Former teacher || h.s

By SilShine

427K 12.6K 616

#7 Fanfiction (rekord) Za okładkę dziękuję @ZafiraMorgan - i serdecznie polecam innym poszukiwaczom okładek! ... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Liebster award
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 22 + Liebster Awards 2
100 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Liebster Awards
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32

Rozdział 21

7.9K 285 15
By SilShine

Rozdział bardzo długi. Opisuje całą wycieczkę Melody znad morza. Trochę będzie się działo i może was to trochę zaskoczyć. Dziękuję nameelessgem za pomoc przy poprzednim rozdziale. Przepraszam, że dopiero teraz to piszę.

Ważna notka pod rozdziałem.

Rozdział 21

W końcu dojechaliśmy. Nawet nie wiem kiedy, ponieważ znowu zasnęłam i obudził mnie oczywiście Pan Styles. Ugh... przez jego zachowanie byłam bardzo zdenerwowana, przez cały dzień chodziłam naprawdę rozdrażniona, a było to spowodowane zbliżają się miesiączką, której naprawdę, a to naprawdę nie chciałam dostać na wycieczce. Dlaczego? Cały dzień przeleżałabym pod kołdrą, w domku letniskowym, zapewne wymiotując. Nie zdarza mi się to za często, ale parę razy miało to miejsce. Zaniepokojona poszłam z mamą do ginekologa, ale ten śmiało stwierdził, że kobiety różnie przechodzą miesiączki i ja mam tak samo, jednak w porównaniu do mojej matki, nie mam, aż tak źle, kiedy ona ma 'te dni' nawet nie ma siły by wstać z łóżka i pójść do toalety.

Kiedyś z moją rodzicielką odbyłyśmy rozmowę na temat pierwszej miesiączki. Wiedziałam, że tego typu rozmowa prędzej, czy później będzie musiała się odbyć, było to zbyt oczywiste. Mama nadzwyczajnie chciała mnie przygotować na wszelkie oznaki dojrzewania; już pod koniec podstawówki miesiąc w miesiąc pytała mnie, czy to aby nie pora i za każdym razem przychodziła ze mną do łazienki, pokazując mi gdzie trzyma wszelkie 'rzeczy' do tego mi potrzebne, tłumacząc mi raz po raz, że każda z podpasek różni się długością i grubością i jest odpowiednio przystosowana do pory dnia. Wspominała też o tamponach, ale szybko przerwała ten temat, gdyż uznała je, za niebezpieczne. Jak o tym sobie pomyślę, to chce mi się na samą myśl śmiać. Mniejsza o to.

Zaraz po wyjściu z autokaru wszyscy uczniowie zostali poproszeni o przybycie do wielkiej świetlicy, w której odbędzie się przydzielanie pokoi. Tam dowiedzieliśmy się, że dla naszej grupy uczniów, ze względu na to, że jest nas aż tak dużo, poświęcono całe lewe skrzydło budynku, w którym, jak dobrze zrozumiałam, znajdowały się osobne łazienki, na wszystkich trzech piętrach, a pokoi w sumie było około trzydziestu.

Były to pomieszczenia dwu-trzy i czteroosobowe, w zależności od tego, w jaki sposób się dobraliśmy.

Po około dwudziestu minutach powędrowałam schodami na samą górę, na to trzecie piętro. Przydzielono mi i Megan pokój numer dwadzieścia pięć. Zaraz po wejściu do niewielkiego pomieszczenia zdziwiłam się i uświadomiłam sobie, że spodziewałam się spania w domkach letniskowych, nie budynkach. Może to i lepiej?

Torby położyłam zaraz przy wejściu. Wyprostowałam się i przeciągnęłam, skanując wzrokiem pokój. Na wprost drzwi wejściowych znajdowało się duże okno, które było przysłonięte biało-niebieską firanką, której długość kończyła się parę centymetrów poniżej drewnianego parapetu. Warto dodać, że samo okno było drewniane, a jego kolor - ciemnego brązu sprawiał, aby wręcz zwracać uwagę na jego detale.

Po obu stronach pokoju znajdowały się drewniane łóżka, zaścielone brązowo-kremową narzutą. Z ciekawości zasiadałam na mebel po prawej stronie pokoju. Łóżko było bardzo wygodne, materac miękki, a poduszki puchate. Czułam się, jak co najmniej u siebie w domu. Tyle tylko, że czułam się tu bardziej komfortowo. Jak na cenę wycieczki, wygoda była zawyżona, co w sumie bardzo mi pasowało.

Po obejrzeniu całego pokoju i własnej łazienki, która była małym i chłodnym pomieszczeniem, zaczęłam się rozpakowywać. Ze względu na mało miejsca w łazience, swoją kosmetyczkę położyłam na półce, zaraz obok starannie ułożonych ubrań. Następnie ponownie zasiadałam na łóżku i oparłszy się o zagłówek, zaczęłam czytać niedawno zakupioną książkę, autorstwa wspaniałej Anny Todd.

Swoją drogą, byłam dopiero przy pierwszym tomie jej powieści, a już skradła mi serce. Zarówno autorka, swoim stylem, jakim napisała książkę, oraz sama fabuła.

Zaczytałam się tak bardzo, że nie spostrzegłam, kiedy do pokoju weszła Megan, która zaczęła się po nim krzątać.

Dopiero w chwili, kiedy zakaszlała specjalnie, by zwrócić moja uwagę, ocknęłam się.

- Widzę, że już się ulokowałaś. - Wybuchnęła śmiechem.

- Jak widać. - Wzruszyłam ramionami wracając do czytania.

- Dziś wieczorem jest ognisko integracyjne z inną grupą. Idziesz?

- Raczej nie.

- Panu Stylesowi bardzo zależy, żeby wszyscy byli...

Zdenerwowałam się.

- Więc przekaż temu idiocie, że jak będę chciała, to zostanę w pokoju.

- Wow, okey! Zrobił ci coś, że jesteś na niego taka cięta?

Zrobił i to wielokrotnie.

Lecz nie narzekałam.

- Po prostu okres mi się zbliża. - To była jedyna wiarygodna i rzeczywiście prawdziwa wymówka. Zawsze tak mówiłam Megan, czym ostrzegałam ją przed moją huśtawką nastrojów.

- Powiedz, jak nawiedzi cię czerwone morze, wtedy będę czujna jeszcze bardziej. - Uśmiechnęła się szeroko, po czym wyszła z pokoju.

*

Niedługo przed godziną piętnastą na dworze zaczęło padać. Nie zapowiadało się na to, że znów zacznie świecić słońce, a ulewa ustąpi.

Westchnęłam.

Po dłuższej chwili rozmyślania o wszystkich za i przeciw wyjścia na to ognisko integracyjne, postanowiłam jednak iść.

Nawet nie myślałam o tym, że Harry tam będzie, ponieważ nie mógł niczego mi zrobić publicznie, chociażby objąć na oczach wszystkich.

Dumając tak dalej po raz kolejny wyłączyłam się i, jakby to ująć, chwilowo byłam w swoim świecie.

Przed oczami miałam obraz, gdy Harry dyskretnie, podczas ogniska, próbuje wykonać jakiś mały gest, położenie ręki na moich plecach. Nie udawało mu się to, więc w bardzo dyskretny sposób odciągnął mnie na bok.

Potem wszystko działo się zbyt szybko. Harry przygwoździł mnie do ściany i musnął delikatnie mój policzek. Nie wiem dlaczego, ale cały ciężar, który przeniósł na mnie w moim wyobrażeniu tej sytuacji, dosłownie cisnąc mnie w ścianę swoim ciałem, odczuwałam... Naprawdę. Tylko jedno mnie zdziwiło. Ściana nie była twarda... Czułam, jakby moje ciało wgniatało się w coś miękkiego, może materac?

Zamknęłam oczy, po czym otworzyłam je, powtarzając tę czynność jeszcze parę razy. Zamrugałam ostatni raz, by obraz się wyostrzył. Wróciłam do rzeczywistości.

I naprawdę żałuję, że to zrobiłam.

Moje ciało przygniecione było ciałem jakiegoś chłopaka. Był strasznie długi, więc stwierdziłam, że wysoki. Opierał się lekko na łokciach, ale i tak cały jego ciężar spoczywał na mnie.

Jedno było pewne. To nie był wcale Harry.

Przełknęłam parę razy ślinę, by zwilżyć wyschnięte gardło. Czułam, jak ta osoba muska mój policzek.

Nagle wolnym ruchem chłopak odchylił głowę, by spojrzeć mi w oczy i zamarł.

Po tym, jak zesztywniał i nie był w stanie nic zrobić ani powiedzieć, stwierdziłam, że jest w poważnym szoku.

Krótkie blond włosy z tyłu jego głowy nieco sterczały, te z przodu natomiast wyglądały tak, jakby rozczochrał je specjalnie ręką, przez co każdy włos zwrócony był w inną stronę. Następnie popryskał włosy lakierem, by fryzura ta się nie zepsuła.

Z jego niebieskich tęczówek mogłam odczytać przerażenie, jak zarówno zdziwienie i zaskoczenie.

Jego twarz była gładka, bez cienia zarostu, czy jakiegokolwiek trądziku młodzieńczego. To świadczyło o tym, że to musiał być to tylko on.

- Co ty wyprawiasz? - Jakoś zdołałam zrzucić chłopaka ze mnie, tym samym popychając go na miejsce obok mnie. Ten gest sprawił, że dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo to łóżko jest duże.

- Co ci do cholery odbiło?! - Wyskoczyłam z łóżka, po czym plecami przyległam do szafy, na przeciwko wciąż leżącego na materacu chłopaka.

- Przepraszam! Mówiłem do ciebie, nawet pstrykałem palcami przed twoimi oczami, ale ty byłaś tak zamyślona i nie reagowałaś...

- I to jest powód, by mnie całować Beck?!

Wciąż nie mogłam uwierzyć, że mój przyjaciel to zrobił. Zawsze lekko muskał mój policzek, ale traktowałam to, jak zwyczajny, przyjacielski gest.

- Dlaczego?

- Nie zrobiłem przecież nic takiego!

- Zachowywałeś się, jakbyś był co najmniej moim chłopakiem! Jak ty... Dlaczego to zrobiłeś?

- Już ci tłumaczyłem. - Wzruszył ramionami, chociaż wciąż dostrzegałam wyraźne zmieszanie malujące się na jego twarzy.

Przeczesałam włosy w geście frustracji i zaczęłam chodzić po pokoju w tę i z powrotem, jak opętana.

- Całowałeś mnie! - Wybuchnęłam. Zaczęłam wyrzucać ręce wysoko w powietrze. Gdzieś cząstka mojej podświadomości mówiła, żebym się uspokoiła, ale niespodziewany i nie do opanowania gniew dosłownie przejął nade mną kontrolę. Pierwszy raz byłam taka wściekła na drugą osobę. Nie wspominając już o tym, że tą osobą był Beck. Mój przyjaciel Beck...

Chłopak słuchając mojej paplaniny, mojego doboru słów, w którym nie było ani grama przekleństw, czy zbyt niecenzuralnych słów, nie wytrzymał i zerwał się z łóżka. Przycisnął mnie do ściany i z mordem w oczach wypowiedział te słowa, których nigdy nie powinien wymawiać.

- Gdybym był Stylesem, nie narzekałabyś.

Stanęłam jak wryta w miejscu i otworzyłam buzię. Te słowa mnie zdziwiły, a następne zabolały już bardzo mocno.

- Słucham?

- Słyszałaś. Jeszcze chwila, a by cię ujeżdżał.

Jego głos nie drżał, nie łamał się. Nie był też cichy, czy za głośny. Był normalny. Jego twarz nie wyrażała już żadnych emocji, a morderczy wzrok zniknął i zastąpiło go neutralne spojrzenie. Beck czekał na moją reakcję.

- Wynoś się stąd, nie chcę cie widzieć! - Wrzasnęłam, a po moich policzkach spłynęły ciepłe łzy. Beck uśmiechnął się sztucznie i jak na najlepszego przyjaciela przystało, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, prowokując mnie tym, że zostawił drzwi otwarte na oścież. Nie wytrzymałam i podbiegłam do nich, po czym trzasnęłam nimi i oparłszy się plecami o ciemne, drewniane drzwi, osunęłam się na podłogę. Podkuliłam nogi i objęłam je ramionami, zanosząc się głośnym szlochem. Nie obchodziło mnie to, że ktoś może usłyszy, jak płaczę.

Wciąż zanosząc się szlochem zastanawiałam się tylko, dlaczego tak bardzo cierpię. Dlatego, iż Beck tak bardzo dobił mnie tymi słowami, chociaż powiedział prawdę? A może dlatego, że jestem rozdrażniona i ten płacz jest po prostu wahaniem mojego nastroju? Pogubiłam się.

Siedziałam tak skulona jeszcze przez dłuższa chwilę, póki plecy nie zaczęły mnie boleć. Wtedy wstałam i usiadłam na łóżku. Momentalnie zrobiłam się senna i zdrzemnęłam się, powodując, że nieco się uspokoiłam.

*

- Melody, śpisz? - Lekkie szturchanie budziło mnie ze snu. Powoli otwierałam oczy, by znów nie zastać tego samego widoku, którym obdarował mnie wcześniej Beck. Na całe szczęście to była tylko Megan.

- Ognisko jest za pół godziny, wstawaj, jeżeli chcesz iść. - Usiała na swoje łóżko, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Czy coś się stało? - Zapytała, dokładnie analizując moją twarz. - Płakałaś?

- To nic takiego. Mam po prostu... taki dzień. Jestem rozdrażniona.

- Zauważyłam wcześniej. - Zachichotała. - To idziesz? Nie wzięłam twoich poprzednich słów na serio, chociaż mogłam i nic nie pisnęłam Stylesowi.

- A spróbowałabyś. - Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Pójdziemy razem. - Zaproponowała. - Tylko ubierz się cieplej, bo zrobiło się o wiele chłodniej przez tą ulewę. Proponuję bluzę i jakieś długie, ale cienkie spodnie.

- Dzięki. O której wychodzimy?

- Za dziesięć minut. Bądź gotowa.

Natychmiast zaczęłam się szykować. Zgodnie z informacjami Megan, założyłam dłuższe rzeczy. Postanowiłam, że dzisiaj zakryję ciało czarną bluza z kapturem, wkładaną przez głowę i czarnymi legginsami. Do tego założyłam również czarne trampki, z których powoli odkleja się podeszwa.

Będąc już w pełni ubrana, tak jak chciałam, powiadomiłam moją znajoma i razem opuściłyśmy pokój.

Mijając na korytarzu drzwi numer trzydzieści - a więc "apartament" Pana Harry'ego Stylesa, zastanawiałam się, co robi. I czy rzeczywiście będzie na ognisku. Wszystkie myśli dotyczące tej osoby zepchnęłam w najdalszy zakątek mojej podświadomości i ruszyłam przed siebie. W końcu byłam na tej wycieczce po to, by odpocząć. Od czego? Od wszystkiego.

*

Ognisko było naprawdę świetne. Zgodnie z planami integrowaliśmy się z wycieczką z innego regionu. Ludzie byli całkiem całkiem i chyba nie było osoby, z którą bym się nie przywitała. Ze względu na to, że z mojej szkoły na wycieczkę pojechał cały duży autokar i mały bus, a więc było nas ponad pięćdziesiąt osób, nie licząc tamtej drugiej szkoły, gdzie łącznie było nas ponad sto uczniów ledwo się mieściliśmy. Jednak nie było ze znalezieniem miejsca większego problemu. Większość z nas zasiadła na grubych kocach i śpiworach. Ja, Stacey, Tony i Megan usiedliśmy na jednej długiej, drewnianej beli, zaraz przy ognisku. Beck'a z nami nie było. Nie chciał przebywać w moim towarzystwie, tak samo, jak ja w jego, dlatego odłączył się od naszych wspólnych przyjaciół i poszedł do swoich kumpli.

Wkrótce zjedliśmy wspólnie kiełbaski, niektórzy też spróbowali pieczonych pianek, ale mnie one wcale nie smakowały. Po około trzech godzinach rozeszliśmy się do pokoi i natychmiast poszliśmy spać. Tak właśnie zakończył się pierwszy dzień wycieczki.

Drugiego dnia pojechaliśmy do pobliskiego oceanarium, gdzie zapoznaliśmy się z m.in. różnymi gatunkami rekinów i ryb. Po raz pierwszy mogłam dostrzec, tak na żywo piranie. Musieliśmy na nie uważać, ponieważ zbliżając się do ich akwarium zbyt blisko, powodowaliśmy, że dosłownie skakały nad taflą wody i wpadały w nią z powrotem. Te zwierzęta były główną atrakcją dzisiejszego dnia, ponieważ wielokrotnie przestraszyły niczego nie spodziewających się uczniów, co spotkało się z falą śmiechu.

Po powrocie do naszego "hotelu", (och wciąż nie potrafię nazwać tego budynku), zjedliśmy pyszny obiad i mieliśmy czas dla siebie. Dwie piętnastoosobowe grupy wybrały się na plażę, ja zostałam w pokoju sama. Znowu zaczytałam się w pierwszej części mojej ulubionej lektury, tym samym kończąc dzisiejszego dnia tę książkę. Po powrocie do domu śmiało zacznę czytać kolejną część.

Po pewnym czasie zaczęłam się nudzić. Już naprawdę nie miałam nic do roboty, a leżenie na łóżku, albo w nim nie było dobrym pomysłem. Potrzebowałam się gdzieś przejść, a bynajmniej opuścić te cztery ściany, w których się teraz znajdowałam. Wyszłam więc na korytarz.

Na końcu korytarza po drugiej stronie, usłyszałam jakieś głosy. Podeszłam bliżej do drzwi i przystawiłam ucho, nasłuchując. Nagle drzwi otworzyły się, a ja wpadłam na jakiegoś bruneta.

- Oho, panowie, mamy gościa! - Złapał mnie za ramię i mimo mych oporów wciągnął do środka. Warto dodać, że czułam od niego dużo ilość alkoholu, a jedną z butelek z piwem trzymał w prawej dłoni.

Popchnął mnie dalej, w głąb pokoju i zamarłam. Nie na widok kilku puszek po piwie, jednych już pustych, drugich nie otwartych i może z dwóch szklanych butelek czystej wódki. Zamarłam widząc, że w kręgu przy tym całym syfem na stole siedział Beck. Przełknęłam ślinę, jeszcze mi tego brakowało.

Brunet, który mnie tutaj wciągnął, zaprowadził mnie do małego stolika, na którym te wszystkie cuda i cudeńka się znajdowały. Usiadłam na moje nieszczęście obok Beck'a. Przypadkowo otarłam się swoim ramieniem o jego, ale ten nie zareagował. Miałam wrażenie, że też już trochę wypił i teraz wszystko było mu obojętne.

- Może kieliszeczek czystej? - Bąknął jeden, podając mi kieliszek wódki. Ale ja grzecznie odmówiłam. Chciałam jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca. Tylko jak?

- Dawajcie, zagramy w rozbieranego! Ma ktoś butelkę? - Znów odezwał się brunet.

- Masz ich pełno wkół kretynie. - Odparł Beck, po czym wziął pustą, szklaną butelkę, położył ją na ziemi i obkręcił wokół własnej osi. Padło na jakiegoś rudego chłopaka.

- Pocałuj Miley.

- Mieliśmy grać w rozbieranego!

- Ale nie będziemy. To jest lepsze, niż striptiz. Uwierz mi, prawda Mel?

- Jak śmiesz... - Syknęłam.

Jednak nasza krótka wymiana zdań skończyła się tak szybko, jak zaczęła.

Z czasem włączyłam się do tej gry, ponieważ nie miałam innego wyjścia. Ciągle ktoś się kręcił po pokoju, zaraz przy wejściu, a ja chciałam przecież zniknąć niezauważalnie. Kiedy wydawało mi się, że nadarzyła się odpowiednia szansa na opuszczenie grupy, padło na mnie. Butelka zatrzymała się, wskazując na moją osobę. Cholera jasna!

- Naprawdę muszę już iść... - Wybąkałam.

- Zostań z nami, tak dobrze się bawimy. - Bełkotały osoby z innej grupy wycieczkowej.

- Ja muszę...

- Niech idzie. - Machnął ręką Beck. - Lepiej, żeby jej tu nie było, bo zacznie znowu pierdolić, a to potrafi najlepiej.

Zacisnęłam pięści i już miałam coś powiedzieć, kiedy usłyszałam głos bruneta.

- Dziwię się, że nikt jej nie chce. Że nikt jej nie przeleciał.

Nie... To niemożliwe...

- W zasadzie, to już ktoś... - Beck zaczął mówić, ale nie skończył. Być może dlatego, że rozpłakałam się na oczach wszystkich tych osób.

Gorące łzy spłynęły po policzkach, kiedy wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Byłam zrozpaczona. Potrzebowałam wsparcia. Musiałam się uspokoić.

Zaraz.

Pokój numer trzydzieści.

Zapukałam.

Usłyszałam ciężkie kroki.

A potem Harry. Tylko Harry.

Złapał mnie za łokieć i wciągnął do pokoju. Siłą posadził na łóżku uklęknął przede mną.

- Co się dzieje Stokrotko?

Już miałam mu powiedzieć, nie chciałam dłużej ukrywać. Kochałam go. Naprawdę to czułam. Chciałam mu wyjawić swoje uczucia, wszystkie sekrety, kłamstwa.

Ale nie potrafiłam.

Zamiast tego coś mnie pchnęło w stronę Stylesa. Szybko pociągnąłam go w moją stronę i pocałowałam go. On się tego nie spodziewał... Ja zresztą też nie. Potrzebowałam ukojenia.

Harry podniósł mnie, chwytając moje pośladki, a ja odruchowo owinęłam nogi wokół jego pasa. Odwrócił się tyłem do łóżka i opadł na nie bezwładnie, nadal mnie trzymając.

W tamtej chwili pozwolił mi dominować. Całowałam go lapczywie, z nutą erotyzmu. Rozdzierałam jego koszulę guzik po guziku, odkrywając jego wytatuowane ciało. Muskałam mięśnie i brzuch swymi wargami.

- Mel?

Nie przestawałam. Nie chciałam niczego więcej, niż takiej pieszczoty.

- Mel... och...

Był podniecony. Czułam to, ale on po raz pierwszy nie zamierzał nic z tym zrobić.

- Przestań i opowiedz mi wszystko. - Rzekł niezwykle niskim głosem. Brzmiał bardzo poważnie.

- Zgoda. - Westchnęłam.

*

Ostatniego, czyli trzeciego dnia wycieczki, zaraz po śniadaniu, naszą grupą udaliśmy się do pobliskiego, niewielkiego lasu. Tam, obok nadleśnictwa, podzieliliśmy się na dwie mniejsze grupki i pobawiliśmy trochę w podchody.

Powiem tylko, że to była naprawdę świetna zabawa. Mimo, iż byłam w drużynie z Beck'iem, kompletnie go ignorowałam. Dzięki temu cieszyłam się towarzystwem innych osób.

*

W domu zjawiłam się dość późno, właściwie to czwartego dnia, ponieważ pod domem byłam przed czwarta rano. Sama wróciłam do domu, a to dzięki Panu Stylesowi, który mnie odwiózł.

Zanim wysiadłam, podziękował mi za wspaniałą wycieczkę, oraz moment, w którym mu się zwierzyłam

Naprawdę miło było widzieć, gdy Harry jest szczęśliwy i ukazuje to w stosunku do mnie.

Kiedy weszłam do środka budynku, do moich nozdrzy dotarł silny zapach alkoholu i papierosów. Przeczesałam włosy dłonią i weszłam w głąb salonu. Czego mogłam się spodziewać... mój super ojciec leżał, dosłownie, nachlany na kanapie. Chcąc uniknąć kłopotów, cicho wspięłam się po schodach. Mama zapewne już spała. Zmęczona, położyłam się na swoim łóżku.

Zanim jednak zasnęłam, uświadomiłam sobie, że znów czeka mnie powtórka z rozrywki, a ja wcale nie wróciłam wypoczęta od swoich problemów.

...

Beck pokazał całkiem inną twarz. Jego wątek się rozwinie, a jeden z najbliższych rozdziałów będzie z jego perspektywy. Powiem tylko, że namiesza strasznie ;_;

Dziękuję z całego ♥  za sprawdzenie tego rozdziału i wprowadzenie ewentualnych poprawek tym super dziewczynom:

Arthursi oraz gigimaymac   Naprawdę dziękuję! Miło mnie zaskoczyłyście, błędy zostały poprawione, a dodatkowe zdania (lub zmienione słowa) spodobały mi się bardziej, niż to miało miejsce w oryginalnej wersji. Cieszę się, że mogłam na Was polegać.

Następny rozdział napisze dla Was nameelessgem.

+ odpowiem na pytania z kolejnej nominacji do Liebster Awards. Xx.

Continue Reading

You'll Also Like

8.9K 473 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
5.7K 617 34
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
54.6K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
130K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.