MOONLIGHT | STAR WARS

By KolorowaEsa

3.7K 263 129

Lilah Daverin, będąc padawanką wielkiego mistrza Yody, nie spodziewała się napotkać na swojej drodze młodego... More

MOONLIGHT
CHAPTER ONE
CHAPTER TWO
CHAPTER THREE
CHAPTER FOUR
CHAPTER FIVE
CHAPTER SIX
CHAPTER SEVEN
CHAPTER EIGHT
CHAPTER NINE
CHAPTER TEN
CHAPTER ELEVEN
CHAPTER TWELVE
CHAPTER THIRTEEN
CHAPTER FOURTEEN
CHAPTER FIFTEEN
CHAPTER SIXTEEN
CHAPTER SEVENTEEN
CHAPTER NINETEEN
CHAPTER TWENTY

CHAPTER EIGHTEEN

77 7 13
By KolorowaEsa

★✯★

— Och, obudziliście się w końcu.

Anakin z jękiem uniósł się z podłogi i potarł swoją głowę. Spojrzał w bok na swojego byłego mistrza i z zdezorientowaniem utkwił wzrok w Daverin.

— Co się stało?

Kobieta westchnęła i ze znużeniem oparła głowę o chłodną ścianę.

— Cóż — zaczęła. — wygląda na to, że tamten trunek był mocniejszy, niż mogło nam się z początku zdawać. Strasznie was zmogło.

Skywalker wyraźnie się na to skrzywił.

— Wypiłem tylko łyka.

Kenobi sapnął podnosząc się do siadu.

— Specjalnie nas odurzyli. — odparł chłopakowi.

Skywalker prychnął.

— Po co mieliby ryzykować utratę okupu? — stwierdził, Anakin.

— Wygląda na to, że umowa uległa zmianie. — zasępił się, Kenobi. — Pewnie próbują wyłudzić czterokrotną stawkę.

— Trafne spostrzeżenie, mistrzu Kenobi.

W celi rozbrzmiał głos należący do Dooku, na co Anakin i Obi-Wan obrócili się w jego stronę, a Lilah nawet na to nie zareagowała. Z rozdrażnieniem przymknęła powieki.

— Świetnie. — prychnął, Anakin. — Jeszcze ty tu jesteś.

Kobieta westchnęła ciężko, przyciągając uwagę całej trójki.

— Wy przynajmniej nie musieliście z nim tu przez ten cały czas siedzieć, bo byliście nieprzytomni. — stwierdziła, skrzywiając się. Podniosła się z ziemi i skutymi rękoma skinęła w stronę siedzącego hrabiego Dooku pod przeciwległą ścianą. — Wiecie jak on trajkocze? Cieszcie się, że nie musieliście tego słuchać.

Anakin zmrużył oczy, dochodząc do pewnych wniosków.

— Czekaj, przecież ty nie piłaś żadnego drinka. Jakim cudem ty też tu wylądowałaś?

— A niby, co innego miałam zrobić, niż się poddać? Byłam sama bez jakiejkolwiek broni na całą zgraję uzbrojonych po zęby piratów. — odrzekła. — Dodatkowo z waszą dwójką nieprzytomną. Nie zostawiłabym przecież was samych na pastwę losu.

— Ostrzegałem was, że piraci są przebiegli. — mruknął, Dooku. — Zauważcie, że nasze pęta są ze sobą połączone. Próbowaliśmy z Daverin nas rozdzielić, ale bezskutecznie.

Skywalker zmrużył na niego gniewnie brwi.

— Wystarczy, że jesteśmy w jednej celi. — warknął, chłopak. — Mógłbyś mi przynajmniej oszczędzić twojego ciągłego ględzenia? — powiedział, ruszając w jego kierunku.

Lilah szybko podeszła do niego i wraz z Obi-Wanem przytrzymali go za ramiona, by się nie wyrwał.

Starszy mężczyzna otaksował ich wzrokiem i uniósł monotonnie brwi.

— Czy kiedy ja będę cicho, wasza trójka opracuje błyskotliwy plan ucieczki z tej planety? — zapytał ironicznie.

— Tak. — odpowiedzieli zgodnie.

Dooku rozsiadł się wygodniej pod ścianą i spojrzał na nich znudzony.

— Doskonale.

***

Lilah stojąc obok Anakina i Obi-Wana z zaciekawieniem przyglądała się pracy Dooku. Starszy mężczyzna wyciągnął rękę poza kratę, używając przy tym Mocy. Wykonał płynny gest dłonią, a talerz z egzotycznymi owocami uniósł się lekko w powietrzu.

Skywalker przyglądając się temu z boku, parsknął.

— Nie sądzisz, że ucieczka powinna być ważniejsza od jedzenia? — stwierdził.

Dooku nadal skupiony na swoim zadaniu, nawet nie drgnął na jego słowa. Nie obracając się, zwrócił się w stronę Kenobiego.

— Kontroluj bezczelność swojego ucznia, żebym mógł się skoncentrować.

Obi-Wan zerknął wymownie na chłopaka.

— Anakinie. — upomniał go.

Skywalker spojrzał na niego pytająco.

— Co?

— Kontroluj swoją bezczelność. Hrabia stara się skoncentrować.

Chłopak uniósł jedną brew, nie komentując tego. Zerknął w stronę Daverin, która cicho zachichotała.

Hrabia ze skupieniem zmarszczył brwi. Lewitujący talerz opadł na ziemię z jego zawartością, a sztylet, który na nim wcześniej leżał, skierował się w stronę zamka.

Drzwi celi otworzyły się z głośnym piknięciem.

— Dobra robota. — oświadczył, Dooku. — Jeśli mogę tak sam sobie powiedzieć. — odparł z drwiną i spojrzał na nich.

Daverin wywróciła oczami.

— Imponujące. — mruknęła w jego stronę, kiedy go minęła.

Całą trojką skierowali się w głąb holu.

Przemierzali wąski korytarz, gdzieś głęboko w czeluściach pirackiej bazy. Ściany wewnątrz budynku zostały wykonane z surowego metalu, a po obu ich stronach, co jakiś czas były porozstawiane drzwi. Po pustym korytarzu rozchodziło się ciche echo ich kroków, a słabe światło żarówek tworzyło migoczące cienie, które tańczyły w rytm ich ruchu.

Lilah zerknęła przez ramię na Anakina idącego tuż za nią i delikatnie złapała go za przedramię, zwracając jego uwagę.

— Gdzie my w ogóle idziemy? — zapytała.

— Nie wiem. — odszepnął jej, po czym zwrócił się do Obi-Wana przed nimi. — Wiemy, dokąd idziemy, prawda?

— Oboje bądźcie cicho. — zganił ich, a następnie sam nachylił się w stronę idącego na przedzie Dooku. — Wiemy, dokąd idziemy?

Hrabia uciszył całą trojkę gestem dłoni i ogłuszył wychodzącego z jednych drzwi pirata mocnym kopniakiem. Anakin od razu pochylił się nad nieprzytomnym Weequayem, przeszukując jego kieszenie.

Dooku otaksował wzrokiem stojących obok Daverin i Kenobiego.

— Sądząc po tym, że Daverin była zbyt przejęta waszym stanem, zgaduję że nie zapamiętała drogi, którą zaprowadzono was do celi. — powiedział do nich hrabia, na co dziewczyna niechętnie przytaknęła i spojrzała przepraszająco na mistrza Jedi. — Tak myślałem. Przyprowadzili mnie tędy, kiedy mnie schwytali. — wyjaśnił. — Drzwi były wtedy otwarte.

Anakin zwrócił ich uwagę, wskazując na przedmiot w jego dłoni.

— Hej, znalazłem jakiś klucz.

Lilah zmarszczyła brwi, czując czyiś wzrok, który wbił się ich sylwetki. Kątem oka dostrzegła jakiś ruch, ale kiedy obróciła się, nikogo już nie było. Pokręciła lekko głową, myśląc że to tylko jej wybujała wyobraźnia spłatała jej figla.

Hrabia Dooku wskazał ich trójce jedne z znajdujących się tam drzwi.

— To droga do hangaru.

Obi-Wan spojrzał na niego sceptycznie.

— Tak, ale czy jesteś pewien, że na pewno jest bezpieczna?

Skywalker włożył znaleziony klucz do zamka, a ten odpowiedział potwierdzającym dźwiękiem. Chłopak obrócił się do nich z uśmiechem.

— Klucz działa.

Kobieta zerknęła na Dooku z nieufnością.

— Jest bezpiecznie, czy ci się tylko tak zdaje? — zapytała podejrzliwie.

— Oczywiście, że tak. — starszy mężczyzna odburknął jej i Obi-Wanowi.

Drzwi otworzyły się, a siedzący po drugiej stronie piraci natychmiast podnieśli się z miejsc. Od razu wycelowali w nich swoje blastery. Kenobi spojrzał na niego spod łba.

— Jasne. — mruknął pod nosem, Obi-Wan.

Z korytarza nadbiegli kolejni piraci z kowakiańską małpojaszurką na przedzie, która wskazała na nich oskarżycielsko palcem.

— Ani kroku dalej, Jedi. — wycedził jeden z nich, celując do nich bronią.

Całą czwórką wymienili spojrzenia.

***

Lilah skrzywiła się z niesmakiem, kiedy znowu znaleźli się w celi. Ciężkie kajdanki na ich nadgarstkach sprawiały, że ruch był ograniczony, a perspektywa ponownego uwięzienia jeszcze bardziej przygniatała ich nadzieję na ucieczkę.

Jeden z piratów ostrożnie poprawił ich kajdanki, upewniając się, że na pewno nie będą mieli sposobności na kolejną ucieczkę.

Anakin z irytacją wywrócił na to oczami.

— To naprawdę świetny pomysł. Ucieczka z Lordem Sithów. — mruknął z dezaprobatą, zwracając się do Lilah i Obi-Wana.

— Co tu zrobić? Co zrobić? — Hondo krążył wokół nich, machając rękami i mrucząc do siebie pod nosem. Wreszcie zatrzymał się w miejscu i zwrócił się bezpośrednio do nich. — Właściwie nie chcę was zabijać. Wyglądacie na przyzwoitych ludzi. — odrzekł, a jego spojrzenie przesunęło się także na Dooku. — Nawet ty, hrabio. To tylko biznes. Gdy tylko dostanę pieniądze, możemy znów być przyjaciółmi. — Ohnaka zaśmiał się głośno. — To takie proste. Nie pogarszajcie swojej sytuacji kolejną próbą ucieczki. — ostrzegł ich, grożąc palcem, po czym opuścił celę wraz ze swoimi pachołkami. 

Wrota zatrzasnęły się za nimi, odcinając ich od reszty świat.

Obi-Wan spojrzał na pozostałą trójkę.

— Musimy się stąd wydostać przed przybyciem delegacji z okupem. — powiedział.

— Choć raz się z tobą zgodzę. — przyznał z niechęcią, hrabia Dooku.

***

— Nie chcesz stać na straży. — powiedział Obi-Wan spokojnym tonem, używając perswazji na piracie, który stał na warcie.

Weequay tępo skinął głową na jego polecenie.

— Ja nie chcę stać na straży. — powtórzył monotonnie, pirat.

— Chcesz otworzyć drzwi celi i iść się napić. — kontynuował, Kenobi.

Pirat ponownie przytaknął.

— Chciałbym otworzyć drzwi celi i pójść się napić. — wyrecytował, a jego ręka skierowała się w kierunku przycisku, który sterował wejściem.

Z delikatnym kliknięciem drzwi celi się otworzyły, dając im drogę na wolność. Obi-Wan odwrócił się do swojej grupy, a Lilah, Anakin i Dooku ruszyli za nim na zewnątrz.

— Nieźle. — mruknął z uznaniem chłopak w stronę mistrza Jedi.

— Och, tak. Imponujące, mistrzu Kenobi. — zadrwił hrabia, zerkając na Obi-Wana z wyższością.

Dziewczyna spiorunowała Dooku wzrokiem.

— Przestańcie ględzić i chodźcie. — stwierdziła zdecydowanie, ruszając w głąb korytarza.

Lilah przekradała się przez korytarze bazy, stąpając cicho po powierzchni podłogi, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Za nią podążali Anakin i Obi-Wan, skradając się równie sprawnie, a z tyłu za nimi ciągnął się Dooku, wyraźnie się ociągając.

— Pospiesz się trochę, Dooku — szepnął w jego kierunku, Kenobi.

Hrabia zignorował to, wzdychając co chwilę pod nosem i od czasu do czasu oglądając się wokół siebie, nie zwracając na nich kompletnie uwagi.

Lilah zdenerwowała się, kiedy usłyszała kolejne już jego westchnięcie. Obróciła się na pięcie i energicznie wepchnęła Dooku za skrzynie, gdy zauważyła, że w ich kierunku zmierzał jeden z piratów. Cała czwórka ukryła się za zasłoną, czekając aż przeciwnik odejdzie, po czym gdy było czysto, wyszli ze swojej kryjówki.

Anakin zaśmiał się cicho i zerknął na Daverin i Kenobiego.

— Więcej cierpliwości. — powiedział w ich stronę. — Przecież hrabia jest już w podeszłym wieku i nie rusza się tak żwawo jak kiedyś.

Dziewczyna zatkała sobie usta dłonią, kiedy wymsknęło jej się głośne parskniecie, podczas gdy Kenobi przytaknął słowom Skywalkera.

— Rzeczywiście masz rację.

Dooku zmarszczył gniewnie brwi, a jego oczy błysnęły złością.

— Zabiłbym waszą trójkę, gdybym nie musiał przez to ciągnąć waszych ciał. — wycedził, zgrzytając przy tym zębami.

***

Wyjący alarm przedzierał się przez korytarze bazy piratów swoim rozdzierającym dźwiękiem. Lilah czuła jak serce wali jej jak oszalałe, w miarę jak biegła przez hol, próbując uciec wraz ze swoimi towarzyszami przed goniącymi ich bandziorami, którzy wręcz deptali im po piętach. Z tyłu grupy Dooku zatrzymał się nagle i zawalił za nimi skrzynie, próbując zablokować przejście i opóźnić pościg.

Anakin będący na przedzie zdecydowanym kopniakiem wywarzył najbliższe drzwi, prowadzące na zewnątrz, a reszta natychmiast pobiegła tuż za nim, wypadając na zewnątrz. Z głośnym impetem cała czwórka runęła wprost na ziemię.

Obi-Wan zebrał się z podłoża i wskazał w kierunku ogromnego ogrodzenia, okrążającego cały kompleks.

— Musimy się tylko dostać za ten mur.

Skywalker podniósł się szybko na nogi i wyciągnął rękę w stronę Daverin. Dziewczyna złapała za jego wyciągniętą dłoń, a chłopak podciągnął ją ekspresowo w górę, pomagając jej wstać. Popędził resztę, a sam złapał metalową tyczkę, która leżała obok.

— Chodźmy! — zawołał, prowadząc ich w stronę krańca podestu.

Chłopak będący na czele, odbił się tyczką i przeskoczył, a reszta podążyła wprost za nim. W ostatniej chwili Anakin złapał się wystającej górnej krawędzi muru, ratując ich przed śmiertelnym upadkiem. Lilah, Obi-Wan i Dooku zawiśli nad przepaścią, a ich los zależał w tym momencie tylko od Skywalkera i łączących ich wszystkich ze sobą pęt od kajdanek.

— Nie idzie nam za dobrze. — powiedział Anakin, obracając lekko głowę w ich kierunku.

Lilah, wciąż unosząc się nad przepaścią, zdmuchnęła kosmyk włosów, który zasłonił jej widoczność i prychnęła na jego stwierdzenie.

— I jak to odkryłeś?

Piraci wystrzelili salwę w ich kierunku z blasterów. Daverin wraz z Kenobim i hrabią próbowali uniknąć pocisków, huśtając się w obie strony. Jednak jeden z nich trafił w pęta łączące Obi-Wana i Dooku. Starszy mężczyzna zaczął już spadać, ale mistrz Jedi w ostatniej chwili złapał go za ręce, przytrzymując hrabiego.

Ich ciężar stawał się coraz bardziej przytłaczający, a Anakin desperacko wbijał paznokcie w beton, próbując wytrzymać wagę całej trójki.

— Hej! Co wy robicie? Jesteście za ciężcy. — krzyknął w ich stronę. — Nie dam rady. — wysapał przez zaciśnięte od zbyt dużego wysiłku zęby, próbując ich utrzymać o swoich własnych siłach. — Puśćcie Dooku!

Na jego sylwetkę padł długi cień, który przysłonił światło słoneczne. Z trudem uniósł głowę, a przed jego twarzą stanęły ciężkie wojskowe buty. Zaskoczony spojrzał w górę, a jego wzrok spotkał się z twardym spojrzeniem Hondo Ohnaki. Pirat cmoknął z niezadowoleniem i pokręcił głową, przyglądając się im. Bandziory po jego bokach wycelowały lufy blasterów w ich kierunku.

— To chyba oznacza, że nie będziemy przyjaciółmi. — stwierdził sucho.

Lilah uniosła wzrok w stronę chłopaka, który umilkł. Wychyliła głowę w górę na tyle, ile była w stanie, ale sylwetka Skywalkera blokowała jej jakąkolwiek widoczność.

— Co się tam dzieje u góry? — zawołała zaniepokojona.

Anakin nie odpowiedział jej, a z jego ust wyszło głośne westchnięcie.

Hondo skinął głową swoim podwładnym w stronę uciekinierów.

— Zabrać ich.

***

Po raz kolejny wylądowali za kratami celi. Cóż za ironia losu, pomyślała sobie. Lilah czuła się naprawdę znużona tą całą sytuacją. Wydawać mogło się, że ktoś ewidentnie świetnie się bawił, przyglądając się ich niedoli, czerpiąc przy tym nieopisaną satysfakcję z ich kłopotów. Ale choć sytuacja wydawała się beznadziejna, przynajmniej tym razem nie byli połączeni ze sobą pętami, co było odrobinę podnoszące na duchu.

Siedziała z pochyloną głową, czując ciężar niepowodzenia na swoich barkach. W tej chwili nawet nie próbowała ukrywać swojej złości, choć wiedziała, że to nic nie zmieni. Musieli coś zdziałać, znaleźć sposób na wydostanie się z tej pułapki. Ale tym razem skutecznie.

Uniosła wzrok, który dotąd miała wbity w ziemie i spojrzała w stronę Anakina i Obi-Wana, kiedy ten ostatni przerwał panującą wokół nich ciszę.

— Musimy się stąd wydostać, zanim zjawią się tu senator Khorrus i Jar Jar. — powiedział zdecydowanie, mistrz Jedi. — Wyjdziemy na głupców, kiedy nas tak zastaną.

Daverin westchnęła.

— Jakbyśmy już nimi nie byli, Obi-Wanie.

Anakin podniósł się z podłogi z determinacją w oczach. Jego spojrzenie wbiło się w hrabię Dooku, który spokojnie stał pod ścianą.

— Myślę, że czas pozbyć się zbędnego balastu. — rzucił z jadem, spoglądając na Sitha.

— Anakinie. — szepnęła ostrzegawczo. 

Impulsywność chłopaka w tym momencie mogła bardziej im zaszkodzić niż pomóc.

Drzwi od celi otworzyły się z głośnym zgrzytem, a do środka wtargnęła trójka piratów, przykuwając ich uwagę. 

— Ej, wasza trójka! — krzyknął w stronę Jedi. — Za mną! — Weequay wskazał na wyjście, a Lilah, Anakin i Obi-Wan zostali wyprowadzeni z celi.

Poprowadzono ich skutych do wielkiej sali, gdzie przypięto ich kajdanki do pola pod napięciem. Lilah czuła niepokój w żołądku, gdy spojrzała na swoich towarzyszy, zastanawiając się, co ich czeka.

Hondo z satysfakcją przyjrzał się ich niezadowolonym twarzom. Ciecz w jego kuflu zafalowała.

— Rozumiem, że Republika nie dostarczyła okupu. — stwierdził z oczywistością, Kenobi.

Po pomieszczeniu rozeszła się salwa śmiechu piratów. Hondo uniósł ostrzegawczo dłoń w górę, uciszając ich. Parsknął pod nosem, rozbawiony.

— Och, wasza Republika najwyraźniej nie chce Lorda Sithów. — odparł cynicznie.

— Nie przylecieli? — zapytała ze skonsternowaniem, dziewczyna.

— Ależ przylecieli. — odpowiedział, Ohnaka. — Przylecieli, ale z wielką armią. Myśleli, że to wystarczy, żeby pokonać mnie — huknął. Kowakiańska małpojaszczurka na jego ramieniu wyszczerzyła się w ich kierunku. — Hondo!

— To niemożliwe. — zaprzeczył, Anakin.

— Nazywasz mnie kłamcą? — oburzył się, pirat.

— A czy ty przypadkiem nie z tego żyjesz? — odparł Skywalker, a drwiący uśmieszek pojawił się na jego twarzy.

Ohnaka obrzucił ich gniewnym spojrzeniem.

— Odrzucacie moją gościnność — zaczął krążyć w tą i z powrotem, wyliczając. — odmawiacie czekania w celi, a teraz jeszcze mnie obrażacie?

— Mówię tylko... — zaczął, chłopak.

Daverin i Kenobi zgromili go wzrokiem.

— Anakinie. — upomniał go, Obi-Wan.

— No co? To pirat.

— Tak — zgodził się z nim mężczyzna. — ale to nie pora na to, żebyś się odzywał.

— Ale...

— W ogóle, Anakinie. — wysyczał, mistrz Jedi.

Lilah zamarła na moment, gdy jej spojrzenie padło na kontroler, który wyjął Hondo spod połów swojego czerwonego płaszcza. Instynktownie wychyliła głowę w jego kierunku, widząc jak jego palec kierował się w stronę dużego przycisku na samym jego środku.

— Zaczekaj! — krzyknęła, a jej głos przebił się przez echo rozmów innych Weequayów w pomieszczeniu. 

Pirat zastygł w miejscu, patrząc na nią ze zdziwieniem. Daverin postanowiła zaryzykować.

— Hej, może jakoś się dogadamy? Hondo, prawda? — zapytała, starając się zachować spokój. — Mogę do ciebie mówić po imieniu?

Anakin przekręcił twarz w jej stronę. Spojrzał na nią z niedowierzaniem.

— Co ty wyprawiasz? — szepnął zdezorientowany.

Dziewczyna zerknęła na niego kątem oka.

— Zaufaj mi. — odpowiedziała równie cicho, po czym podniosła swój ton. — To co? Dogadamy się?

Weequay otaksował ją uważnie wzrokiem. Spod zielonych szkiełek, wyraźnie mogła dostrzec, jak zmrużył oczy.

— Hmm... — zamyślił się przez chwilę. — Wydajesz się być w porządku. — odparł, wskazując na Anakina. — W przeciwieństwie do tamtego. Dobra. — Hondo wskazał ręką, w której trzymał swój pełen kufel w stronę Lilah. — Zdjąć ją!

Dwójka piratów natychmiast odczepiła ją od pola, a następnie poprowadziła do jednego ze stołów, sadzając ją za jego blatem. Lilah usiadła prosto, wbijając wzrok swoich ciemnych tęczówek w piracie, który usiadł zaraz naprzeciw niej. Kowakiańska małpojaszczurka, którą ze sobą miał, zeskoczyła z jego ramienia i podbiegła do niej, przyglądając się jej z bliska.

Hondo skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a jego szorstki głos przeniknął przestrzeń w pomieszczeniu.

— Dobra, paniusiu. — powiedział z wyraźnym zainteresowaniem w głosie. — Co mi proponujesz?

Czerwone stworzonku obeszło ją dookoła, badając ją ze wszystkich stron. Małpojaszczurka wyszczerzyła się do niej złośliwie i złapała ją za kosmyk włosów, ciągnąc go mocno do siebie, na co dziewczyna odepchnęła ją. Bestia zasyczała na nią i uciekła w podskokach, wracając do swojego właściciela. Lilah z trudem starała się zachować spokój, czując spojrzenie Hondo na sobie, śledzące każdy jej ruch.

Daverin przełknęła ślinę.

— Posłuchaj, Hondo. — zaczęła, stawiając na przekonujący ton. — Nie musimy się tu męczyć. Jestem pewna, że jest coś, co możemy ci dać, co mogłoby cię z pewnością zainteresować.

Weequay przyjrzał się jej uważnie, ale jego spojrzenie wyrażało wątpliwość.

— Coś cenniejszego od przyprawy, którą miała mi dostarczyć wasza Republika? Nie sądzę.

Lilah musiała podjąć ryzyko, więc szła w zaparte dalej.

— Chcemy z tobą współpracować. — kontynuowała, modląc się w duchu, aby jej propozycja przekonała pirata. — Jesteśmy w stanie zaoferować ci coś, co może okazać się dla ciebie bardzo korzystne. Więcej przyprawy? Kredyty? Może jakieś informację? Co tylko chcesz! — powiedziała entuzjastycznie. Ohnaka spojrzał na nią nieprzekonany. Odchrząknęła. — Wystarczy tylko, że nas wypuścisz.

Pirat przymknął oczy, słuchając uważnie. Po chwili westchnął, zdecydowanie niezadowolony.

— To wszystko, co masz? — zapytał, unosząc brew w górze. — Spodziewałem się czegoś... bardziej kuszącego, jak na Jedi.

Daverin zacisnęła dłonie na blacie stołu, zastanawiając się, jak najlepiej przekonać pirata. Spojrzała na niego z lekkim rozczarowaniem, ale próbowała nie zdradzić swoich emocji. Zerknęła w bok, w kierunku swoich towarzyszy i wróciła spojrzeniem z powrotem na Hondo.

— Muszę przyznać, że jestem rozczarowany. — zaczął. — Zdawało mi się, że wy Jedi jesteście doskonali w negocjacjach. Ha! — zaśmiał się, a reszta piratów mu zawtórowała. — A tu ci niespodzianka. Jestem niepocieszony. Nawet przez moment cię polubiłem! — oznajmił i zamachnął się rękami. Jego kufel uderzył o blat, rozlewając całą zawartość na powierzchnie stołu. Kobieta wyraźnie się skrzywiła. — Informację! Dobre! Złotko, jestem pewny, że za waszą trójkę i za hrabiego Separatyści srogo odpalą mi w kredytach albo przyprawie, niż ty jesteś mi wstanie zaoferować. Ale za nim się to stanie, ja w tym czasie się pobawię. — zanim jednak zdążyła mu odpowiedzieć, Hondo kliknął w czerwony przycisk na kontrolerze, tak jak wcześniej planował.

Anakin i Obi-Wan natychmiast zostali porażeni prądem, a Lilah wstrząsnęło widok ich cierpienia. Bez zastanowienia wstała ze swojego miejsca, ale jeden z piratów, który ją pilnował, natychmiast przyłożył lufę blastera do jej pleców, zmuszając ją do opuszczenia się z powrotem na krzesło.

Hondo zacmokał na jej zachowanie.

— Siadaj. Nie kazałem ci wstawać. — powiedział srogo.

— Przerwij to! Natychmiast! — krzyknęła, a jej głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. Jednak Hondo nie zareagował, a jego uwaga była skoncentrowana na widowisku.

Wtedy nagle, jakby na jej zawołanie, w całej bazie wysiadało zasilanie. Hondo ze zdziwieniem kliknął kilka razy w kontroler, ale nic się nie zadziało.

— Co się stało z zasilaniem? — zapytał zdezorientowany. — Tak dobrze się bawiłem.

Pole siłowe trzymające Skywalkera i Kenobiego znikło. Oboje spojrzeli się na siebie porozumiewawczo.

Anakin wyciągnął dłoń przed siebie, przyciągając swoją broń, która przez cały czas spoczywała w łapach małpojaszczurki. Szybko oswobodził się z kajdanek, a potem pomógł uwolnić się swojemu mistrzowi.

Lilah w tym samym czasie, widząc rosnące zamieszanie, zerknęła zza siebie na nadal pilnującego ją pirata. Przeniosła spojrzenie na swoje zakute dłonie i uśmiechnęła się przebiegle. Gwałtownie wstała ze swojego miejsca, i nim oprych zareagował, przywaliła mu w głowę kajdankami. Ogłuszony pirat opadł od razu na ziemię.

Obi-Wan, widząc że sobie sama poradziła, rzucił w jej kierunku aktywowany miecz świetlny, należący do niej, który ukradli z ich statku piraci.

Dziewczyna spojrzała na lecące w jej kierunku żółte ostrze. Wystawiła przed siebie zakute dłonie, a więzy, które ją ograniczały, pękły. Kajdanki odpadły z jej rąk. Natychmiastowo podniosła swój miecz i ponownie go aktywowała i szybko podbiegła do swoich kolegów.

— Co do... — zaczął, Hondo.

Anakin szybko złapał go za ramiona, a siedząca na ramieniu Ohnaki małpojaszczurka umknęła. Ostrze miecza Skywalkera wylądowało na krtani szefa bandy, a sam Hondo posłużył mu jako żywa tarcza. Piraci wycelowali w nich blastery, ale nie wystrzelili. Lilah i Obi-Wan stanęli po bokach chłopaka, asekurując go. W ich dłoniach świeciły ostrza mieczy świetlnych.

Lilah, Anakin i Obi-Wan cofnęli się tyłem w stronę wyjścia. Skywalker przytrzymał Hondo, wlokąc go ze sobą, by służył im jako żywa tarcza, zapewniającą im pewnego rodzaju ochronę przed ewentualnym ostrzałem ze strony piratów.

Ohnaka prychnął na ich zachowanie.

— Jakie wy macie szanse, Jedi? — zaśmiał się. — Gdybyście mnie wypuścili, to może pozwolę wam żyć.

Chłopak zbliżył swój miecz świetlny do gardła Hondo.

— Jeśli się zbliżycie, on zginie. — zagroził, widząc jak reszta piratów podążała za nimi.

Wszyscy obrócili się za siebie, kiedy usłyszeli nadjeżdżające pojazdy. Od strony placu w ich stronę nadjeżdżały dwa czołgi.

Hondo zaśmiał się na ten widok.

— Wygląda na to, że wasze siły zostały zniszczone, Jedi.

Luft jednego z pojazdów się otworzył, a z jego wnętrza wyłoniła się głowa znajomego Gungana. Hondo zbladł na ten widok, a Jar Jar, widząc trójkę Jedi, wesoło pomachał w ich kierunku.

— Ani! Obi! Lili!

Anakin zmarszczył brwi i uśmiechnął się półgębkiem, widząc Binksa.

— Jar Jar?

Lilah skrzywiła się, słysząc, jak nazwał ją Gungan.

— Ja nie jestem... — zaczęła, ale od razu zaniechała tego. Westchnęła głośno z bezradnością, wiedząc, że i tak nic to nie zmieni. — ...a z resztą nieważne.

— Mesa w końcu przybył z przyprawą. — poinformował ich.

— Świetnie, Jar Jar. — pochwalił go, Obi-Wan. — Zakładając, że piraci nadal mają hrabiego Dooku na sprzedaż.

Jak na zawołanie, kawałek dalej od nich z bazy wyleciał okrągły spodek. Statek, który jeszcze chwile wcześniej należał do piratów, oddalił się w szybkim tempie. Dooku znowu uciekł. Lilah z niedowierzaniem śledziła wzrokiem, jak pojazd oddalał się od nich, aż całkowicie nie zniknął z horyzontu.

Anakin prychnął.

— Cóż, to chyba była odpowiedź.

Cofnęli się do swojego zaparkowanego statku, przy którym czekały już klony, trzymając w pogotowiu swoje blastery.

— Proszę włączyć silniki, komandorze. — rozkazał jednemu z żołnierzy, Obi-Wan. 

Klon przytaknął i ruszył na pokład. Hondo spojrzał na nich, taksując ich wzrokiem.

— I co zrobicie teraz, Jedi? Aresztujecie mnie? — zapytał

Kenobi pokręcił głową i dezaktywował swój miecz.

— Nie. — zaprzeczył. — Puść go, Anakinie.

Lilah i Anakin zerknęli na niego z niedowierzaniem, zdziwieni jego decyzją.

— Co? — powiedzieli jednocześnie, nie wiedząc, co o tym myśleć.

Mistrz Jedi stanął twarzą w twarz przed Hondo. Weequay zmierzył go wzrokiem.

— Kapitanie, nie masz nic, czego byśmy chcieli, a skoro nie jesteśmy już więźniami, to nie możesz negocjować.— wyjaśnił stanowczo. Na twarzy Kenobiego pojawił się mały uśmiech.

Jar Jar, słysząc słowa mężczyzny, zdziwił się.

— Co? Wasza byli nie-kiepskich tarapatach? — zapytał. Nie doczekując się odpowiedzi, Gunganiń krzyknął wesoło. — Mesa was uratował!

— Nie, Jar Jar. — przerwał mu, Anakin. — My nie mieliśmy żadnych kłopotów.

Daverin trzepnęła go ramię, na co chłopak syknął na nią.

— Nie słuchaj go, Jar Jar. — powiedziała kobieta i poklepała Binksa po ramieniu. — On nie wie, co mówi. Jesteś naszym bohaterem. — odparła, Daverin.

Gunganiń uśmiechnął się szeroko.

Obi-Wan pokręcił na to głową.

— Rozejdźmy się na równych warunkach. — zaproponował.

Anakin westchnął i w końcu puścił Hondo, dezaktywując miecz. Ruszyli w stronę statku.

Ohnaka wyciągnął przed siebie ręce, kiedy jego banda rzuciła się do przodu, widząc że puścili jego szefa. Lilah z zaciekawieniem stanęła na trapie statku razem z resztą.

— Jedi! — krzyknął do nich, Hondo. Zdziwienie wpełzło na jego twarz. — Po tym wszystkich, tak po prostu odlecicie?

— Nie jesteśmy z wami w sporze i nie szukamy zemsty. — wyjaśnił mu pokrótce, Obi-Wan.

— W rzeczy samej. — przyznał po zastanowieniu, pirat. — Bardzo honorowo, mistrzu Jedi.

— Kapitanie, przekonasz się na własnej skórze, że hrabia Dooku nie podziela naszego honoru. — ostrzegł go, Kenobi.

Obi-Wan obrócił się i wszedł do środka, a za nim powtórzyła to reszta.

Daverin stanęła na górze kładki i spojrzała wprost na Ohnakę.

— No i wie, gdzie mieszkasz. — dodała, posyłając mu drwiący uśmieszek. Wrota statku zamknęły się, odcinając widok na nią.

Ich statek odleciał, w końcu opuszczając powierzchnie Florrum.

Continue Reading

You'll Also Like

1.3K 106 10
Alternatywne zakończenie Revenge Of The Sith. Jak potoczą się dalsze losy Skywalker'ów? Czy ich rodzina się poszerzy, czy ich nazwisko zostanie zapo...
25.7K 802 12
Alex- 18-nastoletnia dziewczyna- przeprowadza się z rodzicami do małego miasta koło LA. Wieczorem kiedy siedzi w oknie zauważa chłopaka w oknie na pr...
15.6K 965 52
"W Tobie jest cząstka mnie, bez której nie mogę już żyć" Jak miłość do pewnego młodego Jedi zmieni życie córki Dathromiry? !w trakcie poprawek! //cał...