× 𝕎𝕓𝕣𝕖𝕨 𝕡𝕠𝕫𝕠𝕣𝕠𝕞...

Door xKittyDariax

15.1K 787 2.5K

Vivienne Stonewall, 16 letnia dziewczyna, przenosi się do szkoły swojego brata, Caleb'a, czyli do Akademii Kr... Meer

🐧 Wprowadzenie 🐧
× Rozdział 1 ×
× Rozdział 2 ×
× Rozdział 3 ×
× Rozdział 4 ×
× Bonus do rozdziału 4 ×
× Rozdział 5 ×
× Rozdział 6 ×
× Rozdział 7 ×
× Rozdział 8 ×
× Rozdział 9 ×
× Rozdział 10 ×
× Rozdział 11 ×
× Rozdział 12 ×
× Rozdział 13 ×
× Rozdział 14 ×
× Rozdział 15 ×
× Rozdział 16 ×
× Rozdział 17 ×
× Rozdział 18 ×
× Rozdział 19 ×
× Rozdział 20 ×
× Rozdział 21 ×
× Rozdział 22 ×
× Rozdział 23 ×
× Rozdział 24 ×
× Rozdział 26 ×
× Rozdział 27 ×
× Rozdział 28 ×
× Rozdział 29 ×
× Rozdział 30 ×
× Rozdział 31 ×
× Rozdział 32 ×
× Rozdział 33 ×
× Rozdział 34 ×
× Rozdział 35 ×
× Rozdział 36 ×
× Rozdział 37 ×
× Rozdział 38 ×
× Bonus ×
× Rozdział 39 ×
× Rozdział 40 ×
× Rozdział 41 ×
< Nie rozdział 😅 >
× Rozdział 42 ×
× Rozdział 43 ×

× Rozdział 25 ×

275 21 22
Door xKittyDariax

| Rozmowa |

- Nie jedziesz? - zapytał mnie Jude, otwierając już drzwi do auta.

Pokręciłam głową.

- Chciałam jeszcze porozmawiać z chłopakami - odparłam, wskazując Joe, Dave'a i Caleba, kawałek za moimi plecami.

- Aliet, wróć przed 18 do domu, dobrze? - mruknął pozbawionym emocji głosem.

- Dobrze - przytuliłam go - Trzymaj się.

Wsiadł do auta i po chwili szofer ruszył. Odprowadziłam auto wzrokiem, a gdy tylko zniknęło mi z pola widzenia, westchnęłam cicho.

Podeszłam do chłopaków siedzących na ławce przed Akademią. Oczywiście Joe i Dave w odstępie od Caleba, jak zwykle. Wywróciłam na to oczami.

- Zgaduję, że żadne z was o tym nie wiedziało, prawda? - przejechałam po nich wzrokiem.

Joe i Dave pokręcili głowami, ewidentnie wciąż w lekkim szoku, po tym, co się stało.

- Caleb? - zapytałam go, podchodząc bliżej.

Brunet również zaprzeczył.

- To.. co teraz..? - zapytał Dave, niepewnie unosząc wzrok.

- Nie wiem - westchnęłam - Naprawdę nie wiem.

- Skoro odeszła z drużyny, to jej sprawa, no nie? - mruknął Caleb, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Wszyscy posłali mu mordercze spojrzenia, na co on tylko wzruszył ramionami i spojrzał gdzieś na bok.

- Możnaby spróbować z nią pogadać.. - zaproponował Joe.

- Ale raczej nie teraz - mruknęłam - To nie jest odpowiedni moment - dodałam - Dobra, wiecie, to nie ma sensu, żadne z nas nie ma jakiegoś konkretnego pomysłu, więc może po prostu się rozejdźmy, jak coś nam przyjdzie do głowy, to się zdzwonimy.

Wszyscy przystali na tą propozycję.

- Idziesz z nami do Pizzerii? - spytał mnie Joe.

- Niebardzo, mam coś do załatwienia - odparłam krótko.

- To do zobaczenia - David pożegnał się ze mną i wraz z Josephem poszli do Pizzerii.

- Idę do domu - Caleb wstał z ławki.

Chwyciłam go za rękę.

- Może daj jej ochłonąć, niech będzie chwilę sama w domu, co? Chyba potrzebuje ciszy - wymamrotałam, mówiąc o Viv.

- I co, przez to, że ona ma jakieś huśtawki emocjonalne ja mam nie wracać do domu? Też coś - prychnął - Miała na to cały dzień. Olała wszystkie lekcje, więc miała czas.

- Caleb - posłałam mu wymowne spojrzenie - To twoja siostra.

- No i? - uniósł brew.

- Wiesz co, nieważne, ty się nie znasz na takich rzeczach - mruknęłam, odwracając się.

Objął mnie w pasie od tyłu, kładąc swój podbródek na moim ramieniu.

- Ja się nie znam?

- Mhm.

- Bezczelność - wywrócił oczami.

- Bezczelny to ty jesteś - prychnęłam, zaczynając tym samym się z nim droczyć.

- Ta, co jeszcze mała gówniaro.

- Yhy, ale ja mam wszystkie włosy - pocisnęłam go.

- Ta, a ty możesz za chwilę ich wcale nie mieć.

- Grozisz mi?

- W torbie mam nożyczki.

- Naślę na ciebie Jude'a - powiedziałam, sięgając po telefon, dla efektu.

- Nigdzie nie dzwonisz - położył swoją rękę na mojej, uniemożliwiając mi wyjęcie telefonu z kieszeni.

- Ta, a ty nic nie obetniesz.

- Może i nie obetnę, ale mogę zrobić to - wpił mi się w szyję, podgryzając ją.

- Co, szyję chcesz mi odgryźć? - mruknęłam, mrużąc oczy, lekko spinając ręce, na moje nieszczęście też tą, którą trzymał chłopak.

- Podoba ci się? - spytał, czując, jak się spięłam.

- Chrzań się - burknęłam, zawstydzona odwracając wzrok.

Wyswobodziłam się z jego uścisku i usiadłam na ławce. Chwilę potem dosiadł się do mnie.

- Nie miałaś przypadkiem czegoś załatwić? - spytał.

- Chciałam tylko pogadać - wyjaśniłam.

- O?

- O Viv i Judzie - spojrzałam mu w oczy.

- O panience niezrównoważonej psychicznie i panu idealnym?

- O Viv i Judzie - westchnęłam, przewracając oczami.

- A co z nimi?

- Nie rozmawiasz ze swoją siostrą?

- Yy nie? A o czym miałbym z nią rozmawiać niby?

- Caleb to jest twoja siostra... Dobra wiesz po prostu ci powiem ze nasza Vivienne i Jude mają się ku sobie i wiesz oboje chyba boją się to sobie przyznać - powiedziałam i oparłam głowę na jego ramieniu.

- Oni ku sobie?! Nie, ja nie pozwolę na to żeby MOJA siostra chodziła z kimś pokroju Sharpa...

- Słucham? A teraz to nagle twoja siostra? wiesz że ja jestem Juda siostrą?!  

- Ty to co innego.

- Yhm...

- A o co poszło między tobą a Judem, wtedy jak pobiliście się w toalecie?

- A twój braciszek ci nie powiedział?

- Nie, a ty może mi opowiesz? - szepnęłam chwytając jego dłoń i zaczynając bawić się jego palcami.

- No dobrze, niech ci będzie. Zaczęło się tak, że twój braciszek był w toalecie, ja przyszedłem umyć ręce. Jude się do mnie przypieprzył mówiąc żebym się od ciebie odwalił więc ja mu powiedziałem, że ja nic nie robię a poza tym co go to obchodzi? I tak to się zaczęło potem zaczęliśmy się bić i no dalej to już ci pewnie panienka psychiczna opowiedziała...

- No tak... A... - nie dał mi dokończyć składając delikatny pocałunek na moich ustach.

- Proszę cię ja chcę z tobą na poważnie  porozmawiać a ty... - i znów mnie pocałował.

- Pieprzysz głupoty.

Westchnęłam cicho i z kolejnym pocałunkiem się po prostu poddałam i przysunęłam się bliżej, odwzajemniając go, na co chłopak mruknął zadowolony, obejmując mnie.

- Caleb - zaczęłam, po pocałunku - Powinieneś zaakceptować to, że oni chcą być razem.

- Nie zamierzam się na to godzić.

- A dlaczego niby nie?

- Już ci mówiłem, że nie zamierzam pozwolić na to, aby moja siostra chodziła z tym pedałem - prychnął.

- I czemu? - naciskałam.

- Bo on nie jest jej wart.

- A jest ktoś kto twoim zdaniem JEST jej wart? - uniosłam brew, patrząc na niego.

Zamilkł.

- Nie wiem. Może.

- Japierdole, Caleb, proszę cię - spojrzałam w jego szare oczy - Dlaczego nie możesz ich zaakceptować?

- Nie. Po prostu nie - powiedział - Nie pozwolę mu zarywać do mojej siostry.

- Sam zarywasz do jego siostry.

- To co innego..-

- No właśnie nie - przerwałam mu - Obydwoje jesteście w podobnej sytuacji. Zakochany w siostrze wroga.

Chciał coś powiedzieć, ale kontynuowałam dalej:

- Viv i Jude są dla siebie stworzeni. Jude nigdy by jej nie skrzywdził, a ona byłaby z nim szczęśliwa. Nie chcesz, aby twoja siostra była szczęśliwa?

- Nie zależy mi na jej szczęściu - wywrócił oczami - Poza tym, ten nadęty bufon ma do mnie problem, że się do ciebie przystawiam. Jak ma się tak zachowywać, to może sobie zapomnieć o mojej siostrze.

Westchnęłam.

- Porozmawiam z nim potem - szepnęłam i przytuliłam bruneta - A ty przestań w końcu być taki nerwowy jeśli chodzi o nich.

- Postaram się - mruknął niechętnie.

- Dziękuję.

Objął mnie i pocałował w czoło.

•••

Siedziałem na łóżku, opierając się plecami o ścianę, kładąc głowę na kolanach, podwiniętych pod brodę. Beznamiętnie wpatrywałem się w przestrzeń przed sobą.

Znajdowałem się w stanie otępienia, nie docierało do mnie nic, miałem ochotę siedzieć pod tą ścianą już wiecznie.

Odeszła z drużyny. To moja wina. Nie powinieniem być taki ostry.

Ale... Wystawiła mnie. Czekałem na nią jak głupi 2 godziny. A potem jak gdyby nigdy nic zjawiła się na treningu. Zabolało. Zacisnąłem zęby, czując zdenerwowanie.

Przed oczami wciąż miałem wspomnienie tego, jak odchodzi. Jak po raz ostatni spogląda na drużynę, a potem na mnie. Jak w jej oku błysnęła łza. Potem odwróciła się, i odeszła.

Pamiętam, chciałem wtedy krzyknąć, pobiec za nią, ale wciąż byłem wściekły. Z moich ust nie wydobyło się żadne słowo, a ja ani drgnąłem.

Z resztą, co mnie ona obchodzi? - pomyślałem w pewnym momencie wstając, czując pustkę w środku - Niech sobie idzie do tego swojego Phila. W końcu wolała się z nim spotykać, niż przyjść na jedno jedyne spotkanie ze mną, gdzie chciałem z nią szczerze porozmawiać.

Nie powinieniem był się nigdy zakochać. Miłość sprawia tylko ból i przynosi same pasma rozczarowań.

Łapie w swe sidła naiwne ofiary i bawi się nimi, omamia, by potem bezlitośnie rozedrzeć ich serca.

Poczułem coś mokrego w kąciku oka. Czy to.. łza? Ja płaczę..?

Zacisnąłem zęby, czując wściekłość. Z całej siły walnąłem pięścią w ścianę.

- Niech cię, Vivienne! - krzyknąłem - Namieszałaś mi zupełnie w głowie!

Oparłem czoło o ścianę, czując całkowitą bezsilność.

- Kocham cię, kurwa - wyszeptałem - Tylko jak mam ci to wyznać..? To zbyt skomplikowane, wszystko się wali...

•••

Następnego dnia nie przyszła do szkoły.

Siedząc samotnie na lekcjach, co chwilę przyłapywałem się na spoglądaniu na bok, chcąc sprawdzić, czy przypadkiem dziewczyna nie siedzi obok. Jednak za każdym ukradkowym spojrzeniem widziałem tylko puste krzesło.

Byłem cholernie zawiedziony i sfrustrowany. Jednak mimo to, nadal mi na niej zależało. Nie potrafiłem wyrzucić jej z głowy. Nadal ją kochałem...

•••

Staliśmy na murawie, po drugiej stronie boiska stała drużyna Raimona, również czekając na gwizdek sygnalizujący rozpoczęcie meczu.

Zachowywałem pokerową twarz, choć w środku byłem pełen obaw. Od tego meczu zależało, czy Celia do nas wróci. Kątem oka spojrzałem na granatowowłosą menadżerkę z Liceum Raimona.

Odzyskamy cię, Celia - pomyślałem, rzucając Raimonowi wyzywające spojrzenie.

Martwił mnie jednak fakt, że gramy niepełnym składem. Nie mieliśmy żadnego rezerwowego na miejsce Viv, więc będziemy musieli grać za dwóch.

Damy radę. Jesteśmy Akademią Królewską. Nie przegrywamy.

Gwizdek rozpoczynający mecz. Ruszyliśmy.

W trybie natychmiastowym przejąłem piłkę i pobiegłem na połowę Raimona, zręcznie omijając każdego, kto mi się nawinął. Szybko jednak zostałem osaczony. Przez lukę pomiędzy zawodnikami drużyny Evansa, podałem do Daniela, który nie wahając się ani chwili wykonał strzał na bramkę.

Niestety Evansowi udało się obronić.

Bramkarz Raimona podał do swoich, skąd szybko piłkę dostał Dragonfly, bezpośrednio ruszając do przodu, zmierzając na naszą połowę. Przedarł się przez naszych zawodników i był już na ostatniej prostej do bramki.

Już chciał się przymierzyć do ciosu, gdy nagle ktoś krzyknął:

- Pajęcza Sieć!

Kevin zaplątał się w sieć, która oplotła całą ziemię wokół niego, w tym też jego kostki, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Szybko został pozbawiony piłki.

Vivienne pędziła z piłką przez boisko, z wzrokiem skupionym na piłce i przeciwnikach.

Okiwała kilku zawodników Raimona, a następnie podała do Aliet, zostawiając jej strzał na bramkę, który poskutkował wynikiem 1:0.

Zawodnicy z naszej drużyny spoglądali na nią, zaskoczeni jej obecnością, ale widać było, że cieszyli się, że jednak wróciła.

Śledziłem ją wzrokiem, patrząc, jak ustawia się na swojej standardowej pozycji, na obronie.

Jednak się pojawiła...

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
1556 słów

Końcówka tego rozdziału była pisana w nocy, także pewnie wyszła tak na "odwal się" także i'm sorry jeżeli coś skiepściłam 😅

Z góry chciałabym też podziękować mojej przyjaciółce (wiem, że to czytasz muhaha) za pomoc i wsparcie mentalne podczas pisania tego rozdziału XDDD (<3)

Co do tego rozdziału, uważam, że mogłam tą końcówkę faktycznie napisać lepiej, ale już stwierdziłam, że wstawie wam ten rozdział (co z tego, że jest już prawie 2 w nocy) żebyście mieli co czytać (pozdro wszystkie osóbki, które jeszcze nie śpią)

Wena bywa zdradliwa, więc radzę się nie przyzwyczajać się do tych prawie codziennych rozdziałów, haha bo jednym razem wena znowu pójdzie na urlop i rozdziałki znowu będą co 2-5 dni 😅 Ale na chwilę obecną, póki owa wena jest to korzystam i piszę.

Dobra teraz tylko jeszcze opisać ten zacny meczyk z Raimonkiem i czas odwalić manianę, hah
Wyczekujcie następnych rozdziałów, będą możliwe że niedługo!

Miłej nocy 〜(꒪꒳꒪)〜
Albo dnia ¯\_(ツ)_/¯
Lub wieczoru ( ꈍᴗꈍ)

Do następnego!

Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

737 173 18
„Klan pochodzący ze słońca" tak o nich mówili w całym kraju wiatru. „Przybysze" tak nazywali ich w Wiosce Ukrytej w Liściach. „Rodzina" tak nazywa ic...
94K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
826 97 5
✎ @to-nie-glowne-konto jest wyznawcą islamu, a ja interesuję się różnymi wierzeniami. Nawiązaliśmy współpracę i tak oto powstała ta książka. ☆ Estera...
2.3K 151 28
W świecie pozornego prawa i porządku Meagan Sheine jest szanowaną komendantką policji. Jednak słysząc wiadomość, od szefa policji o oddelegowaniu jej...