13

2.7K 201 30
                                    

Usiadłszy za biurkiem w bibliotece, Harry zapisał przepowiednię słowo po słowie. Następnie przesunął kciukiem po swoim amulecie i w jednej chwili wokół niego pojawiła się rodzina.

Zanim Harry zdążył zacząć wyjaśniać, co się właśnie wydarzyło, ciocia Eustice przełknęła gardło i rzuciła Harry'emu raczej rozczarowane spojrzenie.

- Ponieważ zapomniałeś wczoraj przydzielić kogoś do szpiegowania Voldemorta, zanim tak nagle nas zwolniłeś, sama podjęłam się tego konkretnego zadania. Nie ma za co.

- Och - Lily podpłynęła do cioci Eustice. - Co widziałaś? Co robił Voldemort?

Ciotka Eustice przez chwilę rozglądała się po kręgu rodziny, upewniając się, że ma niepodzielną uwagę wszystkich.

- Zobaczyłam mężczyznę, który jest bardzo wysoki i bardzo przystojny. Naprawdę, dość pociągający. - Ciotka Eustice zignorowała głośny odgłos niedowierzania Lily. - I ma bibliotekę! Nie w mugolskiej rezydencji, w której się zatrzymał, choć i tam ma ciekawą kolekcję książek. Poszłam za nim do jego prywatnego domu, uroczego domku gdzieś na wsi, oczywiście magicznie rozbudowanego wewnątrz i z jedną z najbardziej niesamowitych bibliotek, jakie kiedykolwiek widziałam. Prawdziwie wspaniała.

- Tak, tak. - Patroclus powiedział niecierpliwym machnięciem ręki. - Ale co właściwie robił Voldemort?

- Wrócił do swojej mugolskiej rezydencji z kilkoma książkami i zaczął czytać najbardziej fascynujący traktat o zastosowaniu rodu w alchemii, który musisz zdobyć, siostrzeńcze, bo autor właśnie przeszedł do sedna po stu stronach żmudnych badań, a twoje przywołanie sprawiło, że mi go zabrakło. - Ciotka Eustice rzuciła Harry'emu srogie spojrzenie.

Patroklos przejechał obiema dłońmi po twarzy, wzdychając głęboko. Dorea i Charis wyglądały na rozbawione, podczas gdy Lily była bliska wybuchu prosto w twarz cioci Eustice.

- Dumbledore pokazał mi przepowiednię. - Harry wymamrotał, bo nie miał ochoty siedzieć przy zwyczajowych kłótniach swojej rodziny, podczas gdy istniały prawdziwe problemy do rozwiązania. Nie obchodziło go, co Voldemort zrobił tego dnia, choć biblioteka brzmiała intrygująco.

- Jaka przepowiednia? - zapytała Eufemia z zakłopotaniem, krzywiąc brwi. Większość pozostałych miała podobny wyraz twarzy.

Większość, ale nie wszyscy.

James i Lily wyglądali na całkowicie zrezygnowanych, gdy zbliżali się do biurka Harry'ego.

- Wiedzieliście? - Harry zapytał cicho, niepewny, jak powinien się z tym czuć. Najwyraźniej nie tylko on skrywał tajemnice.

- Harry - powiedziała Lily z westchnieniem, rzucając synowi błagalne spojrzenie. - Byłeś taki młody, kiedy po raz pierwszy powiedzieliśmy ci o Voldemorcie i wojnie czarodziejów.

- A później miałeś te wszystkie paskudne sprawy z Rylanem. - James dodał wzruszając ramionami i obdarzając Harry'ego współczującym uśmiechem. - A kiedy zacząłeś odbudowywać Sildar i wydawało się, że spędzisz tam resztę życia, to już nie miało znaczenia.

- W porządku. - Harry kiwnął kilka razy głową, pozwalając, by to wszystko do niego dotarło. Rozumiał rozumowanie swoich rodziców. Rozbawił go fakt, że pod pewnymi względami ich rozumowanie było podobne do jego własnego, by utrzymać pochodzenie V w tajemnicy.

- Poza tym. - Lily dodała. - Dumbledore powiedział nam tylko kilka pierwszych linijek przepowiedni, a były one tak niejasne, że nigdy nie byliśmy pewni, czy odnoszą się do ciebie. - Lily zerknęła w dół, uśmiech zszedł jej z twarzy. - Przypuszczam jednak, że Voldemort uwierzył w to na tyle, by przyjść po nas.

The Necromancer || Tłumaczenie tomarryWhere stories live. Discover now