Minuty zmieniły się w godzinę, a godzinę w wieczność. Yashida porzuciła wszelki racjonalizm i uwierzyła, że tkwi w piwnicy nieskończone wieki, dawno zapomniana i porzucona.
Jedynie odgłosy, dobywające się nad jej głową zdradzały, że życie w rodzinnym domu wciąż się toczy i sądząc po wzburzonym tonie rozmów, dość nerwowo.
— Dlaczego jeszcze nie mamy żadnych wieści o Felise? — Słyszała głos ojca.
— Nie chcę nawet myśleć, że mama nie żyje. — Głos Tana.
— Nie piernicz głupot, Tan! Wkrótce dostaniemy wieści! — Głos Ragiego.
Yashida nie tylko czuła tępy ból głowy, ale odezwała się także jej ugryziona przez psa kostka, której rana zaczęła ropieć i śmierdzieć. Poruszanie nogą stało się uciążliwe.
Nagle drzwi drgnęły i na schody wylał się snop światła dziennego, który oślepił zmęczone oczy dziewczyny. Kroki zdradziły, że oto nadchodzi posiłek.
Tym razem został dostarczony przez Tana, co postanowiła wykorzystać.
— Ile dni minęło, Tan? Błagam, powiedz mi.
Kuzyn spojrzał na nią litościwie. W przeciwieństwie do Ragiego miał więcej serca i czasem wydawało się, że widzi w jego oczach poczucie winy.
— Pięć dni.
Uniosła brwi. Pięć dni! Spędziła całe pięć dni w tym zatęchłym miejscu!? Była pewna, że pięć miesięcy.
— Kiedy mnie wypuścicie?
— Wiesz, że nie wolno mi z tobą rozmawiać. — Tan zerknął na nią błagalnie.
Do oczu napłynęły jej łzy.
— Haruto...
— Nie pytaj o nic. — Przerwał jej, unosząc rękę. — Nie mamy wyjścia, Shido. Jest mi naprawdę przykro, ale musimy odzyskać Dewi i mamę.
Zanim zdążyła zapytać, co to znaczy, Tan zostawił na podłodze tace z jedzeniem i pośpiesznie zniknął. Piwnica na powrót zapełniła się półmrokiem.
Yashida podwinęła pod twarz kolana i zaniosła się którymś z kolei już płaczem, a łzy płynęły obficie, jakby nie potrafiła ich wyczerpać.
Była traktowana, jak zwierzę w klatce. Karmione, ale zostawione na niełaskę samotności i strachu. Nie przebierała się od dłuższego czasu, nie myła się, załatwiała się do wiadra, które zawsze pod wieczór wynosił ktoś z rodziny, oddając opróżnione.
Nie mogła uwierzyć, że ktoś musi oglądać jej fekalia. Nigdy nie czuła się tak bardzo upokorzona. Wolałaby sto razy bardziej przechodzić nieudane próby eliminacyjne i dostawać się do grupy brązowej i raz jeszcze przeżywać ogólną pogardę i wyśmianie ze strony rówieśników, niż doświadczać odrzucenia ze strony najbliższych.
Kiedy już straciła siły na płacz, przyciągnęła do siebie tacę z jedzeniem, po czym od razu chwyciła za kubek z wodą, łapczywie pijąc.
Dostawała posiłek raz dziennie i niestety niezbyt dużo wody, przez co przeważnie odczuwała silne pragnienie.
Na jedzenie nie spojrzała. Nie zdołałaby przełknąć ani kęsa.
***
Nie była pewna, ile minęło dni, gdy w końcu usłyszała zamieszanie, a potem ktoś otworzył drzwi z poleceniem.
— Weź ją i dobrze trzymaj!
CZYTASZ
𝐌𝐎𝐆𝐀𝐌𝐈 - Taniec Wiatru
FantasyYashida Hamer należy do plemienia Mogami, którego specjalnością są powietrzno-taneczne akrobacje. Aby stać się jak najlepszą tancerką rodu Błękitnej Róży, przystępuje do akademii Drapad, gdzie tacy jak ona, mogą uczyć się tańca w powietrzu. Niestety...