2

4.2K 274 109
                                    

Severus szczycił się tym, że w pełni panował nad własnymi emocjami. Był mistrzem sztuk umysłowych, głową Slytherinu, dosłownym szpiegiem, a jednak nawet on miał problem z powstrzymaniem się od otwarcia ust i gapienia się jak wariat na człowieka, który pojawił się znikąd.

Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył, zaginiony przez dekadę, a teraz powrócił jako dorosły mężczyzna. Dziecko Lily, które przysięgał chronić, potomek Pottera, bez wątpienia użytkownik magii o wielkiej mocy. Severus nie wiedział, jaką mocą włada Harry Potter, ale czuł ją z drugiego końca pokoju, jak zimny dreszcz przebiegający mu po plecach.

Albus pracował w pocie czoła, żeby ci cholerni kretyni się uspokoili, a Severus wkroczył do akcji, wyciągając różdżkę i puszczając kilka głośnych strzałów wokół sali.

– Każdy, kto za dwie minuty nadal będzie w tej sali, zamiast iść do swojego dormitorium, odbędzie u mnie miesiąc szlabanu! – krzyknął ponad kakofonią głosów nadpobudliwych uczniów. Ta groźba zdawała się działać na ślizgonów i sporą część Krukonów. Puchoni zdawali się być tajemniczo głusi na groźby kary, prawdopodobnie dlatego, że w końcu doczekali się uznania w postaci wyboru jednego z nich na uczestnika Hogwartu. Wkrótce mieli się przekonać, że małe zwycięstwo nie uodporni ich na gniew Severusa.

A Gryfoni... cóż, im mniej mówi się o Gryfonach, tym lepiej, jak zwykle uważał Severus. Ach, ale zaraz, przynajmniej panna Granger ciągnęła za sobą z sali swoich dwóch zwykłych rówieśników. Mądra dziewczyna. Jak to się stało, że trafiła do domu osób niepełnosprawnych intelektualnie, nie wiadomo.

Minerwa w końcu wkroczyła do akcji po tym, jak otrząsnęła się z szoku wywołanego spontanicznym pojawieniem się Pottera i zapanowała nad swoimi lwami na tyle, że opuściły salę w tak szybkim tempie, jakiego można było oczekiwać od bandy bezmózgich ciamajd.

A Puchoni wciąż byli przekonani, że zasługują na specjalne traktowanie, ponieważ jeden z nich był na tyle głupi, by zgłosić się do turnieju, który mógł go zabić, a wszystko to dla jakiegoś wyimaginowanego honoru w imię szkoły, którą i tak opuści za rok.

Severus górował nad końcem stołu Hufflepuffu.

– Do waszych dormitoriów, albo wszyscy będziecie zbierać gówno hipogryfów przez resztę roku szkolnego, zapamiętajcie moje słowa!

Ta groźba, a także delikatne ponaglenie ze strony Pomony, sprawiły, że borsuki w końcu rozbiegły się do swoich małych łóżeczek. Karkaroff i Maxime dopilnowali, by ich uczniowie natychmiast opuścili to miejsce, ale sami zostali, jak para ciekawskich turystów.

Albus patrzył na Pottera w ten sam sposób, w jaki Hagrid patrzył na bestię Pottera, z ogromnymi sarnimi oczami pełnymi pożądania i zachwytu. Severus przewrócił oczami, bo szczerze mówiąc, to był tylko potomek Jamesa Pottera, nie trzeba było rozwijać czerwonego dywanu ani wręczać mu klucza do zamku.

– Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – powiedział w końcu Potter, gdy powróciła cisza. Stał zupełnie nieruchomo, jego bestia siedziała cicho obok niego, podczas gdy obaj obserwowali otaczający ich cyrk ostrymi spojrzeniami.

– Ach, przepraszam, ale jak widziałeś, musieliśmy najpierw zaprowadzić uczniów do łóżek, zanim można było normalnie porozmawiać. – odpowiedział Albus ze swoim najbardziej serdecznym wyrazem twarzy, głosem pełnym niechcianych zapewnień, oczami błyszczącymi jak szalone.

Severus walczył z chęcią zwymiotowania.

– Nazywam się Albus Dumbledore, a to jest szkoła czarodziejstwa i magii Hogwart. – Albus czekał z niecierpliwością przez kilka sekund. – Pewnie słyszałeś o Hogwarcie?

The Necromancer || Tłumaczenie tomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz