Obudziłem się zlany potem, kolejna noc i kolejny raz ten sam powtarzający się koszmar. Próbuje inaczej ułożyć się na materacu, ponownie zamykam oczy, ale mimo tego sen nie przychodzi. Tak mija około pół godziny. W końcu się poddaję i podnoszę się z łóżka. Idę przez przedpokój do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Włączam czajnik i przecieram zaspane oczy. Dobrze, że dzisiaj nie pracuję, ale za to o jedenastej odbieram ze szpitala Natalię, a teraz nie ma nawet jeszcze piątej. Przez głowę przelatuje mi parę pomysłów, na to co mógłbym robić do tego czasu. Wybieram siłownię, w końcu jak człowiek poćwiczy to ma pozytywne endorfiny. Opieram się o blat i syczę z bólu. Chyba siłownia odpada, ręka przypuchła i posiniała. Najwyraźniej nie ominie mnie wizyta w przychodni. Ubieram golf i dżinsy. Dopijam kawę i jadę.
W przychodni lekarz stwierdził, że to stłuczenie, ale dla pewności wysłał mnie na rentgen. Uwinąłem się na tyle sprawnie, że przed jedenastą stawiam się w szpitalu.
Kiedy wchodzę do sali Natalii, widzę że jest już w pełnej gotowości. Stoi w tym swoim typowym rozkroku ze skrzyżowanymi rękami.
- Część Kuba, szybciej się nie dało?- pyta z uśmiechem.
Podnoszę rękę w górę, żeby pokazać co zajęło mi tak długo.
-Z ręką dobrze, to tylko stłuczenie- rzuciłem.
Natalia podnisła torbę, a ja od razu zaoferowałem, że pomogę.
- Daj zabiorę to.
- A ręka Kuba?- zapytała z troską w głosie.
- Przecież mam dwie- odpowiedziałem szybko i rzeczowo.
Zaśmiała się i pokręciła głową.
- No dobra to chodź jedziemy.
Wyszliśmy ze szpitala, po tym jak dostała wypis i wsiedliśmy do samochodu
- Kuba, mógłbyś mnie podwieźć do sklepu? Muszę kupić parę niezbędnych rzeczy, albo nie będę miała co jeść- mówi z przekorą.
- Nie ma sprawy- odpowiadam.
- No i jeszcze jedno- dodała.- Zapraszam Cię, na obiad do mnie. Przynajmniej tak mogę Ci się za wszystko odwdzięczyć- powiedziała z uśmiechem.
A ja się zgodziłem. Pojechaliśmy na zakupy, po czym wrzuciłem torby do bagażnika i pojechaliśmy do mieszkania Natalii.