mira al cielo amor [zakończon...

Par ameliaescritoraa

15.7K 938 765

Osiemnastoletnia Susan przyjeżdża na studia do Walencji w słonecznej Hiszpanii. Już od samego początku czuje... Plus

Postacie poglądowe.
Dedykacja.
Playlista
Prolog.
1. Más despacio, porfi.
2. Inna aura.
3. A więc nie prawniczka.
4. Nie poddawaj się rybko.
5. Musisz iść na tą imprezę.
6. Zamierzam zagrać w jego grę.
7. On rządzi i oczekuje uznania.
8. Poradzę sobie sama.
9. Siniaki na duszy.
10. Szantaż to jedyne wyjście.
11. Pragniesz tego chaosu.
12. Najcenniejsze dzieło.
13. Zadziorna jak na księżniczkę.
14. Dlaczego nic nie pamiętam?
15. Wirujący świat.
16. Jaque mate kolego.
17. Nie jestem w stanie odpuścić.
18. Anemony i węże.
19. Chcę poznać całą prawdę.
20. Jesteś moim ognistym słońcem.
21. Moja królowa.
22. Połowa mojego serca.
23. Ona pamięta.
24. Family friendly.
26. Słodka tajemnica.
27. Małe dziecko.
28. W roli głównej.
29. To zawsze były jej oczy.
30. Przepadłam już na zawsze.
Epilog.
Podziękowania

25. W naszym wydaniu.

203 12 9
Par ameliaescritoraa

Nicolás' POV

Nasz samolot właśnie wylądował z powrotem w Hiszpanii, lecz tym razem nie w Walencji tylko w stolicy kraju. Za dokładnie osiem godzin rozpocznie się bankiet, a w następnym tygodniu odbędzie się głosowanie na króla. Według mojego ojca jest to idealny moment, aby podbudować naszą reputację jeszcze bardziej. Susan jak oczarowana wygląda przez okno i pochłania ten zimowy wizerunek miasta. W Madrycie jest zdecydowanie cieplej niż w Londynie, ale świąteczny duch rozprzestrzenił się również i tutaj. Mocniej ściskam ciepłą dłoń mojej kobiety. Ten dzień staje się dla nas jeszcze ważniejszy z racji oświadczyn. Impreza będzie transmitowana na żywo, a gdzieś w połowie przy odbieraniu jednej z nagród mam uroczyście ogłosić swoje zamiary do siedzącej obok mnie blondynki.

Większość osób by to pewnie przerażało, ale ja o dziwo czuję się jeszcze spokojniej. Jakbym czekał na burzę, która nie nadejdzie. Zastanawiam się jak powinienem to dokładnie rozegrać. Pójść na żywioł, czy przygotować przemówienie? Zerkam ukradkiem na dziewczynę obok mnie. Jest spokojna, zachwycona i szczęśliwa. Od bardzo dawna jej takiej nie widziałem i wiem, że naprawdę jesteśmy na dobrej drodze. Zaczynamy od nowa tym samym wchodząc na wyższy poziom naszego krótkiego związku. Tym razem bez żadnego zmuszania, szantażu filmikiem i osób postronnych. Samodzielnie podejmujemy decyzję. Przybliżam się do Susan i szepcze jej wprost do ucha.

- Chcę abyś tego wieczoru skupiła się tylko i wyłącznie na mnie. Jest to nasza chwila, której nikt nam nie odbierze, a wiesz, dlaczego panno Clarke?

Pytam się, a dziewczyna odwraca się w moją stronę. Jej oczy błyszczą zaciekawieniem, ale wiem, że zna odpowiedz. Wdycham jej słodki różany zapach i odwzajemniam uroczy uśmiech.

- Dlaczego panie Hernández? - delikatnie przygryza dolną wargę co doprowadza mnie do szaleństwa.

- Ponieważ bardzo, ale to bardzo ciebie kocham - składam krótki pocałunek na jej czole - Nie wiem co ze mną zrobiłaś, ale szaleje na twoim punkcie.

- Gotowy, aby wywołać kolejny skandal ze mną w roli głównej? - droczy się ze mną na co odpowiadam kpiącym uśmiechem.

- Gotowa, aby obudzić się jutro ze mną w jednym bardzo wygodnym łóżku? - nawiązuje do naszej rozmowy z przed paru tygodni.

- Nie wiem czy będę w stanie, príncipe pobrecito - uśmiecha się diabelnie, a ja patrzę na nią jak zahipnotyzowany - Zależy jak się dzisiaj spiszesz.

Puszcza mi oczko po czym wraca do oglądania widoków zza okna. Ponownie przysuwam się do niej i odgarniam włosy za ucho.

- Kiedy już zacznę nie będziesz chciała abym przestał.

Czuje jak przez jej ciało przepływa zimny dreszcz. Nie mówię jej o co konkretnie mi chodzi, a ona nie docieka. Jedynie jej zbłąkany uśmiech na twarzy sugeruje mi, ze już teraz w tym momencie nie chce abym przestał. Tak obydwoje na siebie działamy wspólnie doprowadzając się do szaleństwa.

Po chwili naszym oczom ukazuje się ogromny zamek królewski. Dzisiejsza lokalizacja bankietu jak i lista gości jest specjalna. Mój ojciec naprawdę chce wygrać i osiągnie to starając się na każdy możliwy sposób. Wysiadam i otwieram drzwi specjalnie dla Susan. Nie przejmuję się zabraniem bagażu, ponieważ ktoś ze służby na pewno się tym zajmie.

Zimno z dworu od razu otacza moje ciało i dosięga aż kości. Wpatruje się w biały budynek zbudowany w stylu barokowym przez jednego z moich bardzo, bardzo dalekiego przodka. W mojej klatce narasta uścisk, a oddechy stają się nierówne. Od tego wieczoru zależy przyszłość mojej rodziny. Całe życie czekaliśmy na ten moment. Od małego byłem uczony wszystkich etykiet, jak się zachowywać, a jak nie, co robić a czego nie. A mimo to po tych wszystkich latach nauki, kiedy ten moment w końcu nadchodzi nie mam pojęcia co mam robić. Zmęczenie powoduje, że ledwo jestem w stanie iść. Czuje się jakbym wchodził do paszczy lwa na pewne pożarcie. Ciężki głaz zostaje przywiązany do moich pleców. W moim gardle rośnie gula, której nie jestem w stanie przełknąć. Zaciskam mocno zęby aż czuję metaliczny posmak w buzi, a mięsień policzkowy zaczyna przeskakiwać. Moje pięści samoistnie zaciskają się aż bieleją mi knykcie. W moim umyśle zaczyna panować chaos, a czerwona lampka ostrzegawcza zaczyna razić. Nie chcę tu być. Chcę uciec od tego cyrku raz na zawsze. Chcę być daleko stąd.

Biorę głęboki wdech i kiedy mogłoby się wydawać, że zaraz to wszystko zacznie mnie przerastać czuję miękki, a zarazem ciepły uścisk na swojej dłoni. Po chwili moje palce splatają się z palcami Susan, a spokój pomału zaczyna zalewać moje komórki. Posyłam jej wdzięczne spojrzenie, które odwzajemnia i uśmiecha się dodając mi otuchy.

- Wiedz, że nauczyłam się przez ciebie przejrzeć i już nic nie uda ci się przede mną ukryć - jej uśmiech staje się wyzywający na co unoszę brew - Pod tą maską chłodu kryjesz całkiem zacnego małego chłopczyka.

- Ah tak? - dopytuje i jasno ilustruję wyzwanie.

- Mhm.

- To powiedz mi o czym teraz myślę - zatrzymuje ją i lekko przyciągam do siebie.

Sunę wzrokiem po jej zielonych oczach, kościach jarzmowych, konstelacji piegów i pełnych ustach. Pocałuj mnie. Proszę ją o tą niemą przyjemność i uśmiecham się do niej. Moje dłonie spoczywają na jej talii i kreślą małe kółka. Susan nie wypowiada żadnych słów. Wyraża się jasno swoimi czynami. Wspina się na palcach i delikatnie łączy nasze usta w pocałunku. Moja dłoń ląduje w jej włosach, a druga na dole pleców. Mam ochotę mieć ją jak najbliżej siebie. Mimo że nasze ciała się stykają i nie ma pomiędzy nami nawet miejsca, aby przecisnąć kartkę papieru, jest to dla mnie za mało. Chcę ją pochłonąć. Stać się jednością. Tam, gdzie będzie ona tam będę i ja. Dziewczyna lekko wzdycha wprost w moje usta, a ja przez ten dźwięk przygryzam jej dolną wargę. Kiedy się od siebie odrywamy, stykam jej czoło ze swoim.

- Doprowadzasz mnie do szaleństwa i uspokajasz w tym samym czasie- szepczę - I chyba właśnie to mnie kręci najbardziej.

Wybucha perlistym śmiechem. Dios que preciosa. Mogłaby się śmiać tak non stop, a i tak nigdy by mi się to nie znudziło.

- Masz skłonności masochistyczne - kwituje i lekko się cofa, jej mina staje się poważna, a ja marszczę brwi, zanim zdążę się spytać czy coś się stało, zaczyna się tłumaczyć - Mam wrażenie, że nie mówię tobie tego tak często jak ty mi to mówisz - wzdycha - Kocham cię príncipe pobrecito i nieważne co się dzisiaj stanie, jesteś dla mnie ważny. Po prostu nie przywykłam do wypowiadania i słyszenia tych dwóch słów i tak jakoś ciężko jest mi się do nich przyzwyczaić.

Lekko zawstydzona spuszcza wzrok, a ja odruchowo unoszę jej podbródek, aby na mnie spojrzała. Cale moje ciało nagle robi się lżejsze, a gdybym tylko chciał mógłbym poderwać się do lotu. Na mojej twarzy pojawia się najszerszy i najszczerszy uśmiech, którym kogoś obdarzyłem w całym swoim życiu. Są one zarezerwowane tylko i wyłącznie dla niej. Lecz zanim zdążę odpowiedzieć cokolwiek na jej wyznanie ktoś nam przerywa. A lodowaty ton głosu tej sposoby powoduje ciarki na całym moim ciele.

- Oto Nicolás Luis Hernández de Borbón we własnej osobie - prycha wzgardliwie, a ja mam ochotę wyszczerzyć zęby w kpiącym uśmiechu - Cóż to musiało się stać, abyś w końcu zaszczycił nas swoją obecnością?

Gryzę się w język zanim powiem jakąś kąśliwą uwagę, która może zostać źle odebrana przez premiera Hiszpanii. Zamiast być złośliwym postanawiam zrobić coś czego najmniej się spodziewa. Mantén cerca a tus amigos y a tus enemigos más cerca. Szczerze się szeroko w fałszywym uśmiechu, jest zbyt egoistyczny, aby to nawet zauważyć.

- Eduardo Pizarro! Miło ciebie znowu widzieć - ściskam z nim swoje dłonie - Pozwól, że ci przedstawię moją dziewczynę Susan Clarke-L'Evesque.

Eduardo skanuje ją swoim przenikliwym wzrokiem od stop do głów. U podburza mojego brzucha zaczyna kiełkować niepokój. Posyłam mu ostrzegawcze spojrzenie. Ani mi się waż palnąć coś głupiego. Starszy nico tęższy mężczyzna marszczy brwi i jak gentleman ujmuje dłoń mojej ukochanej i ją całuje.

- Bardzo miło mi poznać tak urodziwą młodą damę - szczebiocze śpiewnie, a ja mam ochotę zwymiotować przez ilość cukru. Ostentacyjnie przewracam oczami co wywołuje stłumione prychniecie Susan.

- Mi również miło pana poznać - odpowiada uprzejmie i szybko zabiera dłoń, aby spleść ją z moimi palcami. Moja dziewczyna. W zadowoleniu wzmacniam nasz uścisk. Mężczyzna wzdycha.

- Za cztery godziny musicie się pojawić od górnego bocznego wejścia na salę balową. Zostaniecie uroczyście przedstawieni po czym zejdziecie po schodach i usiądziecie obok Juana Luisa de Borbón - ruszył w kierunku komnat gdzie zostaniemy za opiekowani przez cały zestaw stylistów - Odbędzie się krótki wstęp, później zostaną przyznane nagrody i mniej więcej w połowie balu będziemy liczyli na twój popis książę de Borbón - posyła mi po części zawiedzione, a po części pełne wiary spojrzenie - Nie schrzań tego młody człowieku i również niech ta młoda dama zachowywała się jak na prawdziwa kobietę przystało - już cichszy głosem dodał - Kto to widział, aby farbować włosy, jak jakaś ladacznica.

W mojej głowie coś przeskoczyło. Zwęziłem oczy, a gdyby wzrok mógł zabijać Eduardo już dawno leżałby u moich stóp. Pochyliłam się nad nim, jako że byłem wyższy o ponad głowę i powiedziałem jak najzimniejszym tonem głosu się dało.

- Jeśli jeszcze raz znieważysz moją kobietę w jakikolwiek sposób to będziemy inaczej rozmawiać, premierku.

- Jak śmiesz! - obruszył się, ale bardziej wyglądał jak tarzająca się świnia - Chyba nie myślisz na poważnie o niej, przecież jest od wroga!

- Branie pod uwagę tylko jednej opcji nie zawsze jest dobre, ponieważ bardzo często można się pomylić - zmniejszam nasz dystans jeszcze bardziej - Ależ tak, myślę o Susan na poważnie, a jeśli masz z tym jakiś problem to pamiętaj, że twoja pozycja może być za niedługo zagrożona. Nie chcę słyszeć żadnych więcej nieodpowiednich komentarzy wobec mojej kobiety, rozumiemy się?

- Oczywiście - odpowiada markotnie po czym kłania się i szybkim krokiem odchodzi zostawiając nas samych.

Otwieram szerokie drewniane drzwi i przepuszczam w nich Susan. Kładę na dole jej pleców dłoń i delikatnie nią poruszam. W chwili, kiedy zostajemy sami w pokoju dziewczyna wybucha głośnym śmiechem. Zdezorientowany marszczę brwi.

- Co cię bawi? - pytam zaciekawiony.

- Co masz na niego? - wypytuje i zalotnie trzepocze rzęsami powodując, że jej oczy są ślicznie podkreślone.

- Zagadywał po pijaku jakieś niepełnoletnie dziewczyny na ulicy - wzruszam ramionami i siadam na kanapie - Gdyby jego posada zależała ode mnie wylałbym go od raz gdy o tym usłyszałem, ale rząd rządzi się swoimi własnymi prawami. Wszystko jest tutaj takie powalone - przecieram zmęczony swoją twarz.

Ponownie tego dnia czuje jak cały ciężar tego świata spoczywa na moich barkach. Tak bardzo chciałbym, aby to wszystko już się skończyło. Tyle lat wyczekiwana na ten moment. A i tak jedyna rzecz, na której mi teraz zależy to urocza blondynka zmierzającą w moim kierunku. Układam się wygodniej, a Susan siada na moich kolanach.

- Byłbyś najlepszym królem na świecie - ostrożnie szepcze w moje usta po czym składa na nich delikatny pocałunek.

Kiedy chcę go pogłębić odsuwa się, a ja wydaję sfrustrowany jęk. Bawi się ze mną. Prowokacyjnie noszę jedną brew, a na moją twarz powraca zadziorny uśmiech.

- Tak sądzisz? - obniżam ton swojego głosu - Stworzylibyśmy swoje własne królestwo w takim razie.

- Jestem za - odpowiada i przygryza dolną wargę. Cholera wygląda w tym momencie tak bardzo seksowne.

Jednak zanim zdążę powiedzieć lub zrobić cokolwiek, drewniane drzwi otwierają się z hukiem, a do pomieszczenia wchodzą styliści. Przestraszona Susan zeskakuje z moich kolan i speszona siada obok mnie. Powstrzymuję się od śmiechu i otaczam ją swoim ramieniem. Lustruję wzrokiem starszą kobietę z włosami w kolorze czarnym.

- Cieszę się, że mogę zająć się stylizowaniem naszego księcia tego wieczoru - energicznie zaczęła wyciągać najróżniejsze rodzaje szczotek, nożyczek oraz urządzeń do włosów - Niestety jestem proszona o przeniesienie pani Susan Clarke do pokoju obok ze względu na panujące reguły.

Wzdycha umęczona, a jej mina jasno wskazuje no to, że tak samo jak ja wolałaby, aby Susan została tutaj ze mną. Chyba się polubimy.

- Naprawdę nie może tutaj zostać? - dopytuję, mimo iż doskonale wiem jakie są reguły, a za ich złamanie personelowi mogą grozić najróżniejsze konsekwencje. Kobieta zaciska usta w wąską linie i przecząco kręci głową. Gdy znowu mam się odezwać dochodzi do mnie miękki głos dziewczyny.

- Dobrze, nic się przecież nie stanie, jeśli nie będziemy się przygotowywać w tym samym pokoju - powoli wstaje, a ja robię to samo - Wolę aby twój wygląd był dla mnie niespodzianką - uśmiecha się zadziornie, a moje serce właśnie zabiło kiła razy mocniej.

- Jak sobie życzysz, mi reina - całuje ją w czoło - Bądź ostrożna, gdyby coś się działo od razu masz mnie zawiadomić.

Kiwnęła głową i wyszła z pokoju cicho zamykając za sobą drzwi. Atmosfera w pokoju zmieniła się automatycznie. Z moich płuc zostało wypompowane całe szczęście, a ciało jakby się odrobinę skurczyło. Znałem zasady, ale nie sądziłem, że akurat ta jest tak restryktywna. Z drugiej strony zawałem sobie sprawę jakie nieprzyjemności mogą spotkać Susan w pałacu. Już samą gościnnością wykazał się Eduardo. Jest od wroga. Słowa huczały w mojej głowie i nie byłem w stanie się ich pozbyć.

Starsza kobieta zajęła się najpierw moimi włosami, a później zaczęła wybierać odpowiedni strój. Mało z tego zarejestrowałem, a na jej próby nawiązania konwersacji odpowiadałem monosylabami. W moim brzuchu przez cały ten czas kłębił się lęk, a klatka piersiowa nieprzyjemnie się zaciskała. Osiągnąłem swoje apogeum, kiedy moja noga zaczęła podrygiwać. Przegrałem walkę z samym sobą i zerwałem się po swój telefon powodując, że moja styliska omal nie upuściła pudełka z kosmetykami. Wszedłem w konwersacje i wybrałem odpowiedni numer.

Nicolás: Już za tobą tęsknie <3 Nie mogę się doczekać, aby ciebie zobaczyć.

Wiadomość przyszła po kilku sekundach, lecz nie od tej osoby, od której spodziewałem się ją dostać.

Jacob: Powodzenia od wszystkich dzisiaj tio! Trzymamy kciuki.

Na moich ustach pojawia się zaczepny uśmieszek. Na nich zawsze mogę liczyć, dowiedzą się od siebie nawzajem dosłownie wszystkiego.

Nicolás: Mam nadzieję, że powie tak i nie zostanę starym dziadkiem z kotami ;)

Jacob: Jesteś bardzo śmieszny :D

Niestety po chwili jestem zmuszony, aby odłożyć swój telefon. Przez moje ciało przepływa nieprzyjemny dreszcz spowodowany brakiem odpowiedzi Susan, ale staram się nie popadać w paranoję. Przecież nie mogło jej się nic stać, prawda? Ruszam w kierunku kotary, za która mam się przebrać. Mój smoking jest biały, jednak nogawki, rękawy oraz dół marynarki jest zakończony mieniącymi się kawałkami materiału przypominającymi łuski w kolorze czarnym, granatowym i srebrnym. Moje buty jak i koszula są czarne. Przeglądam się w dostawionym złotym lustrze. Włosy mam lekko zakręcone i przystrzyżone, a efekt łącznie z ubiorem jest zniewalający. Jeśli byli w stanie zdziałać takie cuda ze mną nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak dobrze musi wyglądać moja dziewczyna.

Serce próbuje wyrwać się z klatki piersiowej, a drżącymi dłońmi wkładam czerwone zamszowe pudełeczko w kształcie serca do jednej z kieszonek w środku smokingu. Biorę kilka głębokich wdechów. Już za moment stanę przed swoją dziewczyna i spytam się jej o rękę. Mam wrażenie, że odkąd po raz prawie pierwszy spotkaliśmy się w bibliotece minęły wieki w mgnieniu oka. Sprawa z naszymi ojcami ubiegającymi się o tron dosyć mocno nas ze sobą zbliżyła, ale jedocześnie spowodowała, że to zbliżenie na samym początku było toksyczne. A ja z pełną tego świadomością będę o Susan walczył każdego dnia. Następnie jej wpadek, o który wciąż siebie obwiniam. Widok jej zranionej w szpitalnym łóżku był niemal tak samo bolesny jakbym ja sam w nim uczestniczył, ponieważ mnie przy niej nie było, gdy to się stało. A później wszystko zaczęło się po kolei walić mi na głowę. Mój ojciec, śmierć Monique Clarke, Bartholomé i prześladowca Frédérique Leroy. Aż ostatecznie uciekliśmy razem do Londynu, gdzie choć przez chwile odetchnęliśmy przed zbliżającym się końcem. Taka cisza przed burzą w naszym wydaniu.

Do moich uszu dociera ciche piknięcie telefonu świadczące o nowej wiadomości. Po moich komórkach rozchodzi się dreszcz ekscytacji i jak napalony nastolatek stęskniony za swoją ukochana rzucam się na telefon z nadzieja, że to właśnie ona napisała. I wcale się nie myliłem.

Susan: Też tęsknię mi sol <3 Wszystko jest w porządku i za moment będę gotowa.

Moja pierś rośnie z dumy przez jej uroczy przydomek, który mi nadała.

Nicolás: Słońce dlatego, bo oślepiam ciebie swoim blaskiem? :D

Na mojej twarzy pojawia się chyry uśmiech.

Susan: Jeśli jesteś choć trochę ubrany podobnie tak jak ja to bardzo możliwe :P

Ponownie zerkam na swój smoking i nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak dobrze musi wyglądać moja dziewczyna w tym momencie.

Nicolás: Sadzę, że i tak to ty wszystkich przyćmisz tego wieczoru mi reina <3

Pojawia się dymek czatu, ale na moment znika. Po chwili wyłania się wiadomość.

Susan: Zrobimy to razem.

Wzdycham jakby z ulga, ale nie mam czasu na jakiekolwiek dalsze przemyślenia. Do mojego pokoju bez zapowiedzi i z rozmachem wpada Juan Luis de Borbón. I dopiero kiedy widzę go odstawionego w złotobiały smoking wraz ze wszystkimi swoimi odznakami dociera do mnie jak naprawdę ważny jest to dla niego dzień. Malita sea, no sobreviviré a esto. Jego osoba twarzą w twarz za każdym razem robiła na mnie duże wrażenie. Byliśmy praktycznie tego samego wzrostu, chociaż ja byłem bardziej muskularny niż on i nie posiadałem jeszcze siwych włosów. Jednak to on roztaczał wokół siebie prawdziwą aurę władcy, moja była tańszą wersją jego.

- No! Nareszcie możemy się zobaczyć - starszy mężczyzna podchodzi do mnie żwawym krokiem i przytula po męsku - Mam kilka dobrych wiadomości dla ciebie.

Wzdycham, ale na moich ustach ukazuje się pobłażliwy uśmiech. Mimo wszystko cieszę się, że go widzę. Nawet jeśli czasami wpada w swoją manię kontrolowania wszystkiego i wszystkich w swoim otoczeniu. Oraz kiedy wdraża swoje konspiracyjne plany w życie.

- Dobrze cię widzieć - opieram się wygodniej o jedną z mahoniowych komody w pokoju - Co tam masz dla mnie?

- Jutro zostanie wydany wyrok na Bartholomé, dostanie dwadzieścia lat jak nic! - ostentacyjnie porusza swoimi dłońmi - Podczas śledztwa wyszło, że znęcał się nad swoją byłą żona i córką co również działa na nas przychylnie. Możemy zaznaczyć, że jesteśmy bardzo gościnni i dbamy o ofiary przemocy domowej zaznaczając, że jego córka była na naszym dzisiejszym balu.

Słowa, które do mnie dotarły brzmiały jaki z oddali. Krew w moich żyłach zamarzła, a twarz przestała wyrażać jakiekolwiek emocje. Może się pospieszyłem z tym miłym powstaniem.

- Nie będziemy nic zaznaczać - mówię stanowczym głosem i jestem zbyt blisko wybuchu - Dzisiejsza obecność Susan ma pozostać jak najbardziej prywatna nie licząc wątku zaręczyn.

- Ale pomyśl... - ostro mu przerywam.

- Pomyślałem już wystarczająco i ta decyzja nie podlega negocjacji. Nie możesz zrobić z jej osoby pieprzonej zabawki przykuwającej uwagę. Jeśli tak bardzo zależy ci na atencji postaraj wymyślić się coś z moim udziałem i błagam cię nie zmuszaj już do niczego więcej mojej przyszłej żony.

Mocno zaciskam szczękę i obawiam się, że jeśli jeszcze trochę mocniej ją zacisnę to mogę ukruszyć sobie jakiegoś zęba. Juan nieprzeniknionym wzrokiem skanuje moją twarz, a ja przystępuję z nogi na nogę. Musi mnie w końcu posłuchać. Jeszcze nie jest za późno, abym ze wszystkiego zrezygnował i go zwyczajnie wystawił.

- Dobrze zrobimy tak jak uważasz - uśmiecha się usatysfakcjonowany - Nagrałeś trochę temperamentu, odkąd ostatni raz ciebie widziałem - poklepał mnie lekko po ramieniu - Mam wrażenie, że to za sprawą tej całej Susan. Dobrze na ciebie wpływa i życzę wam szczęścia na waszej wspólnej drodze, którą razem obierzecie.

- Dzięki ojcze - mówię trochę oniemiały jego słowami.

- Rób ostatnie poprawki i udajcie się razem z panną Clarke do górnego bocznego wejścia na salę balową, wszystko zacznie się za czterdzieści minut i zostaniecie wywołani zaraz po premierze Pizarro.

- Przyjęte.

Żegnamy się skinięciem głów, a moje zęby wydają trochę zbyt głośny dźwięk, kiedy ojciec wymawia nazwisko najbardziej nielubianej przeze mnie osoby, ale jest na tyle wyrozumiały, aby to zignorować. Piszę szybkiego esemesa do miłości mojego życia.

Nicolás: Książę idzie po swoją królową.

Dziękuję swojej stylistce za całą jej pracę i szybkim krokiem ruszam do pokoju obok. Staję przed dużymi brązowymi drzwiami, biorę głęboki wdech i staram się uspokoić swoje rozdzierające emocje. Pukam trzykrotnie w drewno. Słyszę krzątających się ludzi, a po chwili z wewnątrz wychodzą wszystkie stylistki zasłaniając mi widok na jedyna dziewczynę, która chce teraz oglądać.

- Panna Clarke pragnęła, aby pan poczekał na kanapie - mówi jedna z młodych kobiet i lekko dyga na mój widok.

Kiwam głową i wchodzę do środka zamykając za sobą cicho drzwi. Pokój jest zupełnie pusty. Nie ma w nim nikogo oprócz mnie i mojej królowej. Czuje się jakbym był z nią przywiązany nicią zrozumienia, które występuje tylko u nas obojga. Ponieważ prawda jest taka, że nie chciałbym być tutaj w tej chwili z nikim innym oprócz niej. Jest moja ostoją i chroni mnie przed postradaniem zmysłów.

- Jesteś tutaj Susan? - mój głos donośnie rozbrzmiewa po pomieszczeniu.

- Tak - odpowiada zza tej samej kotary, za którą ja się przebierałem - Siedzisz już?

- Mhm - odpowiadam zasiadając wygodnie na miękkiej sofie.

Moja noga zaczęła mi lekko podrygiwać, a klata piersiowa zacisnęła się z ekscytacji i wyczekiwania. Do oczu cisnęły się łzy, które z trudem powstrzymywałem przed stoczeniem się po policzkach.

- Wychodzę! - informuje mnie jej słodki głosik, a moje serce zaczyna bić kilka razy szybciej.

Po chwili moje oczy rejestrują jej sylwetkę i w mgnieniu oka nie wytrzymuje. Dziwny mur, o którym istnieniu nie miałem pojęcia pęka, a z mojego wnętrza wydobywa się żałosne jęknięcie. Zakrywam swoją twarz dłońmi nie chcąc pokazać po sobie, że się rozpłakałem. Jej sukienka jest kremowa w stylu księżniczki. Fałdy tiulu kreują łuski zakończone tym samym materiałem co mój smoking. Kolor czarny, srebrny i granatowy mieni się w świetle żyrandolu lekko oślepiając. Dekolt jest kwadratowy, ale podkreśla jej kształty, a cala suknia prezentuje się na tyle wygodnie, aby przetańczyć w niej choć połowę nocy. Słyszę stukot obcasów zbliżającej się do mnie kobiety. Wstaję i przecieram swoją twarz.

- Nie zasługujesz na mnie - szepczę ponownie spoglądając na Susan. Jej zielone oczy błyszczały czystą miłością.

Cała jej postać krzyczy elegancją i młodzieńczością. Zwala z nóg, a ja tak jak obiecałem będę się przed nią kłaniał do końca jej życia. Klękam na małym dywaniku nie zwracając uwagi czy biały materiał mojego ubioru się pogniecie bądź pobrudzi.

- Lecz jestem egoistyczny i chcę tego co najlepsze dla siebie - mówię patrząc na nią z dołu, a zadziorny uśmieszek pojawia się na mojej załzawione twarzy. Susan otwiera usta w szoku.

- Nicolás co ty robisz? - pyta niedowierzając w to co widzi.

- Pytam się o twoją zgodę czy mogę się tobie dzisiaj oświadczyć - mówię całkowicie poważnie. Jej oczy robią się szerokie z wrażenia, a po chwili przerywa nasz kontakt wzrokowy, aby pozbyć się łez, które napływają jej do oczu. - Chce wiedzieć czy jesteś stuprocentowo pewna, że chcesz się zgodzić.

- A co? Boisz się, że cię ośmieszę przed co najmniej setką ludzi? - wybucha perlistym śmiechem, a mój uśmiech również się poszerza.

- Nie, tego absolutnie się nie obawiam - w ojcu wstaje na równe nogi i zmniejszam nasza odległość na tyle, że stykamy się klatkami piersiowymi. Susan cicho mruczy.

- Nie dość, że egoistyczny to do tego jeszcze narcystyczny - uśmiecha się ukazując równe białe zęby.

- I szalony na punkcie kobiety przed nim - dodaje swoje trzy grosze.

- Oczywiście, że się zgodzę - szepcze prosto w moje usta.

- To dobrze, chyba bym się załamał gdybyś odmówiła.

- To ciszę się, że jednak tak się nie stanie.

Wybuchamy śmiechem łącząc swoje usta w namiętnym pocałunku. Moje dłonie spoczywają na jej talii, a jej psują całą prace stylistki nad moimi włosami. W tym momencie jakoś nie jest mi tego żal. Odrywamy się o siebie, a ja widzę w jej oczach pewność. Dios. Przeszliśmy zbyt dużo, aby się teraz poddać. A moje słowa nie były kłamstwem. Zdecydowanie nie zasługuje na takiego anioła w swoim życiu.

- Wyglądasz olśniewająco mi reina - po raz ostatni łączę nasze wargi.

- Dzisiaj razem wyglądamy olśniewająco - mocniej akcentuje drugie słowo, a w mojej piersi rośnie duma.

Kierujemy się w stronę górnego bocznego wejścia na salę balową. Ledwo zdążyliśmy na czas, ale zaraz po premierze zostajemy wywołani. Mocniej ściskam dłoń Susan i prowadzę ja w dół schodów na salę. Na naszych buziach malują się szerokie uśmiechy. Przemierzamy parkiet, na która zamierzam tańczyć z kobieta u mego boku i zasiadamy przy stole zaraz po prawej stronie obok mojego ojca. Kiedy wszyscy zaproszeni goście już dotarli i zajęli swoje miejsca, Juan rozpoczął przyjęcie swoją krótką przemową. Siedząc obok niego trzymałem pod stołem ściśniętą dłoń Susan, która w uspokajającym geście jeździła kciukiem po skórze.

- Teraz czeka nas najnudniejsza część całego balu - szepczę do dziewczyny, która stara się powstrzymać parsknięcie śmiechem.

- Myślałam, że uwielbiasz bale - odpowiada spoglądając mi głęboko w oczy. Widzę u niej rozbawione ogniki.

- Bale jako tańce i rozmowy tak, ale nie rozdawanie nagród dla ludzi z nadmuchanym ego, aby jeszcze bardziej je sobie nadmuchać - odpowiadam z nimbym kpiącym śmiechem.

- W takim razie myślę, że w swoim pokoju masz z co najmniej dziesięć takich nagród - odpyskowuje mi, a ja parskam śmiechem.

Tym samym zwracam na siebie uwagę kilku gości siedzących w promieniu dwóch metrów ode mnie, a w dodatku mojego ojca. Gromi mnie wzrokiem, ale i tak wiem, że bardziej się cieszy z tego, że jestem szczęśliwy. Mimo wszystko do końca rozdania nagród nie przeszkadzaliśmy gościa. Lecz nikt oprócz mnie i Susan na tej sali nie miał ujęcia jaka nic porozumienia nas łączyła. Nie potrzebowaliśmy słów, aby się komunikować między sobą, wystarczyły dla przypadkowego obserwatora zwykle spojrzenia, jednak dla mnie były one paragrafem słów. Za każdym razem kiedy ktoś z wyżej położonych wychodził, aby odebrać swoją nagrodę wiedziałem co na ten temat myśli Susan, a ona wiedziała co myślę ja. Nasze dłonie były ze sobą połączone przez cały czas trwania gali wręczania nagród, a elektryzujący prąd raz przepływał z mojej strony do niej, a raz było na odwrót. Połączenie między nami było magiczne.

Kiedy w końcu w sali balowej wybrzmiała muzyka nie mogłem się doczekać, aby wziąć Susan w swoje ręce i poprowadzić ją do rytm. Chwytam ją odpowiednie i prowadzę w rytm La Milonga czyli argentyńskiego tanga. Dziewczyna na początku wydaje się być zaskoczona i zakłopotana, ale w moich ramionach szybko nabiera pewności siebie i całą sobą wchodzi w taniec. Z każdym krokiem nasze emocje się mieszają aż stają się jednością. To co czuję ja ona też czuje. Na sali zostaliśmy tylko my i nikt wokół nas. Jesteśmy dla siebie stworzeni i potrafimy się idealnie zsynchronizować. Szybkie tango zmusza nas do ostrych, ale namiętnych ruchów. Nasz kontakt wzrokowy jest nieprzerwany, a wokół nas tli się niespotykany żar. Miejsca, w których styka się nasza skóra płonie, a ogień odbija się w tęczówkach kobiety, z która widzę swoją przyszłość.

Kiedy muzyka cichnie nasze klatki unoszą się nierównomiernie, ale żadne z nas nie przerywa kontaktu wzrokowego ani na moment. W powietrzu da się wyczuć napięcie. Nasz oczy ze sobą walczą, starają się wypowiedzieć słowa, które żadne z nas nie jest w stanie wymówić. Każdą nasza kłótnia, rozmowa bądź milczenie prowadziło właśnie do tego momentu. Do momentu, w którym klękam na jedno kolano przed Susan. Do momentu, w którym dziewczyna zakrywa swoją twarz dłońmi i powstrzymuje łzy. Do momentu, w którym sala balowa wypełniona masą ludzi cichnie, aby tylko posłuchać tego co nas łączy. Historii w naszym wydaniu.

- Susan Clarke-L'Evesque - zaczynam lekko drżącym głosem i wyciągam czerwone zamszowe pudełko w kształcie serca - Od pierwszego dnia kiedy się poznaliśmy wiedziałem, że staniesz się ważną częścią mojego życia, lecz nigdy nie sądziłem, że dojdzie do tego iż będę przed tobą klękał i błagał o twoją rękę. Lecz o to tutaj jestem! - zaśmiałem się spoglądając na spływające łzy mojej ukochanej - Sprawiłaś, że pokochałem każdy kawałek ciebie jak i siebie. Pokochałem nasze przepychanki słowne, pokochałem to jak zasypiasz w moim samochodzie, pokochałem to jaka jesteś wrażliwa i silna oraz pokochałem to, że się nigdy nie poddajesz. Zauroczyłaś mnie swoim dystansem od dnia kiedy wpadliśmy na siebie w bibliotece, a najbardziej doceniam to jak sprawiasz, że przy tobie odchodzę od zmysłów i chce stać się lepszym człowiekiem, takim na którego zasługuje tak życzliwa osoba jak ty. - robię krótka pauzę i biorę głęboki wdech starając się pozbyć guli w gardle - Czy ty Susan, wyjdziesz za mnie i sprawisz, że będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie?

Dziewczyna pokiwała twierdząco głową niezdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Powoli wsunąłem na jej palec pierścionek wykonany z czterokaratowego białego złota z błyszczącym diamentem w kształcie prostokąta. Pasował do niej idealnie. Susan przyciągnęła mnie do siebie i złączyła nasze wargi w czułym pocałunku. Właśnie w nim przelała wszystkie te słowa, których nie potrafiła wypowiedzieć. W każdej komórce swojego ciała czułem przyjemny elektryzujący prąd. W ogóle nie chciałem się od niej odsunąć. sprawiała, że zapominałem o wszystkim. Ludzie wokół nas bili brawo i wiwatowali. Chociaż dla nas liczyliśmy się tylko my i nasze uczucie. Moja pierś rozrywana się na dwie części ze szczęścia gdy tylko na nią patrzyłem. Startem wierzchem dłoni łzy z jej policzka.

- Kocham cię - Susan wyszeptała wprost w moje usta i znowu je połączyła.

Zaraz po naszych zaręczynach udaliśmy się na królewskie ogrody, aby trochę ochłonąć. Chłodne powietrze okryło nasze ciała. Ciało mojej narzeczonej pokryło się gęsią skórką, więc okryłem ją swoją marynarką. Spacerowaliśmy po ogrodzie w stylu rzymskim i od razu otworzyło mi się wspomnienie jak ogarnialiśmy jeszcze w tym tygodniu małą ziemie za domem rodzinnym Susan. Przystanęliśmy przy fontannie, a dziewczyna odwróciła się w moją stronę i odnalazła kontakt wzrokowy.

- Hola mi prometido - powiedziała swoim słodkim głosikiem. Przysięgam, że mógłbym słychać jej głosu przez cały czas.

- Hola mi prometida - odpowiedziałem szeptem i zmniejszyłem naszą odległość.

Jednak po chwili gwałtownie się od niej odsunąłem. Dziewczyna zmarszczyła swój nosek w zdezorientowaniu. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i powiodłem workiem na horyzont za nią.

- Chcę ci pokazać jedno miejsce.

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

1.2M 43.1K 93
ZAKOŃCZONE! KSIĄŻKA W TRAKCIE POPRAWEK! MOGĄ WYSTĄPIĆ NIEZGODNOŚCI W TEKŚCIE! "Początek jest trochę dziwny, ale nie zawsze wszystko jest normalne, pr...
78.2K 4.8K 6
Nina przylatuje na wakacyjny kurs hiszpańskiego do Barcelony. Wyjazd staje się koszmarem, gdy na jej drodze staje rodzeństwo wampirów. Odkrywają, że...
Amnezja ✔ Par nikt_taki

Roman pour Adolescents

5.3K 234 17
- O co chodzi? - spytałam łagodnie - Wszystko okej? - Tak... - odpowiedział ze spuszczonym wzrokiem. - Widzę jakieś "ale", o co chodzi Brad? - Kim ty...
failure in life Par Julia

Roman pour Adolescents

205K 4.7K 32
Książka opowiada o 14 letniej Julii Miller, która właśnie rozpoczyna swój pierwszy rok w liceum razem ze swoim bratem bliźniakiem Johnatan'em. W tym...