Harry Potter i Czarna Prawda

By Esencja

349K 18.2K 4.4K

Praca udostępniona z chomika. HP/LV Harry'ego który zrozpaczony po śmierci Syriusza poddaje się i pisze do To... More

Wstęp
Prolog
Rozdział 1 część I
Rozdział 1 cześć II
Rozdział 2
LBA
Rozdział 3 cześć I
Rozdział 3 część II
Rozdział 3 część III
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8 część I
Rozdział 8 część II
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13 część I
Rozdział 13 część II
Wakacje
Pytanie do czytelników - Ważne
Rozdział 14
Rozdział 15 część I
Rozdział 15 część II
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Z innej beczki
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 23 część I
Rozdział 23 część II
Rozdział 23 część III
Rozdział 24 część I
Rozdział 24 część II
Rozdział 25
Epilog
Nowość

Rozdział 22

4.6K 338 31
By Esencja


Tom szedł wolnym krokiem przez Ministerstwo Magii. Ludzie cofali się gdy tylko zorientowali się kim jest. Nie było słychać krzyków, zaklęć czy jakichkolwiek przejawów oporu. Dziwiło go to, ale nie dał tego po sobie poznać. Kroczył dumny i pewien siebie, jakby już był władcą świata.

Odkąd wysłał list do Dumbledora i Ministra Magi minęły dwa tygodnie. Długie 14 dni które sprawiły, że miał dość wojen na kolejne lata. Reakcje ludzi były tak różne i tak nieprzewidywalne, że trudno mu było wymyślić odpowiednią strategię.

Najtrudniejszym jak dotąd zadaniem było przejęcie władzy nad parlamentem angielskim. Pierwszą przeszkodą jaka się pojawiła to niewiedza. Nikt prócz premiera nie miał pojęcia o istnieniu magii, więc jak nagle pojawił się w środku posiedzenia wywołało to tylko szum, krzyk i wrogość. Gdyby nie to, że parlament został otoczy przez śmierciożerców i nikt nie mógł wyjść, mogło dojść do katastroficznych skutków. Gdy potem uciszył wszystkich zaklęciem i przedstawił warunek tj ,, Albo oddacie mi władzę nad waszym żałosnym rządem, albo spalę każdą wioskę w Wielkiej Brytanii, jedna po drugiej. Jeżeli zdecydujecie się w ciągu godziny i przekażecie mi władzę w ciągu najbliższych dwóch dni, to waszym rodziną, ludziom itd. nic się nie stanie. Radzę więc dobrze to przemyśleć..." A potem jak gdyby nigdy nic zniknął.

Oczywiście ministrowie zastraszeni zgodzili się, ale na tym jednak się nie skończyło. Bez wiedzy i zgody Toma ujawnili całemu światu istnienie magii, Hogwartu i innych informacji w których posiadaniu był premier i królowa. Ogłosili także, że od dzisiejszego dnia oddają władze w rękę „maniakalnemu psychopacie" żeby ratować życie całej reszcie. Wywołało to panikę, bunty a także ku zdziwieniu czarodziei pewien entuzjazm.

Gdy tylko przedostało się to do prasy czarodziejskiej do akcji wkroczył zakon feniksa, który niczym grom z jasnego nieba przyszedł zbawić mugoli od „maniakalnego psychola" Wtedy Tom zirytował się jeszcze bardziej i kazał zabić każdego czarodzieja który działał na jego niekorzyść oraz ludzi którzy im pomagali. A potem spotkał się w cztery oczy z królową i powiedział, że ich bunty i protesty przyczynią się tylko do śmierci niewinnych ludzi. I on jako, że i tak jest dla nich łaskawy nie będzie się to mieszał i dał jej tydzień na zapanowanie nad chaosem. Po upływie tego czasu miał wysłać śmierciożerców na wielką londyńską rzeź.

Biedna staruszka nie miała więc wyboru, uruchomiła angielskie siły specjalne i kazała tym „złym" czarodziejom zniknąć. Oczywiście Dumbledore nie mógł się poddać i próbował zbawiać na siłę. Co nie przyniosło żadnego skutku, bo brytyjskie wojska aresztowały każdego kto współpracował ze „zbawicielem"

Sprawa zakończyła się półtora tygodnia później, a Tom zadowolony z takiego obrotu sprawy łaskawie pozwolił zachować królowej swój tytuł i cała resztę „bzdur" z tą różnicą, że to on sprawował faktyczną władze.

Potem szło już lepiej. Czarodzieje wiedząc, że Voldemort ma po swojej stronie miliony mugoli poddawali się, albo wręcz przeciwnie oddawali heroicznie życie za ideały, których nikt tak naprawdę nie umiał określić. Jakieś kilkaset trupów więcej Tom znalazł się właśnie w ministerstwie zmierzając do gabinetu Ministra Magii.

Szedł powoli napawając się tą jakże radosną chwilą. Myślami był już z Harrym, podczas miłego odpoczynku gdzieś daleko stąd. Chociaż były to myśli jeszcze przedwczesne, gdyż Albus Dumbledore wciąż żył i co gorsza miał się całkiem nieźle. Pewnie teraz siedział w swoim gabinecie i obmyślał ochronę swojej szkoły zajadając się cytrynowymi dropsami.

W tym czasie Tom wszedł do gabinetu i ujrzał starego, markotnego Korneliusza Knota który jakby przeczuwając, że oto nadeszły ostatnie minuty jego kadencji, siedział ze zwieszoną głową.

- Witam szanownego ministra. - Zakpił Tom i rozwalił się na krześle naprzeciwko Knota. - Mam nadzieję, że rezygnacja została już podpisana, albo niechybnie zostanie uchwalona?

- Podpisana. - Głos ministra załamał się, a gdy podniósł głowę do góry wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. - Także akt poddania się ministerstwa możesz otrzymać, jeżeli zostawisz wszystkich na stanowiskach i instytucja dalej przetrwa. - To była ostatnia i w zasadzie chyba jedyna dobra rzecz jaką ten zmizerniały, bidny Korneliusz mógł zrobić dla angielskiego świata magii.

- Ależ oczywiście, że ministerstwo zostanie. Chyba nie uważasz, że zajmę się wszystkim. Niektórzy zostaną usunięci, ale tylko przez ich własną głupotę, ale inni będę mogli zostać. - Tom wstał. - Jutro odbędzie się zaprzysiężenie nowego ministra magii: Lucjusza Malfoya. Od tej chwili mu podlegasz i robisz co on zechce. On zaś podlega mnie i jego słowo jest moim słowem. - Gestem wezwał dwa pergaminy i deportował się do swojego zamku.

Paryż

Harry siedział wygodnie na łóżku czytając jakąś mugolską książkę. I choć czytał ją od dobrych kilku godzin nie potrafił się na niej skupić. Cały czas myślami był w Anglii. Oczywiście cały czas był na bieżąco z informacjami co się dzieje i kibicował w duchu Tomowi. Chciał żeby wojna się już skończyła, żeby mógł się znaleźć przy nim.

Kiedy przybyli do niego Draco i Hermiona był zdziwiony i od razu padł im w objęcia, ale przyłapał się na tym, że dyskretnie rozgląda się czy aby nie ma gdzieś Riddla. Nie było go, co spowodowało u niego rozczarowanie.

Choć jego przyjaciele wychodzili ze skóry żeby mu poprawić humor to i tak nie potrafił się zdobyć na szczery uśmiech. Z cichym westchnieniem odłożył książkę nawet nie zaznaczając gdzie skończył i tak nie wiedział o czym była. Już miał zamiar wyjść z pokoju żeby się przejść kiedy usłyszał lekkie pukanie do szyby. Zobaczył tą samą czarno srebrną sowę co przyniosła mu pierwsza wiadomość od Toma. Z drżącym sercem otworzył okno i wpuścił ją do środka. Od razu usiadła mu na ramieniu i wystawiła nóżkę z przesyłką. Koperta była cięższa niż mogłoby się wydawać.

Harry z wahaniem wyciągnął list i wziął głęboki oddech i starał uspokoić bijące serce, które wyrywało się z piersi na samą myśl o Tomie.

Drogi Harry

Nie będę się rozpisywał ponieważ już niedługo Hogwart będzie mój. Wtedy zgodnie z twoim życzeniem spotkamy się i porozmawiamy. Prawdę mówiąc już za tobą tęsknię i najchętniej chciałbym żebyś był przy mnie. Nie martwiłbym się wtedy tak bardzo. W końcu twój talent do wpadania w kłopoty jest niesamowity i to w nie do końca pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Chcę ci powiedzieć, że zrobię wszystko żeby jak najmniej ludzi zginęło podczas bitwy, a i samego Weasleya zostawię w spokoju jeżeli ten nie będzie się pchać gdzie nie powinien. Wszystko jest już gotowe i najprawdopodobniej jutro wieczorem rozegra się decydująca bitwa.

Wiem, że obiecałeś nie wziąć udziału w tej bitwie ale mimo wszystko będę czuł się lepiej jeżeli będziesz miał przy sobie to co ci przesłałem. Jest to talizman Salazara o którym ci kiedyś opowiadałem. Posiadając go nie możesz umrzeć, dlatego też musisz mieć go zawsze przy sobie. Wtedy będę pewien, że jak wojna dobiegnie końca to zastanę ciebie w jednym kawałku.

Już nie długo będzie po wszystkim.

Tom

Harry wsunął rękę do koperty i drgnął kiedy ta napotkała chłodny metal. Wyciągnął medalion, a jego oczy rozszerzyły się w szoku. Był owalny, cały ze srebra. Na przedniej stronie miał wyrzeźbioną literkę S która wypełniona była malutkimi diamentami. Druga strona była całkowicie gładka. We wnętrzu znajdował się zegarek który chodził odwrotnie niż normalnie. Każda cyferka była diamentowa, a wskazówki srebrne. Całość zawieszona była na łańcuszku.

Harry wpatrywał się w podarunek z niemym szoku. Był zdziwiony, że Tom mu go dał. Normalnie nie pozwalał mu nawet go zobaczyć. Nie wiedział co go do tego skłoniło, ale sprawiło to, że teraz uśmiechnął się i przytulił medalion do serca. Teraz marzył tylko żeby wojna skończyła, bo chciał już być przy Tomie.

Hogwart tonął w mroku. Jedynie nieliczne pochodnie dawały słabe światło i jeszcze więcej cieni. Na dziedzińcu uczniowie klas starszych stali ustawieni w rzędzie czekając na atak. Nikt się nie odzywał, panowała idealna cisza. Członkowie zakonu feniksa stali na czele „wojowników" i wydawali rozkazy lub ostatnie wskazówki.

Uczniowie klas pierwszych, drugich i trzecich zostali przeniesieni w najniższe partie lochów i chronieni byli przez trzech aurorów. Wszyscy bali się, pojawiały się łzy, krzyki i niepewność o dalsze losy. Nie było nikogo kto by ich pocieszył.

Dumbledore i Ron siedzieli wygodnie w gabinecie dyrektora i czekali na pojawienie się Voldemorta. Omawiali po raz setny kolejne etapy planu. Wszystko było gotowe, teraz tylko zostało czekać.

Bariery woku zamku zostały wzmocnione przez nauczycieli, lecz daleko im było do perfekcyjnych. Każdy wiedział, że nie wytrzymają długo gdy zaatakują śmierciożercy.

Tom stał na szczycie wzgórza niedaleko zamku. Uważnie obserwował otoczenie. Wiedział, że Drops coś knuje,więc nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd. Za nim w cieniu lasu stała armia gotowa do stoczenia bitwy. Otrzymali polecenie żeby nikogo specjalnie nie ranić. Jedyne co mieli zrobić to wykluczyć uczniów i innych z bitwy. Śmierć była ostatecznością.

Tomowi nie podobało się to, że wszystkie siły dyrektora są na widoku. Wyglądało to tak jakby starzec odsłonił wszystkie karty, co było oczywistą zmyłką. Jednak nie to zastanawiało Czarnego Pana. Nigdzie nie widział Dumbledora.

Jeszcze raz przyjrzał się zamkowi i odwrócił się do śmierciożerców. Wszyscy wpatrywali się w niego w oczekiwaniu na rozkazy. Nikt z nich się nie wahał. Każdy trzymał pewnie różdżkę z wyrazem zacięcia na twarzy. Voldemort wybrał do tej bitwy najlepszych, uczniowie nie mieli najmniejszej szansy.

- Wszyscy znacie doskonale plan. - Zaczął cicho - trzymajcie się niego, a bitwa skończy się szybciej niż się zaczęła. Ruszajcie. - Gdy tylko padła komenda śmierciożercy zaczęli się deportować. Tom zaś znów stanął na krawędzi wzgórza by obserwować bitwę.

- Anullo. - Prawie jednocześnie z różdżek czarodziei wysunęły się blade sierpy który uderzył w barierę Hogwartu. Rozległ się przeraźliwy huk, a ziemia zatrzęsła się. Ochrona została przerwana w kilku miejscach, ale wciąż była aktywna. Śmierciożercy wypowiedzieli silniejszą wersie tego zaklęcia. -Depraedor depredor - Tym razem zaklęcie odniosło pożądany skutek i bariery zaczęły pękać niczym skorupka jajka. Nie minęła chwila a zamek stanął przed nimi otworem.

Tom uśmiechnął się z satysfakcją. Wiedział, że ten stary głupiec wykorzysta tylko zaklęcia odporne na czarną magię, nie spodziewał się ataku zaklęciami biało magicznymi.

Tymczasem śmierciożercy podzieli się na dwie grupy, jedna weszła do Hogwartu druga zaś zaczęła otaczać zamek ogniem, zostawiając niewielką szczelinę wolną od płomieni na główne wejście. Dzięki temu nikt nie mógł wejść ani wyjść bez wiedzy czarodziei.

Uczniowie byli zorganizowani i posłuszni zakonowi. Gdy tylko wrogie przedostali się na dziedziniec rozległy się pierwsze zaklęcia które z łatwością zostały odparowane. Jako pierwsi padli dorośli którzy nie mogli bronić się przed kilkoma atakami naraz. Nie minęła chwili a przerażone dzieci zostały same. Tą właśnie chwilę Tom wybrał sobie na pojawienie się.

Szybkim krokiem przekroczył próg Hogwartu, każdy wpatrywał się w niego z przerażeniem. Oto nadszedł moment ostatecznej walki między dwoma największymi magami tych czasów. Nim Tom dotarł do dziedzińca pojawił się i sam Dumbledore. Chwilę stali naprzeciwko siebie mierząc siebie wzrokiem.

- Czas to zakończyć starcze. - Niemal z obrzydzeniem Voldemort zwrócił się do swojego wroga.

- I ja tak myślę Tom. - Powoli jakby od niechcenia wyciągnął różdżkę i przyjął pozycję bojową czekając na atak. Voldemort stał jednak spokojnie i uważnie obserwował dyrektora. Czuł, że jest jakaś pułapka, ale nie wiedział co to może być. Starał się nie pogrążać w rozmyślaniach, ale mimo to wciąż zastanawiał się gdzie jest nowy wybraniec.

Wszyscy zgromadzeni na dziedzińcu ze zdenerwowaniem przypatrywali się dwóm wrogom. Stali naprzeciwko siebie i mierzyli w siebie różdżkami. Prawie się nie poruszali, tylko niczym zaczarowani patrzyli sobie w oczy. I choć nie padła żadne zaklęcie to można było wyczuć aurę zdeterminowania i rządy wygranej.

Nagle jakby na umówiony, choć niewidzialny znak posypały się zaklęcia. Żaden z nich nic nie mówił, tylko maksymalnie skupiony na walce wykonywali coraz to bardziej skomplikowane ruchy. Wszędzie latały różnokolorowe płomienie o nieznanych skutkach. Każdy jak zahipnotyzowany wpatrywał się w ten dziki taniec na śmierć i życie.

Tymczasem przez nikogo zauważony, pod murami zamku przemykał cicho Ron. W ręku trzymał różdżkę gotowy w każdym momencie rzucić zaklęcie. Uważnie rozglądał się na boki, nie mógł być przez nikogo zauważony wtedy plan by się nie powiódł. Powoli i ostrożnie zbliżał się do walczących. Nie miał problemu z zostaniem niewidzialnym gdyż wszyscy bez wyjątku zajęci byli walką.

Kiedy zbliżył się już na dostateczną odległość staną i wpatrywał się w Dumbledora czekając na sygnał. Dyrektor zauważył go już chwilę temu, ale nie dał tego po sobie poznać. Wiedział już, że wygrał, ale nie pozwolił sobie na nic co mogłoby go zdradzić.

- Zawsze byłeś ignorantem Tom. - Powiedział, a jego głos zdradził zmęczenie.

- A cóż takiego zignorowałem, że zasłużyłem na to miano. - Odpowiedział nie przerywając rzucać zaklęcia.

- Mnie, Tom. Nie doceniłeś mnie. - Oblicze dyrektora niczym nie przypominało miłego staruszka którym zwykle był. Teraz pokazał swoje prawdziwe oblicze. Oblicze człowiek który nie brudzi sobie rąk krwią, tylko posługuje się innymi. - Może i jakimś cudem dowiedziałeś się, że Harry jest moim narzędziem, ale nigdy nie wiedziałeś, jak chciałem go wykorzystać. No, ale teraz pozwolę ci się dowiedzieć. - Uśmiechnął się i kiwnął lekko głową.

Ron jakby czekając na ten sygnał uniósł różdżkę wykonał skomplikowany ruch i powiedział cicho

- Necare Cuspis. - Zaklęcie trafiło niczego spodziewającego się Toma. Poczuł się tak jakby coś przebiło mu serce. Nagle poczuł się strasznie słaby i tylko chęć zemsty trzymała go wciąż na nogach. Jego ręką która nagle zrobiła się cięższa zrobiła desperacki ruch, a usta ledwie słyszalnym głosem wypowiedziały mordercze zaklęcie.

- Occidere Hostis. - Twarz Dumbledora nagle zrobiła się straszliwie biała. Próbował uciec przed śmiercionośnym zaklęciem, ale biały płomień podążał za nim niczym cień. Nie miał szans, chwilę później leżał martwy. W tym samym momencie także ciało Toma opadło bez życia.

Wszyscy wpatrywali się w tą scenę przerażeni. Albus posunął się do podstępu żeby zabić Voldemorta, ponieważ sam nie był w stanie tego zrobić. Zaklęcie którego użył Ron był z białej magi. Choć powód dla którego zakwalifikowano go do tej dziedziny był dziwny. Ponieważ zaklęcie to powodowało, że serce przeciwnika przekuwało niewidzialne ostrze, zupełnie jak w broni białej, która uważana była za dobrą. Jednak nie to wzbudziło największą sensację. Zaklęcie którego użył Tom był powszechnie znane. Zaklęcie desperata. Człowieka który i tak wie, że umrze i poświęca całą swoją energię życiową żeby tylko zabić wroga. Przed tym zaklęciem nie ma żadnej tarczy, nie da się też uciec. Niewielu nawet tych na łożu śmierci decyduje się na to zaklęcie. Tylko nieliczni są w stanie poświęcić resztę swojego życia żeby osiągnąć cel jakim jest zemsta.


Continue Reading

You'll Also Like

12.4K 908 21
Sequel "Nocnego Strażnika", "Sprawdzianu Reprezentanta", "Ciężaru Przeznaczenia" i "Mocy Hogwartu". Zadanie Harry'ego jest jasne: zniszczyć horkruksy...
111K 8.3K 53
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
42.4K 1.6K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
9.8K 652 16
Historia opowiada o 14-letnim Peterze Parkerze któremu życie daje popalić, wszyscy myślą że chłopak po prostu ma pecha a może po prostu trafił na nie...