𝐌𝐎𝐆𝐀𝐌𝐈 - Taniec Wiatru

By Tea-Amo

160K 17.2K 3.3K

Yashida Hamer należy do plemienia Mogami, którego specjalnością są powietrzno-taneczne akrobacje. Aby stać si... More

Informacje/ PRAWA AUTORSKIE
Prolog.
1.Akademia Drapad.
2.Ślubowanie.
3.Bal liści
4.Zdeptany honor
5.Kartka na oknie.
6.Skradziony talent.
7.Kartki na drzwiach.
8.Ryzykowna propozycja.
9.Zasady Drapad.
10.Prefekt.
11.Gappa.
12.Biała chusteczka.
13.Śladami Haruto.
14.Równe szanse.
15.W strugach deszczu.
16.Opuszczony teatr.
18.Wyklęci chłopcy.
19.Oszustka.
20 | Tańcząca przed smokiem.
21.To, co najgorsze.
22.Jad Agbaru.
23.Wzajemna troska.
24.Połamane kawałki świata.
25.Zioła Dewi.
26.Bardzo ważna.
27.Lojalność.
28.Zdradzony.
29.Obcy przyjaciel.
30.Lwi sygnet.
31.Utkana z wad.
32.Bestia.
33.Ucieczka.
34.Riverda.
35.Uwięziona.
36.Wymiana.
37.Sekret rodu.
38.Proces.
39.Co Tan powiedział.
40.Chłopcy z portowej dzielnicy.
41.Zakała Drevety.
42.Ja w tobie, ty we mnie - THE END
PODZIĘKOWANIA
NOWE OPOWIADANIE

17.Puste sprawozdanie.

2.7K 359 114
By Tea-Amo

W pewnym momencie usta Alva były tak natarczywe, że musiała go od siebie odsunąć. Sprawił jej ból, zbyt mocno wbijając  palce w jej talię. Spojrzała na niego błyszczącymi od szoku i emocji oczami.

— Przepraszam — wymamrotał, odsuwając się od niej jak oparzony. — Bogowie, przepraszam! Ja nie chciałem... nie wiem co... ja tylko... to było silniejsze i...

— Spokojnie. — Posłała mu łagodny uśmiech i ostrożnie dotknęła jego rozdygotanego ramienia. Alv wbił dłonie we włosy, nie dowierzając, że postąpił w ten sposób. Nie chciał odwzajemnić spojrzenia dziewczyny. Nie zachował się tak, jak przystało na osobę z jego funkcją. Czuł, że zawiódł.

— Shido, naprawdę najmocniej cię przepraszam. Nie powinienem był — wyszeptał ze skruchą, w tamtym momencie tak bezbronny i mały jak dziecko w ciemnościach.

Poczuła współczucie i śmiałym ruchem sięgnęła do jego policzka, poczym pogłaskała go. Zareagował na ten intymny gest zdziwieniem.

— Alv, czy ja powiedziałam, że tego nie chcę? — zapytała z nutą rozbawienia, które połaskotało ją w podbrzuszu. Widok zestresowanego Alva, który na co dzień był bardziej niewzruszony niż głaz, wydał jej się  komiczny. — Po prostu nie tak mocno, dobrze? Zabolało mnie.

— Chyba dałem się ponieść — odparł ze wstydem. — Nigdy tego nie robiłem. Do tej pory nie skupiałem się nad czymś tak trywialnym, jak uczucia. Dlatego... mogłem popełnić błąd.

— Nic się nie stało. — Pokręciła głową. — Prawdę mówiąc, ogromnie się ucieszyłam, kiedy przełamałeś dzielące nas granice. Mam ochotę walić cię pięściami, kiedy traktujesz mnie ozięble.

Uśmiechnął się pod nosem.

— Musiałem, nie rozumiesz? Wydaję mi się, że pewne uczucia są z góry zakazane. Nie wolno po nie sięgać.

— Nie jestem zakazana — sprzeciwiła się z oburzeniem. — Chcę być blisko ciebie, zawsze.

Pogłaskał ją delikatnie po wierzchu dłoni.

— Mam teraz poważne kłopoty, ale... kocham cię.

Zamrugała rzęsami. Alv patrzył na nią z niezwykłym spokojem. Otaczająca ją cisza wydała się jeszcze głębsza, bardziej pochłaniająca jej ciało w swe odmęty, gdy usłyszała tak nagłe i zaskakujące wyznanie.

— Kochasz mnie? — Powtórzyła ze zdziwieniem.

— Tak, Yashido. Nawet jeżeli wydaje się to niemożliwe i szybkie, to tak właśnie jest. 

Najgorsze w tym wszystkim, że nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wydawało jej się, że kiedy usłyszy pierwsze wyznanie miłości, bez wahania je potwierdzi ze swej strony. Uwielbiała Alva, poszukiwała jego towarzystwa i czuła się dobrze, kiedy był blisko. Ale w tym momencie nie umiała odpowiedzieć na najważniejsze wyznanie swojego życia.

Dlaczego?

— Alv, to cudowne i... — zawahała się, czując, że staje się w jego oczach głupią małolatą. Gdyby tylko mogła być przynajmniej odrobinę bardziej dojrzała, warta jego zainteresowania.

— Po prostu je zaakceptuj — powiedział.

— Co?

— Zaakceptuj moje uczucia, przyjmij je. To mi wystarczy.

Nie rozumiała tak do końca, o co ją prosi, ale wydawało się, że to go uszczęśliwi. No i nie chciała go stracić. Za nic na świecie! Uścisnęła dłoń, która była przez niego głaskana i powiedziała mocnym głosem.

— Przyjmuję je, Alv. Oczywiście, że przyjmuję.

— W takim razie, od teraz jesteś moja. — Uśmiechnął się ujmująco i znów przybliżył do jej twarzy. Po chwili musnął ją dotyk jego warg. Czuła radość z powodu jego zainteresowania.

Przecież od tak dawna pragnęła, aby był jej szczególnie bliski. No i uczył ją tańczyć, dzięki niemu pierwszy raz przełamała własne słabości.


***

Buzujący strumień gorącej wody wystrzelił z kurka. Natychmiast malutka łazienka napełniła się białą parą. Yashida westchnęła w stronę swego lustrzanego odbicia i dotknęła ust.

Czy naprawdę niedawno całowała się z Alvem? Tym wymarzonym, wysokim, cholernie przystojnym mężczyzną, który wszystkie swoje uczucia chował za skorupą niewzruszonej twarzy?

Pogładziła dolną linię warg opuszkiem palca i odtwarzała w myślach tamten moment od nowa i wciąż od nowa, aż zdołała w miarę przekonać się do tego, że to nie był sen. Jej wargi były lekko napuchnięte, mrowiły ją, kiedy ich dotykała. Ten pocałunek musiał być naprawdę intensywny.

Rozpięła nieśpiesznie guziki białej bluzki. Przypomniała sobie, że kupiła ją tamtego dnia na mieście wraz z Haruto. Uśmiechnęła się od razu, czując łaskotanie w żołądku.

Kiedy zdjęła ją z siebie, przeszył ją lekki ból w okolicach tali. Wygięła się odpowiednio do lustra. W odbiciu zobaczyła drobne, sine odciski palców na swej mlecznobiałej skórze. Odciski pozostawione przez Alva, kiedy ją całował.

Patrzyła na nie długo i dotykała ostrożnie swymi palcami. Wtedy przypomniała sobie jak mocno i desperacko ją obejmował, jak zachłannie wpijał się w nią wargami.

W końcu odwróciła się, blokując strumień wody. Wanna była już pełna. Rozpuściła w niej pachnący olejek i zrzuciwszy z siebie resztę ubrań, zanurzyła się aż po szyję.


***

— Wszystko z tobą w porządku, Yashido? — Kal objął dziewczynę zmartwionym spojrzeniem.

Wracali właśnie z ostatniej, wypompowującej siły próby. Dzisiaj było też kolejne spotkanie Gappy. Żołądek Yashidy zaciskał się boleśnie, ilekroć o tym myślała. Wspinali się oboje po stromych schodach, ku szczytowi, gdzie znajdował się strych. Stare deski skrzypiały pod naciskiem ich kroków.

— Tak, bo co?

— Bo zachowujesz się jakoś inaczej. Nie odpowiadasz, kiedy o coś cię pytam, ale przede wszystkim dzisiaj tańczyłaś z grymasem na twarzy.

— Och, naprawdę? — Popatrzyła na niego z udawanym zdziwieniem.

— Jakby mój dotyk sprawiał ci ból.

Bo tak było, pomyślała niechętnie. Za każdym razem, kiedy dłoń księcia nieświadomie dotknęła jej tali, odczuwała nieprzyjemne pieczenie. Do tego pas ocierał się o bolące miejsca.

— Od rana boli mnie brzuch, to dlatego — wytłumaczyła, co wcale nie uznała za kłamstwo. Faktycznie ją bolał z samej świadomości, że dzisiaj znowu musi udać się na strych i odbyć spotkanie Gappy. Nie czuła się jego pełnoprawnym członkiem, nawet jeżeli Igena była szalenie miła, a pozostałe osoby starały się ją tolerować.

Weszli do środka i zajęli swoje miejsca.

Igena przywitała ich jak zwykle z szerokim uśmiechem. Yashida nie potrafiła przypomnieć sobie, aby kiedykolwiek przewodnicząca stowarzyszenia miała zły humor. Usiadła przy stole i wtedy spotkanie można było uznać za otwarte.

— Jak tam wasze zadania? — Powiodła promiennym spojrzeniem po poważnych twarzach członków. Tylko Yashida niespokojnie kręciła się na krześle.

— Sprawozdania gotowe — odezwał się chłopak, któremu na imię było Natihel. Yashida zdołała już poznać, że podchodził do obowiązków niezwykle sumiennie i zarazem zachowywał się arogancko, jakby tylko on w pełni rozumiał zasady stowarzyszenia. Nie był specjalnie lubiany nawet przez swoich.

— Dziękuję, Natihelu! — Igena przejęła od niego teczkę i przeczytała zawarte w nich dokumenty. Co jakiś czas z zainteresowaniem kiwała głową. — Prześlę to do wyższych instancji. Dobra robota! Jak zwykle nie zawiodłeś.

Chłopak oparł się o krzesło bez żadnej reakcji na otrzymaną pochwałę. Traktował ją jak coś oczywistego. Kal uśmiechnął się dyskretnie pod nosem z wyraźną kpiną.

Yashida jednak nie miała czasu krytykować Naithela. Za bardzo przejmowała się własnymi sprawami, a mianowicie tym, że jej sprawozdanie świeciło pustkami.

— Yashido, a co z tobą? — Igena uśmiechnęła się do niej zachęcająco, co jeszcze mocniej wbiło dziewczynę w siedzisko.

— Disara jest... czysta — powiedziała z wahaniem.

— Czysta? — Przewodnicząca zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc.

— Nic na nią nie znalazłam. — Yashida czuła, że się pogrąża. To nieprawda. Znalazła dowód, że artystka udziela lekcji osobom spoza rasy, ale wtedy musiałaby wsypać także Haruto. Nie mogła na to pozwolić.

Igena sięgnęła po jej teczkę i nerwowo ją rozpakowała. Rzuciła okiem na puste kartki, a potem na Yashidę.

— Tu nic nie ma. Nic nie napisałaś.

— Tak. — Yashida nerwowo przytaknęła. Widziała w oczach pozostałych członków jawną pogardę i kpinę.

— Powiedziałaś, że nie musi nam się udać — wtrącił się Kal. Yashida popatrzyła na niego z wdzięcznością. Zawsze mogła liczyć na lojalność przyjaciela.

Igena jednak zdawała się go nie słyszeć.

— Mogłaś napisać naprawdę cokolwiek — westchnęła z dezaprobatą. — Masz tu swoje obowiązki, przede wszystkim wobec cesarstwa. Nie możesz tego lekceważyć. Chyba nie zrozumiałaś, na czym polega Gappa.

— Wiem na czym polega! Na szpiegowaniu ludzi. — Yashida zareagowała ostrzej niż zamierzała.

— Jeżeli cokolwiek ukrywasz... — Igena przybrała zmartwiony wyraz twarzy.

— Nie! — Yashida zerwała się z krzesła, roztrzęsiona wewnętrznym oburzeniem. Widziała, że przewodnicząca jej nie wierzy. — Wiesz co? — Popatrzyła na nią wojowniczo. — Mam gdzieś to całe Gappa, naprawdę! Nigdy nie chciałam tu być i nie wiem, dlaczego zostałam do tego zmuszona!

— To wielki prestiż...

— Nie dbam o to! Mam wrażenie, że ktoś sobie ze mną pogrywa. Skoro osoba odpowiedzialna za moje członkostwo w waszej grupie nie ma zamiaru się ujawnić, to ja nie mam zamiaru dać sobą manipulować. Odchodzę!

— Nie możesz! — Igena podniosła się, widząc, jak dziewczyna zmierza w stronę drzwi.

— Nie mogę? — Yashida odwróciła się do niej prowokująco. — Zobacz tylko. — Mówiąc to, wyszła i trzasnęła za sobą mocno drzwiami.

Będąc już na schodach, zatrzymała się i położyła rękę na bijącym sercu. Zrobiła to! Naprawdę to zrobiła! Postawiła się Igenie, a przede wszystkim temu komuś, kto z ukrycia sterował jej życiem. Poczuła w stosunku do siebie dumę i tryumf.

Kal miał racje. Czasem warto zastanowić się nad tym, czego się pragnie, a czego nie. Ona już wiedziała, że nie zawsze należy pozwolić sobą sterować, nawet jeżeli od dziecka miała wpajaną tę zasadę.

Dzisiaj postąpiła inaczej. Zawróciła z obranej drogi, a uczucie, które napełniło ją wewnętrznie, było najcudowniejszym, jakie kiedykolwiek czuła.


***

Było już po kolacji. Eteon dopiero o tej porze nabierał niezwykłego klimatu. Uczniowie, niemający już zajęć ani innych obowiązków, zaczynali zbierać się grupami i gwarnie dyskutować w różnych częściach dormitorium.

Yashida snuła się bez celu, całkowicie wykluczona z życia towarzyskiego. Nagły talent taneczny nie przywrócił jej chwały, rówieśnicy odnosili się do tego raczej podejrzliwie i wcale nie miała o to do nich pretensji. W takich chwilach jednak tęskniła nawet za Neą, chociaż ta dziewczyna przewracała do góry nogami wszystko wokół. Niestety spały w różnych dormitoriach i o tej porze nie mogły się spotkać.

Nie widziała też nigdzie Kala. Podobno pracował nad czymś z Imanem. Jako książę miał dodatkowe obowiązki. Chociaż niektórzy mogli mu zazdrościć tak potężnego pochodzenia, Shida już wiedziała, że wiążę się to z dodatkową pracą.

A Alv? On też zapadł się pod ziemię. Rozumiała to, że w Eteonie nie mogli uwidaczniać tego, co ich łączy. Uśmiechała się jednak na myśl o wszystkich, sekretnych spotkaniach, które ich czekają w przyszłości, o nauce tańca w ramionach prefekta, kiedy nie potrzebowała pasa, by pokonać siłę grawitacji.

W końcu weszła do jednego z pomieszczeń. Liliowy pokój tonął w gwarze. Eleganckie lampki paliły się na okrągłych stoliczkach, ustawionych między rzędami foteli, na których siedzieli uczniowie. Niektórzy grali w gry, inni wymieniali się najświeższymi ploteczkami. Dwóch chłopców odbijało do siebie miniaturową, białą piłkę. Jakaś dziewczyna samotnie spędzała czas na lekturze książki.

I wtedy dostrzegła Haruto. Jej wzrok bezwiednie zatrzymał się na jego sylwetce. Nie zwracał na nią uwagi, czemu wcale się nie dziwiła. Miała traktować go jak swojego wroga. Oparła się o regał z książkami i obserwowała go w milczeniu.

Tym razem wybrał męskie towarzystwo. Trzech chłopców urządziło sobie świetną zabawę, polegającą na rysowaniu karykatur niektórych uczniów, w tym głównie dziewcząt. Haruto wydawał się znudzony ich dziecinnym rozbawieniem nad rysunkami, chociaż niewątpliwie ten, który trzymał ołówek, miał talent do tego, co robił.

— A to nasza gwiazda, Błękitna Róża. — Parsknął śmiechem jego kompan i uniósł rysunek przedstawiający karykaturalną wersję Yashidy. Miała dorysowane połamane skrzydła – prześmiewczy symbol braku talentu. — I co ty na to, Haruto?

Haruto szybko prześlizgnął się wzrokiem po kartce, po czym przekierował go w stronę stojącej nieopodal Yashidy, która obserwowała to wszystko w milczeniu. Próbowała nie pokazać, że ją to zabolało. To była tylko dziecinada ze strony niewyżytych chłopców, ale mimo wszystko złościła się, że wciąż postrzega się ją w ten sposób. Wygrana rola do przedstawienia nic nie znaczyła. Bezpowrotnie została zapamiętała, jako taneczne pośmiewisko.

— Wyszło kiepsko. — Haruto sięgnął po rysunek. — Prawdziwa jest jeszcze brzydsza.

Rozległ się śmiech ze strony dwójki jego przyjaciół. Zaciskając mocno pięści w twarde bryły, Yashida podeszła do ich foteli, mierząc Haruto gniewnym spojrzeniem.

— Ho, ho, chyba kotka się wkurzyła — wołał żartobliwie chłopak z ołówkiem.

— Haruto, przypominam ci, że masz moją własność — powiedziała ostrym tonem.

— Naprawdę? — Rzucił w jej stronę beznamiętne spojrzenie.

— Tak, moją bransoletkę, moją parasolkę i mój... — Chciała dodać pierścień, ale ugryzła się w język. Haruto musiał się domyślić, co miała powiedzieć, bo zachichotał pod nosem.

— Znalezione niekradzione. A parasolkę sama mi dałaś.

— Nieprawda! — Sprzeciwiła się, ku kolejnej fali śmiechów ze strony jego towarzyszy.

— Bransoletka mi się należy, jako zapłata. Chyba pamiętasz, ile mi zawdzięczasz? — Haruto wzruszył ramionami.

Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć. Zgasił ją. Zresztą, wcale nie potrzebowała tej bransoletki, głupi, nic niewart rupieć! Potrzebowała jedynie pretekstu... marnego pretekstu, by zagadać. Kolejny raz okazała się naiwnie słaba.

— A parasolka? Nie dałam ci jej. — Upierała się, by chociaż trochę odzyskać honor.

Haruto przewrócił oczami.

— Myślałem, że takiej bogaczce jak ty nie będzie zależeć na jakimś szmelcu od handlarki ulicznej — westchnął ciężko. — Ale dobra, zwrócę ci ją.

— Naprawdę? — zdziwiła się. Nie spodziewała się, że chłopak się podda tak nagle.

— Przecież widzę, że zamierzasz zawracać mi głowę. Uwierz mi, oddam ci nawet sto parasolek, byle ukrócić te męki.

Jego koledzy znów ryknęli śmiechem. Byli tacy denerwujący. Iloraz inteligencji równy żabie. No cóż, ich kłopoty z cerą w sumie nawet pasowały do widoku wstrętnych ropuch. Pod wpływem tej myśli, mimowolnie uśmiechnęła się ze złośliwą satysfakcją.


***

Stała w progu pokoju Haruto, kiedy ten sięgnął po wiszącą na oparciu biurkowego krzesła parasolkę. Okręcił sobie najpierw drewnianą rączkę wokół palca wskazującego, by następnie rzucić parasolkę w powietrze, tak, by Yashida mogła ją złapać.

Na szczęście złapała, chociaż mało brakowało i znów Haruto zyskałby powód, żeby wybuchnąć śmiechem. Nienawidziła, kiedy się z niej nabijał, dlatego z zadowoleniem zacisnęła parasolkę w ręce.

— Na drugi raz nie przywłaszczaj sobie cudzej własności.

— W porządku i tak planowałem w końcu ją wyrzucić — zbył ją obojętnym tonem.

— Co do bransoletki... — zaczęła niepewnie, skubiąc rąbek materiału parasolki, by ukryć zażenowanie. — Masz racje, powinieneś ją zatrzymać. Nie jestem pewna, czy tamtego dnia... podziękowałam ci, jak należy. — Mówiąc to, podniosła na niego oczy. — Dziękuję, Haruto. Wiem, że to niezgodne z umową, ale dziękuję.

Stał w milczeniu, stukając jedynie butem o panele podłogi. Skrzyżował ręce, zastanawiając się zapewne, jak ma ją potraktować.

— Tamtego dnia miałaś szczęście. To wszystko.

— Bransoletka nie jest niestety złota. — Pokręciła głową, jakby to zmieniało postać rzeczy.

— Bransoletka nie jest złota, a jej właścicielka nie jest prawdziwą tancerką. I wszystko do siebie pasuje.

A więc wciąż grał w tę grę. Może nie potrafił inaczej? Postanowiła nie odpowiadać. Cokolwiek by się nie stało, Haruto był po prostu Haruto. To ona jak zwykle nosiła w sobie dziecinną nadzieję, że zdoła obudzić w nim lepszą stronę.

Odwróciła się z zamiarem odejścia, kiedy cicho westchnął i zmienił ton głosu.

— Nie przejmuj się Gutrem i Beverem. — Mówił o swoich koleżkach, malujących jej karykaturę. — To skończone durnie.

Popatrzyła na niego przez ramię.

— Więksi durnie niż ty?

Uśmiechnął się. Trochę cynicznie, ale zarazem z jakimś nie dość dobrze ukrytym smutkiem.

— Nie. — Pokręcił głową. — Ja jestem największym durniem na świecie.

Odwzajemniła się nieznacznym uśmiechem. Czy w ten sposób otrzymała dziwne, pokręcone przeprosiny?

Już miała coś powiedzieć, kiedy niespodziewanie, za jej plecami rozbrzmiał, doskonale jej znany, niski i przyjemny głos, w którym nagle pojawiła się nuta podenerwowania.

— Czy on cię niepokoi?

— Alv! — Yashida gwałtownie odwróciła się twarzą w stronę prefekta, mierząc go zdziwionym spojrzeniem.

Stał przed nią, wyższy więcej niż o głowę, znów ze stoickim spokojem, ale zauważyła wyraźnie, że z niebieskich oczu bije nerwowość, która skupiała się wprost na osobie uśmiechniętego szeroko Haruto.

— Kogo to widzą moje oczy! — Zawołał Sar z takim uradowaniem, że aż klasnął w dłonie i uczynił kilka nieznacznych kroków w stronę mężczyzny. — Alv we własnej osobie! Ile to lat minęło, brachu? — Zmierzył go przenikliwym wzrokiem. — Zdaje się, że nie widzieliśmy się szmat czasu!

Yashida zareagowała ze zdziwieniem. Popatrywała to na Alva, to znów na Haruto, próbując rozeznać, czy dzieje się to, o czym myśli.

— To wy się znacie? — zapytała prędko, ale żaden nie odpowiedział.

— Witaj, Haru. — Alv odezwał się nienaturalnie zimnym tonem. Jeszcze wyżej uniósł podbródek, ale nic to nie dało. Haruto był tak wysoki, że prefekt nie miał najmniejszych szans, aby nad nim górować. — Wiedziałem, że nasze spotkanie nie będzie przyjemne.

Haruto cofnął się, imitując strzałę, przeszywającą jego serce na wylot. Uderzył ręką w lewą pierś, udając, że dusi się oburzeniem.

— No wiesz? Zraniłeś moje biedne serce!

Alv przewrócił oczami, ewidentnie niezadowolony z przebiegającej rozmowy. Jego dłoń twardo spoczęła na ramieniu Yashidy i tym samym przyciągnął ją gwałtownie do siebie, tak, że uderzyła się o jego ciało bokiem.

— Zostaw, Yashidę w spokoju. Chyba nie muszę ci mówić, że to ostrzeżenie?

Haruto uśmiechnął się kąśliwie, po czym skrzyżował bez najmniejszego przejęcia ramiona na torsie. Jego wzrok dotknął ręki Alva na ramieniu dziewczyny, a wtedy uśmiech tym bardziej się pogłębił.

— Widzę, że mamy tu gruchające gołąbeczki. Jak słodko — cmoknął z rozczuleniem.

— Chodźmy stąd. — Alv złapał Yashidę za dłoń i pociągnął z progu sypialni Haruto.

— Ale... — Chciała zaprotestować, jednakże prefekt ciągnął ją wzdłuż korytarza. Nawet nie miała szansy obejrzeć za chłopakiem, wciąż mierzącym ją wzrokiem ze swego pokoju.

W końcu wyrwała się z uścisku Alva i zgromiła go wściekłym wzrokiem.

— Żądam wyjaśnień! — Podniosła głos, nie zważając na ewentualne zainteresowanie ze strony uczniów. Tych zresztą niewiele kręciło się na korytarzu o tej porze. — Od kiedy to ty i Haruto się znacie?

Alv przymknął oczy i napiął ramiona. Wyglądał na przytłoczonego ogromnym ciężarem.

— Wszystko ci wyjaśnię, obiecuję.

— Kiedy?

— Jeszcze dzisiaj, ale nie tutaj. Idź do swojego pokoju, ja wejdę do ciebie przez balkon.

Przyjrzała mu się nieufnie, po czym skinęła głową.

— Niech będzie, ale powiedz całą prawdę — zaznaczyła, po czym wyminęła go szybko.

Za każdym razem, gdy wydawało jej się, że w murach szkoły nie ma już więcej tajemnic, życie wciąż ją zaskakiwało. Alv i Haruto... nie spodziewała się tego nawet w snach. 

Continue Reading

You'll Also Like

108K 7.7K 189
Heja. Zapraszam na dalsze opowieści Maxi i Riftana w sezonie 2 :) (To nie moja manhwa, ja tylko tłumaczę) Na moim kanale również znajdziecie Sezon...
3.9K 468 14
Drugi tom. Lily wciąż zmaga się z nową, nieznaną rzeczywistością, w jakiej przyszło jej żyć. Stara się dostosować do surowych warunków Krainy Gniewu...
53.8K 1.6K 23
Czasami przypadki tworzą najpiękniejsze historie w naszym życiu... Czasami trudne momenty przynoszą nam nieoczekiwane zwroty akcji... Czasami warto z...
7.5K 493 29
Zaniedbywana przez rodzinę Cha Miso marzy o życiu w swojej ulubionej powieści jako ukochana główna bohaterka. Pewnego dnia budzi się w powieści, ale...