Pokochać wroga cz. 1 (Zakończ...

By kotkapazurki

841K 48.7K 17.7K

II Wojna Światowa. Opowieść o życiu podczas okupacji niemieckiej. Młoda siedemnastoletnia dziewczyna o imieni... More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
Historia
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
Zwiastun
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
info
64
65
66
67
68
69
info
70
71
72
73
74
75
76
77
Epilog
Zakończenie

41

8.4K 461 196
By kotkapazurki

Berlin. Dwa dni wcześniej.

Major siedział przy stoliku przed restauracją. Miał przed sobą
rozłożoną gazetę, ale jej nie czytał. Jego uwagę przykuła spora grupka
kobiet, które stały przed biurem fundacji na ulicy Rosenstrasse,
niedaleko Alexanderplatz. Był to budynek szary, nijaki z pokrytym dachem w kształcie siodła. Mieściło się obok niegdyś najstarszej synagogi w Berlinie, częściowo zniszczonej
przez nazistów w listopadzie 1939.

- Oddajcie nam naszych mężczyzn! - krzyczały wściekłe kobiety. Major od
czasu dojścia Hitlera do władzy nie widział czegoś podobnego na ulicach
Berlina. Kto by przypuszczał, że ładny kapelusz i torebka okażą się
najlepszą bronią do walki z nazistami. Pomyślał.

- Wypuśćcie naszych mężów! - skandowały. Kobiet było znacznie więcej niż czterech młodych esesmanów, którzy pilnowali Żydowskiej Fundacji Charytatywnej. Zaciskali dłonie na pistoletach i karabinach. Również krzyczeli. Rzucali przekleństwami i zniewagami w kierunku kobiet stojących najbliżej drzwi.

- Jesteśmy porządnymi Niemkami - krzyczała jedna - Lojalnymi wobec
führera i wobec Ojczyzny. Nie wolno ci tak do nas mówić, ty bezczelny
smarkaty łobuzie.

- Zamknij się kobieto, bo zastrzelę!

- Przydało ci się porządne lanie ty mały łotrze - kobieta groźnie
wymachiwała przed esesmanem parasolką - czy twoja matka, wie jaki z ciebie arogancki szczeniak?

- Paranoja- burknął do siebie Werner - ten świat schodzi na psy.

Wyprostował gazetę i chciał wrócić do lektury, ale zobaczył czarny
lśniący Mercedes, który zajechał pod budynek. Wyszedł z niego mężczyzna
we fraku i meloniku na głowie. Miał na rękach białe rękawiczki i
trzymał złoconą laskę. Podszedł do gromady, stanął na najwyższych
schodach i zaczął przemawiać. Mówił cicho i Werner nic nie mógł
usłyszeć, ale zgromadzeni przed budynkiem słuchali go uważnie. Po chwili kobiety powoli zaczęły się rozchodzić zostawiając esesmanów w spokoju.

Jegomość również zszedł ze schodów, ale nie wsiadł do samochodu, tylko swoje kroki skierował w stronę restauracji, gdzie przebywał major.

Werner zagryzł zęby. Dobrze wiedział kim był mężczyzna. Wiedział również, że dostanie się mu po uszach za swoje ostatnie przewinienia. Był na to przygotowany, ale nikt nie
lubił być skarcony jak uczeń przez nauczyciela za złe zachowanie, a jego
to czekało.

Kim był mężczyzna, który teraz zmierzał w jego stronę? Był to Hrabia
Arthur von Hefner. To on uratował życie Wernera, przygarnął jego jak
bezpańskiego psa i dał mu nowe nazwisko.

Ale od początku....

Werner jako Kris przeżył zbyt wiele w swoim życiu. Jako czternastolatek
trafił do szkoły w której był wykuwany jak żelazo na "super żołnierza".

Wiele z tych młodych chłopców nie przeżyło kolejnego dnia morderczych
szkoleń. Ci, którym jakoś udawało się przeżyć tracili zdrowie psychiczne.

Kris wiele razy wiedział jak jego koledzy z pokoju podcinali sobie żyły albo walili głową w ścianę, tak mocno aż lała się krew. Każdy wiedział co się stanie z chłopcem, który zwariuje.

Profesorowie brali go do sali tortur i tam stawał się materiałem do ćwiczeń. Każdy z uczniów, na dawnym koledze, musiał na żywca obcinać wszystkie kończyny,
wyciągać flaki, wydłubać oczy i język. Taki chłopak umierał bardzo bolesną i powolną śmiercią.

Profesorowie w ten sposób pokazywali swoim uczniom co się stanie z każdym z nich jeśli będą słabi.

Kris przeżył to wszystko pięć lat. Jako dziewietnastolatek uciekł ze
szkoły razem z rok młodszym Frankiem. Znaleźli się na ulicach Berlina. Ani Frank, ani Kris nie mieli szans powrotu do domu, więc zaczęli żyć na ulicy. Przez wiele miesięcy żywili się tym co znaleźli w śmietnikach, okradali sklepy, spali w kartonach w ciemnych zaułkach. Później trafili do mafi, gdzie dla pieniędzy zabijali różnych ludzi na zlecenie. Kris i Frank byli świetni w tej robocie, dlatego w krótce zyskali sławę wśród kryminalistów w całym Berlinie. Szybko stali się ulubieńcami szefów. Byli świetnie wyszkoleni, a Kris był wstanie zrobić krzywdę o każdej porze. Nie czuł wyrzutów sumienia. Mógł to robić bez przerwy.

Ich życie z dnia na dzień zmieniło się diametralnie. Stali się bogaci. Mieli tyle forsy, że zaczęli wypychać poduszki w luksusowych
apartamentach. Wydawali je na wszystko na co tylko mieli ochotę. Narkotyki, alkohol, dobra luksusowe, dziwki. Za pieniądze mogli mieć wszystko. Kris w tym okresie był pierwszy raz szczęśliwy. Czuł smak wolności i władzę.

W tym etapie życia był najgorszym człowiekiem na świecie. W ciągu roku
zabił około dwustu ludzi. Nie tylko w Niemczech, ale również we Frakcji, czy we Włoszech. Tam gdzie został zlecenie, szedł, zabijał i wracał z
uciętą głową martwego. Nie interesowało go kim był. Wykonywał swoją pracę najlepiej jak tylko potrafił. Był w tym na prawdę dobry.

Zabijał również dla przyjemności. Od tak dla rozrywki, a czasami z nudów. Wystarczyło, że ktoś spojrzał na niego krzywo, a już wgryzł glebę. Kiedyś pobił kogoś tak mocno, że w jego butach chlupotała krew ofiary. Nie czuł żadnych emocji z tym związane, ani nie robiło to na nim wrażenia jeśli kogoś krzywdził. Kris wtedy był rozczarowany. Pomyślał, że musiał być szalony, bo normalny człowiek przecież coś tam czuje. W ten sposób rozwiązywał wszystkie swoje problemy. Komuś coś nie pasowało, wyciągał wtedy nóż czy broń i nie było już odwrotu. Nigdy się nie cofał. Jak stwierdził, że ktoś musiał umrzeć był już trupem.

Pewnego dnia jego dobra passa w końcu się skończyła. W totalnym
zaskoczeniu, kiedy był tak pijany, że z trudem utrzymywał się na nogach, policja zgarnęła go prosto z ulicy. Tak trafił do więzienia. Za udowodnione morderstwa został skazany na śmierć przez powieszenie. W wieku dwudziestu lat czekał już w celi śmierci.

Nie czuł strachu, nie czuł niczego. Był pogodzony ze swoim losem.
Spodziewał się, że w końcu wpadnie prędzej czy później. To była tylko
kwestia czasu. Najbardziej go bolało, że zdrajcą okazał się kumpel
któremu ufał.

Kilka dni przed wykonaniem wyroku w więzieniu pojawił się dziwny
człowiek. Miał około pięćdziesięciu lat i przedstawiał się jako Hrabia
Alberth von Hefner. Był psychiatrą i terapeutą. W więzieniu szukał
dobrego materiału na badania. Chciał napisać książkę o zaburzeniach
psychicznych i tak trafił na tajemniczego chłopaka z popaloną twarzą. Trochę go zdziwiło, że ten chudy, niepozorny, młody chłopak ma na koncie trzydzieści brutalnych morderstw. Po kilku spotkaniach z nim stwierdził, że będzie nadawał się idealnie do jego naukowej pracy.

Hrabia wszystko załatwił. Kris Himmler przestał istnieć. Oficjalnie
został powiększony, a z więzienia wyszedł jako Werner von Hefner. I
tak zaczęło się nowe jego życie. Hrabia zajął się nim gruntownie. Nie
tylko próbował chłopaka uratować, wyciągnąć go z przerażającego stanu
sadystyczno-psychopatycznych zaburzeń, to także posłał go do szkoły
oficerskiej i unormował jego życie.

Były takie chwile, gdzie Hrabia musiał Wernera zamykać na wiele tygodni
w pokoju i jego faszerować lekami uspokajającymi, bo sam bał się o swoje życie i życie swojej rodziny. Po dwóch latach, za namową żony Hrabiego, musiał pozbyć się Wernera. Tak przyszły oficer Werhmachtu trafił do Wolnego Miasta Gdańsk i tam został do rozpoczęcia wojny
polsko-niemieckiej.

***
Major spojrzał na Hrabiego, który podszedł do niego. Uśmiechnęli się do
siebie lekko. Dawno się nie widzieli, ale wciąż utrzymywali kontakt korespondencyjny. Lubili swoje towarzystwo i chętnie zgodzili się na te spotkanie.

Werner koniecznie chciał się spotkać z Hrabią w kilka ważnych sprawach. Kwestia Abwerhy została listownie wyjaśniona, bo to Hrabia był twórcą wplątania go w tą organizację.
Tylko czemu to zrobił? Pomyślał major. Jaki miał w tym cel, żeby zajął się zapleczem frontu wschodniego i relację polsko- niemiecką. Raczej kiepsko do tego się nadawał. A może Hrabia wiedząc jakie ma zobowiązania wobec niego wierzył, że major jak najlepiej wywiąże się ze swoich obowiązków?

- Werner patrzę, że tobie Warszawa służy. Przytyło ci się - uśmiechnął
się i usiadł na przeciwko majora zdejmując nakrycie głowy - mam
nadzieję, że długo na mnie nie czekasz?

- Nie, Panie Hrabio - Podeszła do nich kelnerka.

- Co podać, panom? - zapytała wyciągając notesik i ołówek z kieszonki fartuszka.

- Herbatę ze śmietanką- dziewczyna spojrzała na Wernera.

- A panu?

- Ja również poproszę to samo - zanotowała na małej karteczce i
odeszła. Major odłożył gazetę.

- Czytasz ten szmatławiec? - zapytał zaskoczony Hrabia.

- Raczej z przyzwyczajenia

- Jak się tobie żyje w Warszawie? - Hrabia wyciągnął fajke i ją zapalił. Mimo to nie spuszczał wzroku z jego podopiecznego. Dokładnie go ilustrował. Jako jedyny wiedział o majorze wszystko, a Werner nie miał potrzeby czegokolwiek ukrywać przed nim. Zawdzięcza mu wiele i był dla Hrabiego wierny jak pies. Mimo to wiedział, że mężczyzna będzie zły na niego. Zawiódł go i czuł niesmak z tego powodu.

- Dobrze. Czuję się lepiej w Warszawie niż w Niemczech. Tam życie jest o wiele fascynujące.

- Na prawdę? Co ty powiesz? - Hrabia uśmiechnął się i wyprostował na krześle - Każdego kogo spotykam, nie chce tam wracać. Mówią, że to
bandycki kraj i ciągle trzeba być na baczności. Nawet Hitler boi się
tam jechać... - do stolika podeszła kelnerka, więc mężczyźni na chwilę
umilkli. Postawiła filiżanki i odeszła

- Słyszałem o strasznej śmierci generała Romana Müllera. Mam nadzieję, że to nie twoja sprawka i nie zacząłeś znowu bawić skalpelem -
nachmurzył się Hrabia i dokładnie zilustrował majora. Znał go zbyt
dobrze. Nie był wstanie go oszukać. Werner wciągnął mocno powietrze do płuc.

- Kripo i SD zajęło się moją sprawą...

- Do kurwy nędzy Werner! Tak nie możesz rozwiązywać swoich problemów- warknął Hrabia uderzając płasko dłonią w stolik. Major wiedział, że mu się teraz dostanie. Siedział spokojnie i czekał aż mężczyzna się wykrzyczy
- chcesz zmarnować moją ciężką pracę nad tobą? Nie mam ochoty znowu bronić twojego tyłka..

- Wszystko jest pod kontrolą - powiedział spokojnie major.

- Przestań pierdolić Werner! Bo mnie szlag zaraz trafi. Jaką kontrolą?
Jesteś jak bomba zegarowa. Nigdy nie wiadomo kiedy wybuchniesz - syknął
przez zęby.

- Sądzi pan wciąż że jestem czubkiem? Więc kiedy, do cholery, będę normalny?! - tym razem to major podniósł głos. Hrabia westchnął. Spojrzał gdzieś w dal i na chwilę zamilkł.

- Szczerze mówiąc uważam, że jesteś normalny z małymi wyjątkami. Hitler ze swoją świtą to dopiero świry, których trzeba zamknąć w zakładzie psychiatrycznym na wiele lat. To co robią z naszym krajem jest przerażające - Hrabia wyglądał na totalnie zdruzgotanego. Kochał Niemcy ogromną miłością i nie rozumiał dlaczego jego rodacy zachowują się jak banda psycholi.
Pokręcił siwą głową i ponownie spojrzał na majora- Grasz na
fortepianie?

- Tak

- Doskonale - wypili łyk herbaty i chwilę milczeli patrząc na Berlińskie
ulice. Hrabia kilka razy pyknął swoją fajką - Jak przestaniesz grać masz wrócić do mnie na leczenie.
Zrozumiałeś?

- Tak- Werner patrzył na starca i zastanawiał się dlaczego przez tyle
lat mu pomaga. Nigdy nie oczekiwał czegokolwiek w zamian. A może ma jakiś plan wobec niego? Może w końcu wystawi mu rachunek za udzieloną pomoc? Jeśli tak to jaka będzie cena?

- Czy uważa pan, że jestem wstanie żyć normalnie? - zapytał. Hrabia spojrzał na niego zaskoczony.

- Nie rozumiem pytania? Jak chcesz żyć normalnie? Teraz czy w ogóle?

- Chodzi mi o założenie.... rodziny.

- Rodziny? Co ty gadasz Werner? - Hrabia pochylił się w stronę majora, ale on nawet nie drgnął. Wciąż siedział wyprostowany i dokładnie
analizował każdy ruch mężczyzny siedzącego na przeciwko.

- Nie, Werner. Przykro mi, ty nigdy nie stworzysz normalnej rodziny. Nie
jesteś wstanie aż do takiego stopnia się zmienić. Jeśli na początku
będzie pięknie jakoś dasz radę, ale z biegiem lat rodzina stanie się dla
ciebie cierniem w oku.

- To znaczy, że ja ją....

- Po prostu którejś nocy obudzisz się i bez żadnego powodu żonie
poderżniesz gardło, a dzieci utopisz w stawie. Przykro mi Werner tego
nie zmienisz. Nosisz na barkach taki bagaż doświadczeń, że największemu wrogowi nie życzyłbym. Nigdy nie będziesz mógł żyć normalnie. Możesz jedynie próbować, ale twoja prawdziwa sadystyczna natura wróci prędzej czy później. Czemu właściwie pytasz? Poznałeś kogoś?

- Tak - westchnął. Tym razem to on spojrzał w dal.

- Kim jest? Polka?

- Tak- Hrabia podrapał się po brodzie. Zaintrygowało go to bardzo. Odkąd Wernera poznał wiedział, że ten chłopak nie czuje nic prócz nienawiści. Jego gniew był paliwem który go nakręcał. Dzięki temu jeszcze żył. Nawet strach, adrenalina czy ból było dla niego czymś obcym więc jakim cudem zaczął odczuwać coś innego? Fascynujące. Pomyślał Hrabia.

- Czujesz coś do.... niej?

- Nie wiem

- A teraz?

- Tęsknię za nią- powiedział major patrząc prosto w oczy starca.

- Może to tylko pożądanie? Zapłać jej jak to robisz z dziwkami i będziesz wiedział czy jest to coś poważnego, czy nie.

- W tym problem. Nie jest dziwką - Hrabia pokręcił ponownie głową.

- Nie wydaje mi się, że się zmieniłeś. Myślę, że wyobrażasz sobie inne
życie. Jeśli jakaś dziewczyna tobie się podobała to tylko chcesz jej ciała nic więcej. Zapłać jej, zerżnij ją i po sprawie. Na drugi dzień nie będziesz pamiętał nawet jej imienia.

Werner tego właśnie się obawiał. Podświadomie nie chciał tego usłyszeć, ale z drugiej strony musiał wiedzieć czy w ogóle miał szansę. Hrabia tylko potwierdził jego przypuszczenia.

- Dobra skończmy te sentymentalne bzdury. Musimy ratować Niemcy przed klęską, a ty mi w tym pomożesz. Nie długo spotkasz się ze swoim ojcem. Jesteś gotowy na to? - Werner przymróżył swoje drapieżne oczy.

- Nie mogę się tego doczekać- uśmiechnęli się do siebie lekko .

Continue Reading

You'll Also Like

21.4K 1.9K 25
━ adam mickiewicz × juliusz słowacki ━ zakończone ━ fluff w większości 30.07.2021 - #1 w #ocs 31.07.2021 - #1 w #juliusz 7.08.2021 - #1 w #wawel 12...
31K 4.3K 112
Rok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać w wiejskim majątku szwagra. Po drodze mu...
8.2K 280 9
A co gdyby Vince miał wpadke w wieku 18 lat? Co gdyby urodziła mu sie córeczka o imieniu Hailie? historia w pełni zmyślona tylko postacie są z pierwo...
102K 10.2K 65
❝Na Odyna, Juliusz, czy ty naprawdę musisz być taki wkurzający?❞ ~*~ Juliusz Słowacki jest przegrywem i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, Adam Mic...