Inne Oblicze. Jeff the Killer.

By xxZjawaxx

49.2K 2.7K 3.4K

Życie 16 latki ma swoje dobre i złe strony, tak jak każdy człowiek. Tylko od otoczenia zależy którą stronę po... More

†1†
†2†
†3†
†4†
†5†
†6†
†7†
†8†
†9†
†10†
†11†
†12†
†13†
†14†
†15†
†16†
†17†
†19†
†20†
†21†
†22†
†23†
†24†
†25†
†26†
†27†
†28†
†29†
†30†
†31†
†32†
†33†
†34†

†18†

1.6K 92 133
By xxZjawaxx


- Jeff... To boli. - Szepnęłam.

Czułam jak ciepła ciecz spływa po mojej szyji i wsiąka w koszulkę. Co gorsza chłopak nie puszczał. Trzymał mnie przyciśniętą do zimnej ściany i nie pozwalał mi się ruszyć. W dodatku zęby miał zaciśnięte na mojej skórze, dosłownie czułam jego kły które wrzynały mi się w szyję. 

Lekko poruszyłam głową.

- Przestań. - Mruknęłam już trochę ostrzej. - Myślisz że to fajne uczucie? Ugryzłeś mnie.

W moim głosie było się słyszeć nutkę pretensji. Nic poza tym.

Czarnowłosy szarpnął głową w tył A ja poczułam jak skóra w miejscu ugryzienia rozrywa się. Kolejna porcja krwi spłynęła w dół tworząc cieńki ślad.

- Co Ty odpierdalasz. - Machnęłam głową. Grzywka zakryła mi lewe oko przez co znowu spróbowałam ją odsunąć. Nic to nie dało. Związane ręce ciągnęły cały mój kręgosłup w tył i nie miałam zbyt dużego pola do manewru. Jedyne co mi zostało to liczyć na to że chłopak się ogarnie, przeprosi mnie, będzie błagam o litość, lub coś w tym stylu.

Niestety nic jednak na to nie wskazywało. Czarnowłosy oblizał usta z krwi i tak zostawiając na nich dość spory ślad.

Wzdrygnęłam się.

- Teraz będziesz grzeczna? - Chłopak oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i pochylił się w moją stronę.

- Co ja Ci takiego zrobiłam. - Lekko rozstawiłam nogi, by być w każdym momencie gotowa do ucieczki.  - Mógłbyś wyrażać się jaśniej. Nie jestem wróżką i nie potrafię czytać z twoich min czy tonu głosu. Jak ci coś nie pasuje to mów mi to wprost, a nie owijasz w bawełnę. Nie jestem w stanie wszystkiego się domyślić.

- Mówisz? - Zmarszczył brwi i wyprostował się. - Cóż...

- Co do Alexa. - Przerwałam mu. - To kolega z pracy mojego taty. Przyjaciel rodziny. Razem ze swoim tatą przyszli nas przywitać kiedy się tutaj przeprowadziliśmy. Nie przepadam za nim, ale ostatnio częściej do niego chodzę bo mu pomagam.

Chłopak podniósł jedną brew ale nie odezwał się 

Trochę mnie jego mina rozbawiła lecz nie dałam tego po sobie poznać.  Stałam z kamienną twarzą i uważnie obserwowałam każdy jego ruch.

- Powiedzmy, że ci wierzę.

Wzruszyłam ramionami.

- Rozwiążesz mnie czy mam tu tak stać. - Odepchnęłam się lekko od ściany i poruszałam ramionami, czując że drętwieją.

Brunet bez słowa odwrócił mnie plecami do siebie i zaczął rozwiązywać sznur.

- Po co ci to było. - Mruknęłam. - Przecież mogłeś się mnie normalnie zapytać. Powiedziałabym ci.

Chłopak mruknął coś pod nosem i mocniej mną szarpnął.

- Ej! Czego się na mnie wyżywasz!? - Odwróciłam się w momencie w którym sznur opadł na podłogę.

- Bo lubię jak się złościsz księżniczko. Poza tym muszę ci przypominać że to ja tu rządzę. - Mruknął i wyszedł z pokoju. Słyszałam ciche kroki i skrzywienie schodów.

Księżniczko...

- Ej! - Wybiegłam na korytarz i zbiegłam ze schodów. Chłopak stał w salonie i miał zamiar usiąść na kanapie. - Chcesz to masz! - Krzyknęłam uśmiechając się nerwowo. - Od teraz jestem twoją księżniczką, rozumiesz. Pieprzoną księżniczką. Więc masz się mnie słuchać. Ja tu rządzę, to jest mój dom i ty nie masz tu nic do gadania. Jestem księżniczką, więc masz spełniać moje zachcianki czy tego chcesz czy nie. Masz mnie zabawiać. Masz robić wszystko co ci każe! A jak coś ci się nie podoba to won! - Stanęłam przy zdezorientowanym chłopaku i spojrzałam mu prosto w oczy. - Rozumiemy się?

Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Natychmiast pożałowałam swoich słów ale stałam twardo i patrzyłam przed siebie.

Czarnowłosy zamrugał. Wyglądał na kompletnie zbitego z tropu. Patrzył na mnie jak na ducha. W sumie nie dziwiłam mu się. Sama do końca nie rozumiałam co przed chwilą powiedziałam  ale nic już nie mogło tego zmienić.

- Ok... - Chłopak usiadł ostrożnie na kanapie i popatrzył na mnie z dołu. Lekko oblizał usta i delikatnie się uśmiechnął.

- Nie śmiej się.

Natychmiast spoważniał. Chyba zdał sobie sprawę że nie jest już taki bezkarny.

Niestety ciągle miał nademną przewagę.

- Ode mnie masz dach nad głową, jedzenie, dzisiaj dostałeś ubrania.

- O nic nie prosiłem...

- Zamknij się! Jasne że mnie o to nie prosiłeś. Dałam ci to, bo wiem, że jesteś zbyt dumny, żeby mnie o to poprosić. Ale ja Cię w pewnym sensie lubię. Lubię Cię ale nie dam się traktować jak zabawkę. Nie możesz mnie napadać, wiązać A co gorsze gryźć. - Przykryłam dłonią ranę po ugryzieniu.  - Na zbyt dużo sobie pozwalasz. Jeśli chcesz tu mieszkać, to ty musisz się dostosować do mnie, a nie ja do Ciebie.

Urwałam widząc jego minę.

Ze zrezygnowaniem odwróciłam się i że spuszczoną głową podreptałam do swojego pokoju. Nie ma sensu robić wykładów dla kogoś kto i tak nie weźmie tego do siebie. On robił sobie ze mnie żarty. A ja niepotrzebnie się nakręcałam, mając nadzieję że coś do niego dotrze.

Ale go to bawiło.

Położyłam się na łóżku plecami do pokoju, twarzą do ściany i wtuliłam nos w poduszkę.

Mam dość.

Nic nie jest w porządku. Miało być tak pięknie, tylko z drugiej strony na co ja liczyłam. Że morderca będzie mieszkał u mnie jak normalny człowiek. Że będzie się mnie słuchał, albo chociaż szanował. Byłam w błędzie...

Nagle poczułam jak materac za moimi plecami ugina się. Ostrożnie przekręciłam głowę w tył. Moje oczy napotkały niebieskie źrenice czarnowłosego który siedział na materacu.

- No sorry, okey. - Mruknął. - Po prostu wpadłem w panikę widząc jak wychodzisz z auta, policjanta który próbuje mnie złapać. Myślisz że co sobie pomyślałem. Mogłaś opowiedzieć mu o tym że u Ciebie jestem. Mogłaś próbować się mnie pozbyć, w najgorszy sposób. Wysłać mnie do wariatkowa,  żeby się zemścić, bo... - Spojrzał w dół. - Wiem że czasem trochę mnie ponosi i wiem że nie traktuję cię najlepiej. Ale jesteś pierwszą osobą która bezinteresownie mi pomaga. Zapomniałem o tym.

Usiadłam i szeroko otworzyłam oczy.

Ten wariat jednak czasem potrafił powiedzieć coś mądrego i na temat. Mam to uznać za przeprosiny? Może za przysięgę poprawy.

- Poprawię się. Tylko pozwól mi jeszcze u siebie mieszkać. - Złapał za moje dłonie i przyłożył je sobie do ust. - Proszę...

W mojej głowie zaczęło krążyć tylko jedno pytanie:
,,Co jest z Tobą człowieku nie tak?"

Wzięłam głęboki wdech próbując się uspokoić. To nie jego wina. To choroba. Trzeba mu pomóc... Ja muszę mu pomóc.

Tylko czy to na pewno prawda?

- Dobrze. - Mruknęłam. - Ale musisz mi coś powiedzieć... Czemu chcesz tu zostać?

Czarnowłosy zamyślił się na chwilę.

- Dobrze mi tutaj, poza tym lubię Cię.

- Lubisz mnie? Tak naprawdę? Czy tylko dlatego że pozwalam Ci tu mieszkać.

Nagle blada twarz chłopaka stała się jeszcze bledsza. O ile to w ogóle możliwe.

- Czy gdybym nagle kazała ci się wynieść, zrobił byś to. Gdybym Cię naprawdę wkurzyła, zabiłbyś mnie?

Cisza.

- Dlaczego nie zwracasz się do mnie po imieniu? Czy to dlatego że wiesz, ze jeśli będziesz do mnie mówił ,,księżniczko,, nie przyzwyczaisz się do mnie? Do mojego imienia. Nie chcesz się do mnie przywiązać. Dlaczego?

Chłopak przymknął oczy, mocniej przyciskając moje dłonie do ust. Westchnął i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

- To nie tak... - Mruknął.

- Słyszałam twoją rozmowę z Liu. Kiedy już nie będę Ci potrzebna zabijesz mnie? - Poczułam że moje oczy zrobiły się trochę wilgotne. Zamrugałam.

- Nie. Cokolwiek słyszałaś to nie tak. Ja nie mogłem... Nie chciałem... Cholera! - Krzyknął i wyprostował się ciągnąć mnie za sobą. - Zapomnij o tym. Tamtej rozmowy nie było.

- Właśnie że była. - Zagiełam kolana i siadłam na piętach. - Myślisz że co sobie pomyślałam. - Powtórzyłam jego wcześniejsze słowa. Zauważył to. - Nie jestem osobą która chce zbyt szybko odejść z tego świata. Bałam się. Teraz też się boję... - Pokręciła głową - Oszukujesz mnie... - Ostatnie słowa wyszeptałam.

- Już nie będę. - Uśmiechnął się lekko i spojrzał na moje dłonie. - Postaram się.

- Mam nadzieję. - Kąciki moich ust powędrowały lekko w górę. - Ale nie myśl że zapomnę o tym co zrobiłeś. Jeszcze jedna taka akcja i wylecisz stąd na zbity pysk. Rozumiesz?

- Jasne. - Wstał puszczając moje ręce.

- Jeszcze jedno. - Mruknęłam kiedy stanął w drzwiach. Odwrócił głowę. - Mam ochotę na naleśniki z Nutellą.

Cichy śmiech.

- Jasne księżniczko. - Wyszedł zostawiając drzwi otwarte.

Przez chwilę nasłuchiwałam i kiedy byłam już pewna że chłopak jest na dole runęłam głową w poduszkę. Otworzyłam usta i wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Kopnęłam nogami w materac.

Co tu się odpierdala!?

Zaczęłam brać głębokie oddechy czując jak moje ręce zaczynają drżeć.  Wsunęłam dłonie we włosy i przymknęłam oczy.

- To choroba. - Szepnęłam sama do siebie. Nic dziwnego że się tak zachowuje. Wszystko przez te jego choroby. No i agresję.

Spróbowałam w to uwierzyć ale w głębi duszy wiedziałam że to nie prawda. Oszukiwałam się. Dlaczego? Chciałam na siłe trzymać czarnowłosego przy sobie przymykajac oczy na jego wybryki. Chyba tak. Tylko czemu?

Usiadłam ze zwisającymi nogami i przeczesałam włosy do tyłu. Wzięłam gumkę która jakiś czas temu wylądowała na moim łóżku i związałam nią włosy w niską kitkę. Wstałam i podeszłam do okna.

Słońce już zachodziło przez co las wyglądał naprawdę magicznie i tajemniczo. Drzewa dawały długie cienie które ciągnęły się przez trawę. Wiatr lekko kołysał liśćmi.

Otworzyłam okno i usiadłam na nim.

Nagle mój wzrok przykuła znajoma twarz która kierowała się w stronę mojego domu.

Przyjemna atmosfera nagle zniknęła A ja wychyliłam się i oparłam dłonie o jedną z gałęzi drzewa. Jeszcze mocniej wyciągnęłam szyję upewniając się że widzę to co widzę.

Nosz kurwa, więcej nieszczęść dzisiaj nie mogło mnie spotkać.

Wyleciałam z pokoju.

- Nie wychodź z kuchni! - Krzyknęłam w stronę chłopaka który wystawił swoje zaciekawione oczy zza ściany.

Stanęłam pod drzwiami w momencie w którym rozległ się dzwonek.

Otworzyłam.

- Część Megan! - Wysoki i lekko piskliwy głos dziewczyny której nienawidziłam wypełnił mój dom.

- Część Diana... - Mruknęłam załamana. - Zabłądziłaś?

- Nie. - Czerwone, aż do przesady, usta poszybowały lekko w górę. - Mam sprawę...

- Ha! Wiedziałam. Nie przyszłabyś tutaj bez żadnego interesu. - Oparłam się biodrem o ścianę i założyłam ręce na piersi. - Czego chcesz.

Przyjrzałam się jej ubraniu. Krótka biała koszulka i jeansowe krótkie spodenki. Jeśli chodzi o nią, standard.

- W sobotę robię małą imprezę A założyłam się ze znajomymi, że uda mi się zdobyć alkohol bez pomocy kogoś po osiemnastce. - Zaśmiała się nerwowo. - Chłopaki mówią że mam sama sobie radzić i oni mi nie pomogą, a tylko oni są pełnoletni. Kiedy dzisiaj widziałam Cię w galerii przypomniało mi się że Ty ogarniasz te sprawy. - Zawachała się. - Możesz mi pomóc? Dam ci wstęp wolny na imprezę. Nawet nie musisz nic płacić. Ja dam Ci kasę, a Ty kupisz trochę alkoholu i dostarczysz go na miejsce.

Mało brakowało A wybuchłabym śmiechem.  Jak ta szmata ma czelność pytać mnie o coś takiego po tym co mi zrobiła.

Ale cóż. Może być ciekawie.

- Da radę coś wykombinować. - Przejechałam językiem po wargach i uśmiechnęłam się lekko. - Ale będziesz mi za to winna przysługę. Nie ważne jaką,  ani nie ważne kiedy. Rozumiesz.

Dziewczyna przestała się uśmiechać, nawet widziałam na jej twarzy lekki grymas niezadowolenia. Pokiwała jednak głową.

- Masz dwa dni. Na pewno dasz radę coś skombinować? - Poprawiła torebkę i przerzuciła ciężar ciała na lewą nogę. - Muszę mieć pewność.

- Jasne. - Mruknęłam. - Mogę nawet zaraz po coś skoczyć.

- Możesz?

- Tak. Ale mi się nie chce więc musisz trochę poczekać. - Zerknęłam w stronę kuchni. Tak jak myślałam. Para ciekawskich oczu patrzyła na mnie zza ściany.

- Super. - Usmiechnęła się szeroko. - Jak by co masz mój numer, co nie. Zadzwonię do Ciebie w sobotę i powiem gdzie jest impreza. - Odwróciła się. - Pa.

Ruszyła w stronę furtki wymachując tyłkiem na prawo i lewo. Zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz.

                             ~~~

Po skończonym posiłku, umyciu się  i wysuszeniu włosów siedziałam w moim pokoju i czekałam na czarnowłosego.

Podłoga przyjemnie chłodziła moje nogi i tyłek A przez otwarte okno wiał lekki wiatr. Zawiązałam włosy w niski kucyk.

Przedemną leżały środki do dezynfekcji, bandaże i ręcznik.

- Siadaj. - Usmiechnęła się widząc jak chłopak delikatnie wychyla twarz zza drzwi. - Myślisz że nie wiem że stoisz tam już jakiś czas.

- Chciałabyś. - Wszedł do pokoju i zamknął drzwi.

- Masz za swoje. - Mruknęłam kiedy zdejmował bluzę. - Nie chciało Ci się zmieniać bandaży i teraz masz.

Czarnowłosy usiadł naprzeciwko mnie i fuknął pod nosem. Rozcięłam  bandaż na jego brzuchu który wyglądał już dość kiepsko.

- Przypomnij mi, kiedy ty go zmieniałeś? - Zapytałam. - Przez to swoje lenistwo i upór osła, będziesz cierpiał. I to dość mocno. - Spojrzałam na ranę.

Wyglądała trochę gorzej niż myślałam ale tragicznie też nie było.

- Taa. Ciesz się swoim małym zwycięstwem póki możesz. Poza tym myślisz że nie wiem, robisz to tylko po to żeby sobie popatrzeć na co nie co. - Na jego twarzy zagościł łobuzerski uśmiech.

- Robię to dlatego, że w kuchni zacząłeś mi się zwijać z bólu kiedy przygrzałeś bokiem o róg stołu. Myślałam że wylądujesz na podłodze. - Spojrzałam na niego.

- Wydawało ci się. - Mruknął ale widziałam że kłamie.

Przeczesałam swoją grzywkę do tyłu i złapałam za butelkę ze środkiem do dezynfekcji ran.

- Tylko wiesz. Trochę współczucia dla cierpiącego. - Uśmiechnął się lekko patrząc niepewnie na to co trzymam w ręce.

- Jasne. - Chlupnęłam większą częścią zawartości wprost na ranę.

- Cholera! - Wrzasnął i zagryzł zęby  na dłoni.

Cała rana pokryła się białą pianą która cicho syczała. Zaczęłam lekko przecierać skórę lekko wilgotnym ręcznikiem. Chłopak syknął.

- Trochę współczucia. - Mruknął. - Czy to aż takie trudne.

Usmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam ręcznik na podłogę. Znowu wzięłam środek do dezynfekcji i wylałam go trochę na gazę która leżała koło mojej lewej nogi. Podniosłam mokry materiał i przyłożyłam go czarnowłosemu do rany na boku. Tym razem bardzo delikatnie.

- No widzisz. Jednak potrafisz. - Mruknął i oparł głowę na dłoni patrząc w dal.

Owinęłam bok bandażem i wstałam zbierając z podłogi porozrzucane tam rzeczy.

Zaniosłam wszystko do łazienki i wróciłam do pokoju. Chłopak siedział na łóżku i przeglądał coś na swoim telefonie.

Skąd on ma telefon?

Miał go od kiedy do mnie przylazł. Nie korzystał z niego zbyt często ale wyciągnął ode mnie hasło do wi-fi. Z tego co wiem ma też słuchawki i ładowarkę.

Zgasiłam światło widząc że lampka na mojej szafce nocnej jest zapalona. Zamknęłam drzwi i podeszłam do okna przymykając je trochę. Chłopak odłożył telefon i spojrzał na mnie zza rozczochranych włosów.

- Czeszesz je czasem? - Mruknęłam śpiący głosem. Oczy zaczęły mi się kleić i wręcz marzyłam o tym aby położyć się już spać. Miękka poduszka, tylko tego teraz potrzebowałam.

- Włosy. - Spojrzał na swoją grzywkę robiąc zeza. - Taa. Czasem.

- Nie przeszkadzają ci? - Oparłam się tyłkiem o parapet.

- Nie. - Przekręcił się na bok i podparł się na jednej ręce. - Lubię je.

- Pasują ci. - Ziewnęłam i przetarłam oczy. - Ale nie rozumiem Cię. Strasznie często się zmieniasz, znaczy twoje zachowanie i nastawienie, często się zmienia.

Odepchnęłam się od parapetu i usiadłam na łóżku. Przeszłam na czworaka przez czarnowłosego i rzuciłam się twarzą w poduszkę.

- Sam tego nie rozumiem. - Położył się na plecach i podłożył sobie ręce pod głowę. - Męczy mnie to trochę. Czasem tracę nad sobą kontrolę. To taka... Moja wada? Ciężko to określić. Ale ostatnio jest trochę lepiej.

- Mhm... - Dałam cichy znak że nadal słucham.

- Nie chcę Cię zabić. Nie do końca.

Podniosłam głowę.

- Jesteś spoko. Tylko trochę martwi mnie to że stracę nad sobą kontrolę i coś ci zrobię. Nie chcę też się do Ciebie przyzwyczajać bo wiem że to tylko chwilowe. Dla kogoś takiego jak ja rozstanie jest bardzo trudne. - Spojrzał na mnie.

- Nikt nie powiedział że to tylko chwilowe. - Oparłam głowę na dłoni i zamrugałam.

- Jak to nie. Błagam. Twój ojciec to glina. - Na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech.

- Coś wymyślę. - Mruknęłam czując że odlatuję.

- Co masz na myśli księżniczko?

Odleciałam.

                             ~~~

Przeciągnęłam się delikatnie i usiadłam przecierając oczy. Spojrzałam w dół. Chłopak spał, twarzą do poduszki, trzymając jedną rękę na moim brzuchu. Usmiechnęła się delikatnie i jeszcze raz przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek.

9:40

Nie jest źle. Pomijając fakt że czeka mnie dzisiaj wizyta w monopolowym i kupno dość sporej ilości wódki i innego alkoholu. Będę musiała dać sprzedawczyni większą łapówkę niż zwykle.

- Już rano?

Zachrypnięty głos czarnowłosego wyrwał mnie z transu. Spojrzałam na niego.

- Tak już rano. - Przeczesałam włosy w tył i przerzuciłam je przez jedno ramię.

- Krótko. - Sapnął i mocniej wtulił głowę w miękki puch.

- Co Ty gadasz. Spałeś dobre osiem godzin.

- Ty spałaś, swoją drogą strasznie się kręcisz. - Usiadł i przeciągnął się ziewając. - Musiałem cię uspokajać.

- Co ty nie powiesz. - Poczułam że lekko się rumienię.

Podkuliłam nogi i westchnęłam przymykajac oczy.

- Jakieś plany? - Zapytałam.

Chłopak na chwilę się zamyślił.

- Chyba zostaję w domu. Nie mam nic do załatwienia i nie ciągnie mnie do zabicia kogoś. Swoją drogą co miałaś wczoraj na myśli mówiąc że coś wymyślisz. Chcesz mnie tu na stałe. Nie boisz się mojej nieprzewidywalności. - Poruszał brwiami.

- Jesteś spoko. Zawsze to jakieś towarzystwo. Od kiedy tu jesteś moje życie stało się trochę ciekawsze.

- Prawie cały czas siedzisz w domu.

- Właśnie. Nie mam zbyt wielu znajomych. Po prostu odpycham ludzi od siebie. Ty z jednej strony nie masz wyjścia, ale z drugiej strony robisz to bo chcesz. - Zaśmiałam się. - Ja wytrzymuję z Tobą, ty ze mną. To właściwy układ.

- Jesteś w stanie mi wybaczyć?

- Możliwe.

- Przeszkadza Ci moje zachowanie?

- Czasem. Ale zazwyczaj jesteś znośny.

- Lubisz mnie?

- Trochę, a Ty.

- Ja też... Widzisz. Możemy ze sobą mieszkać.

- Skąd taki wniosek?

- Skoro jeszcze żyjesz to znaczy że coś jest na rzeczy.

- Nawzajem.

Chłopak zaśmiał się.

- Dobra. Ja staram się nad sobą panować A Ty trzymasz mnie tutaj jak najdłużej. - Uśmiechnął się pokazując białe kły. - Zgoda?

Spojrzałam na niego podejrzliwie.

- Jeśli myślisz że zapomnę o tym co wczoraj odwaliłeś to się myślisz. Mogę tylko trochę przymknąć na to oko ale naprawdę, jeszcze jeden taki wybryk i wylądujesz na ulicy. Jasne?

- Jasne jak słońce, księżniczko.

- I pamiętaj o tym co ci wczoraj powiedziałam. - Teraz ja poruszałam brwiami w górę i w dół. 

Chłopak prychnął przewracając oczami.

- Jak chcesz. - Wstał.

- Zjadłabym płatki na mleku. - Mruknęłam patrząc na chłopaka wymownie.

- Wredna zołza. - Warknął i ruszył w stronę korytarza zabierając po drodze jednen ze swoich nowych podkoszulków.  Widziałam jak ubiera go w drodze i wychodzi z mojego pokoju.

Zaśmiałam się cicho i wyskoczyłam z łóżka. Zamknęłam drzwi i szybko przebrałam się w czarne krótkie spodenki i czarną dużą i luźną koszulkę którą zazwyczaj nosiłam na jednym ramieniu.

Z przerażeniem stwierdziłam że to już drugi dzień kiedy nie mam na sobie bluzy. Może to przez temperaturę która od paru dni wynosiła ponad trzydzieści stopni, albo coś zaczęło się we mnie zmieniać.

Rozczesałam włosy i zaplotłam je w luźny warkocz. Poprawiłam grzywkę i wyszłam z pokoju. Zjechałam po poręczy schodów jakimś cudem z niej nie spadając i szybkim krokiem przemierzyłam salon. Z okna widziałam dwie kulki futra które wylegiwały się na słońcu.

- Jestem. - Usiadłam na krześle.

- Już się martwiłem że nie przyjdziesz. - Chłopak postawił mi przed nosem miskę z moim wcześniej zamówionym śniadaniem.

Zaczęłam jeść przyglądając się czarnowłosemu który oparł się biodrem o kredens. Wziął swoją miskę i też zaczął pochłaniać jej zawartość.

- Co tak patrzysz. - Mruknął z pełnymi ustami.

- Nie chciałbyś przyciąć trochę tych włosów? - Wskazałam łyżką na jego czarną burzę znajdująca się na głowie.

- Coś ci się nie podoba? - Zmarszczył brwi ale widziałam że nic sobie z tego nie zrobił.

- Nie. Tylko zastanawiam się czy ci one nie przeszkadzają. Są trochę długie i nierówne.

- Są takie jakie chcę żeby były. - Uśmiechnął się. - Są idealne. Poza tym wczoraj o tym rozmawialiśmy.

- Tak. Wyglądają spoko, tylko zastanawiałam się czy ci one nie przeszkadzają. - Rzuciłam ignorując jego ostatnie słowa.

- Nie.

Wzruszyłam ramionami i dokończyłam swoją porcję. Wstawiłam miskę do zmywarki i stanęłam przy stole. Chłopak po chwili zrobił to samo.

- Czyli co. Spędzamy dzisiaj dzień w domu. - Stanął przedemną i pochylił się lekko.

- Nie. Ja mam dzisiaj pewną sprawę do załatwienia.

- Czyli co?

- Mam misję bojową związaną z transportem alkoholu na pewną imprezę ale nie zajmie mi to zbyt wiele czasu. A co. Planowałeś coś?

Brunet przygryzł dolną wargę patrząc w bok.

- Możliwe. - Szepnął.

- Będę dostępna za pół godziny. - Usmiechnęłam się i odepchnęłam od stołu. - Masz być gotowy! - Rzuciłam wchodząc po schodach.

Continue Reading

You'll Also Like

6.9K 377 30
Lucyfer wielki król piekła, Alastor overlord który budzi a bardziej budził postrach oboje cierpią do siebie nienawiścią ale serce nie sługa. [shipy...
52.7K 2K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
3.8K 515 23
Lee Felix pisał znakomite wypracowania, co zaimponowało jego nauczycielowi, panu Hwangowi. Uczeń zupełnie przypadkowo nabrał bliższą relację z profe...
63.6K 2.7K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...