Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]

By bookomanka

463K 34.2K 3.5K

Jasmin jest sierotą, która zaczyna pracować jako pokojówka w pałacu. Nikt nie wie, że posiada sekretne dziedz... More

Róże są czerwone, fiołki niebieskie...
Człowiek Północy
Kolacja przy świecach
Okolica godna pożałowania
Spotkanie
Oto kim jestem
Gorące uściski
Ah te szczęśliwe zakończenia
Dowiedzmy się czegoś więcej
Przeżyć to piekło
Wspinaczka
Biały tygrys
Spóźnienie
Piraci
Wschody słońca
Poznajmy się bliżej
Księga
Pokojówki
Listy i ogród
Łzy i krew
Jack
Sztylet i rana
Odzyskać to co moje
Coś o mnie
Ogień i pył
Ernesto
Znów się spotykamy
Zasłużył sobie
Operacja zemsta
Przez ciebie czuję nienawiść i złość
Przemiana
Ryk
Wódz
Wyjaśnienia
On się o mnie... troszczy
Pokonam cię
Nocne polowanie
Nie ulegnę mu
Nie pozwolę im cię skrzywdzić
Loch
Salerno
Nominacja
It don't make sense, but nevertheless...
Uczucie-iluzja
Ufasz mi?
Ten, w którym się zakochałam
If the whole world was watching, I'd still kiss you
Przesłuchanie
Żegnaj
Long live the Queen
INFORMACJE
PREMIERA OKŁADKI I OPISU

Kwiatek dla księżniczki

7.6K 672 51
By bookomanka


– Miło być cię u nas gościć – mówi kapitan, odbierając ode mnie złoto. – Zawsze będziesz mile widziany na naszym okręcie.

Kiwam głową w geście pożegnania.

We Włoszech jest ciepło.

Muszę zdjąć swoje kurtki, bo wyglądam jak idiota w futrach i skórach.

– Arnar! Poczekaj!

Odwracam się.

Jack podąża za mną szybkim krokiem, poprawiając tobołek na plecach.

– Mogę iść z tobą? – Już mam odmówić, kiedy mi przerywa. – Przydam ci się.

Daję mu mówić dalej.

– Mogę być twoim służącym, czyścić i ostrzyć broń, prać, pomagać. Wszystko co zechcesz.

– Dlaczego chcesz to zrobić?

– Nie mam pieniędzy, rodziny i miejsca gdzie się zatrzymać. Nie mam nic do stracenia.

Wzdycham.

Chyba wzbiera we mnie litość...

Sługa mi się przyda.

– Poniesiesz mi kurtki – oznajmia, rzucając w jego stronę ubrania.

– Tak jest!

Ruszamy przed siebie. Jack zarzuca sobie kurtki na ramię. Wygląda trochę jak tragarz, ale sam tego chciał.

***

W tawernie w centrum miasta zjawiamy się godzinę później. Dziwi mnie to, że o tak wczesnej porze jest tak wielu mężczyzn.

Zajmujemy miejsca przy barze i zamawiamy dwa kufle piwa.

– Co my tu robimy? – pyta Jack.

– Odpoczywamy. I czekamy na widowisko.

– Jakie widowisko? – pyta, marszcząc brwi.

– W karczmach czy tawernach zawsze jest jakieś widowisko.

Chłopak wciąż nie rozumie co mam na myśli.

A ja wiem, że w ciągu niespełna godziny ktoś zacznie się kłócić lub bić; ktoś zostanie wyrzucony lub okradziony; może nawet zjawi się jakaś panienka i zostanie otoczona przez facetów.

Każdego dnia dzieje się coś innego.


Jasmin

Proszę królową o wolne popołudnie. Zgadza się nie pytając o nic.

Ernesto będzie na mnie czekać w tawernie w centrum miasta. Muszę się spieszyć, bo nie zdążę na umówioną godzinę.

Przebieram się w jedną z moich lepszych sukienek. Jest jasnozielona, trochę sprana, ale jest naprawdę wygodna. Ma bufiaste krótkie rękawy, gorset zasznurowuje się z przodu i rozszerza się ku dołowi.

Wychodzę.

Tawerna, do której trafiam jest obskurna. Po przekroczeniu progu zdaję sobie sprawę z jednej rzeczy.

Jestem tutaj jedyną kobietą.

Mężczyźni siedzący przy stolikach odwracają się.

Wszystkie oczy skierowane są na mnie.


Arnar

– Proszę, proszę... Kogo my tu mamy? – mamroczę pod nosem, tak żeby nikt mnie nie usłyszał.

Kobieta, w sumie... dziewczyna jest, cóż... na tyle ładna, by oczy wszystkich mężczyzn skierowały się na nią. Jej włosy sięgają prawie do pasa, układają się na plecach falami. Brunetka z brązowymi oczami o lekko oliwkowej cerze... Kto by pomyślał, że taka piękność zapuści się w miejsce takie jak to.

Uciekaj, mówię do niej w myślach.

Ale ona robi zupełnie co innego, co wytrąca mnie z równowagi.


Jasmin

Przestępuję z nogi na nogę.

Nie czuję się komfortowo.

Powoli ruszam przed siebie, obserwując każdego mężczyznę. Czuję się pewnie – wiem, że potrafiłabym ich pokonać. Po treningach jestem silniejsza i wiem jakie ciosy wymierzać.

Nagle jeden z mężczyzn wyciąga rękę w stronę mojego tyłka.

Niedoczekanie.

Łapię go za nadgarstek i nawet nie dotyka mnie czubkiem palca. Wykręcam mu rękę. Krzywi się. Patrząc mu w oczy pełne zdziwienia wymierzam mu kopnięcie kolanem w krocze, a na koniec uderzam go pięścią w twarz.

Ból przeszywa mi dłoń, ale pozostaję twarda i nie daję tego po sobie poznać.

– Ktoś jeszcze? – pytam głośno.

Każdy mężczyzna odwraca ode mnie przerażony wzrok.

Podchodzę do baru, opieram się o blat, ale niczego nie zamawiam. Ernesto powinien się za chwilę zjawić.

Przechodzi mnie dreszcz. Ktoś mi się przygląda. Przysięgam, że jeśli są to ci sami faceci siedzący przy drzwiach to im nogi z dupy powyrywam.

Rozglądam się bacznie. Nie jest to jeden z tych z przodu. Mój wzrok pada na niezbyt przyjemnie wyglądającego mężczyznę.

Ma długie, brudne włosy; przednią część ma związaną w kucyk. Ma kilkudniowy zarost. Do tego ubrany jest w jakieś skóry. Od razu wiem, że lepiej się go bać, ale nic nie powstrzyma mojego języka.

– Na co się gapisz?

Mężczyzna tylko odwraca wzrok w stronę swojego kufla trzymanego w dłoni. Uśmiecha się ukazując rząd – o dziwo – białych i prostych zębów.

Po chwili zostawiam go w spokoju. Przychodzi Ernesto.

***

– O Boże!

Podbiegam do niego i kładę dłonie na jego policzkach. Oczy ma zapadnięte, policzki także. Ubranie jest brudne i potargane jakby od dawna spał na ulicy. Wygląda gorzej niż się tego spodziewałam.

– Wyglądasz jakbyś nie jadł od kilku dni – mówię przerażona.

– Jem tylko niezbyt dużo.

Marszczę brwi i łapię go za rękę, która schudła i wygląda jak patyk.

– Pomogę ci. Nie mogę patrzeć jak głodujesz.

Uśmiecha się z wdzięcznością.

– Zaczekaj na mnie na dachu. Przyjdę z jedzeniem – to powiedziawszy wychodzę.

Docieram na rynek, gdzie nie ma już zbyt wiele ludzi, ale dam sobie radę. Muszę. Dla Ernesto.

Jestem zestresowana, bo wiem, że on na mnie liczy. Nie mogę go zawieść, bo inaczej umrze w przeciągu tygodnia. Mijając stragany staram się ustalić ile jedzenia będzie potrzebne na cały tydzień.

Na początku za pieniądze, które zarobiłam w pałacu kupuję dwa bochenki świeżego chleba. Nie wiem, czy tyle wystarczy, ale muszę jeszcze kupić kilka rodzajów sera i mleko. Po zrobieniu zakupów za pieniądze zaczynam kręcić się w pobliżu stoisk z warzywami.

W rękach trzymam koszyk – który oczywiście buchnęłam – wypełniony zakupionymi rzeczami. Teraz nikt mnie już nie będzie podejrzewał o kradzież, bo wiadomo, że mam pieniądze. Muszę jedynie uważać na wzrok strażników i sprzedawców.

Udaje mi się ukraść kilka ogórków, rzodkiewki i szczypiorek. Oglądam właśnie pomidory i chowam je do koszyka, kiedy sprzedawca zajmuje się inną kobietą.

– Zamierzasz kupić, któreś z nich?

To pytanie sprawia, że zamieram z pomidorem w ręce.

– Cóż... zastanawiam się czy przypadkiem nie kupić ich u tamtego sprzedawcy – mówiąc to wskazuję na drugą stronę, gdzie stoi podobne stoisko. – Ale coś mi mówi, że tamten sprzedaje je zgniłe. Jak pan myśli?

Celowo rozpoczynam tą rozmowę. Nie chcę, żeby pomyślał, że go okradłam – gdybym po prostu sobie odeszła na pewno zacząłby coś podejrzewać.

Uśmiecham się szeroko.

– Szczerze? – Nachyla się do mnie jakby chciał mi powierzyć jakiś sekret. – Gość jest cwany. Wystawia tylko ładnie wyglądające warzywa, a kiedy ktoś już je kupi, pakuje te brzydsze.

– Ah tak?

– Ja się cenię – przechwala się. – Te pomidory, które pani wybierze może je od razu wziąć.

Kiwam głową.

– Wie pan co? W takim razie wezmę trzy.

Uśmiecham się, a on odpowiada mi tym samym.

– Jak sobie panienka życzy.

Wybieram warzywa i płacę za nie naprawdę niewiele.

Już skończyłam zakupy, ale chcę się jeszcze rozejrzeć. Dawno tu nie byłam. Może coś nowego się pojawiło na straganach. Nowy materiał, może biżuteria.

Zauważam piękny naszyjnik z niebieskimi kamieniami. Dotykam go delikatnie jakby za chwilę miał się rozpaść.

– Chciałaby pani go kupić? – pyta sprzedawca.

– Nie stać mnie na niego – oznajmiam uśmiechając się smutno.

– Mimo wszystko chcę, żeby go pani przymierzyła – mówi, wyciągając naszyjnik w moją stronę.

Odwracam się do niego tyłem, żeby mógł mi go zapiąć. Potem się odwracam.

Sprzedawca jest zachwycony.

– Wiedziałem, że będzie na panience niesamowicie wyglądać.

Podaje mi małe lusterko.

Naszyjnik naprawdę prezentuje się bardzo dobrze.

Górna część zapięta jest ciasno na szyi, a dolna spływa ku dekoltowi, ostatni kamyczek nawleczony na cieniutki metalowy sznurek chowa się pomiędzy moimi piersiami. Jest naprawdę spory i posiada wiele zdobień. Każdy kamień łączą cienkie metalowe sznurki, które tworzą kwiatowe wzory.

– Jest naprawdę piękny. Gdybym była bogatsza na pewno bym go kupiła – zapewniam szczerze.

– Cieszę się, że tak ci się podoba. Inne kobiety nawet nie chcą na niego spojrzeć – mówi zdejmując mi go z szyi.

– Cóż, mnie się wydaje, że nie mają racji. Każdy kto go założy zwróci uwagę wszystkich dookoła.

– Jesteś bardzo miła panienko.

Sprzedawca jest bardzo szczęśliwy odkładając cacko na miejsce.

– Jestem pewna, że w końcu znajdzie się odpowiednia kobieta, która go założy.

– Dziękuję.

Żegnam się i przechodzę dalej. Zatrzymuję się przy stoisku z drewnianymi zawieszkami. Wyciągam z koszyka jeden i mu się przyglądam się, przypomina lwa.

– To też chcesz ukraść? – pyta mnie głęboki głos.

Odwracam się odkładając zawieszkę na miejsce.

O mur naprzeciwko opiera się ten sam mężczyzna, którego widziałam w tawernie. Ten, który mnie tak przeraził. Teraz zresztą też mnie przeraża, gdyż obraca w dłoni sztylet – jego szpic wbija się w opuszek palca wskazującego.

Nie odpowiadam tylko na niego patrzę.

– Widziałem co robiłaś. Musisz być bardziej ostrożna. Inaczej ciebie złapią. A to by było... – odrywa wzrok od sztyletu i patrzy na mnie z półuśmiechem – naprawdę niefortunne.

Prycham.

– Tylko mi nie mów, że nie robisz gorszych rzeczy ode mnie – oznajmiam.

– Skąd te pochopne wnioski? – pyta i odrywa się od muru. Podchodzi do mnie.

– Wiem, że masz po dwa noże w bucie, kolejne trzy schowane masz za pasem, w rękawach masz po jednym – mówię lekko przemądrzałym głosem. Unoszę dumnie głowę. – Albo jesteś zabójcą, albo lubisz noże. Stawiam na to pierwsze.

– Niezły zmysł obserwacji.

– Mam dobrego nauczyciela.

– Nie wątpię – odpowiada, podrzucając sztylet.

Uznaję rozmowę za zakończoną i odchodzę.

Ale on podąża za mną.

– Możesz mnie zostawić w spokoju? – pytam nawet na niego nie patrząc.

– Hm... Tak, ale za chwilę.

– Za chwilę to ci przyłożę – mówię odważnie.

– Nie sądzę.

Staję w miejscu przez co on prawie na mnie wpada. Odwracam się.

– Czego chcesz?

– Pogratulować ci znokautowania tamtego w tawernie.

Jestem lekko zdziwiona.

– Um... Dzięki? – Przestępuję z nogi na nogę. – Może powinieneś uciekać skoro ciebie też mogę znokautować.

– To niemożliwe.

– Po kopnięciu w krocze będziesz kwilił na ziemi – oznajmiam, przekrzywiając głowę.

– Moje klejnoty zostaw w spokoju.

Odwracam się i znów ruszam przed siebie.

– Poczekaj! Myślę, że coś upuściłaś.

Mężczyzna zachodzi mi drogę przez co znów muszę stanąć.

– To należy do ciebie.

Pokazuje mi niebieski kwiatek trzymany pomiędzy dwoma palcami.

– To nie moje – mówię, chcąc go ominąć. Mężczyzna mi to uniemożliwia.

– A ja myślę, że tak.

– To nie mój kolor – kłamię, żeby się odczepił.

– Przekonajmy się – mówi, wkładając mi go za ucho. – Myślę, że pasuje. Teraz wyglądasz jak księżniczka.

Unoszę brew i zaczynam się śmiać.

– Nie jestem księżniczką.

– Na pewno jesteś – odpowiada uśmiechając się półgębkiem. – Tak piękne kobiety nie mogą być zwykłymi...

– Służącymi? – podsuwam mu. – W normalnym świecie nawet piękne dziewczyny są barmankami, sprzedawczyniami czy służącymi.

– A ja mówię, że jesteś najbardziej odpowiednia na rolę księżniczki – oznajmia kłaniając się lekko.

Znów się śmieję.

– Jeśli tak chcesz mnie poderwać to szczerze gratuluję. – Poprawiam koszyk w dłoni. – Może najpierw zacznij od kąpieli. Strasznie cuchniesz.

To powiedziawszy zostawiam go skołowanego na środku placu.


Arnar

Spławiła mnie. Tak po prostu.

Spławić księcia... Służąca... To niedorzeczne.

Każda dziewczyna byłaby chętna do dalszych komplementów i flirtu. Po raz pierwszy w życiu moja niezawodna gadka się nie sprawdziła. Co za wstyd.

Kupuję ten cholerny naszyjnik, który mierzyła.

Wyglądała w nim naprawdę ładnie. Może kiedyś jej go wręczę...

O czym ja w ogóle myślę?


Jasmin

Ernesto je pożywną kolację po raz pierwszy od tygodnia.

Uśmiecham się.

– Co masz za uchem?

Wyciągam z włosów niebieski kwiatek.

– To nic takiego.

Ernesto unosi brew.

– Taki jeden palant mnie podrywał.

– Jak będziesz tak mówić o każdym facecie to nigdy nie znajdziesz męża – oznajmia, śmiejąc się.

– Nawet nie wiesz jak wyglądał – oznajmiam zirytowana.

– Oświeć mnie.

W wielkim skrócie przedstawiam go jako cuchnącego zbira.

– Jak go spotkam to go od ciebie pozdrowię.

Daję mu kuksańca w bok.

Pod koniec naszego spotkania wręczam mu resztę pieniędzy, która została z zakupów.

– Mówiłem, że nie potrzebuję żadnych pieniędzy.

– Po prostu je weź. Dzięki nim przetrwacie przez następny tydzień.

Zamykam mu pieniądze w dłoni.


*********************************

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i odsłony :*

Continue Reading

You'll Also Like

24.6K 2.5K 28
「Opisy leżą u mnie i miauczą.」 𝐋eila jest chaotyczna, nadwrażliwa, sprawy „roztrząsa" bardziej niż to konieczne, a gryzące kwestie ciężko przechodzą...
12.9K 353 4
Zbiór opowieści, które opisują łagodne, jak i drastyczne śmierci. Stalkerzy, mordercy, porywacze... Zapraszam! 😍
1.3K 388 19
Kto z nas nie marzył o odziedziczeniu sporego majątku po nieznanej ciotce? Artemisia Marides nie wiedziała jednak, że przeprowadzka do ukochanego do...
334K 12.9K 48
„Żyje w świecie gdzie każdy kto ukończył osiemnaście lat dostaje swojego własnego stróża. Strażnicy żyją jak normalni ludzie z tą różnicą, że zawsze...