15.W strugach deszczu.

3.1K 373 55
                                    

— Dziękuję, że mi go pożyczyłeś. — Yashida nieśmiało wychyliła się ze sklepu, oddając pelerynę czekającemu na nią Haruto.

Chłopak z grymasem zniecierpliwienia wyciągnął po nią rękę.

— Ciesz się, że byłem taki hojny. Na drugi raz zastanów się gdzie i za kim łazisz.

— Widzę, że już postanowiłeś wypominać mi to na każdym kroku.

— Głupotę powinno się piętnować i wyśmiewać.

Yashida prychnęła. Miała teraz na sobie nowo kupiony szary sweter, pasujący do przepisowej elegancji w stylu akademii Drapad. Pasował do rozkloszowanej, ciemnoczerwonej spódnicy i lakierek w podobnym odcieniu.

Ułożyła też rude włosy, uprzednio rozmierzwione na wszystkie strony, w starannego koka, którego  pogłaskała czubkami palców, by upewnić się, że żaden włos zdradliwie nie pasuje nowej fryzury.

— Powinieneś oddać mi bransoletkę! — Nagle sobie przypomniała.

— Bransoletkę? — Niewinnie związywał pelerynę na szyi.

— Tę, która uratowała mi życie.

— Oczywiście! — Haruto rozpromienił się. — To przecież bransoletka rozłożyła na łopatki dwóch zbirów. Powinnaś jej ładnie podziękować. — Zauważył ze sztucznym podekscytowaniem.

Trzepnęła go w ramię, ale z trudem ukryła uśmiech za maską powagi.

— No wiesz? Pokonałeś jednego zbira. Drugi wziął nogi za pas.

— A przed kim uciekał? — Chłopak popatrzył na nią pytająco. — Raczej nie przed tobą.

— I bardzo dobrze, wiesz? — powiedziała uszczypliwie. — Przynajmniej teraz możesz się bezkarnie szarogęsić i zadzierać nosa.

— Łatwo zgrywać bohatera przy kimś tak bezmyślnym, jak ty. 

Przewróciła oczami. Czuła się bezpiecznie u jego boku w gwarze i ulicznych kolorach stolicy. Ekskluzywna dzielnica wyrastała po ich bokach w postaci wysokich budynków. Na różnych piętrach znajdowały się lokale. Począwszy od sklepów, na klubach nocnych kończąc.

Ponad ich głowami przemykały autoloty, czasem jakiś powietrzny tramwaj. Wszędzie rozlegały się spontaniczne wybuchy śmiechów. Powietrze nasiąknięte było dymem fajek palonych przez eleganckich panów w cylindrach i garniturach, skrojonych na nich na miarę.

Tłum zdobiły szerokie kapelusze dam ozdobione pawimi oczkami lub kwiatami z perłami. W witrynach sklepów można było podziwiać kolorowe towary. Drogie suknie, szkatułki po brzegi wypchane biżuterią, specyficzne eliksiry na młodość, na porost włosów, na czkawkę. Śliczne, małe pantofelki z różyczkami, szale z lisów i norek. Drogie masaże i łaźnie buchające od wejścia białą parą. Gwarne herbaciarnie, sale balowe, rozbrzmiewające każdej nocy muzyką, aż tańczący w środku goście zdzierali buty, a z czół lał się pot.

Wszystko to i jeszcze więcej, jak magnes przyciągało wzrok Yashidy. Dziewczyna napawała tym swoje serce i napełniała się zachwytem, próbując sobie wyobrazić nocne życie Drevety.

Ludzie tutaj wydawali się beztroscy i szczęśliwi. Stanowili kontrast dla dzielnicy, w której wychował się Haruto. Natychmiast na niego spojrzała, próbując wyczytać, co sądzi o tym wszystkim.

Nie rozczarowała się jednak, widząc obojętność na jego przystojnej twarzy. Cały ten pompatyczny, tak radosny, że aż nierealny świat nie wywierał na nim żadnego wrażenia. Przynajmniej nie takie, które dałoby się zobaczyć w jego ponurym obliczu.

𝐌𝐎𝐆𝐀𝐌𝐈 - Taniec WiatruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz