Tigre [W TRAKCIE POPRAWEK]

By bookomanka

463K 34.2K 3.5K

Jasmin jest sierotą, która zaczyna pracować jako pokojówka w pałacu. Nikt nie wie, że posiada sekretne dziedz... More

Róże są czerwone, fiołki niebieskie...
Człowiek Północy
Kolacja przy świecach
Okolica godna pożałowania
Spotkanie
Oto kim jestem
Gorące uściski
Ah te szczęśliwe zakończenia
Dowiedzmy się czegoś więcej
Przeżyć to piekło
Wspinaczka
Biały tygrys
Piraci
Wschody słońca
Poznajmy się bliżej
Księga
Pokojówki
Listy i ogród
Łzy i krew
Jack
Sztylet i rana
Odzyskać to co moje
Coś o mnie
Ogień i pył
Ernesto
Kwiatek dla księżniczki
Znów się spotykamy
Zasłużył sobie
Operacja zemsta
Przez ciebie czuję nienawiść i złość
Przemiana
Ryk
Wódz
Wyjaśnienia
On się o mnie... troszczy
Pokonam cię
Nocne polowanie
Nie ulegnę mu
Nie pozwolę im cię skrzywdzić
Loch
Salerno
Nominacja
It don't make sense, but nevertheless...
Uczucie-iluzja
Ufasz mi?
Ten, w którym się zakochałam
If the whole world was watching, I'd still kiss you
Przesłuchanie
Żegnaj
Long live the Queen
INFORMACJE
PREMIERA OKŁADKI I OPISU

Spóźnienie

8.5K 713 68
By bookomanka

Dzisiaj śnię o oczach.

Ale nie o takich zwykłych. Te są pomarańczowe i wielkie. Widzę czarne źrenice, które są zwężone po bokach i przypominają kocie. Tęczówki są tak jaskrawe, że niemal świecą w ciemnym pomieszczeniu. Są one dosłownie pomarańczowe. Widzę wyraźnie, że kolor staje się jaśniejszy wokół źrenic. Obwódka tęczówki jest prawie czarna.

Wszystko wygląda tak wyraźnie i realistycznie, że aż kręci mi się w głowie.

Budzę się gwałtownie, siadając prosto jak struna. Słyszę jak ktoś mnie woła.

– Jas! Jasmin! – Zdyszana Mel wpada do mojego pokoju. – Wstawaj! Jesteśmy spóźnione!

– Co? – pytam, bo jeszcze niezbyt kojarzę co się wokół dzieje.

– Jesteśmy spóźnione do pracy. Śniadanie już dawno nas ominęło.

– Co?!

Zrywam się z łóżka. Pościel zaplątana w moje nogi strasznie wszystko opóźnia. W końcu ląduję na ziemi.

– Jas, nie wygłupiaj się!

– Staram się! Podaj mi tą kieckę co leży na krześle.

Rzuca mi ją do rąk. Szybko ją na siebie wkładam przy okazji wchodząc w buty. Mel wiąże mi wstążkę na plecach, która biednie przez talię.

– A teraz biegiem!

***

Wpadamy do kuchni zdyszane i całe spocone. Pani Binenti już na nas czeka. Podparta pod boki przygląda się nam ze złością.

– Mam nadzieję, że nasze księżniczki się wyspały. – Razem z Mel zgodnie przełykamy ślinę. – Za karę rzucam was na pożarcie lwom... prawie dosłownie.

– Co to znaczy? – pytam.

– A to, że nie będziecie dzisiaj pracować w kuchni. – Nie odczuwam z tego powodu ulgi. Wiem, że czeka nas coś wielokrotnie gorszego. – Dzisiaj będziecie obsługiwać rodzinę królewską przy śniadaniu – oznajmia dumnie z nutką złośliwości w głosie.

– Chyba żarty sobie stroisz – mówię głośno. Z przerażenia nawet nie wiem co mówię.

– Pyskuj dalej, a spędzisz tam cały dzień – grozi, przybliżając się do mnie o krok. Daję za wygraną. Nic nie wskóram, a nie chcę mieć dożywotniej kary. Kobieta błyska uśmiechem triumfu. – Ale zanim tam pójdziecie musicie podpisać te dokumenty – mówi, podając nam plik kartek. – I przebierzcie się w stroje dla pokojówek. Wiszą w waszych szafach.

Odwracamy się na pięcie i przerażone wracamy skąd przyszłyśmy. Jesteśmy tak zdenerwowane, że ciągle chodzimy w kółko. Suknie są czarne z białymi falbankami. Sięgają nam do kolan i są trochę za duże. Przewiązujemy je w pasie białą, grubą wstążką przez co wyglądają trochę lepiej i tak na nas nie wiszą.

Zabieramy się za umowę. Po przeczytaniu wyciągam wnioski: mamy nie rozpowiadać tego co się dzieje w budynku, a to co zobaczymy ma pozostać w murach pałacu; inaczej czeka nas tryczek lub coś gorszego, co dokładnie nie jest uściślone w umowie. Jeśli chcemy zachować posadę to musimy to podpisać. I tak też robimy.

Zerkam na Mel i chwytam ją za rękę.

– Damy radę – dodaję jej otuchy. – Pamiętasz, uczyłaś się dobrych manier?

– Tutaj to nie wystarczy... Wywalą nas. To o to chodzi pani Binenti. Ona pragnie byśmy stąd zniknęły. Król na pewno wyrzuci nas za próg, jeśli choćby jedną małą rzecz zrobimy źle.

– Nie martw się. Jakby coś się stało, biorę to na siebie – oznajmiam dobrodusznie.

– Jas, nie możesz zawsze narażać siebie za mnie. Pamiętaj, że to też mój błąd. Zaspałam z własnej winy i poniosę za to konsekwencje. – Wstaje i wychodzi.

Siedzę jeszcze przez chwilę, zastanawiając się co zrobię, jeśli mnie wywalą.

***

Przez rozkładanie talerzy, sztućców i pachnących potraw robię się głodna jak wilk. Świeże bułeczki piętrzą się w koszyku, sery leżą w idealnych plastrach, dżemy i konfitury czekają spokojnie w mini miseczkach. Mam wrażenie, że wszystkie te pyszności szepczą do mnie: zjedz mnie.

Razem z Mel przynosimy potrawy i same musimy ustalić co gdzie postawić. Jeśli królowi nie spodoba się nasz układ dań to po nas. Wiele razy kłócimy się, przez co mamy coraz mniej czasu. Najwięcej problemu miałam z rozstawieniem talerzy i sztućców. W domu dziecka mieliśmy tylko jeden rodzaj talerza oraz jeden rodzaj widelca i noża. Tutaj jest ich tyle, że przez pierwsze pięć minut obmyślałam różne układy porcelan, ale w końcu się poddałam. Na szczęście Mel uczyła się tego wszystkiego w domu i nauczyła mnie co gdzie powinno leżeć. Wydaje mi się to absurdalne.

– Ile zostało nam jeszcze czasu? – pytam, stając przed stołem i oglądając nasze dzieło.

– Niecałe pięć minut.

Jednocześnie wzdychamy z ulgą.

– Jestem strasznie głodna – oznajmiam.

– Jak zwykle – odpowiada ze śmiechem. Wtóruję jej.

– Pokazać ci coś czego nauczyłam się w domu?

– Pewnie.

Rozglądam się po jadalni. Nikogo w pobliżu nie ma. Powoli pochodzę do stołu i szybko niczym atakujący wąż chwytam do ręki jedno jabłko, a następnie drugie. Chowam je za plecami.

– Widziałem – oznajmia czyjś głęboki głos.

Powoli podnoszę głowę. Wiem, że Mel cała sztywnieje i po chwili zaczyna się trząść jak osika.

Mam szczęście. To nie król mnie przyłapał. To chłopak mniej więcej w moim wieku. Ale to nie jego wygląd przyciąga moją uwagę. To jego oczy. Pomarańczowe; takie o jakich śniłam, jakie widziałam dzień wcześniej.

Otrząsam się, zdając sobie sprawę, że przyglądam mu się z taką zapalczywością, że aż dziwię się, że się nie zawstydził.

– Nikt tutaj nic nie widział – oznajmiam z przekonaniem.

Odwracam się, podaję Mel jabłko. Ona jednak patrzy na mnie oniemiała i dopiero po jakimś czasie przyjmuje owoc. Z wyzywającym wyrazem twarzy patrzę na mężczyznę. On tylko zaczyna się śmiać głębokim śmiechem. Nie wiem, co go tak bawi.

Rozluźniony z uśmiechem na ustach siada przy królewskim stole. Mam wrażenie, że szczęka opada mi do podłogi. Patrzę na Mel, która cięgle ma taką samą minę – połączenie przerażenia i niedowierzenia. Nie uzyskam od niej żadnych informacji.

Jeśli ten mężczyzna usiadł do TEGO stołu to oznacza, że... pochodzi z rodziny królewskiej. MAm skrytą nadzieję, że jest bardzo dalekim kuzynem i nie ma możliwości nas wywalić czy skrócić o głowę. Może król go nie posłucha jeśli zacznie mu nawijać o moim zachowaniu.

Szybko zjadam jabłko i każę Mel zrobić to samo. Robi co każę i obie wyrzucamy ogryzki do pobliskiego kosza tuż przed tym jak reszta rodziny królewskiej wkracza do jadalni.

Schylamy głowy i dygamy tak nisko jak tylko się da. Tracę równowagę, ale Mel mnie podtrzymuje. Jestem jej za to wdzięczna. Słyszę ciężkie kroki, tupot szpilek, a potem szuranie krzeseł. Rodzina królewska zasiada do stołu.

Cichutko przesuwamy się w stronę barku, na którym stoją dzbanki z wodą, kawą, mlekiem i kilkoma sokami. Mel kiwa na dzban z pomarańczowym sokiem – od tego powinnyśmy zacząć. Biorę dzbanek, a moje ręce zaczynają się trząść. Mel kładzie dłoń na mojej. Powoli wypuszczam powietrze i patrząc prosto przed siebie odwracam się do stołu. Potem jednak się opamiętuję i schylam głowę. Najpierw podchodzę do króla, który siedzi na centralnym, wielkim krześle. Powolutku przysuwam dzbanek do kubka. Na szczęście król mnie nie odtrąca i pozawala mi nalać pół szklanki. Potem przechodzę do królowej, która siedzi po jego prawej stronie. Znów przysuwam dzbanek do szklanki, ale tym razem zostaję odtrącona. Powoli się wycofuję. Przechodzę do mężczyzny siedzącego po lewej stronie króla. Nie zostaję odtrącona, więc zaczynam nalewać sok.

– Wyspałeś się, synu? – pyta król mężczyznę obok mnie.

Mam wrażenie, że dzban za chwilę wypadnie mi z rąk. Dłonie zaczynają mi się trząść, więc przerywam czynność i odstępuję pół kroku.

– Tak, ojcze – mówi, uśmiechając się półgębkiem pewnie z mojej reakcji.

Daję sygnał Mel, żeby przeszła za drugim dzbanem. A ja niezauważalnie wycofuję się pod barek.

W czasie następnych dwudziestu minut odnosimy kilka talerzy i wiele razy dolewamy napojów do szklanek. W pewnym momencie Mel podchodzi do barku z pustym dzbanem i ciągnie mnie za rękę, bym się do niej nachyliła.

– Jas, twoje oczy!

Mówi to tak cicho, że prawie jej nie słyszę. Ale z przerażeniem odwracam się do lustra za mną. Patrzę w swoje oczy, które tak jakby nie są... moje. Niegdyś zielone, teraz jaskrawo zielone – a nawet zielono-żółte. Poruszam gałką oczną, chcąc mieć pewność, że są moje. Są.

Nagle oczy króla, królowej i ich syna zwracają się w moją stronę, widzę ich odbicia w lustrze. Ich tęczówki są żółte, żółto-pomarańczowe i pomarańczowe. Jaskrawe jak moje.

Mam wrażenie jakby moje tęczówki mocniej zaświeciły, a potem zgasły. Zakłopotana spuszczam wzrok.

Nie wiem, co się właśnie stało. I nie chcę wiedzieć.

***

W następnych dniach nie spóźniamy się ani razu.

Koniec końców nie zostałyśmy wyrzucone.

Continue Reading

You'll Also Like

21.4K 3.1K 53
Dola jest jedną z Tkaczek Losu w panteonie Welesów. Jej życie biegnie spokojnym torem pod pieczą Roda oraz Wielkiej Baby. Dnie spędza ze swoimi siost...
Kitty II By Sensei_Apsik

Science Fiction

21.9K 1.1K 30
Część II Kitty. Radzę najpierw przeczytać Kitty I. Dziewczyna zdradzona przez rodzinę, oddana w ręce wroga co zrobi jak się zachowa ??? Czy kiedyś...
9.8K 1.1K 17
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
24.6K 2.5K 28
「Opisy leżą u mnie i miauczą.」 𝐋eila jest chaotyczna, nadwrażliwa, sprawy „roztrząsa" bardziej niż to konieczne, a gryzące kwestie ciężko przechodzą...