Znów się spotykamy

7K 680 30
                                    

Po spędzeniu jednej nocy w gospodzie uznaję, że to dobry moment by zjawić się w pałacu.

Każę Jackowi się spakować.

– Gdzie idziemy? – pyta, a potem zaczyna się ekscytować. – Zrabujemy jakiś sklep? A może zabijmy jakiegoś zbira? Pobijamy kogoś?

Patrzę na niego z uniesioną brwią.

– Nie – mówię. – Zacznijmy od tego, że nie ma żadnego „my". Tylko ja będę zabijał, ty jesteś tylko sługą. Po drugie, ja nie rabuję. Nie jestem piratem. Po trzecie nikt mi się ostatnio nie naraził, więc nikogo nie pobiję.

W sumie to ktoś mnie ostatnio wystawił na pośmiewisko. Tak, ta dziewczyna. Ale nie jestem okrutny, jej nie pobiję.

– To co robimy? – pyta lekko zawiedziony.

– Idziemy do pałacu.

Jack zaczyna się uśmiechać.

– Ah więc mierzymy wyżej.

– Co? Nie. Spędzimy tam trochę czasu.

Wychodzę z pokoju, a potem z gospody. Jack za mną nie nadąża, więc krzyczy:

– Poczekaj!

Zwalniam trochę kroku.

– Nie chcę cię martwić, ale cokolwiek zamierzasz chciałbym ci przypomnieć, że pałac otoczony jest ogromnym murem i tysiącem strażników. Nikt się do środka nie przedostanie. Ale chciałbym poznać twój niezawodny plan. Jak się dostaniemy do środka?

Uśmiechając się, mówię:

– Wejdziemy przez główną bramę, przywitamy strażników kiwnięciem głowy, kilku podprowadzi nas pod wrota, królowa przywita nas z otwartymi ramionami.

Chłopak tylko unosi brew.

– To żart?

– Skąd.

– Tylko członkowie rodzin królewskich mogą tak zrobić.

– Tak się składa, że masz przyjemność z księciem Arnarem.

Chłopak jest tak skołowany, że milczy całą drogę do pałacu.

***

– Arnar! Boże, co zrobiła z tobą ta podróż?! Jak ty wyglądasz?

Królowa Eliza ogląda mnie z każdej strony jakby obawiała się, że nie jestem w jednym kawałku.

Cóż, pewnie wyglądam okropnie.

Jak to ta dziewczyna uznała, śmierdzę. Ubrania mam przepocone i brudne. Włosy zwisają mi w długich strąkach, plus mam brodę. Gorzej być nie mogło.

– Coś ty zrobił z tymi włosami? Wyglądasz jak siedem nieszczęść.

– Ciebie też dobrze widzieć – mówię z uśmiechem.

Królowa przytula mnie mocno.

– Weź kąpiel, przyślę kogoś by obciął ci te kłaki, a pokojówka przyniesie ci coś do jedzenia.

– Dzięki.


Jasmin

– Jasmin, moja droga, mogłabyś przynieść drugie śniadanie do pokoju naszego nowego gościa?

Znowu nowy gość?

Przecież niespełna dwa tygodnie temu przyjechała rodzina ze Skandynawii.

– Nie za dużo macie tu tych gości? – pytam, rozbawiona.

– Och nie. – Królowa zaczyna się śmiać. – Zadbasz o niego, bo jest dla mnie bardzo ważny. Uważam go prawie za drugiego syna.

– Hm... Ciekawe kim jest ten szczęściarz – mówię.

– Idź to sama się dowiesz. Jedyną rzeczą, którą mogę ci powiedzieć to jego imię. Nazywa się Arnar.

Kiwam głową.

Nigdy wcześniej nie spotkałam tego imienia.

W kuchni już czeka na mnie taca z talerzem kanapek i dzbankiem soku, szklanką, serwetką złożoną w łabędzia i bukietem niebieskich kwiatów.

Mam ochotę się zaśmiać, bo przypomina mi się jak to dzień temu podobny kwiat wręczył mi ten zbir.

Zabieram tacę i wchodzę po wielu schodach na samą górę. Są tam tylko dwa pokoje gościnne. W jednym z nich przebywa nasz nowy książę.

Czas przywołać na twarz sztuczny uśmieszek.

Pukam do drzwi i słyszę „proszę". Wchodzę do środka. Szybko rozglądam się po pomieszczeniu.

Wystrój jest zachowany w czarno-białych kolorach. Ściany są białe, łóżko ciemne z czarną pościelą. Lampki też mają czarne klosze. Stoliczek stojący w wykuszu jest biały. Są tu też drzwi wychodzące na balkon. Są otwarte, więc powietrze przesiąknięte słodkim zapachem kwiatów wpada do środka.

– Możesz położyć tacę na stoliku.

Podskakuję w miejscu.

Głos wydobywa się z łazienki.

Szybko wykonuję polecenie starając się nie rozglądać po pokoju. Z łazienki wychodzi chłopak, pewnie młodszy ode mnie. W ręku trzyma czyjeś ubrania. Brudne i śmierdzące. Uśmiecham się do niego.

Jest sługą jak ja.

Odpowiada mi tym samym.

I wtedy z łazienki wychodzi książę.

– To musi być jakiś pieprzony żart – oznajmiam głośno.

Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]Where stories live. Discover now