Psychopatyczny Pierwotny | Ko...

Door Telikowska

52.7K 2.4K 158

18-letnia Mia dowiaduje się, że jest adoptowana, postanawia opuścić przyjaciół i rodzinne miasto Mystic Falls... Meer

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdzial 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Epilog
Informacja
Dziękuje
Psychopatyczny Pierwotny II?
Ogłoszenia

Rozdział 21

1K 53 0
Door Telikowska

Minęło sporo czasu odkąd Kol mi się oświadczył. Mamy ustaloną datę ślubu zostało jeszcze sporo czasu. Ja zamiast wszystko planować, codziennie szukam sposobu aby rodzeństwo Kola mogło być na naszym ślubie. Kol tego nie mówi ale widzę, że za nimi tęskni i nie może pogodzić się z tym, że jego rodzeństwa nie będzie. Codziennie wertuje księgi zaklęć ale nic nie znajduje powoli tracę nadzieje, że coś w ogóle znajdę, ale mam motywacje chcę, żeby dla mojego narzeczonego był to najszczęśliwszy dzień w jego życiu spędzony z rodziną. Została mi ostatnia księga do sprawdzenia mam nadzieje, że coś tam znajdę. Chcę coś znaleźć aby Rebekah pomogła mi w przygotowaniach do ślubu. Mimo, że jest irytująca to zna się na rzeczy. Po kilku godzinach szukania wreszcie coś znalazłam. Byłam tak bardzo szczęśliwa zaklęcie jest trudne i potrzeba do niego dużo mocy, ale dzięki temu pozbędziemy się pustki raz na zawsze.

- Kol pakuj się i dzwoń do rodzeństwa! - powiedziałam w biegu

- Co dlaczego, przecież nie możemy się spotykać. - odpowiedział zdezorientowany

- Znalazłam sposób aby to zmienić.

- Żartujesz, prawda?

- Nigdy nie byłam tak śmiertelnie poważna, Kol pakuj się wracamy do Nowego Orleanu.

Nie odpowiedział ucałował mnie w czoło i uśmiechnął się do mnie szczerze po czym zniknął za drzwiami naszej sypialni. Byłam szczęśliwa wreszcie znalazłam sposób aby wszystko naprawić. Byłam z siebie dumna ale bałam się, że nie będę miała tyle mocy miałam tylko nadzieje, że przodkowie będą chcieli mi pomóc. Po 20 minutach Kol był gotowy więc skierowaliśmy się do jego auta aby dojechać na miejsce. Było po 15 ale czekała nas 7 godzinna podróż nie lubię jeździć samochodem na takie długie dystanse no ale cóż czasami trzeba.

- Dlaczego musimy wrócić do Nowego Orleanu? - Kol zapytał przerywając panującą ciszę.

- Aby rzucić to zaklęcie muszę to zrobić na ziemi, w której urodziła się Inadu czyli w Nowym Orleanie. - odpowiedziałam na jego pytanie zgodnie z prawdą.

- Jak chcesz się jej pozbyć z naszych głów?

- Stworzę dla niej więzienie w innym świecie.

- Wiesz, że nie musisz tego robić prawda?

- Wiem, ale chcę.

- Mówiłem Ci już, że jesteś niesamowita?

- Miliony razy kochanie.

Po 7 godzinach dotarliśmy do miasta. Skierowaliśmy się do byłej posiadłości Mikaelsonów ponieważ poprzednie zaklęcie rzuciłam tam więc muszę to zrobić ponownie. Przeszliśmy przez próg domu gdzie czekali już na nas wszyscy pierwotni.

- Dlaczego kazałeś nam się spotkać Kol? Dobrze wiesz, że nam nie wolno. - Powiedział Klaus.

Nie chciałam opowiadać tego drugi raz. Kol mnie wyręczył i opowiedział wszystko to co powiedziałam mu w drodze.

- Zrób to, chcę już zobaczyć moją córkę - powiedział Klaus

- Dobrze musimy się pospieszyć - powiedziałam i wskazałam palcem na roślinę, która zwiędła, a zaraz po niej wszystkie kolejne.

Nie przedłużając dłużej z soli narysowałam okrąg tak jak poprzednio. Kazałam do niego wejść wszystkim pierwotnym. Poukładałam dookoła świece zamknęłam oczy ręce wyniosłam przed siebie i zaczęłam wypowiadać zaklęcie z księgi Phesmatos Tribum, Nas Ex Veras, Raverus En Phesmatos Ex Sonos. Resistamus Et Veram Vatus. Raverus Phasmatos Ex Sonos. Nogi się pode mną uginały czułam się słaba krew zaczęła wypływać mi z nosa, uszu a nawet oczu ale nie mogłam się poddać nie w tej chwili. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam kobietę, której nigdy w życiu nie widziałam, obróciłam się i zobaczyłam wszystkich przodków, nawet sabat Harrisów. Wypowiadali zaklęcie razem ze mną. Poczułam się silna, nagle pierwotni wzbili się w górę po chwili upadli na ziemie, a jaskrawo niebieskie światło unosiło się na górze. Zaczęłam wypowiadać ostatnie słowa zaklęcia i po chwili niebieskie światło znikło. Upadłam wycieńczona na ziemie. Nie wiedziałam czy mi się udało miałam taką nadzieje.

Wstałam na równe nogi i patrzyłam wyczekująco, aż pierwotni się wybudzą. Po dobrych 40 minutach w końcu się obudzili. Byli oszołomieni ale ja widziałam, że zaklęcie się udało, rośliny już nie więdły. Byłam z siebie dumna, wreszcie rodzina pierwotnych znów może być razem. Uśmiechnęłam się do nich serdecznie i chwiejnym krokiem podeszłam do mojego ukochanego. Zauważył, że ledwo co zmierzam w jego stronę bo podszedł do mnie i pomógł mi utrzymać się na nogach.

- Mia zaklęcie się udało? - zapytała mnie Rebekah.

- Tak mi się wydaje, kwiaty już nie więdnął - powiedziałam - No chyba, że słyszycie jej szept? Proszę powiedzcie, że nie słyszycie.

- Ja nie słyszę nie wiem jak reszta - Powiedziała Rebekah. Wszyscy powiedzieli to samo, a mi ulżyło i to bardzo.

- Boże udało mi się - powiedziałam sama do siebie, ale pierwotni mnie usłyszeli bo podbiegli do mnie i uściskali.

Po wszystkich uściskach i podziękowaniach Klaus poleciał do swojej córki, ja Kol Elijah i Rebekah zostaliśmy w posiadłości aby porozmawiać. Rozmawialiśmy o tym co działo się u nas gdy nie mogliśmy się widywać. Rebekah z Marcelem wzięli potajemny ślub nie powiem zdziwiłam się ale cieszę się z ich szczęścia. Elijah wyjechał gdzieś daleko i grywał na fortepianie w barze przy, którym mieszkał, nie poznał nikogo bo jego serce należy do Hayley. Opowiedzieli, że Klaus stał się jeszcze bardziej brutalny niż wcześniej, ale szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie to. No i na koniec zostałam ja wraz z Kolem.

- Kol mi się oświadczył - powiedziałam i pokazałam w ich kierunku pierścionek z wielkim diamentem.

- Na Malediwach - wtrącił się Kol

- Boże szykuje się wesele! Wspaniale - powiedziała uradowana od ucha do ucha Rebekah i klasnęła dłońmi.

- Właśnie Bekah potrzebuje twojej pomocy w przygotowaniach do ślubu, pomożesz mi?

- Nawet jakbyś nie chciała mojej pomocy to i tak bym się wtrąciła - powiedziała, a ja się zaśmiałam.

Rebekah chciała rozpocząć przygotowania już dziś ale była 2 w nocy więc powiedziałam, że może byśmy najpierw trochę odpoczęli. Przecież nie wszyscy tutaj są nieśmiertelni tak? Rebekah nie była za bardzo zadowolona ale w ostateczności się zgodziła. Poszliśmy z Kolem do jego sypialni ponieważ padałam z nóg. Jutro od samego rana czeka mnie bardzo męczący dzień.

Wstałam bardzo wcześnie była dopiero 7 rano. Kol jeszcze smacznie spał, a ja tak bardzo mu zazdrościłam no ale cóż ślub sam się nie przygotuje tak? Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki ogarnąć się trochę bo wyglądałam tragicznie. Po 30 minutach wyszłam z łazienki już wyszykowana i ubrana. Zeszłam na dół gdzie czekała na mnie zniecierpliwiona Rebekah.

- Dłużej się nie dało? - zapytała

- Przepraszam ale nie każdy tutaj ma wampirzą szybkość kochana - powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko.

- Dobra powiedz mi lepiej od czego zacząć, masz już coś?

- Nie mam jeszcze nic.

- Cudownie...

- Przepraszam, ale od kilku miesięcy szukałam sposobu aby wasza rodzina znów mogła być razem. - powiedziałam zirytowana.

- Dobra chodź i nie denerwuj się tak.

Weszłyśmy do auta i uzgodniłyśmy, że nasze przygotowania zaczniemy od najważniejszego czyli sukni ślubnej. Nie myślałam jak chcę aby wyglądała moja suknia. Nigdy nie mogłam się na nic zdecydować. Pomyślałam, że kupię taką, w której będę wyglądać najlepiej. Po 20 minutach dotarłyśmy na miejsce i gdy tylko zobaczyłam te wszystkie piękne suknie oczy mi się zaświeciły. W salonie czekała na nas Freya ze swoją dziewczyną, Hayley, a nawet Hope uśmiechnęłam się w ich stronę i uściskałam na powitanie. Wszystkie panie wybierały po jeden sukni, ale żadna mi się nie podobała, nie było tego wow. Nadszedł czas na ostatnią suknie, którą wybrała dziewczyna Freyi Keelin. Podała mi przepiękną suknie rękawy były coś w stylu hiszpanki, dół lekko rozkloszowany ze zdobieniem 3D bardzo modnym w tym sezonie. Weszłam do przymierzalni i gdy przejrzałam się w lustrze już wiedziałam, że to jest suknia moich marzeń. Wyszłam z przymierzalni i pokazałam się dziewczyną.

- Ale pięknie wyglądasz! - krzyknęła mała Hope.

- Dziękuje maluchu - powiedziałam i ucałowałam ja w czoło.

- Wujek Kol będzie zachwycony - powiedziała i się uśmiechnęła

- Tak Mia to jest ta suknia nie musimy się już rozglądać za żadną inną, kupujemy tą - powiedziała Bekah.

Przebrałam się z powrotem w swoje ubrania i podeszłam do kasy aby zapłacić za suknie. Nie była tania wręcz bardzo droga, ale to mój ślub muszę wyglądać przepięknie. Po zakupach wróciłyśmy do domu. Dałam Rebekah moją suknie na przechowanie, żeby przypadkiem Kolowi nie przyszło do głowy aby ją zobaczyć przed naszym ślubem. To przynosi pecha, tak tak wiem wierze w jakieś głupie przesądy. Skierowałam się do pokoju mojego narzeczonego i opadłam na łóżko. Kola nie było pewnie jest z braćmi wybrać garnitur. Poszłam do Rebekah zapytać ją co będziemy robić jutro, ale ona powiedziała, że zajmie się wszystkim innym i to będzie dla mnie niespodzianka. Mówiłam już jak bardzo nienawidzę niespodzianek? Nie chciałam się z nią kłócić bo przecież i tak bym nie wygrała. Poszłam wiec z powrotem do pokoju i momentalnie zasnęłam.

Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

2M 111K 44
Moja historia rozpoczyna się wyśmienicie. Nazywam się Amelia Collins. Jestem zwyczajną dziewczyną. Mam 19 lat i staram się czerpać z życia jak najwię...
806K 31.5K 31
Ona - 16 letnią dhampirka cicha, spokojna, mądra, miła no chyba że ja ktoś mocno wkurwi to potrafi być wredna suką. On - arogancki, agresywny, zaborc...
13.9K 921 25
Blood #2 Część druga Randalyn * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i jestem księżniczką wampirów. Księżniczką wampirów na wygnaniu. I muszę znale...
23.2K 950 31
Aurora Moonblack... Dziewczyna, która straciła rodziców... Zwykła? Nie wiadomo... Coś w sobie kryje, ale co? Mieszka z ciocią Loreną w domku, obok la...