Former teacher || h.s

By SilShine

427K 12.6K 616

#7 Fanfiction (rekord) Za okładkę dziękuję @ZafiraMorgan - i serdecznie polecam innym poszukiwaczom okładek! ... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Liebster award
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22 + Liebster Awards 2
100 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Liebster Awards
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32

Rozdział 13

13.2K 445 15
By SilShine

Rozdział zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej 18 roku życia. W tym ja hahahaah.
Nie lubisz - nie czytasz. :)

Harry przeczesał dłonią swoje długie, sięgające do ramion brązowe loki. Wpatrywał się we mnie swoimi szmaragdowymi tęczówkami. Nie dowierzałam za bardzo w całą tą sytuację. Właśnie miałam stracić dziewictwo ze swoim nauczycielem! Ponadto jestem w pierwszej klasie liceum. Czy to może być jeszcze bardziej zawiłe?

Harry ponownie, jak kilka chwil wcześniej zaczął namiętnie mnie całować. Znów z nutą erotyzmu. Pocałował mnie delikatnie za lewym uchem, na co jęknęłam cichutko.

- Chyba znalazłem czuły punkt. - Uśmiechnął się zwycięsko.

- Tak, masz racje...

Mężczyzna ponownie wrócił do pocałunków, tym razem składał je w okolicach szczęki, pieszcząc co chwilę moje usta i przegryzając dolną wargę. Potem zszedł jeszcze niżej i wręcz rzucił się na nagie piersi. Całował je dookoła, łącznie z charakterystycznym "przedziałkiem" jak to sam określił między nimi. Ssał sutki i drażnił brodawki językiem. Pojękiwałam cicho na te czynności, podkulając lekko nogi. Ta pieszczota była niezwykle łaskocząca, na co chciałam się też podrapać moimi średniej długości paznokciami.

Z piersi Styles przeszedł na brzuch, który zasysał przez swe boskie usta, tworząc parę małych siniaków, potocznie nazywanych malinkami. Kiedy i to miejsce się mu znudziło, a bynajmniej tak to odebrałam, zwrócił się ku dolnym partiom mego ciała. Językiem zatoczył parę nieidealnych kółek, po czym spoglądając prosto w moje oczy zszedł jeszcze niżej.

Rozchylił moje nogi i począł składać pocałunki od wewnętrznej strony ud. Językiem zataczał duże i małe kółka, kciukiem masował różne miejsca, a palcem wskazującym co chwilę rysował niewidoczne wzory.

Czułam, jak moje ciało staje się cieplejsze, jak wzrasta temperatura. Pojękiwałam cicho, kiedy zbliżał się do tego miejsca. Na raz poczułam, jak jego palce dotykają delikatnie mojej łechtaczki, pocierając ją z każdą chwilą coraz mocniej.

- Harry! - Krzyknęłam, kiedy jego palce obrały naprawdę bardzo szybkie tempo.

- O tak Mel, o tak... - Dyszał.

Ścisnęłam mocniej prześcieradło i wygięłam się w lekki łuk.

Na raz wszystko się skończyło. Nie czułam żadnej przyjemności, żadnego dotyku. Harry'ego nie było zaraz przy mnie. On jak gdyby nigdy nic odszedł w stronę małej komody na przeciwko łóżka. Podparłam się na łokciach, chcąc śledzić jego każdy, chociażby najmniejszy ruch.

Harry wyciągnął coś z szuflady, po czym cały odwrócił się do mnie. Widząc mój wzrok uniósł w górę trzymaną rzecz i pomachał nią. Zaszelestało. Uśmiechnął się do mnie szeroko, a następnie rozerwał zębami paczuszkę.

Prezerwatywa. Założył ją wolnym ruchem na swojego członka i podszedł do mnie, klękając przy moich wciąż rozwartych nogach. Westchnęłam ciężko. Teraz już naprawdę się bałam. Nawet nie wiem kiedy, ale zaczęłam się trząść.

Harry zbliżył się do mnie i złapał za me dłonie. Spojrzał głęboko w oczy.

- W porządku? - Jego głos był taki troskliwy, ciepły...

Przytaknęłam. Wzięłam parę głębszych oddechów i przymknęłam powieki. Poczułam Harry'ego blisko. Zdecydowanie blisko. Jego członek wyczułam przy wejściu do pochwy natomiast jego oddech na swojej szyi, do której momentalnie się przyssał. Na raz odczułam ból. Wszedł we mnie powoli. Jęknęłam póki co najgłośniej, a spowodowane było to bólem i dyskomfortem, który teraz mi dokuczał. W moich oczach pojawiły się łzy i mimo zamkniętych powiek spłynęły własną ścieżką po mych polikach.

- Melody!? - Harry wystraszył się mojej reakcji, przez co szybko że mnie wyszedł powodując jeszcze większy ból. Na pościeli z chwili na chwilę pojawiało się coraz to więcej kropel krwi. Mężczyzna widząc to wręcz zaskoczył z łóżka.

- Boże Melody, przepraszam! Nie chciałem! Matko Boska, powiedz coś! - Zawisł w końcu nade mną.

- Wszystko w porządku... - Wyszeptałam, wciąż mając zamknięte oczy.

- Melody, ja...

- Nic się nie stało, możesz kontynuować. - wysiliłam się na mały uśmiech, po czym otworzyłam oczy i spojrzałam na bruneta.

On tylko skinął głową na zgodę i gotowość, po czym ponownie rozszerzył mi nogi i jednym ruchem wszedł. Znowu odczułam dyskomfort, tym razem ból nie był już taki duży.

- Mogę się poruszyć? - Spytał. Niedowierzałam za bardzo jego słowom, ale zgodziłam się.

Wszedł jeszcze głębiej i wyszedł, jednak nie do samego końca. Utrzymywał powolne tempo, które z czasem przyspieszyło.

- Boże, Harry! - Wiłam się po łóżku jak ryba. Czułam taką rozkosz, przyjemność i dyskomfort zarazem. Nie wiedziałam gdzie jestem. Byłam jendak pewna jednego. Tępo to wywoływało niesamowite rzeczy w moim podbrzuszu. Czułam się bardzo dziwnie, było mi gorąco, oddychałam szybko, ledwo łapiąc oddech. Do tego przerywane jęki, które podniecały Stylesa jeszcze bardziej.

- Dojdź do mnie Mel. - Wychrypiał.

- Dojdź do mnie Melody! - Wykrzyczał.

Na raz przez moje ciało przeszła niezwykła fala przyjemności. Wygięłam się w łuk, jeszcze bardziej niż wcześniej. Odchyliłam głowę, usta układając w kształcie litery "o". Ścisnęłam ile tylko miałam siły biały materiał pościeli, a po kilkudziesięciu sekundach wykrzyczałam imię Harry'ego. On po kilku swoich jęknięciach i syczeniach również wykrzyczał, ale moje imię. Doszliśmy oboje mniej więcej w tym samym czasie.

Harry opadł na łóżko, tuż obok mnie. Próbowaliśmy dojść do siebie, uspokajając bardzo nierówne oddechy. Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę mężczyzny. Jego napięte wcześniej mięśnie nieco się rozluźniły. Loki były porozrzucane po poduszce na każdą możliwą stronę. Jego ciało świeciło się nieco, był zgrzany, spocony. Czasem mogłam dostrzec maleńkie krople potu. Wyglądał naprawdę słodko. I pomyśleć, że swój pierwsze raz przeżyłam z nauczycielem. W dodatku wychowawcą.

~*~
Po wczorajszej nocy nadszedł ten dzień, którego wprost nienawidziłam. Sobota. Niejeden by się ucieszył, ale nie, nie ja. Dzisiaj wieczorem jak co tydzień znowu musiałam ubrać na siebie gorset, koronkowe majtki i pończochy. Znowu miałam iść tańczyć na róże dla facetów po czterdziestce i gówniarzach do lat 25. Może i byli starsi ode mnie, ale myśleniem nie sięgali mi nawet do pięt.
Ciągle dziwiłam się, jak dostałam tę pracę...

Z rana obudziłam się jako pierwsza. Harry jeszcze smacznie spał. Tak na marginesie, spał calu odkryty. Jego jędrne pośladki wystawione były na "powietrze" przez całą noc. Tu mam na myśli fakt, iż spał nagi i odkryty. To ja zgarnęłam całą kołdrę, jak to miałam w zwyczaju śpiąc samotnie na jednoosobowym łóżku. Jednak z litości postanowiłam go przykryć.

Wraz z nakryciem Harry'ego on się obudził.

- Hej piękna. - Rzekł niezwykle zachrypniętym głosem.

- Cześć... - Odparłam nieśmiało. - Kawy?

- A poproszę. Która godzina?

- Dochodzi 10. - Po czym wstałam i okryta ręcznikiem opuściłam pokój. Czułam na sobie palący i zarazem przenikliwy wzrok Stylesa w momencie przekraczania progu sypialni. Zapomniałam jednak o tym, kiedy stanęłam przed wielkim lustrem w łazience i delikatnie osuwając z siebie ręcznik, przyglądałam swojemu ciału. Na szyi i brzuchu widniało kilka małych siniaków - malinek. Na ich widok tylko westchnęłam. Potem spojrzałam na swoje czułe miejsce. Poruszając się nadal czułam dyskomfort i ból. Czy tak ma być?

Po chwili ktoś zapukał. Oczywiście był to Harry, a którzby inny.

- Wszystko okey? - Jego słów już uległ małej zmianie i był bardziej normalny.

- A czemu pytasz? - Odwróciłam się trzymając za ręcznik, którym się zdążyłam okryć.

- Widziałem jak się przeglądasz.

- Harry...

- Boli cię? - Podszedł bliżej i delikatnie dotknął jednej z moich malinek na szyi.

- Ała! - Syknęłam.

- Przepraszam. - Błyskawicznie zabrał swoją dłoń. Jego reakcja była taka szybka, że aż dziwna. Zaskoczyło mnie to.

- W porządku.

- To może ja wstawię wodę na kawę... - Wycofał się i zniknął za ścianą.

Zachowanie Harry'ego bardzo mnie zdziwiło. Owszem, nawet podczas mojego pierwszego stosunku płciowego był bardzo delikatny, chociaż zarzekał się, że mnie zerżnie. Nie przeleci, nie będzie się ze mną kochał. Zrobi to tak, by mnie wykończyć. Tymczasem to z nim straciłam dziewictwo i to z nim poznałam tajniki pierwszego razu, jak i - pierwszego orgazmu. Przyznam szczerze, że jak wtedy dyszeliśmy i uspokojaliśmy swoje nierówne oddechy czułam się spełniona i odprężona. Wreszcie mogłam zaczerpnąć trochę wiedzy o seksie ze swojego doświadczenia. I chyba wyjdzie mi to na dobre.

Mimo wszystko Harry nadal zachowywał się dziwnie. Przecież mnie nie skrzywdził, a ten bół, który czuję po ostatniej nocy jest chyba... normalny? To normalne, że czuję się nieswojo. W koncu nie codziennie idzie się do łóżka z nauczycielem.

- Szybko przebrałam się we wczorajsze ciuchy. Ponownie zarzuciłam na siebie koszulę, tym razem zapinając ją do samego końca. Zmieniłam tylko bokserki, stare wrzuciłam do kubła na śmieci, ponieważ traktowałam je jak majtki. A skoro bieliznę zmienia się codziennie, to brzydziłam się założyć je ponownie. Sięgnąwszy po żółtą gumkę do włosów zaplątałam ją we włosach, tworząc niechlujnego koka. Gotowa wyszłam z łazienki.

Wraz ze znalezieniem się w kuchni dostrzegłam zaparzoną już kawę, która czekała na mnie na jednym z blatów. Harry poklepał miejsce obok siebie. Przewróciłam oczami, po czym posłusznie usiadłam obok niego.

- Jedz. - Posunął mi talerz pod nos. Przygotował dla mnie dwie kromki chleba z szynką, sałatą i pomidorem. Jako napój zaparzył herbatę.

- Dlaczego nie kawa? - Zmarszczyłam brwi. Właśnie tego potrzebowałam teraz. Kawy i to najlepiej dość mocnej.

- Nie bardzo pasuje do tego, co ci przygotowałem.

- Ja nie jem śniadania. - Skrzywiłam się jeszcze bardziej, ale widząc minę Harry'ego natychmiast zdałam się na mały uśmiech.

- Nie podoba ci się? I dlaczego nie jesz śniadania? To najważniejszy posiłek dnia!

- Tak już jestem nauczona. - Wzruszyłam ramionami.

- No nie dobrze.

- No dobra! - Westchnęłam. - Zjem te kanapki, ale następnym razem proszę tylko kawę. Kawę, nie herbatę.

- A będzie następny raz? - Harry wyraźnie się zdziwił.

- Ja... ja... - Zaniemówiłam. Wyglądało to tak, jakbym chciała tu wrócić. A oczywiście, że chciałam! Nie mogłam jednak dać tego po sobie znać.

- Więc? - Uśmiechnął się ukazująć swoje słodkie dołeczki.

- Nie będzie następnego razu. - Odpaliłam. - Ale dziękuję za śniadanie. - Cmkonęłam w powietrzu i wraz z kanapkami i herbatą udałam się do sypialni, zostawiając zdezorientowanego Stylesa.

- Jak to nie będzie kolejnego razu!?

~*~

Zegar wskazywał, że czas się szykować. Poprosiłam Harry'ego, żeby odwiózł mnie do domu. Oczywiście nie obyło się bez pytania, dlaczego tak szybko uciekam. Skłamałam, że mam ważną sprawę do załatwienia jeszcze dzisiaj i muszę już iść. Mężczyzna niechętnie odwiózł mnie do mojego miejsca zamieszkania, żegnając się cmoknięciem w policzek.

Kiedy odjechał odczułam ulgę. Nareszcie się od niego uwolniłam. Bynajmniej na razie.

Dość żwawym krokiem weszłam do domu. Z kuchni natychmiast wyłoniła się jakaś postać. To była moja matka. Średniego wzrostu, na równi ze mną właściwie. Długie za piersi blond włosy i delikatny makijaż. Natychmiast ruszyła w moją stronę. Akurat teraz, kiedy do rozpoczęcia pracy została mi godzina.

- Gdzieś ty była!? - Powitała mnie wysokim tonem niezadowolenia.

- Spałam i Stacey... - Skłamałam.

- I nie łaska zadzwonić i powiadomić, że nie będzie cię na noc!?

Spuściłam głowę. Nie lubiłam okłamywać mojej mamy. Kochałam ją w porównaniu do mego ojca. Była dla mnie bardzo ważna.

- Przepraszam... - Wyszeptałam.

- Już dobrze. - Podeszła do mnie i szczelnie zamknęła w swych ramionach. - Tylko proszę, nie rób tak więcej. Już dość mam tych nerwów. Drżę codziennie.

- To tak samo jak ja. Może uciekniemy?

- Nie mamy dokąd kochanie.

- Ale ja już nie wytrzymam!

- Musimy tu zostać, bo będzie jeszcze gorzej. Ale nasz problem się niedługo skończy. Musimy poczekać, aż twój tata przeskrobie coś, co będzie się nadawało na wsadzenie go do więzenia na długie lata.

- I myślisz, że wtedy się od niego uwolnimy?

- Oczywiście. To jest nawet pewne. - Uśmiechnęła się blado.

- Mamo...

- Tak kochanie?

- Kocham cię. - Wtuliłam się w nią jeszcze bardziej. Kobieta przycisnęła moją głowę do siebie i ucałowała w czoło.

- Ja też cię kocham skarbie. Dzisiaj też pracujesz?

- Yhym...

- O której wrócisz?

- Bar zamykają jak zwykle po północy... - Westchnęłam.

- Dobrze wyszykuj się, bo nie masz za wiele czasu. - Poklepała mnie po plecach, po czym uwolniła z uścisku. Skierowała się do kuchni, gdzie najwyraźniej zajęła się jakimś posiłkiem

Natychmiast pomknęłam na górę do swojego pokoju, który mieścił się po prawej stronie, na końcu długiego korytarza. Zaraz po przekroczeniu progu pokoju skierowałam się do szuflady, a z jej dna wyciągnęłam strój striptizerki. Przełknęłam głośno ślinę. Znowu musiałam tam wrócić, znowu musiałam połknąć kolejne tabletki antykoncepcyjne, tak na wypadek. Znowu musiałam tam zatańczyć.

Chociaż moja praca polegała tylko na tańcu na rurze (a właściwie na podniecaniu mężczyzn, stojących pod moją "sceną", by ci po chwili mogli iść się wyszaleć z moimi koleżankami za ścianą), to i tak czułam się jak dziwka. Dosłownie. Moi przyjaciele o niczym nie wiedzieli, nikt praktycznie nie wiedział, z wyjątkiem Beck'a, który pewnego razu znalazł te niedopowiednie rzeczy pod moim łóżkiem, kiedy to niechcęcy upadł mu telefon i podnosząc go zmuszony był zajrzeć pod łóżko. Nigdy nie zapomnę tamtego dnia...

- Kurwa! - wrzasnął Beck, na co odwróciłam się momentalnie. Siedział na łózku z założonymi rękami.

- Co się stało? - Spytałam, podchodząc do niego.

- Telefon mi upadł, muszę go znależć.

Wodził wzrokiem po podłodze, ale nigdzie nie dostrzegł swojego czarnego iphone'a 4s, którego dostał na 14 urodziny.

- Jeżeli pobiłem ekran lub obudowę, to mnie w domu zjebią. - Warknął z przejęciem. Zawsze, kiedy coś go zdenerwowało na maksa albo trochę mniej, ale i tak dość mocno, używał niecenzuralnych słów.

W końcu zszedł z łóżka i oparty na kolanach i długich rękach zajrzał pod łóżko.

- Jest! - Wykrzyczał szczęśliwy, że znalazł swój ukochany telefon. - Chodź do tatusia! - Siegnął po niego ręką. Wymacał przedmiot i zabrał rękę spowrotem w swoją stronę. Jednak rzecz, którą przypadkowo wyciągnął do dodatku z telefonem, zszokowała go.

Palcem zaczepił o foliowy worek, w którym schowany był kostium striptizerki i tabletki antykoncepcyjne wraz z jedną małą paczuszką prezerwatyw. Rozpakował woreczek i wyciągając wszystko po kolei spoglądał to na mnie, to na trzymane rzeczy.

- Melody, co to jest? - Spytał poważnym i jednocześnie przerywanym głosem. W garde go ściskało, ledwo cokolwiek wymawiał.

- Nic... - Odparłam cicho, niemal szeptem, a moje źrenice rozszerzyły się do maksimum.

- Cholera, co to jest!? - Wrzasnął wymachując czerwonym, koronkowym stanikiem.

- Beck, ja... - Do moich oczu powoli napływały łzy. - Ja...

- Jesteś dziwką!?

To pytanie zwaliło mnie z nóg. Nie wytrzymałam. Upadłam na kolana i rozpłakałam się, jak małe dziecko. Szlochałam, nie mogąc przestać. Nie byłam w stanie się uspokoić.

Beck klęczał nieruchomo wpatrując się we mnie. Nie bardzo wiedział, co miał teraz zrobić.

- Melody, przepraszam! - Rzucił się na mnie i przytulił do siebie mocno. Ja natomaist wtuliłam się w jego koszulkę, mocząc ją w okolicach jego klatki piersiowej.

- Ciiii... - Głaskał mnie po głowie i kołysał lekko. - Melodio, juz dobrze, nie jesteś dziwką...

- Jestem... - Wyszeptałam. Beck się wzdrygnął.

- Naprawdę się puszczasz?

Otarłam kilka łez wierzchem dłoni.

- Tańczę na rurze, to wszystko... - Po czym znowu rozpłakałam się, jak chwilę temu.

Usłyszałam, jak Beck wypuszcza włośno powietrze. Moje słowa przyniosły mu ulgę, bo rzeczywiście dziwką nie byłam i nigdy nie będę.

Kiedy się nieco uspokoiłam, odchylił mnie i łapiąc za podbródek zmusił, bym spojrzała w jego niebieskie oczy. Zrobiłam to dostrzegając przy okazji, jak rozjaśnione końcówki jego blond włosów są nieźle rozwichrzone. Każdy włos sterczał w inną stronę, a bynajmniej takie miałam wrażenie.

- Dlaczego? - Wyszeptał. - Dlaczego to robisz?

Powiedziałam mu wszystko. Kiedy dowiedział się, jaki jest powód i przy okazji wpsomniałam mu o swoim ojcu, przeraził się jeszcze bardziej. Natychmiast zaoferował pomoc, nawet finansową, ale ja niestety zmuszona byłam odmówić. Chłopak tego nie zrozumiał. Obiecał jednak, że nikomu nie powie. Nawet Tony'emu i Stacey, z którymi się tak trzymamy. Uszanował moją prośbę, dowodząc, że wart jest mej przyjaźni. Od tamtego czasu jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Wspiera mnie we wszystkim. Jest dla mnie, jak brat. Brat bliżniak, bo jesteśmy w tym samym wieku.

Na dowód naszej przyjaźni początkowo mieliśmy tapety w telefonach "dla przyjaciół". Każda z tapet była dopełnieniem zdjęcia. To tak, jakby fotografię przedzielono na pół i każdą z dwóch cześci dano sobie na wzajem. Pamiętam, że ta tapeta przedstawiała nasze branzoletki, a właściwie dwa sznurki, połączone ze sobą dwoma ulubionymi kolorami: granatowym Becka i moim - pomarańczowym.

Kiedy znudził nas ten pomysł, usunęliśmy tapety i zostlaiśmy tylko przy sznureczkach, które nosimy do dziś.

Nawet nie wiem kiedy, a poczułam na swoim dekolcie coś wilgotnego. To łzy spłynęły z mych oczu tak nagle. Otarłam je i ruszyłam do łazienki. Przebrana w skąpy strój zakryłam go nową, codzienną odzieżą. Oczywiście jak zwykle miałam też w zanadrzu plan. Bez niego moja matka mogłaby coś podejrzewać.

Skierowałam się do szafy, z której wyciągnęłam uszyty już jakis szmat czasu fartuch. Miał on mi służyć jako fartuszek kelnerki i barmanki zaraz w klubie, w którym rzekomo pracuję. Wyryłam na nim jakiś napis - niby znak firmy. Brałam go ze sobą zawsze do pracy. To nie wzbudzało podejrzeń.

Jak każdego sobotniego wieczora dom opuściłam przed godziną 20 żegnając się z mamą czułym uściskiem i buziakiem w jej nieco pomarszczony policzek. CHociaż kobieta miała nieco ponad 45 lat, wyglądała na starszą. No ale cóż, starosć nie radość, chociaż i te słowa trochę wyolbrzymiają jej osobę.

Zamówiłam taksówkę i po kilkunastu minutach znalazłam się na drugim końcu miasta. Zatrzymałam się pod nocnym klubem. Taksówkarza nie dziwił mój widok, był też tak jakby moim znajomym. Zawsze przywoził mnie w to miejsce, a potem odbierał za kompletną darmochę. W zamian za to mógł czasem zabawić się za niższą opłatą z którąś ze striptizerek. Facet był około 50, miał na imię Larry.

W końcu wysiadłam z pojazdu, dziękując jak za każdym razem Larry'emu za podwózkę. Wzięłam kilka głębszych oddechów i skierowałam się do środka budynku.

Już na wejsciu powitało mnie dwóch ochroniarzy - brunetów. Uśmiechnęli się jak zawsze i wpuscili mnie do środka. W tym klubie byłam już na tyle znana, że nawet ochroniarze sami z siebie pilnowali mnie bardziej niż inne dziewczyny. A bynajmniej tak to odbierałam. Teraz czekała mnie przeprawa przez cały klub, by dostać się do specjalnego pomieszczenia, który potocznie nazywałysmy salonem piękności lub szatnią. Zależy co w danej chwili chciałysmy zrobić: umalować się lub przebrać. Po drodze oczywiście spotkałam się z gwizdami starszych facetów i lekkimi klepnięciami w tyłek, na które ochroniarze natychmiast reagowali. Kiedy znalazłam się w pomieszczeniu, gdzie się przygotowujemy, zostałam powitana uśmiechem przez moje koleżanki. Szczególnie przez jedną szatynkę - Carmen. Była wyższa ode mnie, nawet starsza. Ma jakieś 20 lat. Nawet wiem, że urodziny obchodzi 17 września.

- Melody! - Powitała mnie uściskiem, nieco się schylając. - Dodatkowe centymetry spowodowane wysokimi szpilkami sprawiły, że była wyższa prawie o 2 głowy ode mnie, niż jak dotychczas - o jedną.

- Carmen! Jak leci? - Obie usiadłyśmy na fotelach obok siebie, a inne dziewczyny, akurat dwie blondynki zaczęły nas czesać.

- W porządku. A u ciebie?

- Też spoko. Słyszałaś może o jakiś podwyżkach?

Szatynka zmarszczyła brwi. - Nie? A dlaczego pytasz?

- Pilnie potrzebuję pieniędzy. Podnieśli czynsz. - Westchnęłam.

- Biedna... Gdybym sama miała.

- Nawet bym nie wzięła. - Pokręciłam głową, przez co zostałam skarcona przez jedną z blondynek, ponieważ przez to nie była w stanie mnie porządnie uczesać.

- Dlaczego?

- Taka już jestem. - Wzruszyłam ramionami.

- To się zmień. Nie można odrzucać czyjejś pomocy.

- Odrzucam tylko finansową. Nie martw się. - Na mej twarzy zagościł leniwy uśmiech.

Po paru minutach byłyśmy gotowe. Wraz z Carmen stanęłyśmy przed drzwiami i splotłyśmy swe dłonie.

- Gotowa? - Spytała.

- Gotowa. Idziesz tańczyć?

- Na razie tak. - Zmrużyła oczy i wzdrygnęła się.

- Coś nie tak?

- Potem mam klienta. - Przełknęła ślinę. - Mój pierwszy... - Ostatnie słowa ledwo przeszły jej przez gardło. Powiedziała je szeptem, który ledwo dosłyszałam.

- Będzie dobrze. - Pogładziłam jej knykcie, na co się lekko uśmiechnęła.

- Wiem. Musi być. Chodźmy już.

Carmen pociągnęła mnie za sobą. Wraz z przekroczeniem progu pokoju, zaczęłyśmy pracę. Tą najgorszą z możliwych pracę.

Rozdział nie sprawdzany, mogą wystąpić drobne błędy.

Mam dla was niespodziankę. Z dnia na dzień moje ff ma coraz to wiecej wyświetleń i powoli zbliżamy się do 20 tysięcy wyświetleń. Bardzo powoli...

Ktoś w komentarzu, a wiele osób na priv zaproponowało (a właściwie domagało się) jakiegoś maratonu czy coś. Przemyślałam tą sprawę i postanowiłam, że po przekroczeniu 20 tysięcy wyświetleń opublikuję 3 rozdziały jednego dnia. Co wy na to? Odpowiada wam taki układ?

Do zobaczenia!

PS: Najdłuższy rozdział! Ponad 3100 słów! Rekord!

Continue Reading

You'll Also Like

32.8K 2.1K 72
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
10.7K 1K 25
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
24.9K 1K 25
„ink brought us together"
295K 10.1K 59
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...