10

10.2K 752 235
                                    

Dni mijały

Alicja miała masę roboty. Praktycznie nie miała czasu na odpoczynek. Wciąż biegała między kuchnią, pokojami hotelowymi, a
pralnią. I tak była w lepszej sytuacji od Żydówek z pralni. Ona
przecież nie chodziła głodna, a nawet jej się przytyło. Ostatnio jej
mama musiała uszyć nowe sukienki, bo stare stały się zbyt opięte.

Któregoś dnia, w pralni Alicji udało się przełamać niechęć kobiet do
niej. Wreszcie mogła je poznać. Żydówki miały na imię Arona, Rachela, Rut, Ida. Miały około trzydziestu lat, ale wyglądały dużo starzej. Ich ubrania na nich wisiały jak na wieszakach, a włosy wypadały garściami. Mimo to mówiły, że lepiej wyglądają od innych dlatego wzięli je do pracy.

- Nie martwcie się. Zajmę się wami- powiedziała Alicja. Próbowała je pokrzepić w trudnych chwilach, dać nadzieję na lepsze jutro.

- A co ty możesz? Jesteś jeszcze dzieckiem - powiedziała Rut
zrezygnowana. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i poszła sprawdzić gdzie
teraz znajdowała się kierowniczka. Zofia Wyszyńska jak codzień
siedziała w swoim biurze i piła kawę, czytając książkę albo gazetę.

Alicja przyciągnęła kosz z brudnymi ubraniami i odchyliła lekko
materiał. Żydówki zaskoczone zobaczyły jedzenie i przełknęły nerwowo ślinę. W ich oczach widać było szaleństwo i nie myśląc dłużej schowały się za kotły i rzuciły się na jedzenie.

- Jedzcie powoli, bo dostaniecie skrętu kiszek i umrzecie. Starajcie się
przeżówać wolno- wyszeptała Alicja i kobiety próbowały tak robić.

- Chyba cię Bóg nam zesłał - wyszeptała Rachela ze łzami w oczach i ucałowała policzki Alicji.

- Będę wam przynosić jedzenie codziennie, a teraz musimy wrócić do
pracy.

Alicja poczuła się szczęśliwa . Nawet major nie popsuł jej humoru.
Oczywiście był dla niej bardzo nie miły. Wciąż na nią wrzeszczał . Dostało jej się kilka razy za spóźnienie albo to, że w gabinecie znalazł kurz. Czasami obrywała za rzeczy którymi się nie zajmowała i nie miała na to żadnego wpływu. Jednak nie dyskutowała z majorem aby bardziej go nie złościć. Kiedy Werner ją kajał cierpliwie czekała aż się wywrzeszczy i sobie pójdzie. Zaczynała po prostu do tego się przyzwyczajać. Zrozumiała, że choćby starała się z całych sił to i tak nie będzie z niej zadowolony. Zawsze coś znajdzie aby dać jej reprymendę. Tak minął jej pierwszy miesiąc pracy w hotelu.

Podczas obiadów Alicja coraz częściej słyszała rozmowy oficerów o
wojnie z Bolszewikami. Byli pełni entuzjazmu jakby wiedzieli, że wygrają tą wojnę i zdobędą cały świat, a rasa Aryjska będzie najważniejsza. Zaś inni "podludzie" będą im służyć.

Alicja słuchała to z wielkimi obawami. Przerażała ją ta myśl, a w szczególności to, że oficerowie mówili o zgładzić wszystkich Żydów. Mieli ich się pozbyć, a później wziąć się za Polaków. Boże, co z nami będzie? Myślała.

Po obiedzie, kiedy zmyła wszystkie naczynia, poszła do sadu po jabłka
aby zrobić babeczki na kolację. Usiadła pod jabłonią i zamyśliła się.
Próbowała zrozumieć jak Niemcy chcą zgładzić wszystkich Żydów? To
przecież jest niemożliwe. Musieli by zabić ponad milion ludzi. Pomyślała. Nagle zobaczyła na trawie gniazdo. Podeszła bliżej i zobaczyła małe ptaszki, które głośno ćwierkały wołając swoją mamę.

- Ojej - jęknęła dziewczyna zaskoczona znaleziskiem - Chyba spadliście z drzewa? - powiedziała i spojrzała na konary. Nie myśląc dłużej zdjęła buty i próbowała się wdrapać się na drzewo. Jednak nie było to takie łatwe, ponieważ trzymała w jednej ręce gniazdo.

Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz