Część 28

5.8K 264 11
                                    

Eda

Miałam na sobie butelkowozieloną sukienkę. Otulała moje ciało tak dokładnie, że nie mogłabym wyjść w niej za dnia na ulicę. Nadawała się tylko do sypialni albo właśnie do klubu. Włosy ułożyłam w miękkie fale i na nogi założyłam czarne szpilki.

Chciałam wyglądać dziś naprawdę ładnie. Nie słodko, ale kobieco i seksownie. Facet powinien móc nacieszyć się ciałem swojej kobiety, szczególnie w urodziny.

Weszłam do Hadesu z Brandonem drepczącym mi po piętach. Pokazałam mu, żeby się schylił, bym mogła mu coś powiedzieć. Było naprawdę głośno. Wszyscy ludzie byli już pewnie po kilku kieliszkach i tańczyli na parkiecie.

– Pójdę od razu do Hanka. W klubie mi nic nie będzie. Możesz zostać tu albo pójść już do loży i zobaczyć, czy wszyscy są.

Zacisnął szczękę i rozejrzał się po otoczeniu. Dopiero po chwili skinął głowy. Poklepałam go po ramieniu i odeszłam, czując przez całą drogę jego spojrzenie.

Powstrzymałam chęć przewrócenia oczami. Byłam przecież bezpieczna w klubie. Nico stał na straży przy drzwiach w razie czego. Zresztą na bramce też stało dwóch ochroniarzy.

Zapukałam do drzwi, ale nie czekałam na zaproszenie. Od razu weszłam.

I chyba popełniłam mały błąd.

W środku były dwie osoby. Hank i jakiś nieznany mi facet.

Ten drugi wyglądał, jakby był po sześćdziesiątce. Był facetem przy tuszy i miał na sobie lśniący, złoty łańcuch i ogromny zegarek... jakby chciał w ten sposób pokazać innym, ile ma pieniędzy. W dodatku wyglądał na dość obślizgłego typa.

Jego twarz się zmieniła, gdy tylko mnie zobaczył. Wcześniej była pełna wyniosłości i pogardy dla rozmówcy. Teraz wyglądał jak stary kot wpatrujący się w kanarka. Dla mnie facet był jednak szczurem – nie musiałam nawet z nim rozmawiać, by to stwierdzić.

Hank również nie wyglądał na zadowolonego z rozmowy. Jego oczy zaświeciły na mój widok, ale szczękę miał zaciśniętą. Wiedziałam, że to nie dlatego, że weszłam tu jak do siebie, a dlatego, że znalazłam się w tym samym pomieszczeniu, co ten facet.

Hank był w trybie bossa. Nie był tym miłym facetem, którego miałam na co dzień w domu. Czasem wręcz zapominałam, że mój mężczyzna dla wszystkich innych jest bezwzględnym typem, który nie boi się użyć broni. Tym, o którym przed naszym pierwszym spotkaniem myślałam, że jest – zaciętym zabójcą bez serca.

Przekalkulowałam wszystko w głowie i kiedy skinął na mnie palcem, bym podeszła, wiedziałam, co muszę zrobić.

To był świat mafii. Hank był tu królem, a ja tylko zwykłą kobietą. W domu mogłam się z nim droczyć, ale nie teraz. Nie przed osobami, które powinny go szanować.

Dlatego też bez słowa spełniłem jego żądanie. Wyprostowałam swoją pozycję, uniosłam brodę i dumnie podeszłam do jego boku. Położyłam dłoń na jego ramieniu i ścisnęłam je, mówiąc po cichu, że będę się zachowywać.

Z ulgą skinął głową.

Nasz mały moment przerwał nam facet, siedzący naprzeciwko nam. Obydwoje spojrzeliśmy na niego w tym samym czasie.

– Nie przedstawisz mnie tej słodkiej dupci? – zapytał, oblizując usta.

Jezu. Poczułam chęć wymiotowania.

Facet nawet nie patrzył mi w oczy. Liczył się dla niego tylko mój biust.

Hank uderzył zaciśniętą ręką o biurko tak mocno, że wszystko na nim się zatrzęsło. Zmrużył oczy na tego dupka i pochylił się w jego stronę.

My baby shot me down - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now