Former teacher || h.s

By SilShine

427K 12.6K 616

#7 Fanfiction (rekord) Za okładkę dziękuję @ZafiraMorgan - i serdecznie polecam innym poszukiwaczom okładek! ... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 16
Rozdział 17
Liebster award
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22 + Liebster Awards 2
100 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Liebster Awards
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32

Rozdział 15

9.4K 411 24
By SilShine

Po poniedziałku nadszedł wtorek. Był to oczywiście jeden z dwóch dni w tygodniu, kiedy przesiadywałam w ostatniej ławce na zajęciach u profesora Harry'ego Stylesa. Dzisiaj znowu założyłam okulary przeciwsłoneczne, by zakryć fioletowe oko, chociaż i tak było ono nieco przysłonięte toną makijażu, ale i tak nie za wiele to dało. Tak więc odpowiadając na ciekawskich pytania, odpowiadałam za każdym razem krótko: dostałam piłką. Zapewne mało kto uwierzył, ale ja nie mogłam powiedzieć prawdy. Nie nawidziłam litości ze strony innych ludzi, nie chciałam też pomocy. Bo przecież mogłam iść i powiedzieć wszystko policji, tylko po co? To było dość ryzykowne, szczególnie jeżeli chodzi o relacje pomiędzy mną a moją mamą.

Na samym początku biologii, Harry oddał kartkówki z ostatniego tygodnia. Oczywiście ja dostałam jedynkę, na którą sobie nawet zapracowałam, bo chociaż znałam odpowiedzi nie napisałam nic. Może i byłam w tamtym momencie głupia. Trudno. Moja pierwsza jedynka.

Harry przechadzał się po klasie rozdając prace. Na samym końcu podszedł do mojej ławki. Spojrzał to na mnie to na moją kartkówkę i bez słowa wręcz przycisnął ją do drewnianego blatu ławki, obracając kartką wokół jej własnej osi chyba z 3 razy. Kiedy odchodził, oznajmił na głos przy całej klasie, że mam zostać po lekcjach i wszytko wyjaśnić.

Westchnęłam. Nie bałam się tego, że nie znajdę argumentów na moją głupotę, ale faktu, że Harry zorientuje się co mogło mi się przytrafić i będzie naciskał, bym wyznała prawdę. Dlatego dzisiaj postanowiłam go kompletnie olać i nie reagować na jego zaczepki. W końcu nic nie mógł mi zrobić.

Kiedy zasiadł przy biurku odwróciłam wzrok w przeciwną stronę, gapiąc się jak zahipnotyzowana w okno, po którym wyścig toczyły krople deszczu. Zrelaksowałam się tą chwilą, kompletnie wyłączając się z lekcji. Myślami byłam daleko, daleko w przyszłość. No właśnie. Czy dziś po szkole znowu spotka mnie powtórka z rozrywki? Znowu mój ojciec zacznie wrzeszczeć i nas bić?

Byłam pewna jednego. Moja mama i tak by mu wybaczyła, nawet jakby o mało co jej nie zabił.

W trakcie moich rozmyślań mówiono znowu o genetyce. Tym razem nauczyciel poświęcił dużą uwagę dziedziczeniu cech. Był więc to temat, a w zasadzie część działu, którą bardzo interesował się Beck. W przyszłości chciałby zostać lekarzem, czego mu serdecznie życzę. Ma chłopak ambicje. Nie to co ja. Niedorajda jakaś.

W każdym razie z zamyśleń wyrwało mnie szczypanie w dłoń. Potrząsałam głową i odwróciłam się w drugą stronę, przeciwną do okna. Obok mnie siedział Tony. Na jego twarzy malowało się zmartwienie. Tuż po tym dostrzegłam, jak cała klasa mi się przygląda. Oczywiście nie uszło to uwadze Stylesowi, który w mgnieniu oka znalazł się na końcu sali przy mojej ławce.

- Panie Stark, a co pan tu robi? - Jego ton był dość poważny i nieco uniosły. Tony momentalnie się spiął.

- Ja tylko...

- Wracaj na miejsce!

Brunet posłusznie wrócił do swojej ławki, zostawiając mnie na widoku Stylesa. Ten tylko zmarszczył brwi i również zawrócił w stronę swojego biurka.

Odetchnęłam z ulgą.

Przez następne 10 minut lekcji rysowałam sobie w zeszycie różne wzory. Od kwadratów i kół po jakieś bazgroły i szlaczki. Dopiero po usłyszeniu upragnionego dzwonka, informującego o końcu lekcji i przerwie zarazem, niemal wybiegłam z klasy jako pierwsza, na pewno dziwiąc tą reakcją samego Stylesa, jak i moich rówieśników.

Zaraz po biologii miałam okienko. Jak zwykle udałam się do kawiarenki, gdzie zajęłam czerwoną sofę i czekałam na resztę moich przyjaciół, z którymi zwykle spędzam tą wolną godzinę.

Minęło zaledwie parę minut, a już całą czwórką siedzieliśmy na swoich miejscach, ciesząc się swoim towarzystwem i wolnym czasem.

- Melody, przepraszam, że tak spytałam...

- O co ci konkretnie chodzi? - Nie rozumiałam jej słów.

- O twoje okulary i to... Oko. - Wybąkała.

- Ah tak... - Machnęłam ręką. - Już wszystko okey.

Oczywiście to było kłamstwo. W głębi duszy miałam ochotę odpalić Stacey za to, że kolejnej osobie muszę się tłumaczyć. Mimo to powstrzymałam się. Już i tak wyjątkowo źle ja potraktowałam, naskakując na nią wtedy przy szafkach. Odwzajemnłam się szerokim, chociaż wymuszonym uśmiechem, chcąc zakończyć całą sprawę. Miałam nadzieję, że się nie gniewa.

- A co o mały włos się nie pożarłyście? - Zaśmiał się Tony.

- Powiedzmy. - Puściłam oko, na co Beck prychnął.

- Coś nie tak, blondasku? - Spytałam, trzepocząc rzęsami, jak jakaś laska, która chce kogoś poderwać.

- Nic, tak tylko... W porządku. Kawy, herbaty? A może mleko o smaku kokosowym?

- Jeżeli wszystkim postawisz, to bardzo chętnie. - Wyszczerzyłam się. Beck tylko przerwócił oczami.

- To co w końcu?

- Kawa. - Rzekł brunet.

- Ja to samo. - Pokiwała głową Stacey.

- A ty brunetko?

- Herbata z cytryną. Dobrze wiesz, że nie mogę pić mleka. Bynajmniej nie w dużych ilościach. Chociaż mleko samo w sobie było pyszne, szkodziło mi. Jeżeli wypiłam przynajmniej pół szklanki lub pół takiego kubka, jak to dają w automatach, natychmiast chciało mi się wymiotować lub bolał mnie brzuch. Takie objawy dopadły mnie z czasem, ponieważ będąc młodsza piłam białą ciecz normalnie, nawet kartonami. No dobra, przesadziłam. Piłam z kartonu, nie kartonami.

Beck zjawił się ponownie przy stoliku i dwóch czerwonych sofach. Przyniósł że sobą dwie kawy, a po resztę napoi się wrócił. W końcu i ja po niecałych dwóch minutach się doczekałam i już czułam smak gorącej herbaty z cytryną. Beck kupił sobie gorąca czekoladę i również rozkoszowywał się jej smakiem, co chwilę oblizując wargi i mrucząc przy tym dość głośno.

Chwila, którą poświęciliśmy na rozkoszowywanie się smakiem napoi, które postawił nam Beck nie trwała długo. Po opróżnieniu średniej wielkości kubków w kilka minut zaczęła się rozmowa, której się obawiałam.

Cała trójka mierzyła mnie wzrokiem, przeszywając mnie nim na wylot, niekiedy głęboko spoglądając w moje brązowe tęczówki.

- Wyjaśnisz nam wszystko? - Spytał Tony. To on zaczął tę rozmowę.

Zmrużyłam oczy milcząc. Czekałam na kolejny ruch jednego z moich przyjaciół.

- Powiesz wreszcie!? - Wrzasnął Beck, zwracając uwagę innych uczniów, w tym samym czasie również przesiadujących w kawiarence.

- Beck, ciszej! Może ona nie chce o tym mówić!?  - Skarciła go Stacey.

- Chcę... - Westchnęłam.

Trzy pary oczu zwróciły się ponownie na mnie. Przelotnie spojrzałam na te pełne ciekawości i zmartwienia zarazem twarze.

Już miałam wypowiedzieć pierwsze słowa, kiedy poczułam, jak coś ściska mi gardło i nie jestem w stanie wydusić z siebie ani jednego dźwięku.

Po chwili poczułam ogromny żal. W moich oczach zaszkliły łzy. Podniosłam wzrok na te wszystkie siedzące przede mną osoby. Zatrzymałam się na Beck'u.

- Melody... - Wyszeptał blondyn.

Nie wytrzymałam. Chwytając torbę i kurczowo trzymając ją w zaciśniętej pięści, wybiegłam z kawiarenki z płaczem, kierując się prosto do łazienki, gdzie skryłam się w środku jednej z kabin.

Zaczęłam ciężko szlochać, nie mogąc się w żaden sposób uspokoić. Zamknęłam klapę od muszli i przysiadłam na niej, zginając się w połowie, ręce zakładając na piersiach i pochylając jak najmocniej.

- Melody! - Usłyszałam ten znajomy, piskliwy głosik. Stacey zatrzymała się przed moją kabiną i knykciem zastukała cicho.

- Kochana, otwórz. - Nalegała.

- Zostawcie mnie! - Krzyknęłam bez opamiętania, dopóki nie usłyszałam męskiego głosu. Co ten ktoś robi w damskiej toalecie!?

- Zostaw nas, proszę. - Rzekł chłopak. Oh nie! To Beck!

Usłyszałam tylko, jak dźwięk stukających obcasów milknie, a blondyn ciężko wzdycha.

- Wybacz mi, nie chciałem tak naskoczyć...

Niebieskooki klęka przed kabiną, po czym wsuwa swoją zaciśniętą dłoń przez szparę pod drzwiami. Rozluźnia ją i zabiera z powrotem. Ba podłodze zostawia mały, błękitny papierek. Bez wahania podnoszę go i uśmiecham się, kończąc płakać.

Nie chcę cię stracić...

Po krótkiej przerwie otwieram drzwi od kabiny i staję na przeciwko blondyna. Całuję, a właściwie cmokam jego policzek i wtulam się w niego mocno.

- Ja ciebie tez nie chcę stracić. Jesteś dla mnie, jak brat. Najlepszy z najlepszych przyjaciół na świecie.

Beck na początku krzywi się, jednak po chwili uśmiecha, ukazując rząd białych zębów. Jego początkowa reakcja zapewne była spowodowana tym, że bał się innej odpowiedzi na ten mały liścik. Tak sądzę.

- Wracamy? - Szepnął mi do ucha, na co moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Wywołał je podczas szeptania, kiedy to ciepłym powietrzem wyszeptał kilka tych słów.

Oboje wyszliśmy na korytarz i skierowaliśmy się do kawiarenki. Stacey i Tony momentalnie zerwali się na równe nogi, kiedy zobaczyli nas w.progu pomieszczenia.

- W porządku? - Stacey ułożyła swoją dłoń na moim ramieniu. Pokiwałam głową na zgodę.

- Opowiem wam wszystko, tylko... To trochę trudne. Niby nic, ale nie lubię o tym mówić.

~*~

- I tak odkąd skończyłaś 8 lat!? - Rzekł Tony, a właściwie to niemal krzyknął.

- Tak...

- Dlaczego nic z tym nie robicie?

- Z początku były tylko niecenzuralne słowa, dopiero potem doszły pięści. - Oddychałam coraz  ciężej na każde, chociażby najmniejsze wspomnienie.

- To nie tłumaczy waszego nic nie robienia. - Oburzył się szatyn.

- Powiedz to mojej mamie. - Przewróciłam oczami.

- Jak można być tak zaślepiony miłością? - Spytała Stacey.

- Można, można. - Odparł bez chwili zastanowienia Beck.

- Co masz na myśli? - Spytałam.

- A...nie...nic... Tak tylko... Głośno myślę.

Jąkał się. I to wyraźnie. Ukrywał coś, ale nie miałam czasu na zadawanie kolejnych pytań, bo do naszego stolika podeszła ta jędza Madison.

- Hej Tony. - Zatrzepotała doczepianymi rzęsami, kompletnie ignorując naszą pozostałą trójkę.

- Czego chcesz. - Warknął niezadowolony.

- Masz może dzisiaj czas? Potrzebuję korki z matmy.

- I może jeszcze różowego słonia. - Prychnęłam, a Beck że Stacey nie mogli powstrzymać śmiechu.

- Nie mówiłam do ciebie idiotko. Poza tym on nie dokończył naszej rozmowy.

- Rozmowy? To ty coś mu paplasz, a on jest zmuszony słuchać. Zresztą, jak za dawnych czasów, kiedy nie dałaś mu dojść do słowa.

- Zamknij się, kurwa!

- Co za emocje... - Zażartowała Stacey.

- Właściwie to skończyłem naszą jednostronną rozmowę. I nie udzielę ci korków z matmy, bo znając życie nim się obejrzę, będziesz cała obnarzona na moim łóżku.

- A co? Już nie jestem taka atrakcyjna? Ostatnio wyrobiłam sobie niezły brzuszek. Zobacz, żadnej fałdy!

- A to, to co? - Wskazał Beck. Jego palec właśnie wyraźnie wskazywał biust Madison.

- Może zero fałd, ale tu też czegoś brak.

- Coś sugerujesz!?

- Mhm. Tony nie poleci na deski. Paradować z doczepianymi kudłami i rzęsami to potrafisz, ale żeby zastanowić się nad brakiem cycków i dupy, to już nie łaska.

Nie wytrzymałam. Ten monolog Beck'a rozbawił mnie niezwykle. Ściskałam bolący od śmiechu brzuch, bo naprawdę nie mogłam już wytrzymać.

Wkurzona farbownica odwróciła się na pięcie i poszła do innego stolika.

- Piąteczka! - Beck i Tony przybyli sobie piątkę.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że kiedyś z nią byłeś. - Rzekłam.

- I z nią spałeś. - Dodał blondyn.

- Ja też w to nie wierzę. - Pokręcił głową z rozbawienia.

- Dobra ludzie, czas się zbierać. Zaraz kolejna lekcja. - Powiadomiła Stacey.

Całą czwórką opuściliśmy kawiarenkę, po czym udaliśmy się na fizykę.

Wcześniej jednak zatrzymaliśmy się przy tablicy z ogłoszeniami.

- Nowy plan zastępczy. - Pomyślałam, widząc wydrukowaną kartkę z kilkoma kolumnami i nazwami poszczególnych klas.

Prześledziłam wszystko dokładnie, jednak jedno mnie zszokowało.

Wtorki, lekcja czwarta, wychowanie do życia w rodzinie - Harry Styles, sala numer 27.

Continue Reading

You'll Also Like

110K 10.8K 70
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
111K 8.7K 61
Gdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departament...
130K 4.1K 55
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
9.1K 1.7K 11
Gdy wojna dobiegła końca, Harry poczuł, że opadł z sił. Nie wiedział, co będzie dalej, ale jedyne, czego chciał w tamtej chwili, to odpocząć od wszys...