- Sammy - powiedział Dean, marszcząc brwi i wpatrując się w ekran laptopa. - Chyba mamy..
- Mamy sprawę - dokończył za niego brat, siedzący z tabletem na łóżku. Dean odwrócił się do niego z niemym stary, no weź na twarzy. - Thomas Simpson? - uniósł brwi z lekkim uśmiechem. Dean westchnął, kiwając głową.
- Co znalazłeś, Sherlocku? - spytał, biorąc do reki przedostatni kawałek pizzy i wgryzając się w niego łapczywie. Sam spojrzał na niego, chcąc powiedzieć coś o kulturze jedzenia, ale w ostatniej chwili westchnął, rezygnując z pomysłu.
- Thomas Simpson. Został znaleziony w swoim łóżku z wyrwanym sercem. To już trzecia taka ofiara w Queens i.. - Sam zawiesił się, marszcząc brwi. - I to tyle. Nie ma nic więcej, co by pomogło nam w ogóle określić czy to wilkołak, czy znowu wiedźma z karinem - mruknął, przesuwając stronę w dół.
- Wilkołak czy ten cały karim.. Nie ważne. Wyrwane serce to powód, żebyśmy wkroczyli my - powiedział Dean, zacierając ręce. Sam przewrócił oczami, lecz też nie mógł ukryć uśmiechu. Od tygodnia nie mieli żadnej sprawy, wiec mieli nadzieje na dobrą zabawę.
Podjechali pod dom, w którym miało się odbyć wystawienie ciała. Weszli, rozejrzeli się, zrobili swoje typowe rozpoznanie, delikatnie wypytywali, udając dalekich znajomych. Nic nie było podejrzane, ale wszystko utykało w jednym martwym punkcie, kiedy ludzie mówili o jednej z byłych dziewczyn Thomasa. Wszyscy wspominali, że była z lekka dziwna i nikt z rodziny nie wiedział o niej więcej niż przezwisko jej i jej przyjaciółki, o której dużo wspominała.
Sam podchwycił temat z najlepszym przyjacielem Thomasa, prosząc go o przezwisko, szczegóły wyglądu, a kiedy ten spojrzał na niego zdziwiony, Winchester się zreflektował.
- Chciałbym jej przekazać, że jej były chłopak nie żyje. Lepiej jeśli zrobi to ktoś nieznajomy, mniejsze emocje - wytłumaczył, a Jar kiwnął głową.
- Jego ex.. Wołali na nią Deany, a na tą jej pokręconą przyjaciółkę Cassy. Obie były zdrowo pieprznięte. Zwariowały na punkcie fantastyki i.. O człowieku, mało brakowało, a wciągnęłyby w to Thoma - Jer pociągnął nosem, prychając z dezaprobatą. - Ta cała Deany.. Często zmieniała kolor włosów, kiedy jeszcze się spotykali. Wysoka, niebieskie oczy, nosiła za duże, męskie ciuchy.
- A jakieś znaki szczególne? - spytał, wiedząc już z wcześniejszej rozmowy, że Jar nie miał pojęcia, gdzie dziewczyna mieszkała. Chłopak wskazał szczególnie dziwne zamiłowanie do ciężkiej muzyki, której słuchała praktycznie cały czas, pucołowate policzki i lekką nadwagę. Sam podziękował za informacje i wrócił do Deana, który już siedział w samochodzie. - Stary, nigdy nie uwierzysz..
- Wypróbuj mnie. Mam na myśli.. W co mógłbym nie uwierzyć? - Dean zaśmiał się lekko.
- Ta była dziewczyna Thomasa? Nikt nic o niej nie wie. Nic oprócz tego, że ma niezdrowe zamiłowanie do fantastyki i ciężkiej muzyki.. - Sam zrobił sarkastyczną minę w stronę swojego brata, który przewrócił oczami, otwierając usta, żeby powiedzieć, że to nic takiego, ale wtedy.. - Wspomniałem, że jej ksywką jest Deany, a jej przyjaciółki Cassy?
- Whoa, co? - brwi starszego Winchestera powędrowały w górę. - To tak jakby..
- Kobiece wersje imion twojego i Castiela, dokładnie - Sam dokończył zdanie, które zaczął jego brat i potem przez chwile siedzieli w ciszy, przetwarzając informacje.
- Jakie są szanse na to, że to fanki tych książek Chucka o nas? - spytał cicho Dean.
- Bardzo wysokie - odpowiedział młodszy. Popatrzyli na siebie. - Miejmy nadzieje , że nie powtórzy się akcja z Becky - szepnął Sam. Dean zarechotał, widząc jak jego brat zadrżał na wypowiedziane imię kobiety.
- A co? Nie chciałbyś kolejnego ślubu? - zażartował Dean, odpalając silnik i ruszając z podjazdu w akompaniamencie westchnięcia Sama.
Poszukiwania dziewczyny okazały się sukcesem, bo już po kilkunastu minutach wypytywania ludzi o wysoką Deany z kolorowymi włosami, wiedzieli, że powinna być na budowie nowej rezydencji burmistrza. Pojechali tam od razu, przebrani oczywiście za agentów FBI.
Kiedy Dean zatrzymał wóz przed placem budowy, oboje z Samem stwierdzili, że jest tu trochę za mało ludzi, co wydało im się bardzo podejrzane. Oboje chwycili za broń i podeszli do upapranych farbą drzwi. Nagle ze środka dało się słyszeć kroki i cichą wiązankę przekleństw rzuconą w przestrzeń kobiecym głosem. Wsłuchali się bardziej. W tle grało Iron Maiden, a po chwili usłyszeli również ciche nucenie. Spojrzeli po sobie, a Dean uśmiechnął się szeroko do brata.
- Dean - ostrzegł go Sam, kiedy oboje chowali broń. - To, że słucha takiej muzyki..
- Tak, wiem, przymknij się. Nie zrozumiesz połączenia miedzy fanami prawdziwej muzyki - rzucił starszy i nacisnął klamkę, pociągając ją do siebie.
Siedziała na ziemi w znoszonych spodenkach bokserskich i o wiele za dużej szarej koszulce. Cała była w kurzu, nawet w płucach czuła jeszcze pył, który sama stworzyła, kując wnękę w ścianie. Teraz, dwadzieścia minut później, siedziała na ziemi w innej części domu i nucąc 'Blood Brothers', które akurat weszło na głośniki, obklejała podłogę warstwą kartonów. Westchnęła, przesuwając rolki brązowej taśmy na nadgarstkach. Wstała, wyjmując spomiędzy zębów nóż, którego używała do ciecia kartonu. Rozejrzała się. Z kartonami skończyła. Teraz trzeba było rozłożyć jeszcze folie i..
W tamtym momencie usłyszała, że drzwi wejściowe się otwierają. Spięła wszystkie mięśnie, nie wiedząc czego ma oczekiwać.
- Deany? Jesteś tu? Jesteśmy z FBI, chcemy zadać kilka pytań i nie wiemy.. - zaczął jeden głos.
- Nie wiemy czy można wejść do środka - dokończył drugi. Czy im uwierzyła? Jasne, że nie. Czego mogłoby od niej chcieć FBI? Mocniej zacisnęła uchwyt na nożu i przeszła korytarzem w stronę wejścia. Powoli i nieufnie wychyliła głowę zza rogu, ale kiedy zobaczyła dwóch przystojnych facetów w garniturach, trzymający w garściach odznaki i patrzących niepewnie to na siebie, to na podłogę, wiedziała, że nie są źli. Nie mogli, będąc jednocześnie tak słodkimi.
- Tak, jasne. Można wejść - powiedziała, wychodząc zza rogu i od razu żałując, że zrobiła wcześniej sznurówkami kucyk z niebiesko-różowej grzywki. Agenci spojrzeli na nią i weszli do środka. - W czym mogę pomóc? - spytała, kiedy mężczyźni chowali odznaki.
- Jestem agent specjalny Richards - przedstawił się ten wyższy z dłuższymi włosami. - A to..
- Agent specjalny Spears - uśmiechnął się słabo. Zmarszczyła brwi, zakładając ręce na piersiach. - Przykro nam to mówić i naprawdę nie chcieliśmy tego robić w ten sposób.. - powiedział, a ona poczuła jak jej umysł pracuje na zwiększonych obrotach, wymyślając najgorsze scenariusze. - Pani były chłopak, Thomas Simpson nie żyje - wydusił wreszcie, a jej zaparło dech w piersiach. Jej Thom? Nie żył?
- Co się stało? - spytała słabym głosem.
- To właśnie próbujemy ustalić - odezwał się Richards. - Mogłaby pani odpowiedzieć na kilka pytań?
-Oczywiście - pokiwała głową i ruszyła w głąb budowy. Zaprowadziła mężczyzn do pomieszczenia, które na razie służyło robotnikom jako jadalnia. - Mogę wiedzieć jak.. Jak umarł? - przełknęła głośno ślinę, myjąc ręce w wiadrze.
- Przepraszam, ale najpierw pytania - powiedział miło, jednak stanowczo pan Spears.
- Jasne - mruknęła bardziej do siebie niż do nich, po czym tak jak oni, usiadła przy małym stoliku.
- Musimy wiedzieć czy Thomas miał jakichś wrogów. Czy był ktoś, kto życzył mu śmierci? -spytał Richards, od razu przyjmując bardziej oficjalny ton głosu. Pokręciła głową energicznie.
- Nigdy. On był.. Był najmilszym człowiekiem jakiego spotkałam. Troszczył się o wszystkich, a jeśli kogoś nie lubił, to po prostu się nie odzywał do niego. Bardziej ja mogłabym być w niebezpieczeństwie ze strony ludzi i nieludzi niż on - powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język. Spojrzała na agentów, którzy wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Czemu powiedziała pani 'nieludzi'? - spytał agent Richards, patrząc na nią z nieukrywanym zaciekawieniem.
- Pewnie uznacie mnie za wariatkę czy coś, ale oglądałam już tyle filmów, że wiem, że coś czemu rosną zęby zaraz przed tym, jak wgryzie się w szyje kolesia za budynkiem sklepu nie jest człowiekiem, mimo, że na takiego wygląda - powiedziała szybko, myśląc, że co najwyżej uznają ją za niepoczytalną i nie będą jej więcej zadawać pytań. Myliła się. Bardzo.
- Nie jest pani wariatką - uśmiechnął się pocieszająco Richards. Ledwo ugryzła się w język, żeby nie podziękować sarkastycznie za profesjonalną opinie. - Czy może nam pani powiedzieć.. Może ktoś kręcił się koło Thomasa albo on dziwnie się zachowywał?
- Nie miałam z nim kontaktu od dwóch miesięcy przez jego dziewczynę - skrzywiła się. - Zaraz po tym jak zerwaliśmy nadal byliśmy dobrymi znajomymi, ale kiedy poznał Camille.. Jakby się zmienił w zupełnie innego człowieka. Nadal był miły, ale.. Zbywał wszystkich. Poza tym nikt o niej nie wiedział. Nawet jego rodzina. Ja dowiedziałam się przypadkiem..
- Wie pani może gdzie mieszka Camille? - spytał agent Spears, a kiedy kiwnęła głową i podała im adres, Spears przesunął do niej wizytówkę i długopis. - Proszę podać swój numer, żebyśmy mogli się z panią skontaktować w razie, gdybyśmy mieli jeszcze jakieś pytania.
Zapisała ciąg cyfr, po czym odprowadziła agentów do wyjścia.
- Dziękujemy za współpracę i.. Przykro nam z powodu pani straty - powiedział Richards, a ona kiwnęła tylko głową i odprowadziła agentów wzrokiem. Kiedy jej spojrzenie padło na samochód, do którego wsiadali, jej oczy prawie wypadły z orbit. Jeszcze raz przyjrzała się mężczyznom i pokręciła głową. To nie było możliwe. Nie w tym życiu.
Wyłączyła muzykę, pozamykała wszystkie okna i drzwi, po czym wsiadła do starego, czarnego Kadilaka, odpaliła silnik, włożyła płytę z ulubioną składanką do odtwarzacza i ruszyła w stronę domu, odrobinę za mocno wciskając pedał gazu.
Następnego dnia nie poszła do pracy. Nie to, że nie dała rady funkcjonować ani nic z tych rzeczy. Oczywiście, ruszyła ją śmierć Thomasa, ale to, że stracili kontakt osłabiło jej reakcje. Bardziej chodziło o to, że zaspała. Wstała dopiero o 11, kiedy o tej porze powinna już być w pracy od 3 godzin. Zadzwoniła do szefa, wmawiając mu, że się przeziębiła i załatwiając sobie tym trzy wolne dni. Jeśli się nie dowie, że to kłamstwo, wszystko będzie dobrze.
Tak wiec teraz, o 15, siedziała na kanapie, pożerając placek, który zrobiła godzinę wcześniej, popijając go drugą tego dnia kawą i oglądając serial. Sporadycznie też pisała z Cassy, kiedy tylko ta miała czas odpisać na przerwach miedzy lekcjami i czasami na lekcjach. Deany nadal podziwiała przyjaciółkę, że ta ucząc angielskiego w gimnazjum jeszcze nikogo nie zarąbała siekierą.
Nagle jej telefon się rozdzwonił, a ona odebrała niechętnie, widząc na ekranie nieznany numer.
-Tak? - ziewnęła, pauzując odcinek.
- Deany? - usłyszała nieco zmieniony głos agenta Richardsa. - Mogłabyś podać mi swój adres? To ważne! - zawołał, musząc przekrzyczeć odgłosy rozbijanej szyby i kilku strzałów. Bez zbędnych ceregieli podała ulice i numer budynku, po czym szybko zmieniła piżamę na legginsy i za dużą, polarową koszule w kratę i wybiegła przed dom.
Kilka minut później lekko poturbowana Chevy Impala zaparkowała na podjeździe. Z samochodu wyskoczył agent Richards, a zaraz za nim agent Spears. Widząc ich w zwykłych ubraniach, rozpoznała te mordki. Wszystkie elementy układanki wskoczyły na miejsce. Pamiętała, jak Jo opowiadała jej o nich, ale zanim Deany zdążyła o cokolwiek spytać, mężczyźni popchnęli ją w stronę drzwi i kazali biec do środka.
- Co się dzieje? - spytała zdezorientowana, kiedy mężczyźni zatrzasnęli za sobą drzwi i stanęli w gotowości. Jeden przy drzwiach, jeden przy oknie. A Deany cicho jęknęła widząc w ich dłoniach broń. Niby wiedziała, ale.. - Moglibyście..
- Cicho - syknął pan Niby-Spears. - Ukryj się gdzieś - szepnął, wciąż nie spuszczając wzroku z podwórka. Posłusznie skierowała swoje szybkie kroki do sypialni. Po chwili pożałowała tej decyzji, kiedy usłyszała szczek rozbijanego okna. Nie zdążyła nawet krzyknąć. Ktoś od tyłu skoczył na nią, ściskając jej szczękę ręką, a pałce drugiej dłoni zacisnęły się na jej szyi.
- Ani. Drgnij - usłyszała nieludzkie warkniecie. Poczuła, że oddech uwiązł jej w gardle, kiedy chwyciła dłoń napastnika. Kopnęła go w kolano, zaciskając mocno powieki. Uścisk zelżał, a ona sama padła na ziemie i wzięła głęboki wdech.
- Sam! Dean! Tutaj jest! - krzyknęła, próbując wstać, ale została przygnieciona przez ciężar napastnika. Usłyszała tylko szybkie kroki, przeładowywanie broni i Deana, który krzyknął imię Castiela. Chwile potem poczuła tępy ból z tyłu głowy, po czym pochłonęła ją ciemność.
Zwyłam hardo. Zjebałam pisząc to, ale i tak kocham, wiec heh.
XD