Let The Light In

By ktokolwiekx

37K 1.5K 937

WCZEŚNIEJSZA NAZWA: It's not a coincidence ~ Rzuciłam mu wyzwanie. Więcej niż raz. Teraz moją jedyną nadzieją... More

Prolog
1. Początek końca.
3. Kompleks niższości.
4. Seria niefortunnych zdarzeń.
5. Nieznany numer.
6. Przez chwilę było zabawnie.
7. Jestem twoim koszmarem.
8. Przez słowa, które wymówił.
9. Strach i obawa.
10. Moje wszystko.
11. Stworzony do uwielbienia.
OGŁOSZENIE: ZMIANA TYTUŁU
12. Degrengolada.
13. Potrzebowaliśmy tylko ciszy.
14. Cios ostateczny.
15. Kilka głębokich wdechów i jazda.
16. Efekt motyla.
17. Gra w udawanie.
18. Byliśmy tylko ludźmi.
19. Ukojenie i zazdrość.
20. Powinieneś częściej pić.
21. Perspektywa Vance'a Cartera.

2. Paskudne realia.

3.4K 132 52
By ktokolwiekx

Kto mi kiedyś powiedział, że najlepszą receptą na spokojne oraz szczęśliwe życie jest zapomnienie. Wyparcie z siebie tego całego żalu, smutku, złości i wszelkich negatywnych myśli, które zaprzątają głowę. Kiedy pierwszy raz usłyszałam te słowa wybuchłam szczerym śmiechem. Teraz siedzę w klubie popijając wódkę z colą, aby na chwilę zapomnieć.

Czekałamna Price'a którego jeszcze nie było. Dodatkowo nie odpisywał na moje wiadomości, co mnie zirytowało.

Uwielbiam go, ale cholernie potrafi wyprowadzić mnie z równowagi swoim nadmiernym spóźnianiem się gdziekolwiek się da. Wyjątkiem były jego treningi, na które potrafił przychodzić nawet przed czasem.

Z Hermanem poznaliśmy się na dodatkowych lekcjach włoskiego jeszcze za dzieciaka. Przysiadł się do mnie i byłam skazana słuchać jakiś dennych żartów i tekstów na podryw, które urzekły w tamtym momencie serce małej Vivi.

Do dziś uśmiecham się pod nosem jak dostał uwagę od nauczycielki za poproszenie jej, aby podała mu swój telefon gdyż "Obiecał zadzwonić do mamy, gdy znajdzie kobietę swoich marzeń". Pomimo upływu dziesięciu lat, dalej bawi mnie ten tekst, choć jest strasznie beznadziejny.

Po upływie tylu lat jakoś dużo nie zmienił, dalej od czasu do czasu łapie go humor pewnego siebie ośmiolatka, jednakże muszę przyznać, że wydoroślał. Zaczął trenować boks trzy lata temu przez co z chudziutkiego chłopca zamienił się w wysportowanego idiotę, który sięgał metra dziewięćdziesięciu. Sama nie należałam do niskich osób, miałam całe metr siedemdziesiąt dwa, ale przy nim czułam się jak pieprzony krasnoludek.

- Wódka z colą, poproszę - Doszedł do mnie męski głos po mojej prawej. Odwróciłam głowę w bok, aby spotkać parę zielony oczu spoglądającą na mnie - Przepraszam, że musiałaś czekać.

- Przynajmniej się wyspowiadaj co tym razem było powodem twojego spóźnienia - Przewróciłam oczami i po chwili upiłam łyk drinka, którego sekundę wcześniej podał mi barman.

Spoglądała na szatyna wyczekując odpowiedzi.

Ubrany w szarą bluzę z jakimś białym napisem i granatowymi jeansami, wyglądał bardzo dobrze. Skłamałabym mówiąc, że Herman Price nie był przystojny. Bo był. Miał naprawdę spore powodzenie u płci przeciwnej i często śmiał się z tego, że odstraszam mu panienki wyglądając jak jego bodyguard.

- Jakaś krzywa akcja była na Lombard Street przez co były korki. - Zaczął skrzywiony. - Pełno policji. Wyłowili dwa ciała z rzeki. Podobno morderstwo.

Przeszedł mnie dreszcz. Nie byłam dosyć strachliwa, sama zresztą z chęcią oglądałam różne dokumenty kryminalne i horrory po nocach. Natomiast coś co działo się dalej ode mnie wydaje się mniej straszne, niż coś co działo się wokół mnie. Morderstwo. Przecież zamordowanym mógł być ktoś kogo znam. To nawet mogła bym być ja.

- Wiadomo coś więcej? - zapytałam przełykając gulę w gardle.

- Nic więcej się nie dowiedziałem - odpowiedział chwytając szklankę z trunkiem, aby w mgnieniu oka ją wyzerować i odłożyć pustą na ladę. - Dobra, koniec tej poważnej atmosfery - Poprawił swój skręcony kosmyk, który opadł mu na czoło. - Wracając do tych lepszych rzeczy. Mój stary znajomy z dzieciństwa wrócił na stare śmieci.

- Ktoś z naszej starej szkoły?

- Nie. Nie znasz go. - odparł machając ręka.

Zawołał barmana i poprosił o dwa kolejne wysokoprocentowe napoje. Nie wrócę dziś trzeźwa.

- Jest starszy. Nasi rodzice się kiedyś trzymali razem - uśmiechnął się na to wspomnienie. - Wpadłem na niego w tygodniu. Nie poznałbym go gdyby nie fakt, że podawał swoje dane przy recepcji jak byłem na treningu. Zaprosiłem go na imprezę w następną sobotę.

- Robisz imprezę? - Skrzywiłam się, bo wcześniej nic nie było mi na ten temat wiadomo.

Price nie słynie raczej z robienia imprez w domu. Ma surowych rodziców i zawsze bał się, że zrzędliwa sąsiadka im doniesie jak zrobi domówkę pod ich nieobecność.

- Rodzice wyjeżdżają, a z tego co mi wiadomo stara panna Garcia wybywa do swojej córki. - Odpowiedział, jakby czytał mi właśnie w myślach - Więc czas na wielką imprezę w domu Price'ów! - zawołał radośnie uśmiechając się jak głupi do sera.

Parsknęłam i pokręciłam z politowaniem głową na jego entuzjazm.

***

Sprawdzam komórkę i widzę, że zbliża się godzina dwudziesta druga. Napisałam wiadomość do taty, że będę dziś późno. Chcę się trochę odstresować przez tą całą naukę i stres wiążący się z tym. Spoglądam na ludzi bawiących się w najlepsze na parkiecie, gdzieś wśród nich jest też Herman z którym przetańczyłam ostatnie półtorej godziny. Nie wiem jakim cudem w tym człowieku jest tyle energii. Biorę łyka mojego - już nawet nie pamiętam którego - drinka. Muzyka gra w najlepsze. Szumi mi trochę w uszach więc postanawiam przejść się do łazienki. Omijam pijanych - może nawet naćpanych - obściskujących się ludzi, aż w końcu dochodzę do białych drzwi przez które wchodzę do pomieszczenia. Blondynka, która jeszcze przed chwilą była pochylona nad umywalką szybko się prostuje. Wyciera swój nos z resztek białego proszku, posyła mi wrogie spojrzenie i wymija mnie w drzwiach. Zamykam drzwi, a muzyka i hałasy cichną. Wzdycham. Wspominałam już, że to miasto jest zepsute do szpiku?

Wchodzę w głąb łazienki. Podchodzę do lusterka i przeglądam się w nim. Patrzę na swoje nędzne odbicie i zastanawiam się kim jest dziewczyna przede mną. Jej piwne oczy są podkrążone, a włosy w totalnym nieładzie. Tata nie byłby dumny. Przecieram jeszcze rozmazany lekko tusz pod swoim okiem i wychodzę z łazienki. Znów słyszę panujący tam harmider. Postanawiam poszukać w tłumie tańczących mojego przyjaciela. Przeciskam się przez tańczących ludzi, aż w końcu moim oczom ukazuje się szatyn. Chwytam go za ramię i odwracam w swoją stronę. Co prawda zachwiał się, ale to nic złego. Chłopak się dosyć upił.

- Idziesz zapalić? Gorąco tu? - pytam, a gdy chłopak znacząco kiwa głową chwytam go za rękę i prowadzę na tyle wyjście z klubu.

Bezustannie gdy jestem w "The Ocean" wychodzę zapalić właśnie tutaj. Zbyt wielu ludzi nie wie, że jest wyjście na tyłach. Można sobie spokojnie i w ciszy zapalić. Szczerze mówiąc nie mam pewności czy aby na pewno można tu przebywać, jako że obok znajduje się magazyn i teren jest ogrodzony kolczastym drutem, ale kto by się tym przejmował. Wyciągam z kieszeni spodni zielone Winstony, wyjmuję jednego dla siebie. Zdałam sobie sprawę, że zgubiłam swoją czarną bluzę. Kiedyś się znajdzie. Kieruję pudełeczko w kierunku chłopaka częstując go jedynym. Bierze bez wahania.

- Ojciec zdradził mamę. - mówi nagle, odpala papierosa i zaciąga się nim. Podaję mi zapalniczkę, powtarzam wykonaną przez niego czynność. Patrzę na niego pytająco. Przecież jego rodzice byli wręcz idealni. Zawsze mu ich zazdrościłam. - To pojebane - prycha, patrzy teraz przed siebie - Od zawsze powtarzał, że kocha mamę. Że kocha mnie. Ale przy pierwszej lepszej okazji pokazał jak bardzo ma nas w dupie. - milczy przez chwilę, zaciąga się i kontynuuje - Puścił się z jakąś typiarą z pracy, a gdy mama się dowiedziała to od razu spakował swoje rzeczy i się wyniósł. Nawet się nie pożegnał. Po prostu wyszedł - jego głos pod koniec się załamuje. Chwytam go za rękę - Fajnie, co nie? Wysoki status, szacunek. - prycha po raz kolejny, tym razem patrzy na mnie. Jego oczy są szkliste i tym razem to nie przez alkohol. - Dlaczego to wszystko jest takie trudne? - wyrzucił końcówkę papierosa i zatopił twarz w dłoniach - Mam za dużo pieniędzy, aby mieć takie problemy.

- Bredzisz i jesteś roztrzęsiony - szepnęłam, głaskając go delikatnie po głowie - Pieniądze to nie wszystko.

Pomimo, że nasze życie mogło wydawać się dla większości idealne, ponieważ nasze rodziny - jak to już powiedział Price - miały status, szacunek i pieniądze to wcale takie idealne nie było. Nauczono nas by udawać nieskazitelnych, by nie stać się marginesem społecznym. Prawda była taka, że wszyscy żyliśmy w toksycznym, egoistycznym i żałosnym społeczeństwie. Jednak gorsza była świadomość, że stawaliśmy się jego częścią.

- Masz rację. - mruknął - Ale za to pozwolą mi się napruć tak, aby wrócić na czworaka do domu.

- Chcesz topić smutki w alkoholu? - pytam, wyrzucając niedopałek papierosa gdzieś w bok. Chłopak spogląda na mnie smutnymi oczami. Poprawia ręką loczki, które opadły mu na czoło.

- Od kiedy ci to przeszkadza? - odbija piłeczkę. Wzdycham przeciągle. Nie chciałam go zostawiać samego w takim stanie, a wiem, że do rozumu bym mu nie przemówiła. Nie zostało mi nic innego by się zgodzić.

Wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon i napisałam tacie, że śpię dziś u Destiny. Nie chce, aby się martwił. Uniosłam powoli powieki znad urządzenia, aby zobaczyć uśmiechniętego już od ucha do ucha chłopaka. Czekała mnie długa noc.

***

Otwieram oczy. Pierwsze co czuję po przebudzeniu to ból głowy. Grunt, że dziś sobota. Wróciłam do domu po szóstej rano, aby uniknąć konfrontacji z tatą. Całe szczęście był już wtedy w pracy. Chwytam telefon z szafki nocnej, patrzę na wyświetlacz. Pokazuje godzinę czternastą czterdzieści trzy. Pospałam. Stukam szybką wiadomość do Hermana i silę się na wstanie z mojego kochanego łóżka. Mogłabym z niego nigdy nie wychodzić.

Powolnym krokiem zwlekam się z łóżka. Kieruję się do łazienki na moim piętrze. Wchodzę do środka. Biało oraz czystko jak zwykle. Widać, że damska łazienka. Uśmiecham się, podchodzę do lustra. Rozczesuję swoje brązowe włosy, rozważam ich wyprostowanie, ale w koniec końców stwierdzam, że mi się nie opłaca. Powietrze jest wilgotne, polokują się po pół godziny przebywania na podwórku. Przemywam twarz wodą, myję zęby, a następnie idę wziąć prysznic. Po piętnastu minutach jestem już przyprowadzona do porządku dziennego. Postawiłam dziś na zwykłą szarą bluzę i czarne mom jeansy. Włosy związałam w kucyka. Zgarnęłam telefon z pokoju i zeszłam na dół, do kuchni coś zjeść. Otworzyłam lodówkę, chwyciłam w dłoń jogurt brzoskwiniowy i usiadłam na stołku koło wyspy kuchennej i zaczęłam konsumować swoje śniadanie, a raczej obiad bo było już po godzinie piętnastej. W między czasie przeglądałam social media.

Od Herman: nie zyje

Prycham na nagłą odpowiedź od przyjaciela. Cóż nie dziwie się jeśli zdycha teraz przez kaca. Jak to się mówi: kac morderca nie ma serca.

Do Herman: nic dziwnego

Do Herman: nie żartowałeś z tym wracaniem do domu na czworaka

Od Herman: a wez turlaj dropsa.

Śmieję się na wiadomość od chłopaka chowając telefon do kieszeni. Sprzątam po sobie, a potem wracam do pokoju. Następne dwie godziny spędzam na oglądaniu "You" i wymienianiu się wspomnieniami z zeszłej nocy pisząc z Price'em. Naprawdę współczuję mu sytuacji w domu. Powoli przysypiałam gdy rozległ się nagle dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół pół przytomna. Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się kobieta w średnim wieku, trochę młodsza od mojego taty. Pierwsze na co zwróciłam uwagę to to w co była ubrana. Miała na sobie granatowe jeansy i białą koszule w niebieskie kwiatki, schludnie. Na jej twarzy widniało kilka zmarszczek, a ciemne brązowe włosy otulały jej twarz. Oczy natomiast miała błękitne.

- Oh przepraszam, zapomniałam się przedstawić - powiedziała wysokim głosikiem, który był przyjemny dla ucha - Jestem Violet Reyes. - posłała mi ciepły uśmiech wystawiając dłoń w moim kierunku.

- Vivian - ściskam jej dłoń odwzajemniając uśmiech.

A więc to jest ta cała Violet. Tata mnie okłamał mówiąc, że jest ładna. Bo słowo "ładna" w jej przypadku było bez wątpienia totalnym niedopowiedzeniem.

- Alec jest w domu?

- Niestety jeszcze nie, ale... - spojrzałam na zegarek stojący na szafce - powinien być za jakieś dwadzieścia minut. Wejdź. - otwieram szerzej drzwi, zapraszam kobietę ręką do środka.

- Dziękuje ślicznie - weszła do środka. Zdjęła buty i zaprowadziłam ją do salonu.

- Herbaty?

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przede mną stała kobieta na której tak cholernie Ci zależało.

__________________________________

Witajcie!
Ten rozdział nie jest zbyt długi i wiele się w nim nie dzieje, ale hej! Powoli się rozkręcamy. Następnym razem postaram się, by były dłuższe.

Dajcie znać jak wam się podobał.
Zostawcie coś po sobie.

Trzymajcie się, do następnego!

xx

Continue Reading

You'll Also Like

44.7K 2.7K 3
Szesnastoletnia Nina przylatuje do Barcelony na wakacyjny kurs hiszpańskiego. To jej pierwszy samodzielny wyjazd, dlatego jest zdeterminowana, by sob...
1.4M 56.5K 103
ON - Wielbiciel szybkich samochodów, głośnych imprez i niezobowiązujących związków. ONA - Wielka romantyczka z bardzo ciętym językiem. Osiemnastol...
9.2K 309 31
A co gdyby Hailie pochodziła z patologicznej rodziny i nie umiała już nie komu za ufać ? Historia przedstawia perspektywy braci oraz Hailie po tym j...
7.6K 271 32
Szesnastoletnia Leila Miller miała życie pełne wzlotów i upadków. Gdy myślała że tym razem będzie inaczej bo poznała wspaniałych przyjaciół na jej d...