19

2.7K 205 79
                                    

Harry zmarszczył brwi.

- Nigdy nawet nie widziałem smoka. - Słyszał o nich wiele, oczywiście z opowieści członków swojej rodziny, ale nie miał pojęcia, jak naprawdę wyglądają.

- Dilby! - krzyknął Syriusz, odstawiając filiżankę z herbatą na stół. - Przynieś nam z biblioteki wszystkie książki o smokach!

Trwało to kilka chwil, ale w końcu Dilby pojawił się w pokoju, balansując na wrzecionowatych ramionach kilkoma ogromnymi stosami książek, które Syriusz i Remus zdążyli złapać, zanim się przewróciły.

Wkrótce Harry miał na kolanach dużą książkę, wypełnioną ruchomymi obrazkami ogromnych, ziejących ogniem potworów. Kto, do kurwy nędzy, wpadł na dobry pomysł, żeby postawić przed nimi gromadkę dzieci?

- W Santice nie było smoków? - Voldemort zapytał cicho, spoglądając z twarzy Harry'ego na książkę leżącą na jego kolanach.

- Nie. Nie było tam żadnych magicznych stworzeń, w każdym razie nie takich, jakie macie tutaj. - To przypomniało Harry'emu, że musi się zastanowić, jakie magiczne rośliny i zwierzęta dodać na wyspę, oprócz jeży i innych. Może mógłby dać swoim młodym asystentom trochę więcej badań do wykonania.

- Smoki są trudne do pokonania za pomocą magii. - Barty powiedział swoim zwykłym entuzjastycznym tonem. - Ale ich oczy stanowią słaby punkt. Jest wiele klątw, które pozwoliłyby ci magicznie wyłupić im oczy.

- Możesz też za pomocą uroku wywołać u niego zapalenie spojówek. - Remus powiedział przyjemnie, co sprawiło, że Syriusz przewrócił oczami.

- Tak, Luniek, wkurzmy smoka jeszcze bardziej, dając mu swędzące oczy.

- Klątwa Uśmiercająca jest nielegalna do użycia tylko na ludziach. - Voldemort zauważył, a gdy wszyscy rzucili mu niedowierzające spojrzenia, dodał. - Tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak.

Wszyscy popijali herbatę i przez dobre pół godziny spierali się o to, jak walczyć ze smokiem w sposób, który pozwoli ci wykraść złote jajo z jego gniazda, co, jak wyjaśnił Barty, było ostatecznym celem. Gdy herbata się skończyła, Harry miał już mnóstwo pomysłów, jak przynajmniej przetrwać to zadanie. Nie zależało mu na wygraniu czegokolwiek, bo nawet nie chciał brać udziału w turnieju. Chciał po prostu przetrwać wszystko z nienaruszonym ciałem i magią.

- Jest jeszcze jedna, ostatnia rzecz, o którą chciałbym cię prosić. - Voldemort powiedział grzecznie, odstawiając pustą filiżankę na stolik. Kiedy Harry skinął głową, zapytał. - Czy mógłbym zobaczyć orbital przepowiedni?

- Jasne - Harry wstał i gestem wskazał Voldemortowi, by zrobił to samo. - Jest w mojej bibliotece.

- Bibliotece? - Barty poderwał się z krzesła, jakby ktoś właśnie odpalił mu pod tyłkiem magiczną petardę.

- Chodźcie za mną - powiedział Harry z uśmiechem i wyprowadził cały orszak z Black Manor w kierunku swojego zamku.

Gdy szli, Harry przypomniał sobie, co Remus powiedział mu wcześniej.

- Jeśli twoi przyjaciele wilkołaki są gotowi, by się tu przeprowadzić, mogę przygotować dla nich domy w ciągu kilku dni.

- Dasz im po prostu domy? - zapytał Barty z zaciekawioną miną. - Za darmo?

- Robiłem tak na początku w Sildarze, magicznym społeczeństwie, które zbudowałem w Santice. - Harry powiedział, a wszyscy wydawali się być chętni do wysłuchania jego wyjaśnień. - Ale w końcu spowodowało to pewne spory i zazdrość, więc wymyśliliśmy program mieszkaniowy dla każdego, kto chciał się przeprowadzić na wyspę. Każdy nowy obywatel mógł otrzymać magicznie zbudowany dom za darmo, jeśli podpisał umowę, że będzie w nim mieszkał przez co najmniej pięć lat. Po tych pięciu latach, jeśli sprzedadzą dom lub go wynajmą, połowa zarobków trafi do skarbie Sildaru, a drugą połowę będą mogli zatrzymać dla siebie. Jeśli jednak mieszkali w domu nieprzerwanie przez piętnaście lat, stawał się on ich własnością i mogli zatrzymać wszelkie zyski z ewentualnej sprzedaży.

The Necromancer || Tłumaczenie tomarryWhere stories live. Discover now