Część 36

5.8K 275 15
                                    

Hank

Nawet nie wiem jak, ale opadłem na kanapę i schowałem twarz w dłoniach.

Jak mogłem do tego doprowadzić? Tak. JA. Nikt inny.

Gdy tylko dostałem te zdjęcia, powinienem prychnąć albo roześmiać się na ich niedorzeczność i porwać je na strzępki.

Nie ważne w tym momencie było to, kto co zrobił. Ważne powinno być to, jak ja na to zareaguję. I zmaściłem.

Kurwa, tak bardzo zjebałem.

Nawet nie zorientowałem się, kiedy dosiadła się do mnie Gia.

– Przykro mi, że tak wyszło. Powinnam z nią zostać. Wtedy by do tego nie doszło – powiedziała cicho.

Ta, albo ten, kto to wszystko zaplanował, zrobiłby krzywdę także i jej.

I z resztą to ja pozwoliłem Edzie tu zostać, to ja powinienem o nią zadbać i to ja powinienem jej zaufać. W końcu jest moją kobietą. Jest... była? Ja pierdole.

Przez całe moje nastoletnie życie rosło we mnie przekonanie, że nigdy nie stanę się choć w części tak toksyczny jak ojciec. Nie chciałem, by nienawiść i zło płynące z mafii w jakikolwiek sposób wpłynęło na moje życie osobiste. A i tak zraniłem Edę tak, jak ojciec ranił moją matkę.

Jednak niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Pozwoliłem, by strach miał nade mną władzę. Wiedziałem, że odcinam się od ludzi. Że ufam i dopuszczam do siebie tylko kilku z nich. Nigdy jednak nie myślałem, że strach ten sprawi, że stracę swoją kobietę.

Cholera, myślę, że po części przestraszyłem się, że to było zbyt piękne. Cały nasz związek. To jaka była Eda.

A w dodatku moje ego. Musiałem otworzyć ten pieprzony ryj!

Powinienem ugryźć się w język. W mafii i w Hadesie moje słowo zawsze było tym ostatnim. To ono było prawem. Myślałem, że i w tej sytuacji się nie mylę. Bo przecież jakbym mógł? – pomyślałem z przekąsem. Ludzie przez całe moje dorosłe życie mówią mi to, co chcę usłyszeć.

Aż w końcu pojawiła się Eda, która rzucała uwagami na prawo i lewo, nie przejmując się, do kogo mówi. Miała wręcz to w dupie. I to było naprawdę dobre. Gdzieś tam może pomyślałem, że zbyt dobre.

Nawet Jasper i Brandon, choć prywatnie uważałem ich za dobrych i lojalnych przyjaciół, to i oni czasem miarkowali słowa w mojej obecności.

Brandon dzisiaj po raz pierwszy w tak jasny i wyrazisty sposób pokazał swoje niezadowolenie. Wybrał jej stronę tak, jak ja to powinienem uczynić.

Nie byłem zły ani zazdrosny – co najwyżej rozgoryczony, że musiał to zrobić.

Gia westchnęła. Nawet nie zauważyłem, że nadal tam siedzi ani że jej nie odpowiedziałem.

– Rozumiem, dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać. Wiem, że nie byłam łatwa dla ciebie w ostatnim okresie i robiłam ci wymówki, że przekładasz Edę ponad pracę, ale nigdy nie chciałam, byście się rozstali. Po prostu mam ciężki charakter. Wiem, że wiele to teraz nie znaczy, ale masz moje wsparcie. Zobaczysz, jeszcze wszystko sobie poukładacie między sobą. Musicie tylko szczerze porozmawiać – powiedziała.

Miałem w dupie, co sądziła o moim związku wcześniej, ale teraz miała rację. Musieliśmy tylko porozmawiać.

Potargałem włosy i wstałem. Siedzenie w miejscu nie poprawi sytuacji.

– Idę do niej – powiedziałem.

Jasper wysunął się naprzód i położył mi dłoń na piersi, zmuszając mnie do tego, bym przestał iść.

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz