Część 49

5.3K 274 40
                                    


Eda

Odstawiłam swoją torebkę na krzesło i usłyszałam, jak burczy mi w brzuchu. Jezu, byłam taka głodna. Na śniadanie zjadłam tylko kilka imbirowych ciasteczek i wypiłam herbatę z cytryną, by uspokoić żołądek. Tylko to pomagało. Nienawidziłam porannych mdłości.

Jakiś czas później wtrząchnęłam paczkę czipsów. Dosłownie wtrząchnęłam i nie bałam się tego przyznać. Zanim odeszłam od laptopa, była już trzynasta. Coś, co miało mi zająć kilka minut, zajęło mi prawie pół dnia. Odpisanie na maile co prawda nie trwało długo, ale później weszłam na swoje media społecznościowe, na których nie byłam od ponad dwóch miesięcy i jakoś tak poszło. Odpowiadanie na komentarze, wrzucenie nowych postów i tak dalej. Moi czytelnicy, nie mogli się doczekać następnej mojej książki i wciąż o nią pytali.

Jeśli ktoś myśli, że praca pisarza polega tylko na pisaniu, to jest w ogromnym błędzie.

W konsekwencji wyszło jednak na to, że gdy się ubrałam, to musiałam już wychodzić.

Głodna.

Nie pomógł też fakt, że Brandon przedłużał wszystko i nie chciał mnie wpuścić do środka. Dopiero po tym, gdy wepchnęłam mu palec w splot słoneczny i zagroziłam, że kopnę go w tyłek, jeśli nadal będzie trzymał mnie na tym śniegu, pozwolił mi wejść.

– Hej, Gia! Co tam słychać? – rzuciłam na przywitanie.

Obróciła się do mnie zaskoczona.

– O, hej! Hank jeszcze jest zajęty, ale pewnie zaraz tu będzie. I to ja powinnam chyba zapytać, co słychać. – powiedziała, patrząc na mój brzuch.

– Powiedział ci, że jestem w ciąży – stwierdziłam.

Jezu, nawet nie zadzwoniłam do rodziców, a już kolejna osoba wiedziała, że będziemy mieć dziecko. Cholera, mama nawet nie wiedziała, że zerwałam z Tomem i jestem teraz z Hankiem. No cóż... Nie wiem, jak się z tego wytłumaczę. Dobrze, że mieszkała w innym stanie i nie mogła wpaść z niezapowiedzianą wizytą, by zrobić mi wykład.

Skinęła głową, a mi znowu zaburczało w brzuchu.

Zarumieniłam się i uśmiechnęłam przepraszająco.

– Uh, sorry. Nie zdążyłam nic wcześniej zjeść przez mdłości, a później było już za późno. Hank chcę zabrać mnie na obiad, a ja nie chciałam się objadać chwilę przed posiłkiem. Mam dzisiaj chęć ubrudzić sobie palce przy dobrym jedzeniu – dodałam rozmarzona.

Prychnęła.

– Nie sądzę, żeby Hank zabrał cię do restauracji, w której można się ubabrać – powiedziała, marszcząc nos. – Powinnaś wiedzieć, że nie stołuje się w takich miejscach.

Była w tym stwierdzeniu jakaś dziwna wyższość. Cóż, Gia miała to w sobie zawsze, ale nie pamiętałam, by kiedykolwiek używała tego przeciwko mnie. Kobieta zawsze była chodzącą perfekcją. To, jak chodziła, jak się ubierała, jak układała swoje włosy...

Mimo wszystko zawsze była miła. Do teraz.

Postanowiłam to zbyć i ze śmiechem wzruszyłam ramionami.

– To chyba ty go źle znasz. Na pierwszej naszej randce jadł chińskie żarcie plastikowym widelcem, a tydzień temu zabrałam go do food trucka na hamburgery.

Zmarszczyła brwi.

– Cóż, chyba przy tobie się zmienił.

Czy tylko ja nie odebrałam tego za komplement?

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz