58

8.8K 583 250
                                    

Całą noc Alicja nie mogła zasnąć. Bardzo martwiła się o majora.
Pragnęła teraz być przy nim, ale wiedziała, że jest to nie możliwe.
Była Polką. Nikt oprócz personelu medycznego, nikt nie miał wstępu do
szpitala niemieckiego.

Kiedy tylko nastał ranek pobiegła do hotelu aby poinformować o
zdarzeniu innych.

- Herr Schulz! - krzyknęła stojąc cała zdyszana w drzwiach. Z trudem
łapała oddech. Mężczyzna spojrzał na nią zaskoczony. Zastygł w bezruchu
z kiełbasą w ustach.

- Alicja? Co się stało? Jesteś blada jak trup.

- Major jest w szpitalu. Został postrzelony.

- Jak to postrzelony? Przez kogo? - on również zbladł.

Alicja nie zdążyła odpowiedzieć. W drzwiach pojawili się dwóch
żołnierzy z gestapo. Dziewczyna automatycznie cofnęła się do tyłu.

- Alicja Gutz? - zapytał jeden z nich.

- T....ttt...tak - wyjąkała.

- Pójdziesz z nami - gestapowiec chciał ją chwycić, ale przed nim
stanął kucharz.

- Panowie! Nie macie prawa ją zabierać.

- Mamy poważne zarzuty - odrzekł próbując dosięgnąć dziewczynę, ale
Schulz mu na to nie pozwalał.

- Jakie zarzuty?

Gestapowiec zmierzył go wściekłym wzrokiem. Dostał rozkazy, a ten stoi
przed nim jak mur i broni Polki. Świat schodzi na psy. Pomyślał.

- Ta dziewczyna jest oskarżona o próbę zabicia majora Wernera von
Hefnera. Za utrudnienie śledztwa mogę pana również wsadzić do
więzienia. Dociera do ciebie, baranie!?

Gestapowiec miarowo stukał palcem w klatkę piersiową kucharza. Mężczyzna spojrzał zaskoczony na Alicję. Dziewczyna miała ogromne oczy z przerażenia i lekko kręciła głową z niedowierzania.

- To nie ja. Na prawdę- powiedziała cicho. Herr Schulz przez chwilę się
wahał jakby walczył sam ze sobą. W końcu odsunął się od niej. Wtedy
gestapowiec chwycił dziewczynę i pociągnął w stronę wyjścia. Alicja
patrzyła błagalnie na kucharza, żeby jej uwierzył, ale on tylko spuścił
wzrok. Komu miałby wierzyć Polce, czy swoim? Pomyślała.

- Proszę mi wierzyć, to nie ja! - krzyknęła w jego stronę ostatni raz
za nim zniknęła za drzwiami.

Mężczyźni wyciągnęli ją z hotelu bez płaczesza. Poczuła lodowate
powietrze, które przeszyło ją na wskroś.

Gestapowcy bezlitośnie wcisnęli ją do samochodu i zawieźli na Pawiak.
Tam, w ciemnym pomieszczeniu zaczęły się przesłuchania. Za biurkiem siedziało dwóch mężczyzn, ale nie widziała ich twarzy. Lampka która była skierowana na nią, oślepiało ją. Czuła te mocno rażące światło wszędzie. Cholernie się bała. Poczuła jakby znowu zaczął się ten sam koszmar, który przeżywała kilka miesięcy temu. Uratował ją wtedy major, a kto teraz ją wyciągnie kiedy on sam walczy o życie?

Mężczyźni zadawali jej pytania. W kółko te same. "Kto strzelał? Gdzie
jest broń? Kto ci pomagał? Kto był razem z tobą?" Za czwartym razem
kiedy ponownie zapytali o to samo, wybuchnęła płaczem.

- Przecież już mówiłam! Ja nic nie widziałam. Na prawdę. Usłyszałam
tylko jeden strzał. Kiedy wybiegłam z willi major upadł na ziemię.

- Na ziemię mówisz? - jeden z mężczyzn podszedł do niej i spojrzał jej głęboko w oczy. Był tak blisko, że czuła jego oddech - Jeśli
wytłumaczysz jedną rzecz to wypuścimy cię wolno. Zgoda?

Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz