Zamruczała niezadowolona i uniosła się do pozycji siedzącej. Przetarła oczy wierzchem dłoni, krzywiąc się lekko. Zamlaskała cicho i wysunęła się spod koca. Chwiejąc się i ledwo otwierając oczy, wymacała drogę na korytarz. Praktycznie na oślep poczłapała w dobrze znaną sobie stronę. Uderzyła czołem o chłodną powierzchnie i skrzywiła się znowu. Potarła czoło, po czym wymacała klamkę, nacisnęła ją i popchnęła drzwi. Nawet nie zawróciła sobie głowy ich zamykaniem. Po prostu przemknęła szybko do łóżka i nachyliła się nad nim lekko. Pacnęła ramie Deana, ale ten nie zareagował. Zrobiła to znowu i jeszcze raz. W końcu dźgnęła go palcem w policzek. Wtedy mruknął coś niezrozumiałego i uchylił powieki.
- Znowu miałaś koszmary? - spytał cicho, ale Ava pokręciła głową.
- Mogę z tobą spać? - wyszeptała tylko. Zgodził się bez namysłu. Odsunął kołdrę i położył się na boku, a Ava opadła tuż przy nim na mięciutki materac. Wtuliła się w jego klatkę piersiową, podkulając pod siebie nogi i obejmując ciało łowcy w pasie. Dean trochę zdziwiony jej zachowaniem, przytulił ją i kiedy już miał pewność, że kobieta bezpiecznie śpi w jego objęciach, schował nos w jej włosach, zaciągając się jej zapachem. Zamknął oczy, uśmiechając się lekko. Po chwili już odpłynął do krainy snu.
Przebudziły ją czyjeś głośne kroki i trzask drzwi. Ktoś biegł.
- Dean, Ava chyba zniknęła - usłyszała. Wtedy ktoś zapalił światło. Mocniej przywarła do swojej ciepłej poduszki, która poruszała się miarowo w górę i w dół z każdym oddechem. Warknęła coś pod nosem i przewróciła tak, żeby nie padało na nią światło. - Oh..
- Tak, 'oh', Sammy. Czy teraz mógłbyś łaskawie zgasić światło i zamknąć drzwi? - spytała cicho jej poduszka. Usłyszała jeszcze tylko ciche przeprosiny, pstryk włącznika i trzask zamykanych drzwi. Odetchnęła głęboko, kładąc głowę z powrotem w wygodnej pozycji. Poczuła, że Dean przeczesuje ej włosy palcami, na co zamruczała cicho. - Shhh. Śpij - usłyszała tylko, zanim uścisk wokół niej się przyjemnie zacieśnił, a ona mogła dalej iść spać.
Spakowała kilka najpotrzebniejszych rzeczy, po czym przeszła do kuchni i położyła na stole kartkę, że wróci przed wieczorem, bo ma rozmowę w mieście niedaleko, a po niej chciała przejść się na zakupy. Zarzuciła plecak na plecy i szybko weszła do garażu bunkra. Wybrała sobie samochód, prosty w obsłudze i ładny, po czym wrzuciła na fotel pasażera swój plecak i wycofała pod drzwi. Nacisnęła przycisk na pilocie i wrota się otworzyły. Wyjechała stamtąd szybko, zamknęła drzwi i odjechała zanim ktokolwiek zorientował się, że w ogóle jej nie ma. Całe szczęście, że wybrała moment, w którym Sam poszedł do łazienki, bo gdyby została zasypana pytaniami albo co gorsze, młodszy Winchester chciałby ją zawieźć, jej małe kłamstewko wyszłoby na jaw.
Kiedy dojechała na miejsce, wysiadła, zamknęła samochód i weszła przez zardzewiałe już drzwi do opuszczonego budynku, który wcześniej wskazała jej Rowena.
- Witaj, kochanie - usłyszała z przeciwległego końca pomieszczenia. Podeszła tam i rzuciła plecak na ziemie. Stanęła przy stole, na którym zobaczyła przeróżne przedmioty, zgadywała, że składniki.
- Co to? - spytała, wskazując dużą, pożółkłą księgę, leżącą na środku.
- To, złotko, jest Księga Potępionych - Rowena uśmiechnęła się dumnie, a Chloe wyciągnęła dłoń i przejechała opuszkami palców po chropowatej powierzchni. W jej umyśle zapaliła się czerwona lampka, ale zignorowała to. Nie chciała być już kulą u nogi.
- Od czego zaczynamy? - spytała, patrząc prosto na wiedźmę, która spojrzała na nią spod na wpół przymrużonych powiek.
- Podoba mi się twój zapał, dziecinko - powiedziała, po czym zaczęły pierwszą lekcje.
Usiadła na łóżku, przeciągając się z głośnym jękiem. Ziewnęła, przecierając oczy, po czym dziwnie wyspana i w jeszcze dziwniejszym dobrym humorze, wyszła z pokoju Deana. Poszła po czyste ubrania, umyła się, ubrała, wysuszyła włosy i nawet zrobiła lekki makijaż. Czuła sie na tyle dobrze, żeby bez powodu mieć na ustach lekki uśmiech.
Podskakując, ruszyła do biblioteki. Tam ze śmiechem podbiegła do siedzącego na krześle Sama i objęła go od tyłu, cmokając go lekko w policzek. Młodszy Winchester odwrócił się zaskoczony, kiedy się do niego przytuliła.
- Dobrze się czujesz? - spytał odrobinę zaniepokojony. - Nie piłaś nic jeszcze, prawda?
- Oj, Sam. Po prostu lepiej się już czuje - zaśmiała się, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Nie podrywaj mojego faceta - usłyszała z naprzeciwka. Uniosła wzrok, żeby zobaczyć Gabriela, opierającego się łokciami o blat. Podparł głowę na dłoni, żeby z lekkim uśmiechem patrzeć na tą dwójkę. Ava wystawiła do niego język i cmoknęła Sama jeszcze raz, po czym ruszyła ku archaniołowi.
- Chodź, aniołku, ciebie też przytulę - powiedziała, wyciągając ramiona w jego stronę. Gabriel pokręcił głową, ale Ava tylko do niego podbiegła i oplotła go rękoma.
- Ej, ej, serio. Puść - westchnął, lekko ją odpychając. Ona się nie odsunęła, wiedziała, że gdyby Gabe chciał, zniknąłby. Po chwili jednak odsunęła się i cmoknęła go w policzek, odbiegając znowu ze śmiechem. Archanioł i łowca popatrzyli na siebie, po czym uśmiechnęli się lekko. Gabriel prychnął, kiedy kobieta nie wyrobiła na zakręcie i prawie zjechała czołem w schody. - Chyba jej już lepiej - mruknął, zjawiając się na kolanach Sama. Pocałował go w szyje.
- Tak, chyba już lepiej - zaśmiał się lekko, ale kiedy Gabriel zaczął przygryzać jego skórę, wypuścił z siebie drżący oddech. - Gabe.. Jest dopiero 12.
- A czy godzina ma znaczenie, kiedy ja chce ciebie nie ważne w jakim miejscu i nie ważne o jakiej porze? - mruknął, po czym pstryknął palcami, przenosząc ich do pokoju łowcy. Usiadł na jego biodrach okrakiem i uśmiechnął się pewny siebie. - Masz ochotę sprawić, żebym nie mógł potem nawet się ruszyć? - mruknął, dotykając językiem dolnej wargi. Sam uśmiechnął się, czując jak jego wewnętrzny zwierzak zaczyna się przebudzać. Winchester przetoczył ich tak, że teraz klęczał miedzy nogami anioła, przyciskając jego ręce za nadgarstki do materaca. - Taki typ zmęczenia kocham - mruknął łowcy prosto w usta, po czym temperatura w pokoju gwałtownie podskoczyła.
W drodze do kuchni, nuciła pod nosem, ale kiedy z rozbiegu przeskoczyła próg, zatrzymała się nagle. Z głośników leciała Kelly Clarkson - Stronger, a Dean stał w rozkroku z przyłożoną pod otwarte usta chochlą. Patrzyli na siebie równie zszokowani, co zażenowani. Ava prychnęła, rozbawiona, a Winchester odchrząknął, odkładając chochle na blat i ściszając radio.
- Myślałam, że pan Klasyczny Rock nienawidzi popu - zaśmiała się głośno.
- Nie, bo to jakoś tak.. - odchrząknął znowu, zażenowany. - Samo się włączyło..
- Cut the crap, Winchester! Fck, just dance, remember? - zawołała, podbiegając do niego i przechylając się tak, żeby móc pogłośnić muzykę. Puściła oczko do łowcy i chwyciła łopatkę do przewracania naleśników, robiąc z niej swój mikrofon. Zaczęła się wyginać, zaraz potem dołączył do niej Dean i już oboje śpiewali do swoich niby-mikrofonów, co raz gubiąc albo zamieniając słowa. Szerokie uśmiechy, powoli tracony oddech przy każdym głośniejszym dźwięku i to czułe spojrzenie, którym Dean obdarzał Avę, sprawiały, że oboje byli trochę bardziej szczęśliwi.
Kiedy piosenka się skończyła, Ava zaczęła się śmiać. Dean tylko prychnął cicho, odłożył chochlę i podszedł do dziewczyny, która rzuciła się na niego z uściskiem zanim cokolwiek zdążył zrobić. Przytuliła go mocno, a kiedy on się otrząsnął i odwzajemnił gest, poczuł się niejako wyjątkowy. Oderwali się od siebie, a łowca, pchany nagłym przypływem odwagi, cmoknął Mitchell w czoło. Ta wyszczerzyła się mówiąc 'dzień dobry' i podeszła do garnków.
- Mmm. Czy to jest sos spaghetti? - spytała, patrząc na Deana, a ten pokiwał głową. Zanurzyła łyżkę w sosie, podmuchała i spróbowała, oblizując się po chwili ze smakiem. - Jakie dobre! - zawołała, a jej wzrok padł na płaty makaronu leżące na stole. - Lasagne?
- Lasagne - potwierdził. Zagwizdała cicho. - No co? Myślałaś, że nie umiem gotować? - udał obrażonego.
- Ja nic takiego nie powiedziałam - uniosła ręce w geście poddania się. Usiadła przy stole i przeciągnęła się jeszcze raz. Po chwili Dean postawił przed nią świeżą, gorącą kawę, za co bardzo mu podziękowała. - Wiesz gdzie jest Chloe? - spytała, upijając łyk gorzkiego, ukochanego napoju.
- Napisała, że pojechała na rozmowę o pracę, a potem pójdzie na zakupy, bo nie chce nas ciągać ze sobą, skoro tego nie lubimy - oboje się zaśmiali. - Szalony skrzacik. Mały, szalony skrzacik.
Przez chwilę siedzieli cicho, po czym Ava poruszyła ramionami próbując je trochę rozruszać.
- Ale dobrze mi się spało. Serio, dawno już nie miałam tak spokojnej nocy - westchnęła.
- Dzięki mnie - Dean uśmiechnął się chytrze, licząc na to, że ją speszy, ale ona tylko zaśmiała się, podpierając głowę na dłoni.
- Dzięki tobie - powtórzyła cicho. I Dean w tym momencie przegrał. Stanął przy garnku i mimo, że nie musiał, zaczął gwałtownie mieszać sos. Tak dawno nie widział już Avy tak szczęśliwej i trzeźwej na raz. I tylko dzięki temu jemu też było lepiej, w jakiś sposób lżej, lepiej. Uśmiechanie się było dla niego prostsze.
A Ava popijała powoli kawę, patrząc na szerokie barki Deana. Przypominała sobie jak to było je dotykać. I wtedy jak lawina spadły na nią wspomnienia z imprezy, o której nawet nie miała głowy myśleć od dwóch tygodni. Spuściła głowę, kryjąc rumieniec wykwitający ja jej policzkach. W środku czuła wybuchające fajerwerki, krzyczała wewnętrznie. W końcu, kto by tak nie miał? Przecież miała tyle momentów z samym Deanem Winchesterem. Miała całkowite prawo złapać chwilowy fangirl, mimo, że było już po czasie.
Kiedy wypiła kawę stwierdziła, że pójdzie poczytać coś o stworach nadnaturalnych. Naprawdę ją to ciekawiło, a teraz, kiedy została przywiązana do tego świata, ta wiedza była jej potrzebna. Czyli w tym wypadku łączyła przyjemne z pożytecznym. Poinformowała Deana, że będzie w bibliotece, po czym tam pobiegła. Nie zauważyła nigdzie ani Sama, ani Gabriela, ale stwierdziła też, że to nie jej sprawa co robią, wiec chwyciła książkę, którą zaczęła dwa tygodnie temu. Rozsiadła się wygodnie i zaczęła czytać.
Czujne spojrzenie skanowało jej twarz, a jego właściciel siedział praktycznie nieruchomo, opierając oba łokcie o podłokietniki. Oparty plecami o drewniane oparcie krzesła, ze splecionymi dłońmi na kolanach, patrzył jak jej oczy przesuwają się po tekście, słowo po słowie, linijka za linijką. Patrzył jak przewraca strony, czasem marszczy brwi, nie rozumiejąc jakiegoś słowa. Wtedy wyciągała telefon i wpisywała hasło w internecie, a jej twarz znów jaśniała w zrozumieniu. I tak od dłuższego czasu. A on wzdychał, wydawał dziwne dźwięki, próbował ją szturchnąć stopą pod stołem, ale ona cierpliwie się odsuwała, zaczytana tak bardzo, że nic nie słyszała. Kiedy jednak Dean zawołał, że jedzenie jest gotowe, praktycznie rzucając książkę na stół i pędząc do kuchni. A on siedział cierpliwie i czekał aż ona wróci.
I wróciła. Po czterdziestu paru minutach, ale wróciła. Usiadła przy stole, wzięła z powrotem do reki książkę i znów się zaczęło. Próbował zwrócić na siebie jej uwagę, gestem dłoni zrzucając jakąś książkę z półki, ale kiedy potrząsnął jej krzesłem, westchnęła, zakładając palcem strony i spojrzała na niego trochę zirytowana.
- Co chcesz, Lucyfer? - spytała spokojnie.
- Zwracaj na mnie uwagę - uśmiechnął się. Pokręciła głową i wróciła do lektury, ale po kilku następnych słowach i kilku jego stuknięciach palcami o blat, westchnęła wkurzona i zagięła stronę w książce, zamykając ją. - Wreszcie. Nie ładnie jest ignorować ludzi - wydął dolną wargę.
- Nie jesteś człowiekiem - odparowała, nie zwracając nawet uwagi na jego gierki.
- Złośliwiec - zmarszczył nos, ale po chwili znów się uśmiechał.
- Do rzeczy, Lucyfer. Czemu przy.. przyszedłeś, przyleciałeś, przyjechałeś.. Nie wiem co zrobiłeś, ale czemu tu jesteś? - spojrzała na niego z lekką irytacją. Jeszcze będąc w Piekle, bała się go. Bała się go, kiedy wbił jej pieprzoną rękę pod żebra i grzebał w jej duszy. Ale przestawała się go stopniowo bać, kiedy pokazywał jej jej przeszłość, kiedy wyrwał jej dusze i kiedy ją zwrócił. A teraz czuła już tylko irytacje. Może i była to głupota, w końcu był Szatanem, ale nie potrafiła go widzieć teraz inaczej niż jako małe, zbuntowane, irytujące dziecko.
- To też mój problem. Jeśli z Ostrzem coś byłoby nie tak, też bym to odczuł, wiec.. Miałem ci z tym pomóc - uśmiechnął się, rozkładając ramiona. Ava westchnęła.
- Możemy zacząć jutro? Albo za dwa dni? Na razie chce trochę odpocząć - powiedziała, spoglądając na niego prosząco.
- W takim razie poczekam. Ale mam nadzieję, że nie będzie nudno? - puścił do niej oczko. Przewróciła oczami i wstała, ruszając do kuchni. Czuła, że Lucyfer idzie za nią. Zerknęła do tyłu, ledwo powstrzymując się od prychnięcia śmiechem. Rozglądał się zaciekawiony, tylko czasami patrzył gdzie idzie.
Weszli do kuchni. Ava zrobiła sobie herbatę, przeszła do swojego pokoju po koszule, ale wszystkie, które miała zostały wrzucone do prania, bo trochę wstyd przyznać, ale przez dwa tygodnie jej zawieszenia pracy mózgu, przepociła wszystkie. Ruszyła do pokoju Sama, ale kiedy przeszła przez próg i zobaczyła tylko nagie plecy Gabriela, jego odrzuconą do tyłu głowę i nogi młodszego Winchestera wystające spod niego, że stoickim spokojem i stalową traumą w umyśle, zatrzasnęła drzwi. Zszokowana i zesztywniała, z rechoczącym Lucyferem podążającym za nią, poszła do Deana.
- Powiedz mi, że się nie masturbujesz! - krzyknęła, stojąc pod drzwiami, które sekundę później otworzyły się ukazując zdziwionego Deana. Zanim cokolwiek zdążył powiedzieć, odetchnęła z ulgą. - Przypomnij mi, żebym więcej nie wchodziła do pokoju twojego braciszka bez pukania, bo pukania oglądać więcej nie chcę - mruknęła, przepychając się obok niego.
- Oh, dobra. Opowiesz mi potem.. Chociaż nie wiem czy chcę tego słuchać - westchnął, a jego wzrok skierował się na stojącego w progu, wyszczerzonego Lucyfera. - Ale co ON tu robi?
- Mogę wziąć jakąś twoją koszulę? - spytała, już grzebiąc w jego szafie, więc zgoda, którą wydał jej łowca był tylko formalnością. Rozpłynął się, widząc jak Ava zatapia się w jego koszuli, a kiedy odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na niego, uśmiech nie schodził mu z ust. - Chyba przygarnęliśmy szczeniaczka - mruknęła, przechodząc obok Winchestera. Wróciła do biblioteki z herbatą i w ciepłej, za dużej koszuli Deana. Wzięła książkę, usiadła przy stole, położyła na blacie nogi i znów zatopiła się w lekturze. A Lucyfer usiadł naprzeciwko i tym razem siedział już cicho, co było do niego zupełnie niepodobne.
Po jakimś czasie przyszedł też Dean. Postawił sobie krzesło obok Avy, usiadł na nim, postawił na stole laptopa i włączył sobie film, który oglądał mając słuchawki na uszach. Tak naprawdę wolałby go oglądać u siebie w pokoju, ale chciał pilnować Avę, nawet jeśli w starciu z Szatanem to pewnie ona miałaby większe szanse.
Zostańmy więc przy tym, że Dean najzwyczajniej w świecie chciał być przy Mitchell, nie ważne co by się nie działo.
FLUFFY PUFFY <3
musiałam zrobic taki rozdział, bo za dużo dram już było.
Tak wiec.. I regret nothing. <3