod nosem, myśląc o tym, że facet tak bardzo nie mógł doczekać się seksu, że zniszczył moje ubrania.

Nie mając nadziei na to, że uratuję swoją wczorajszą koszulę, zahaczyłam o komodę w drodze do łazienki. Hank na pewno się nie obrazi, że wezmę jego koszulkę i bokserki.

Po piętnastu minutach i szybkim prysznicu zeszłam schodami na dół.

Przywitałam się z Syriuszem i obmyśliłam plan, pijąc poranną herbatę.

Musiałam wrócić do domu – nie miałam tu swoich rzeczy. Ani laptopa, na którym piszę, ani ubrań. Jeśli Hank chciał, bym tu była, gdy wróci, to będę, ale nie będę kręciła palcami przez najbliższe godziny, gdy mogłam trochę popracować.

Podeszłam do stolika przy drzwiach. Tam, gdzie zawsze Hank zostawia zawsze swoje klucze i zaczęłam grzebać. Wiedziałam, że mężczyzna ma w garażu jeszcze dwa samochody. Na pewno nie obrazi się, jeśli pożyczę jeden.

Pół godziny i będę z powrotem.

Znalazłam kluczyki i szczęśliwa podeszłam do drzwi.

Zamknięte. Cholera.

W szufladzie nie widziałam kluczy do budynku.

Nie miałam nawet przy sobie telefonu, by zadzwonić do Hanka i spytać, gdzie są.

Przemyślałam to wszystko

Jeśli zrobił to specjalnie, to chyba mnie nie znał.

Jeśli? Prychnęłam. Co ja gadam?! Kazał mi zostać w domu. Dupek. Mój, ale dupek. Już ja mu pokażę!

Musiałam się dostać tylko do garażu. Mogłam to zrobić przez hol albo przez taras. Tak czy inaczej, wyjdę z tego domu. Podeszłam więc do drzwi po lewej stronie. Były otwarte i prowadziły do garażu. Świetnie. Jeden do zera dla mnie. Już miałam się uśmiechnąć, ale coś mnie zatrzymało.

Nie przemyślałam tego. Jak wyjadę z posiadłości? Na mojej drodze stały nie tylko drzwi garażowe, ale i brama wjazdowa. Musiały być do nich jakieś piloty lub klucze. Tylko gdzie? Mieszkałam tu tydzień i nic takiego nie widziałam. Hank swoje miał zawsze przy sobie lub zostawiał przy drzwiach.

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz