Lexacoon ✔

By gzb-ari

121K 10K 843

Clarke Griffin nie spodziewała się, że pewnego dnia zostanie okradziona przez szopa, ani tym bardziej, że po... More

Rozdział 1: "Hej! Ty mały draniu!"
Rozdział 2: Rodzinny obiad
Rozdział 3: Jaki właściciel, taki zwierz
Rozdział 4: Rozpalone świece i wino w ręce
Rozdział 5: Ostry dyżur
Rozdział 6: Wspólna noc
Rozdział 7: Powrót do domu
Rozdział 8: Małe problemy
Rozdział 9: Starzy znajomi
Rozdział 10: Najlepszy współlokator
Rozdział 12: Pocieszenie
Rozdział 13: W ramach podziękowania
Rozdział 14: Powrót do pracy
Rozdział 15: Pojedźmy do muzeum
Rozdział 16: Mały wypadek
Rozdział 17: Dobra zabawa
Rozdział 18: Zoo
Rozdział 19: Przyjacielska rada
Rozdział 20: "Burzliwa" rozmowa
Rozdział 21: Pobudka
Rozdział 22: Popołudniowa herbatka
Rozdział 23: Randka według Lexy
Rozdział 24: Odwiedziny
Rozdział 25: Nić zrozumienia
Rozdział 26: Dzieło
Rozdział 27: Rocznica
Rozdział 28: W chacie (+18)
Nominacja...
Rozdział 29: Poranek
Rozdział 30: Komplikacje
Rozdział 31: Wir emocjonalny
Rozdział 32: Wielki powrót
Rozdział 33: Rodzinna atmosfera
Rozdział 34: Odwiedziny
Rozdział 35: Poznaj rodzinkę
Epilog: Wszystkie szopy nasze są

Rozdział 11: Zakupy

3K 280 14
By gzb-ari

Kolejny dzień Clarke zaczęła jak zwykle od przeciągnięcia się w łóżku, starając się uciec od łaskoczącego dotyku futerka Augustusa. Zresztą miała dosyć ambitne plany, które postanowiła wprawić w życie po szeregu codziennych czynności, do których ostatnio dołączyło także karmienie szopa i sprawdzanie czy na pewno zrobiła wszystko, by zminimalizować ewentualne szkody jakie jej pupil mógł wyrządzić.
Potem odwiedziła Monty'ego, by podrzucić mu kolejnego pendrive'a. Jakiś czas posiedziała z chłopakiem, testując jedną z nowszych gier komputerowych. Całe szczęście jej przyjaciel był na tyle uprzejmy, że postanowił podwieźć ją do sklepu, by mogła zawczasu kupić coś na nadchodzącą rocznicę ślubu Abby i Marcusa.
Planowała namalować dla nich specjalny obraz, dla którego potrzebowałaby odpowiedniej ramy. Zresztą w przybytku pełnym wszelakiego wyposażenia i akcesoriów domowych mogła zawsze znaleźć coś dla siebie.
Najgorsze było tylko to, że nigdy nie potrafiła się odnaleźć w ogromnych marketach i najzwyczajniej w świecie potrzebowałaby mapy albo przewodnika, by znaleźć określony produkt lub w ogóle trafić do wyjścia. Na otwartej przestrzeni nie miała podobnych problemów.
Tym razem po raz kolejny zgubiła się przy ekspozycji przedstawiającej układ przykładowego mieszkania. Przez te inspiracje dla wnętrz całkowicie się pogubiła. Zresztą sama była sobie winna, bo gdyby nie zamierzała skrócić sobie drogi do odpowiedniego działu to by nie zabłądziła. Zrezygnowana była gotowa na dosyć długą tułaczkę po sklepie, gdy za rogiem natknęła się na znajomą postać.
- Lexa? - wykrztusiła, niemal zderzając się z szatynką.
- Hej Clarke - przywitała się z lekkim uśmiechem.
Griffin przez chwilę spoglądała na wargi Lexy, ale po chwili skarciła się w myślach.
- Co tutaj robisz? - spytała, co było chyba najidiotyczniejszym pytaniem, ale jedynym które przyszło jej do głowy.
- Zakupy - odpowiedziała pani weterynarz o dziwo bez śladu jakiejkolwiek drwiny w głosie. - Znajoma robi remont więc pomyślałam czy samej by czegoś nie zmienić. A ty, Clarke?
- Cóż, ja... - blondynka potrzebowała kilku sekund na zastanowienie się nad własną odpowiedzią, czego bynajmniej nie ułatwiało jej spojrzenie zielonych oczu. - Moja mama i ojczym mają rocznicę ślubu... Szukam ramy do obrazu, który chcę dla nich namalować. Może przy okazji znajdę coś jeszcze.
Woods skinęła głową w zamyśleniu. Wzmianka o obrazie przypomniała jej widok nagich płócien, które były zawieszone w salonie niebieskookiej.
- Te obrazy w twoim domu... Wszystkie są twojego autorstwa? - zapytała po chwili czym całkowicie zaskoczyła Clarke.
- Tak... Sama je zrobiłam - przyznała, a Lexa spojrzała na nią z pewnym uznaniem.
- Nie miałam okazji im się bliżej przyjrzeć, ale są piękne - powiedziała wprost.
Faktycznie, kiedy Woods ją odwiedziła to jedynie zostawiła na jej dywanie klatkę z rozszalałym szopem. Aż dziw, że w ogóle zapamiętała jakiekolwiek obrazy wiszące na ścianach. Tym bardziej, że Griffin mogłaby przysiąc, że czuła wtedy przez cały czas skupione na sobie spojrzenie pani weterynarz, a może tak tylko jej się zdawało...
- Może pomożesz mi wybrać ramę? W tym akurat jestem kiepska, a chcę żeby to dzieło jakoś się prezentowało - zagadnęła, licząc na to, że szatynka się zgodzi. Zresztą to nie tak, że szukała jakiegoś pretekstu, by spędzić z nią nieco czasu. Naprawdę nie radziła sobie z oprawianiem prac. Dlatego właśnie w domu miała zawieszone nagie płótna.
- Jeśli tylko chcesz - odparła, a blondynka uśmiechnęła się delikatnie na jej słowa.
Przy okazji udało jej się także znaleźć przewodnika, który potrafił wskazać jej odpowiedni kierunek zgodny z planowanym zakupem. Chociaż i tak Clarke zatrzymywała się co kilka metrów, by podziwiać niemalże wszystko, co znajdowało się w sklepie. Lexa przez większość czasu trzymała się bardziej z boku i zerkała na wskazywane przez nią przedmioty ponad jej ramieniem, mrucząc krótkie uwagi na temat ich wyglądu. Jak w ogóle z takim nastawieniem planowała cokolwiek kupić?
W końcu jednak udało im się dotrzeć do odpowiedniego działu, gdzie znajdowały się wszelkiego rodzaju ramy i oprawki. Teraz wystarczyło tylko wybrać odpowiednią.
- Co sądzisz o tej? - spytała Griffin, spoglądając na swoją towarzyszkę i stukając palcem w misternie rzeźbione pozłacane drewno.
- Za ciężkie... - odpowiedziała niemal od razu Woods. - Co chcesz w ogóle namalować, Clarke?
Blondynka zamyśliła się chwilę. Może jednak powinna decyzję o oprawie swojego dzieła zostawić na później? Jednak miała wrażenie, że jeśli odłoży ją na inny dzień to kompletnie o tym zapomni lub straci chęć. Poza tym jej artystyczny umysł nieraz działał w nieokreślony sposób skupiając się na szczegółach zamiast kreślić istotne konkrety.
- Chciałam ich uchwycić jako szczęśliwą parę. Jakieś jasne, ciepłe barwy... - zaczęła, a w jej myślach niemal od razu pojawił się dokładny zamysł.
- Widzisz, a taka oprawa tylko zabije cały nastrój - powiedziała, sięgając po inną z ram. - Najlepsze chyba byłoby coś prostego i eleganckiego...
Griffin z fascynacją obserwowała jak długie i smukłe palce Lexy przesuwają się po ciemnym, drewnie.
- Ta powinna być w porządku.
Szatynka przeniosła spojrzenie ze swojego znaleziska na Clarke, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Blondynka po raz kolejny nie wiedząc czemu, poczuła się nieco nieswojo.
- Tak. Będzie idealna - odpowiedziała, przyglądając się wybranej ramie.
- W takim razie postanowione i możemy iść dalej - zakomenderowała Woods, chwytając pewniej drewniany prostokąt.
- Daj mi to ponieść - zwróciła się do niej Griffin.
- Nie ma mowy, Clarke - usłyszała w odpowiedzi.
Oczywiście nie było mowy o jakiejkolwiek formie sprzeciwu. Blondynkę, aż dreszcze przeszły, gdy jej towarzyszka użyła swojego władczego głosu. Jednak w ciągu kilku minut wizerunek Lexy przeszedł małą metamorfozę, gdy w drodze do kasy natknęły się na dział z świeczkami wszystkich możliwych kształtów i zapachów.
- Lexa, twoje mieszkanie jest już pełne świeczek - zauważyła Clarke, przyglądając się jak szatynka przejawiła nagłe zainteresowanie asortymentem sklepu.
- To wcale nie znaczy, że nie mogę kupić kolejnych - oświadczyła Woods, podnosząc opakowanie małych świeczulek w aluminiowych podstawkach. - Zresztą to nie świeczki tylko tealights, a te są o zapachu truskawkowo-malinowym. Sama zobacz.
Blondynka wcale nie musiała się zbytnio zbliżać, by poczuć aromatyczną woń owoców. Wciąż jednak nie potrafiła zrozumieć jakim cudem Lexa może kupować wciąż nowe świece, gdy cały jej dom przepełniony był już nimi i ich bardziej lub mniej egzotycznymi zapachami.
- Całkiem niezłe - przyznała, przyglądając się pozostałym pozycjom na półkach.
Entuzjazm najwyraźniej jej się udzielił i sama proponowała szatynce kolejne warianty świeczek. W końcu taka mała rzecz, a tak potrafiła ucieszyć panią weterynarz, że uśmiech sam cisnął się na usta, gdy tylko się na nią spojrzało. Clarke dodatkowo postanowiła się odwdzięczyć Woods za dźwiganie ramy i niosła kilka opakowań tealights jak je nazwała wcześniej Lexa. Zresztą właściwie miały już opuścić dział i udać się do kasy, kiedy Griffin dostrzegła po drugiej stronie alejki znajomą męską postać. Ta sama znoszona bluza z kapturem, ciemne włosy sięgające ramion... Nie było mowy o pomyłce.

- Przejdźmy się jeszcze raz - powiedziała, chwytając nadgarstek Woods i ciągnąc ją w kierunku, z którego dopiero co przyszły. - Może znajdziemy jakieś świeczki, które przeoczyłyśmy...
Szatynka nie oponowała i bez przeszkód dała się poprowadzić między sklepowymi regałami. Clarke była jej za to wdzięczna i starała się odetchnąć.
- Dzięki. Miałaś rację - głos Lexy wyrwał ją z zamyśleń.
Blondynka spojrzała na nią zdziwiona, nie do końca wiedząc o czym właściwie jej towarzyszka zakupów mówi. Dopiero po chwili dostrzegła kolejną paczkę małych świeczuszek w jej dłoni.

- Jabłkowych jeszcze nie mam - wytłumaczyła jej szybko po czym kontynuowała okrężną wędrówkę w kierunku kas. - A tak właściwie... to co to za koleś, którego starasz się unikać?
A więc jednak zauważyła, pomyślała Griffin, zastanawiając się jeszcze jakiej odpowiedzi powinna udzielić. Chociaż raczej nie widziała większych przeciwwskazań w przekazaniu jej kilku podstawowych informacji.

- To... mój były chłopak - wydusiła z siebie po chwili. - Nie mam ochoty na niego wpaść...

Pani weterynarz jedynie skinęła głową jakby zrozumiała o co jej chodzi i nie zadała już więcej pytań. Clarke doceniła to, wiedząc że szatynka należy do osób, które znają znaczenie prywatności i potrafią zamilknąć w odpowiednim momencie.

- Nie mogę uwierzyć, że wydałaś czterdzieści dolarów na świeczki - powiedziała, gdy po zapłaceniu za zakupy, szły przez parking do samochodu pani weterynarz.
- Raz na jakiś czas chyba można sobie pozwolić, prawda? - odparła Woods, otwierając auto i chowając do niego zakupione produkty. - Cholera... zapomniałam, że Indra chciała katalog z wyposażeniem wnętrz. Zaraz wrócę.
Blondynka skinęła głową i oparła się o bok pojazdu, obserwując jak dziewczyna wraca do budynku. Kiedy tylko Lexa zniknęła z pola jej widzenia, Clarke poczuła jak ktoś ściska ją za ramię i przyciska mocniej do samochodu.
- Myślisz, że cię nie widziałem? - rzucił gniewnie chłopak, którego Griffin zauważyła wcześniej w sklepie. - Nie myśl, że pozwolę, żebyś traktowała mnie jak powietrze...
Mogła się spodziewać, że tak łatwo nie uda jej się uniknąć tego spotkania. Zresztą teraz nie mogła skupić się na niczym innym niż na obłąkańczym zachowaniu napastnika, który zaczął się z nią szamotać. W jego oczach płonął wyraźny szał i wściekłość, a długie włosy kleiły się do spoconego czoła. Zdecydowanie nie przypominał osoby, którą Clarke wcześniej znała. Kiedyś na pewno nie był kimś kto zacząłby się z nią szarpać w miejscu publicznym, miotając wokół najwymyślniejszymi przekleństwami.
- Puść ją - usłyszała nagle głos, który przebił się ponad brzmieniem wulgaryzmów.
Zarówno Griffin jak i jej prześladowca spojrzeli na Lexę, która w trakcie całej konfrontacji najwyraźniej wróciła ze sklepu z wcześniej zapomnianym pisemkiem.
- Masz jakiś problem, szmato? - warknął w jej kierunku brunet.
- Owszem, mam - prychnęła w odpowiedzi Woods, starając się sprowokować napastnika do jakiejkolwiek reakcji.
Zresztą przy niestabilnym emocjonalnie człowieku wiele nie było potrzeba. Chłopak niemal natychmiast stracił zainteresowanie Clarke, rzucając się w kierunku szatynki z pięściami. Lexa nie miała większych trudności z uniknięciem wymierzonych w nią niezdarnych ciosów po czym sama wyprowadziła precyzyjny prawy sierpowy, trafiając agresora w nos, z którego polała się krew.
- Khurghwa - zaklął niewyraźnie zanim Woods chwyciła go za wciąż wysunięte po ataku ramię i cisnęła na maskę swojego samochodu, wykręcając mu kończynę za plecy.
- Wyjaśnijmy sobie jedno... - syknęła do jego ucha, krępując mu rękę w jeszcze bardziej bolesny sposób. - Nie lubię, gdy ktoś swoimi brudnymi łapskami tyka najcenniejsze dla mnie rzeczy... Najpierw uderzyłeś mój samochód, a potem zacząłeś szarpać moją dziewczynę... Mam jednak dobry dzień i wybaczę ci to - tutaj zniżyła swój głos do groźnego szeptu, nachylając się jeszcze bardziej nad próbującym jej się wyrwać chłopakiem. - Jeśli jednak jeszcze raz znajdziesz się w jej pobliżu to zdechniesz w męczarniach... Rozumiesz?
Nerwowe skinienie głową i niewyraźny dźwięk, który wydał z siebie nieznajomy przez zalewane krwią usta najwyraźniej świadczyły o tym, że zrozumiał to dobitne przesłanie. Lexa poderwała go z maski własnego auta i rzuciła na podłoże.
- A teraz spierdalaj w podskokach póki możesz - warknęła, patrząc jak chłopak w popłochu podnosi się z ziemi, by uciec w sobie tylko znanym kierunku po czym odwróciła się w kierunku Clarke.
Delikatnie dotknęła ramienia blondynki, ale ta natychmiast odskoczyła od niej jak oparzona.
- Wszystko w porządku - mruknęła, co na pewno nie zabrzmiało zbyt przekonująco.
- Kiedy byliście razem też cię tak traktował? - spytała Woods, uważnie obserwując reakcję dziewczyny. Griffin nie odpowiedziała, ale jej milczenie było aż nadto wymowne.
- Skurwysyn... Powinnam przywalić mu mocniej.
Już miała rzucić się w kierunku, w którym zniknął napastnik, gdy poczuła jak niebieskooka chwyta ją za rękę.
- Nie, Lexa. Zostaw go - powiedziała, a Woods westchnęła, pozwalając na to, by cała jej złość w końcu zniknęła.
- Wsiadaj do samochodu. Zawiozę cię do domu - powiedziała łagodnie, wracając do swojego dawnego brzmienia głosu.
Blondynka skinęła głową i zajęła miejsce w fotelu pasażera. Droga do mieszkania Clarke minęła im w ciszy. Żadna nie odezwała się ani słowem do chwili, gdy Woods w końcu zaparkowała w miejscu docelowym. Szatynka odprowadziła ją nawet do drzwi, ale kiedy tylko chciała przekroczyć próg, Griffin odwróciła się do niej, trzymając dłoń na klamce.
- Nie obraź się, ale... chcę być teraz sama.
Lexa skinęła głową ze zrozumieniem i wróciła do swojego samochodu, gdy tylko drzwi za blondynką się zamknęły. Nie zamierzała jednak pozwolić jej zostać samotnie w domu. Siedząc ponownie w aucie, sięgnęła po swój telefon.
- Lincoln? - odezwała się, gdy tylko mężczyzna odebrał połączenie.
- Uhumm... Co jest szefowo? - spytał w ramach przywitania.
- Potrzebuję ciebie, a raczej Octavii - odpowiedziała po czym przystąpiła do wyjaśnień. - Jakiś facet rzucił się dzisiaj na Clarke i zaczął ją szarpać...
- O Allahu, wszystko z nią w porządku? - przerwał jej mężczyzna zatroskanym głosem.
- Raczej tak, ale nie chcę żeby była teraz sama. Jestem pod jej domem, ale nie wpuściła mnie do środka - przyznała, zaciskając palce wolnej dłoni na kierownicy. - Któreś z was może do niej wpaść?
Przez kilka sekund w telefonie zalegała cisza, ale po chwili głos Lincolna powrócił.
- Raczej nie bardzo. Jesteśmy właśnie poza miastem, ale mogę zadzwonić do Raven. Ona też jest dobrą przyjaciółką Clarke. Powinna do niej przyjechać.
- Dzięki Lin - odpowiedziała, rozluźniając nieco uścisk.
- Powiedz mi tylko jedno... Co z tym kolesiem?
Lexa zamyśliła się, wracając myślami do wydarzeń sprzed raptem kilkunastu minut.
- Chyba złamałam mu nos, ale z chęcią bym się o tym upewniła...
W słuchawce rozległ się nieco przytłumiony chichot Lincolna, który następnie się rozłączył.

Continue Reading

You'll Also Like

2K 202 21
Kiedy Kopciuszek ucieka z balu, książę wybiega za nim, chcąc odzyskać swoją ukochaną... A nie moment... To nie ta historia... W tej bajce nie było k...
20.9K 1.1K 42
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
62.3K 3.4K 117
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
139K 7.9K 34
O tym, co połączy dwie tak bardzo różniące się i zupełnie sobie obce dziewczyny. Jak to jest gdy ktoś wywraca Twój świat do góry nogami? Jak sobie z...