Część 3

9.7K 420 12
                                    

Hank 

Dałem znak barmanowi, by do nas podszedł.

– Najpierw porozmawiamy. Chyba pozwolisz mi w podziękowaniu postawić sobie drinka, kochanie.

– Kochanie?

Uśmiechnąłem się.

– Sama zaczęłaś. Do wszystkich tak mówisz, czy mam się czuć zaszczycony?

Kobieta była zdziwiona. Na jej czole pojawiała się mała bruzda, jakby zaczęła szukać w pamięci, kiedy tak do mnie powiedziała. Gdy załapała, o co mi chodzi, trzepała mnie lekko w ramię. Cholera, coraz bardziej podobała mi się jej ekspresja. Ludzie rzadko kiedy traktowali mnie bez dystansu. Już dawno nie okazano mi także bezinteresownej życzliwości.

– Myślałam, że wybuchniesz, gdy dowiesz się, co ona ci zrobiła! Chciałam cię tylko uspokoić. To nie jest śmieszne! Ona ci czegoś dosypała. DOSYPAŁA! Prawie to wypiłeś. Nikt cię nie uczył, że drinków się pilnuje?

Wyglądała słodko, gdy mnie tak rugała. Jak kotek ganiący tygrysa. Gdyby nie jej powaga zaśmiałbym się z tego. A na dodatek... Jezu, jej wybuch zrobił coś ze mną. Od dawna nikt się o mnie nie martwił. Podobało mi się to. Ona mi się podobała. Zachowywała się jak lwica. Była taka oburzona w moim imieniu. I tak cholernie silna – większość ludzi, będąc świadkiem takiej sytuacji, odwróciłaby wzrok.

Kobieta miała jednak rację. Powinienem pilnować swojej szklanki, ale skąd mogłem wiedzieć, że jakiś pustak mi czegoś dosypie. Dobra, ta myśl była głupia. W końcu to nie jest tak, że kobiety się tego spodziewają.

Nie wiem także, co chciała osiągnąć tamta kobieta, ale nie przemyślała swojego zagrania. Nawet gdybym przecież wypiłbym jej magiczną miksturę to i tak nie wyszłaby ze mną z klubu. Moi ludzie by ją od razu zatrzymali. No chyba że to była trucizna... ale przecież było jasne, że byłaby pierwszą na liście do odstrzału za moją śmierć. Aż tak głupia nie mogła być.

Nie zdążyłem kobiecie odpowiedzieć, bo zjawił się przed nami barman.

– Czego się napijesz? Jakiegoś drinka? A może wino? – zapytałem.

– Na rozluźnienie nerwów przyda się chyba kieliszek czerwonego wina.

– Słyszałeś panią – powiedziałem do barmana, a ten złapał za butelkę. Spod baru wyciągnął pusty kieliszek i nalał do niego wina, a następnie przesunął go do kobiety, kiwając jej głową z szacunkiem. Musiał słyszeć, co się stało przed chwilą. Ta uśmiechnęła się do niego i puściła oczko. Skwitował to podobnym uśmiechem.

Nie podobało mi się to. Wyglądali, jakby się znali.

– A dla ciebie, szefie? – Do mnie zwrócił się już neutralnie.

Przysunąłem do niego moją szklankę i powiedziałem:

– Mnie na dziś chyba wystarczy. Zabierz to i wylej.

Skinął głową i po chwili już go nie było. Obróciłem się z powrotem do kobiety. Obrysowywała właśnie palcem krawędź kieliszka.

– Szefie? Jesteś tu managerem? Fajnie! Moja przyjaciółka także pracuje na tym samym stanowisku, co ty! Gdzieś się tu kręci... właściwie to powinnam jej poszukać. – Straciła zainteresowanie moją osobą i zaczęła rozglądać się po klubie. Chciałem, by jej uwaga znowu skupiła się na mnie.

– Tak właściwie to jestem tu właścicielem.

W pierwszej chwili pomyślałem, że zainteresuje ją fakt, że mam klub. Wiedziałem, że większość lasek na to leciała. Po tym, co zrobiła, wiedziałem też, że ona jest inna, ale tonący brzytwy się chwyta... A przy niej dosłownie czułem, jakbym się topił. Potrzebowałem jej oczu na sobie.

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now