Sztylet i rana

7.6K 644 18
                                    

Rano budzę się przerażona. Śniło mi się, że cała jestem pokryta podłużnymi ranami.

Od razu idę do łazienki by obejrzeć, czy nie mam kolejnych obrażeń. Zdejmuję ubranie, co jest trudne, bo krew zaschła mi na koszulce w miejscu rany. Na szczęście nie mam innych urazów oprócz tej jednej. Która szczerze mówiąc nie wygląda dobrze.

Boże, co ja sobie zrobiłam?

Zastanawiam się, czy mam jeszcze jakieś kawałki tkaniny. Zostało już jej mało. Uznaję, że po treningu zmienię opatrunek. Staram się usunąć plamę z koszulki. Prawie się udaje. Przebieram się w spodnie i wygodną czarną koszulkę, by nie było widać plam.

Wychodzę z pokoju.

Trening jest dla mnie ciężki. Uderzanie lewą ręką na początku nie jest problemem. Ale z prawą ręką - tam gdzie na łopatce mam ranę - jest o wiele gorzej. Każdy ruch jest dla mnie bólem. Kiedy uderzam to czuję jakby skóra rozrywała mi się na plecach. Obawiam się, że jeszcze bardziej otworzyłam ranę.

Po jakimś czasie jestem bardziej spocona niż zwykle. Rana pulsuje, czuję jak krew spływa mi po plecach, wsiąka w koszulkę. W pewnym momencie po prostu przestaję ćwiczyć.

- Nie dam rady - oznajmiam, opierając dłonie na kolanach i oddychając ciężko.

- Wczoraj ci nieźle szło. Teraz też dasz radę.

Gdyby tu chodziło tylko o siłę fizyczną...

- Ja naprawdę nie mogę. - Ocieram twarz koszulką i prostuję się, co sprawia mi więcej bólu niż myślałam. Krzywię się i cicho syczę.

- No dobra - mówi, przyglądając mi się. - Co ci jest?

- Nic.

Jeszcze tego brakowało, żeby Emiliano się dowiedział. Co mam mu powiedzieć? „Wczoraj przeorałam sobie skórę paznokciami, ale to niemożliwe, bo żaden ludzki paznokieć nie może zrobić takiej rany." To na pewno by nie pomogło.

- Powiedz mi. Mnie możesz zaufać - mówiąc to kładzie dłoń dokładnie na mojej ranie.

Odskakuję jak poparzona. Rana znów pulsuje i piecze. Zaciskam pięści i oczy.

- Jasmin... - upomina mnie Emiliano, ale milknie patrząc na swoją dłoń pokrytą cienką warstwą krwi. - Jasmin, co to jest?!

- Nic!

- Krew. To jest krew, a nie nic!

- Nic mi nie jest!

- Krew oznacza coś innego - tym razem mówi spokojniej. - Pokaż mi.

Kręcę głową.

- Muszę zobaczyć.

- Nie, nie musisz.

- Jasmin, utrudniasz wszystko. - Zbliża się o krok. - Nie będę o nic pytał.

Teraz lepiej, myślę.

- Obiecujesz?

- Tak, obiecuję.

Wypuszczam powietrze i delikatnie unoszę koszulkę. Odrywając koszulkę od opatrunku słyszę głośne plaśnięcie.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?! - wykrzykuje. - Mogłaś wszystko bardziej pogorszyć!

- Wiem!

- Nie wiesz! Ta rana musi być głęboka, skoro wszędzie jest tyle krwi. - Wzdycha. - Zrobię ci nowy opatrunek tylko poczekaj, muszę iść po apteczkę.

Kiwam głową ze zrozumieniem.

Siadam na ziemi i patrzę za odchodzącym Emiliano. Nie muszę długo czekać. Wraca z pojemnikiem i klęka przed moimi plecami.

Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora