Inne Oblicze. Jeff the Killer.

By xxZjawaxx

49.2K 2.7K 3.4K

Życie 16 latki ma swoje dobre i złe strony, tak jak każdy człowiek. Tylko od otoczenia zależy którą stronę po... More

†1†
†2†
†3†
†4†
†5†
†6†
†7†
†8†
†9†
†10†
†11†
†12†
†13†
†14†
†15†
†16†
†17†
†18†
†19†
†20†
†21†
†23†
†24†
†25†
†26†
†27†
†28†
†29†
†30†
†31†
†32†
†33†
†34†

†22†

1.3K 82 66
By xxZjawaxx


- Jesteście. - Otworzyłam drzwi i wpuściłam moją rodzinę do środka. Na mojej twarzy cały czas gościł trochę wymuszony uśmiech.

Od kiedy się tu pojawili nie mogłam się właściwie na niczym skupić. Albo chodziłam do Jeffa albo siedziałam z nimi i myślałam o Jeffie. Jak tak dalej pójdzie będę miała sny z nim w roli głównej.

- Normalnie masakra. - Randy podszedł do mnie i rozczochrał mi włosy. - Myślałem że spędzę trochę czasu z moją siostrzyczką A tu taka niespodzianka. - Zaśmiał się. - Mam nadzieję że się na mnie nie gniewasz. Obiecuje że jeden dzień spędzę cały z Tobą, pojedziemy gdzieś, ale na razie muszę zająć się tą sprawą.

- Jasne. - Zamknęłam drzwi i zakluczyłam je.

- Część mała! - Mój brat zaczął drażnić się z Happy która właśnie zbiegła ze schodów.

Minęłam ich i podeszłam do mamy.

Ciężko opisać jaka w tym momencie byłam jej wdzięczna. Widziałam też że nie jest jej łatwo. Stając po mojej stronie, odwróciła się od Randy'ego, chociaż sama jeszcze pewnie o tym nie wiedziała.

- Dziękuję Ci. - Szepnęłam obejmując ją i kładąc brodę na jej ramieniu.

- Niczego nie obiecuję. - Usmiechnęła się delikatnie i poszła na górę.

Patrzyłam jak mój tata uśmiecha się do mnie i idzie za mamą. On i Randy pewnie są zmęczeni, szybko położą się spać i późno wstaną. Może uda mi się rano przemycić coś do pokoju.

- Ej Meguś co powiesz na wspólny maraton filmowy. - Szatyn wyprostował się puszczając Happy. - Skoczę tylko się umyć i możemy oglądać.

No super. Zachciało mu się seansu. Miałam nadzieję że spędzę wieczór z Jeffem. Muszę z nim porozmawiać.

Wsunęłam rękę do kieszeni moich spodni i delikatnie przejechałam palcami po kluczyku.

- Jasne. - Usmiechnęłam się zabierając rękę. - Ale u Ciebie.

- Okay. - Machnął ręką i wbiegł na górę. Poszłam za nim. Kiedy wszedł do łazienki szybko otworzyłam drzwi mojego pokoju i weszłam do środka.

- Już? - Czarnowłosy podniósł wzrok znad swojego psa z którym właśnie się bawił.

- Okazuje się że nie. Będę robiła wieczór filmowy z Randy'm.

- Co!? - Chłopak poderwał się w górę i podszedł do mnie szybko. Złapał mnie mocno za rękę ale równie szybko poluzował uścisk.

Masz szczęście.

- Coś taki nerwowy. - Mruknęłam patrząc na niego.

- Nie chce żebyś z nim siedziała, szczególnie że nie będę Cię widział. Nie wiem czy czegoś ci nie zrobi. - Zacisnął usta.

- Zazdrosny jesteś. Poza tym to mój brat. Nie Zrobił by mi krzywdy.- Usmiechnęłam się lekko. - Mój mały chłopczyk jest zazdrosny. - Dodałam pieszczotliwie.

- Wcale nie. - Zabrał rękę i cofnął się trochę pochylając głowę w przód. Wlosy zakryły jego twarz A ja szybko zrozumiałam o co chodzi.

Podeszłam do niego i złapałam go za brodę zmuszając do podniesienia głowy. Nie spodziewał się tego i zrobił to co chciałam.

- Pasuje Ci. - Szepnęłam patrząc na jego prawie czerwone policzki.

Warknął i uśmiechnął się pokazując białe kły.

- Masz być grzeczny i masz leżeć w łóżku. Pamiętaj. - Pomachałam palcem wskazującym i wyszłam z pokoju, jak zwykle, zamykając go na klucz.

Po trzydziestu minutach siedziałam już koło Randy'ego i szukałam jakiegoś dobrego horrorka. Większość już znałam więc tym razem postawiłam na jakąś nowość. Po kolei zaczęłam czytać krótkie opisy przy filmach z tego roku gdy usłyszałam głos mojego brata.

- Dopadnę go. - Mruknął. - Zabiję tego wariata choćbym miał potem sam trafić do więzienia.

- O czym ty gadasz. - Szybko spojrzałam na niego i wróciłam wzrokiem do laptopa.

- O tym pieprzonym The Killerze. - Zdjął ręcznik z ramion i zawiesił go na grzejniku. - Nie pozwolę żeby coś wam się stało a dopóki on jest żywy, co gorsza na wolności, nigdy nie będę czuł że jesteście bezpieczni. Poza tym ten gościu prawie mnie zabił. - Zaśmiał się cicho. - Pierdolony...

- Przestań. - Wyprostowałam się i założyłam nogę na nogę. - Za bardzo się w to angażujesz.

Chwila ciszy.

- Słyszałem że ty z nim rozmawiałaś. - Mruknął tajemniczo.

- Tak. - Moja ręka znowu powędrowała do kieszeni.

- Jaki on jest. - Rzucił. Dało się wyczuć w jego głosie ciekawość którą tak bardzo chciał zamaskować.

Usmiechnęłam się lekko. Tego się nie spodziewałam. Czyżby ciekawił go jego wygląd. A może chce wiedzieć z kim ma do czynienia. Naprawdę ciekawe.

- Może być.

- Tylko tyle? Chce wiedzieć coś więcej. Jest taki jak na tym rysunku z akt?

- Dzięki Bogu nie. - Mruknęłam a po chwili zdałam sobie sprawę że Randy mógłby sobie coś po tym zdaniu ubzdurać. Nie zabrzmiało to dobrze.

- Wysoki?

- Na pewno wyższy odemnie.

- Chudy? Gruby? Umięśniony?

Zamyśliłam się na chwilę.

- Nie widziałam. - Mruknęłam.

- Przystojny? - Poruszał brwiami.

- Ciemno było, nie widziałam. - Rzuciłam już trochę zniecierpliwiona.- Po co ci to wszystko.

- Chce wiedzieć na kogo zastawiam sidła.

- Co?

- Mam plan...

~~~

Przekręciłam się na plecy i westchnęłam. Mimo tego że położyłam się po drugiej już od szóstej miałam otwarte oczy. Powód był tylko jeden.

- Proszę. - Czarnowłosy po raz kolejny szepnął mi do ucha.

- Nie. - Mruknęłam kładąc rękę na oczy i zasłaniając słońce które świeciło wyjątkowo mocno. - Jest ósma, daj poleżeć.

- To ty leż ale daj mi wyjść. - Oparł się na łokciu i zaslonił sobą dostęp światła do mojej głowy. Z przyjemnością odsunęłam rękę i szerzej otworzyłam oczy.

- Dopóki nie uznam że jesteś wystarczająco zdrowy nie będziesz się szwendał po mieście ani po lesie. Zrozum w końcu. - Poklepałam go po policzku uważając na rozcięcia i odwróciłam się do niego tyłem. Po chwili usłyszałam ciche westchnięcie i skrzypnięcie materaca. Chłopak wrócił do swojej poprzedniej pozycji czyli do leżenia na boku. Poprawiłam poduszkę i znowu zamknęłam oczy.

- Księżniczko? - Szepnął.

- Hmm? - Jęknęłam znowu przekręcając się na plecy.

- Byłoby ci smutno gdyby Randy wpadł pod pociąg? - Przeczesał włosy patrząc w sufit. - Albo gdyby się zatruł...?

Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Moje włosy zakryły prawie całą moją twarz więc zgarnęłam je ręką i przekręciłam się tak żeby być przodem do czarnowłosego.

- Byłoby mi wtedy bardzo smutno.

- A gdybym odszedł, byłoby ci smutno...?

- Umarłabym z rozpaczy i tęsknoty. - Lekko zmarszczyłam brwi próbując zrozumieć o co mu chodzi.

- Czyli mnie lubisz. - Mruknął prawie niesłyszalnie. - A ten Alex?

- Ależ ty jesteś zazdrosny i upierdliwy. - Usmiechnęłam się. - Przecież mówiłam że to przyjaciel rodziny. Znajomy z dzieciństwa.

- Ehem... - Spojrzał na mnie i przekręcił się na bok. Objął mnie i przysunął do siebie tak że oparłam czoło o jego szyję.

- Te. Napaleńcu. Pamiętaj że znamy się niewiele ponad tydzień. - Mruknęłam.

- Mieszkamy, ponad tydzień, a to różnica. - Oparł brodę o moją głowę i westchnął.

Rozluźniłam się i zaczęłam korzystać z ciszy. Takie poranne leniuchowanie nie jest wcale takie złe.

Po około trzydziestu minutach ciszy czarnowłosy usiadł i przeciągnął się ziewając. Wstał i podszedł do okna przeczesując sobie włosy. Oparł się o parapet i wyjrzał na zewnątrz.

- Może byś tak coś na siebie ubrał. - Usiadłam poprawiłam koszulkę. - Stanie w oknie bez koszulki nie jest niebezpieczne? Oczywiście biorąc pod uwagę...

Oberwałam poduszką.

- Chcesz ten widok zatrzymać tylko dla siebie? - Jeszcze raz zdzielił mnie poduszką i podszedł do szafy. Kucnął i zaczął grzebać w swojej torbie.

Zaczesałam włosy w tył i złapałam za telefon. Zero powiadomień. Zalety braku zbyt wielu przyjaciół.

- Chcesz coś jeść. - Rzuciłam telefon na łóżko i wstałam kierując się w stronę drzwi. - To nie było pytanie. - Mruknęłam kiedy czarnowłosy otworzył usta. Zrozumiał o co mi chodzi i pokiwał głową znowu siadając na łóżku.

Zeszłam na dół. Moja mama krzątała się w kuchni i nuciła coś pod nosem. Podeszłam do niej i lekko ją przytuliłam.

- Zamawiam dwie porcje. - Zaśmiałam się kiedy zobaczyłam talerz z naleśnikami.

- Przecież wiem. - Usmiechnęła się i dołożyła jeszcze dwa naleśniki. Cmoknęłam ją w policzek i w podskokach wróciłam na górę.

Postawiłam talerz na biurku i wzięłam kawałek jedzenia do ust. Czarnowłosy leżał na łóżku i patrzył w sufit.

Westchnęłam.

~~~

- Okay... - Cofnęłam głowę i jeszcze raz, tym razem z daleka spojrzałam na plan. Serio?

- Teraz trzeba to tylko dopracować. - Alex wziął łyka wody z lodem i oparł się o oparcie kanapy.

Zaczesałam włosy w tył i poprawiłam kartkę która leżała w moich dłoniach. Niezbyt podobał mi się ich plan. Z tego co wiem Jeff uciekał już z nie takich pułapek, tylko że tym razem będzie na niego polować dwoje, cholernie upartych policjantów. Na pewno ma dość spore szanse na ucieczkę, ale...

- Spokojnie Megan. - Randy przesunął kartki w bok i wziął odemnie arkusz kładąc go na zrobionym przez siebie miejscu. - Nic nam się nie stanie a on nie będzie miał prawie żadnej szansy na ucieczkę.

Złapałam za moją szklankę z colą i lodem i upiłam łyk.

- Ale jeśli nie, to bardzo go wkurzycie. Będzie się mścił. - Mruknęłam patrząc jak lód zaczyna się roztapiać. - Nie na nas tylko na zwykłych mieszkańcach.

- Gdyby udało mu się uciec. - Wtrącił blondyn. - A to jest praktycznie niemożliwe.

Chłopcy zaśmiali się i przybili sobie piątki.

- Tak właściwie to gdzie, znaczy w których miejscach ma największe szanse na ucieczkę? - Zapytałam znowu pochylając się nad kartkami.

- Tutaj. - Mój brat wskazał długopisem jedną z ulic. - Tutaj, tu i tu. W sumie cztery wręcz idealne miejsca na ucieczkę. Tylko że my zrobimy tak, żeby on myślał że tam stoją radiowozy. Ustawimy w tych miejscach ukryte lampy. Nie pobiegnie przecież przez park z którego świecą się światła radiowozów. - Zaśmiał się - Takim sposobem zaoszczędzimy auta i ludzi i ustawimy ich w naprawdę potrzebnych miejscach.

Pokiwałam głową i znowu upiłam łyk mojej coli. To nie wygląda dobrze.

- Ej Alex. - Randy poderwał się nagle w górę i klasnął w dłonie. - Może zostaniesz dzisiaj na noc. Będziemy mogli dłużej nad tym posiedzieć. Poza tym przydałby się ktoś kto ze mną wypije. - Puścił mu oczko.

- Całkiem niezły pomysł. - Chłopak uśmiechnął się. - Będę tylko musiał wskoczyć do domu po ubrania.

- Zawiozę cię.

Odetchnęłam najciszej jak potrafiłam i dyskretnie wzięłam plany. Chłopcy już ubierali buty i śmiali się przy tym na tyle głośno i chaotycznie że zabranie dokumentów było całkiem proste. Szybko przejrzałam kartki i wzięłam te najważniejsze. Kiedy wyszli i dom został pusty, poszłam do swojego pokoju.

- Mam plany. - Rzuciłam wchodząc. Zostawiłam drzwi otwarte żeby słyszeć kiedy wrócą. Psy jednak skorzystały z tej okazji i wybiegły na korytarz.

- Co? - Czarnowłosy podniósł wzrok znad swojego telefonu i usiadł prosto. - Jakie plany.

- Chcą Cię złapać. - Mruknęłam poprawiając kartki. - A ja mam ich plany i znam szczegóły. - Wyszczerzyłam zęby dumna z siebie i pokazałam mu kartki.

Wziął je i zaczął oglądać. Po chwili wybuchnąć śmiechem.

- Co Cię tak bawi. - Usiadłam koło niego i zajrzałam do dokumentów.

- Tu. - Wskazał palcem płot w jednym z domków. - Jest dość spora dziura, wejście na posesję jest wyjątkowo łatwe. Za to z tyłu, z drugiej strony jest tylko jedna trzecia ogrodzenia. - Znowu zaczął się śmiać. - Tutaj za to jest lampa na którą cholernie łatwo można wejść. Na pierwszym piętrze nikt nie mieszka i okna są niedomknięte. Drzwi prawie się rozsypują, wyważenie ich będzie proste. Na górze jest strych i ma okno skierowane w stronę lasu A sam budynek stoi przecież na obrzeżach. Zejdę sobie po oknach zanim zorientują się że w tym budynku w ogóle jest strych. - Poprawił kartki.

- Czyli...

- Czyli oni zakładają że będę biegł po ulicach czy chodnikach bez zbaczania w bok. Myślą że będę sobie uciekał pomiędzy budynkami, ale ja nie mam takiego zamiaru.

Oddał mi kartki.

- Ale dzięki, przynajmniej wiem teraz gdzie planują mnie złapać. Poza tym znam trasę, to zawsze coś.

Kiwnęłam głową i wolno odłożyłam kartki na szafkę.

- Nie było tego. - Westchnęła i poprawiłam włosy które spadły na moje czoło. - Jak się czujesz? - Zaczęłam.

- Dobrze. - Położył sobie reke na czole i przymknął oczy. - Taa. Dobrze jest.

- Ale nie do końca. - Otworzyłam szafkę nocną i wyjęłam z niej płyn który zostawił mi doktor.

- Nie trzeba. - Zaprotestował ale szybko zasłoniłam mu usta ręką i wstałam uśmiechając się lekko.

- Zaraz wrócę. Zdejmuj bluzę...

~~~

Schowałam butelkę do szafki i wstałam prostując plecy.

- Żartujesz, prawda? - Czarnowłosy opuścił bluzę na brzuch i spojrzał na telefon który miałam w dłoni.

- Chciałabym. - Zamknęłam szafkę i Jeszce raz spojrzałam na wyświetlacz.

- Trzy dni? Ale jak to. Tak nie może być. - Przeczesał włosy.

- Pomysł Randy'ego. Kiedy był u Alexa wypatrzył jakieś jego zdjęcie znad dzikiego jeziora w lesie. Okazało się że to godzina drogi z tąd. Wpadł na pomysł żebyśmy wszyscy tam pojechali. Ja, on, Alex i rodzice. Pewnie weźmie ze sobą jeszcze jednego swojego koleżkę z czasów kiedy jeszcze chodził tutaj do szkoły.

- Ale tak z dnia na dzień? - Chłopak wstał.

- Najwyraźniej. Dostałam SMS że mam się spakować bo jutro rano wyjeżdżamy.

- A ja? - Stanął przedemną i pochylił się w moją stronę.

- Właśnie. - Oparłam się tyłkiem o szafkę która stała za mną i spojrzlama w górę krzyżując ręce. - Sąsiedzi będą pewnie przychodzić i karmić psy przez ogrodzenie. Rodzice zostawią otwarty garaż ale wszystkie inne wejścia będą zamknięte. Jeśli zostaniesz tutaj nie będziesz mógł korzystać z prądu bo wszystko będzie wyłączone. Woda, światło, prąd. Chyba że na te trzy dni przeniesiesz się gdzie indziej... Tylko gdzie?

- Chyba wrócę na ten czas do tego psychiatryka. - Zaśmiał się. - Wcześniej mieszkałem w gorszych miejscach. Jestem do takich warunków przyzwyczajony.

- A co z tym? - Machnęłam ręką wskazując jego bok.

- Dasz mi ten płyn i jakoś sobie poradzę. Szkoda mi tylko tych ludzi od których bede musiał pożyczyć jedzenie. - Uśmiechnął się pokazując kły a jego źrenice znowu zaczęły przypominać dwa małe punkciki. - Zrobię sobie małą rzeź.

- Taa. Parę dni spokoju i koniec. - Usmiechnęłam się lekko patrząc w stronę drzwi. - Chyba będę wracać na dół. - Rzuciłam słysząc śmiech Alexa.

Wyminęłam czarnowłosego i wyszłam z pokoju. Standardowo zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. Odłożyłam plany na miejsce i poszłam do kuchni nalać sobie coli. Tak jak myślałam po chwili do domu weszli chłopacy śmiejąc się głośno.

- Co to za nagłe plany. Hmm? - Stanęłam przed nimi i spojrzałam na torbę która leżała obok ściany.

Szczerze? Nie widzi mi się opuszczanie teraz czarnowłosego i wyjeżdżacie nad jezioro. Tym bardziej że sama nie wejdę do wody. Z Jeffem to inaczej, on cały czas zapewniał mnie że nie da mi się utopić. A tam? Leżenie na plaży?

- Wpadłem na genialny pomysł. Tak jak Ci wcześniej napisałem pojedziemy nad to dzikie jezioro. W sumie to prywatna plaża, a obok jest dość spory domek letniskowy. Wszytsko już ugadane. Na czas naszego pobytu będzie tam prąd i woda. - Randy zaśmiał się rzucając buty w kąt. Zmarszczyłam brwi, chcąc pokazać mu jak bardzo niezadowolona jestem. - To tylko trzy dni. Meguś. Nie bądź zła.

- Będzie fajnie. - Alex wziął torbę i minął mnie wchodząc na górę.

- Poza tym mama wspominała że w ostatnim czasie znowu weszłaś do wody. - Mój brat złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Weszliśmy na górę, a następnie do jego pokoju.

Jeszcze raz zaczęłam zastanawiać się nad jakąś wymówką. Jeff jest ranny i doprowadził do zakażenia rany. Jeśli nie będzie o nią dbał może powstać coś jeszcze gorszego. Tylko że to nie jest wymówka którą mogę sobie od tak obwieścić. Mamie, możliwe, ale tylko niej.

- Sama nie wiem. Smile jest tu krótko, może bać się sąsiadów. - Mruknęłam kiedy weszliśmy do pokoju. Alex siedział na łóżku i przeglądał rzeczy które były w jego torbie.

- Coś Ty. Poza tym będzie też Max. Tyle mu o tobie opowiadałem a widział cię tylko raz. Dawno. Bardzo dawno. - Szatyn usiadł na swoim biurku i sięgnął po telefon. Po chwili odłożył przedmiot i wrócił do rozmowy.

- Nie wiem. - Oparłam się o ścianę i popatrzyłam na chłopaków. Skończyły mi się wymówki. W sumie w tym momencie wszystko mi się skończyło. Nawet nadzieja na zostanie w domu.

- Rodzice już się zgodzili, a tata dał szczególny nacisk na ,,całą rodzinę". - Zrobił w powietrzu cudzysłów i zaśmiał się.

Jego telefon wydał nagle cichy dźwięk świadczący o tym że dostał wiadomość. Domyśliłam się że to od tego Maxa.

- Dobra. Max będzie na stówkę. Mamy już cały komplet jutro o dziewiątej wyjazd!

- Haha. Świetnie. - Blondyn zapiął swoją torbę i wstał. Podszedł do biurka i przybił sobie z Randy'm piątkę.

Oblizałam usta.

Nie jest dobrze. Nawet bardzo bardzo NIE dobrze.

Cholera. Muszę coś wymyślić bo inaczej czarnowłosy będzie musiał na trzy dni zmienić lokum, a patrząc na jego stan to też nie jest dobry pomysł.

Usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Szybko odepchnęłam się od ściany i zbiegłam na dół. W drzwiach stali rodzice. Podeszłam do mamy i zrobiłam błagalną minę ciągnąc ją za rękę. Chciałam tym samym pokazać jej że musimy pilnie porozmawiać na temat wycieczki. Kiedy jednak lekko pokiwała głową na ,,nie,, zrozumiałam że i tak nic to nie da.

Tata nie zgodzi się żebym opuściła ten wyjazd. Na pewno...

Continue Reading

You'll Also Like

8.9K 473 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
22.3K 1.5K 38
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
52.7K 2K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...