Spóźnienie

8.5K 711 68
                                    

Dzisiaj śnię o oczach.

Ale nie o takich zwykłych. Te są pomarańczowe i wielkie. Widzę czarne źrenice, które są zwężone po bokach i przypominają kocie. Tęczówki są tak jaskrawe, że niemal świecą w ciemnym pomieszczeniu. Są one dosłownie pomarańczowe. Widzę wyraźnie, że kolor staje się jaśniejszy wokół źrenic. Obwódka tęczówki jest prawie czarna.

Wszystko wygląda tak wyraźnie i realistycznie, że aż kręci mi się w głowie.

Budzę się gwałtownie, siadając prosto jak struna. Słyszę jak ktoś mnie woła.

– Jas! Jasmin! – Zdyszana Mel wpada do mojego pokoju. – Wstawaj! Jesteśmy spóźnione!

– Co? – pytam, bo jeszcze niezbyt kojarzę co się wokół dzieje.

– Jesteśmy spóźnione do pracy. Śniadanie już dawno nas ominęło.

– Co?!

Zrywam się z łóżka. Pościel zaplątana w moje nogi strasznie wszystko opóźnia. W końcu ląduję na ziemi.

– Jas, nie wygłupiaj się!

– Staram się! Podaj mi tą kieckę co leży na krześle.

Rzuca mi ją do rąk. Szybko ją na siebie wkładam przy okazji wchodząc w buty. Mel wiąże mi wstążkę na plecach, która biednie przez talię.

– A teraz biegiem!

***

Wpadamy do kuchni zdyszane i całe spocone. Pani Binenti już na nas czeka. Podparta pod boki przygląda się nam ze złością.

– Mam nadzieję, że nasze księżniczki się wyspały. – Razem z Mel zgodnie przełykamy ślinę. – Za karę rzucam was na pożarcie lwom... prawie dosłownie.

– Co to znaczy? – pytam.

– A to, że nie będziecie dzisiaj pracować w kuchni. – Nie odczuwam z tego powodu ulgi. Wiem, że czeka nas coś wielokrotnie gorszego. – Dzisiaj będziecie obsługiwać rodzinę królewską przy śniadaniu – oznajmia dumnie z nutką złośliwości w głosie.

– Chyba żarty sobie stroisz – mówię głośno. Z przerażenia nawet nie wiem co mówię.

– Pyskuj dalej, a spędzisz tam cały dzień – grozi, przybliżając się do mnie o krok. Daję za wygraną. Nic nie wskóram, a nie chcę mieć dożywotniej kary. Kobieta błyska uśmiechem triumfu. – Ale zanim tam pójdziecie musicie podpisać te dokumenty – mówi, podając nam plik kartek. – I przebierzcie się w stroje dla pokojówek. Wiszą w waszych szafach.

Odwracamy się na pięcie i przerażone wracamy skąd przyszłyśmy. Jesteśmy tak zdenerwowane, że ciągle chodzimy w kółko. Suknie są czarne z białymi falbankami. Sięgają nam do kolan i są trochę za duże. Przewiązujemy je w pasie białą, grubą wstążką przez co wyglądają trochę lepiej i tak na nas nie wiszą.

Zabieramy się za umowę. Po przeczytaniu wyciągam wnioski: mamy nie rozpowiadać tego co się dzieje w budynku, a to co zobaczymy ma pozostać w murach pałacu; inaczej czeka nas tryczek lub coś gorszego, co dokładnie nie jest uściślone w umowie. Jeśli chcemy zachować posadę to musimy to podpisać. I tak też robimy.

Zerkam na Mel i chwytam ją za rękę.

– Damy radę – dodaję jej otuchy. – Pamiętasz, uczyłaś się dobrych manier?

– Tutaj to nie wystarczy... Wywalą nas. To o to chodzi pani Binenti. Ona pragnie byśmy stąd zniknęły. Król na pewno wyrzuci nas za próg, jeśli choćby jedną małą rzecz zrobimy źle.

Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]Where stories live. Discover now